421.830.M41, lądowisko Trójrożca
Mercutio spojrzał na wyciągnięte do przodu nadgarstki arbitratora, a potem przesunął wzrok na stężałe oblicze Astrid Stane. Inkwizytorka nie wypowiedziała nawet słowa, żadnym gestem nie dała po sobie znać jak dalece dotknęło ją zachowanie Fenoffa, ale jej oczy sprawiały wrażenie bryłek czystego lodu.
Noszący rozetę mężczyzna postąpił o krok do przodu, a potem machnął z pewną nonszalancją swą prawicą. Towarzyszący mu szturmowcy bez trudu zrozumieli ów gest, a sekundę później jego znaczenie pojął również sam Graig. Podcięty od tyłu kopnięciem w kolano, arbitrator runął z głuchym stęknięciem na ceramit lądowiska. Zadawane ciężkimi butami i kolbami karabinów ciosy nie ustawały; ktoś wyszarpnął z kabury agenta jego pistolet, ktoś inny odebrał strzelbę.
- Życzysz sobie, aby go ukarano na gardle za tę zniewagę, moja pani? – do uszu zwiniętego w kłębek Fenoffa dobiegł pełen sarkazmu głos inkwizytora.
- Nie tu i teraz – padła lodowata odpowiedź Stane – Nie zwykłam ferować równie pochopnie wyroków, drogi Gabrielu. Zabierzcie go do celi.
- Twój podopieczny i twoja decyzja – oznajmił Mercutio – Ja nie pozwoliłbym sobie na tak zuchwałe zachowanie, ale każde z nas ma prawo do dbania o swój autorytet na własny sposób.
Stane coś odpowiedziała, ale Graig już nie dosłyszał jej słów. Uderzony czymś ciężkim w skroń utonął w bezkresnej czerni braku świadomości.