Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2020, 11:42   #74
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację

DiscCity, Amerykańska Rubież


Statek kosmiczny, strącony przed laty nad Elko przez Ruch Oporu śmiało można nazwać ósmym cudem świata. Monument potwierdzał potęgę istot, które niemal doprowadziły do zagłady gatunek ludzki. Zbudowany z metali nie występujących w układzie okresowym pierwiastków, powierzchnią dorównywał małym amerykańskim miasteczkom, przejście między ogonem a mostkiem kapitańskim wyznaczającymi długość spodka zajmowało równą godzinę. To nie był statek, lecz potwór, machina wojenna zdolna transportować całe armie, przesiedlać tysiące kolonistów z jednej planety na drugą. Gdy trwały zacięte walki z ocalałymi wypluwała z siebie swoje własne zminiaturyzowane klony, podobne do tego, który kiedyś rozbił się w Roswell. Ile takich bestii dotarło na Ziemię, nie wiedział nikt. Ważne, że jedna znalazła się w rękach ludzi. Ogrom statku przytłaczał, lecz dopiero z lotu ptaka zobaczyli go w całej okazałości. Rzeczywiście przypominał talerz. Na prawym skrzydle znajdowała się paskudna blizna, pamiątka po zderzeniu z ziemią. Wokół powstał wielki krater a fala uderzeniowa zmiotła z powierzchni wszystkie domostwa znajdujące się w Elco. Resztę okolicznych osad pogrzebało trzęsienie ziemi odczuwalne według świadków tamtych wydarzeń w trzech sąsiednich hrabstwach. Przez lata statek zamienił się w miasto ukryte we wnętrzu kadłuba, perłę w koronie bojowników o wolność, miejsce gdzie szkolono elity, tworzono nowe technologię, wysyłano pomoc humanitarną, uprawiano wielką politykę. DiscCIty było oczkiem w głowie Ruchu Oporu, ukochanym dzieckiem, dlatego statku broniły kilometry drutów kolczastych i zasieków otaczających krater. Co kilkadziesiąt metrów dało się zauważyć wieżyczki strażnicze a żeby dostać się w okolice statku, przy bramie należało okazać wartownikom specjalne pozwolenie i dokument potwierdzający tożsamość. Przez lata krater w ziemi zapełniał się sadybami, które przytulały się do statku niczym brzydka narośl. Jeśli chciałeś coś kupić, sprzedać, urżnąć się w trupa, złapać francę nie mogłeś trafić w lepsze miejsce.

Zmiennopłat zatrzymał się w powietrzu a potem rozpoczął pionowe lądowanie. Ledwo zdążył dotknąć płozami płyty lądowiska, przy śmigłowcu pojawili się żołnierze Ruchu Oporu, twarde draby i żylety zaprawieni w wojaczce. Komandosi otworzyli drzwi wypuszczając pasażerów. Dwóch z nich na noszach wyniosło nieprzytomnego Vanhoose’a. Kanibal pozostawał nieprzytomny, na twarz założono mu maskę tlenową, znalazła się nawet kroplówka. Nie każdy mógł się cieszyć takimi przywilejami, ale w końcu po latach wróg publiczny numer jeden znalazł się w rękach patriotów. Czekał go pokazowy proces a wcześniej bolesne przesłuchania o ile uda się go utrzymać przy życiu.
Żołnierzom Ruchu Oporu przewodziła Jane Denvers. Mimo, że nie skończyła jeszcze trzydziestki to ona odpowiadała za bezpieczeństwo miasta-statku. Złośliwy powiadali, że awansowała za nazwisko, jej ojciec należał do legendarnej drużyny straceńców , która zestrzeliła spodek a potem dokonała abordażu i wyrżnęła w pień załogę dając początek DiscCiy. Coltowie mieli jednak przyjemność oglądać wygoloną do łysa żyletę w akcji, to że dziewczyna ma talent mogły też potwierdzić bandy wałęsających się po okolicy mutantów, gdyby jeszcze żyły.
Denvers spojrzała na kanibala a potem zmroziła wzrokiem Lennego Paslacka.
- Co tu się dzieje do kurwy nędzy!?
- Też cieszę, że cię widzę Jane – uśmiechnął się beztrosko naczelnik.
- Kto autoryzował tą akcję? Jakim prawem wpierdalasz się w moje kompetencje!?
- Nie było czasu, otrzymaliśmy sygnał SOS z czterdziestki siódemki, zebrałem paru ludzi, żeby sprawdzić co się stało. Skąd miałem wiedzieć, że zastaniemy tam Vanhoose’a?
- Prędzej wyrośnie mi kutas, niż uwierzę, że to Vanhoose.
- Ty i te twoje teorie spiskowe Jenny – Lenny pokręcił głową uśmiechając się pobłażliwie – Nie zaczynaj od początku.
- Żadne teorie spiskowa, tylko kurwa praca wywiadowcza. W Carson City żyje facet, który znał go zanim usunął się w cień i zaczął dowodzić z tylnego siedzenia. Prawdziwy Vanhoose według moich informacji zaszył się w Vegas, jest w twoim wieku Paslack, to facet po pięćdziesiątce, tak wychodzi z mi obliczeń. Ten tutaj jest za młody.
- Jeśli masz rację, niedługo przebieraniec wszystko nam wyśpiewa.
- To teraz mój więzień, ty idź liczyć puszki i konserwy, to jest twoja praca.
Jane szybko straciła zainteresowanie naczelnikiem po czym spojrzała na Caroline i Caleba.
- A ci cywile, to kto!?
- Rita i Truposz. TA Rita i TEN Truposz. – podkreślił dowódca oddziału komandosów, który przyleciał na ratunek Azylantom z Nowej Nadziei. Denvers wbiła wzrok w przybyszów a potem wystarczyło jedno nieznaczne skinienie w stronę uzbrojonych żołnierzy, by ci momentalnie znaleźli się przy łowczyni skarbów i strzykawie. Powalili ich brutalnie na kolana.
- Co ty wyprawiasz Denvers!? - od razu zaprotestował naczelnik – Przylecieli tu z nami dobrowolnie, zgodzili się na pełną współpracę!
Dowódczyni zupełnie ignorowała naczelnika zwracając się do Rity i Truposza.
- Gdzie jest złom, który sprzedał wam Śliski Jimmy Cho? Ruszaliście go?
- Nie mają robota! Coltowie za nich poręczyli, oni są w porządku!
- Sram na twoich chłopców…i dziewczynkę na posyłki. Ufam tylko swoim ludziom Paslack – odpowiedziała twardo Denvers. Po chwili jednak obrzuciła Bogumiłę i Bożydara nieprzyjemnym spojrzeniem - A wy co macie do powiedzenia. Słucham? Zdajcie raport.
 
Arthur Fleck jest offline