Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2020, 03:30   #97
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Wieczór; "Pod pełnymi żaglami"

- Pewna młoda arystokratka wiele by dała by móc ją spotkać i zamienić z nią kilka zdań. - nikczemny uśmieszek pojawił się na twarzy ciemnowłosej wdowy - Z resztą jak tylko uda się nam odnaleźć panią kapitan o wszystkim się dowiesz przy okazji rozmowy z nią. - przeciskały się pomiędzy gośćmi. Pora sprzyjała dużej frekwencji więc przedarcie się przez tłum ludzi było nie lada wyczynem i nie lada okazją do zarobku dla wprawionego w fachu kieszonkowca.

---

Obie stały obserwując jak gawiedź hucznie opija dzień świąteczny oraz nie dość zrozumiały dla wdowy sukces seksownej piratki. Nie dzieliło ich od załogi de la Vegi więcej niż sześć kroków. To zaś dawało Versanie pewność iż jej słowa pomimo hałasu jaki powodowali pijani mężczyźni i kobiety zostaną usłyszane wystarczająco wyraźnie by je zrozumieć.

- Stawiam pięć karlików, że piętnastu świecom nie podołasz! - mówiła lekko podniesionym głosem chcąc zwrócić na siebie uwagę gdyby ta dość wygórowana stawka już tego nie uczyniła - Pani Kapitan! - dodała. Wdowa była całkowicie świadoma, iż wilki morskie lubią gdy zwraca się do nich po tytule. Podkreślając tym samym ich status i pozycję. Zasada ta sprawdzała się zawsze gdy właścicielka kompani handlowej prowadziła pertraktacje bezpośrednio związane z prowadzeniem interesu. Nigdy jednak się nie złożyło, żeby po drugiej stronie stała kobieta. Do tego tak atrakcyjna i władcza. To zaś rodziło pewne niedogodności. Urok i wdzięk kultystki w tym przypadku niekoniecznie musiały działać na jej korzyść. Jest jednak kilka rzeczy, które łączą wszystkich marynarzy. W tym przypadku było to złoto jak i pewnego rodzaju wyzwanie. Wilczyca nie mogła przecież okazać przed całą swoją załogą słabości. Wdowa zaczęła się nawet zastanawiać, która z tych rzeczy była dla prawdziwego żeglarza cenniejsza. Zarobek czy honor.

Gdy czarnowłosa się odezwała zwróciła na siebie uwagę całego otoczenia. W tym także zgrabnej pani kapitan co już czyściła szablę jakby miała zamiar kończyć popisy. Ale podniosła głowę znad swojej broni by przypatrzeć się z zaciekawieniem na tą co się odezwała. Towarzystwo zaś bardzo chętnie podchwyciło kolejny etap zabawy.

- 15 świeczek! 15 świeczek! Pani kapitan! 15 świeczek! - ten sam marynarz co wcześniej zapowiadał poprzedni występ teraz podchwycił wyzwanie i rozemocjonowany patrzył na przemian to na swoją kapitan to na tą co rzuciła wyzwanie.

- 15 świeczek? A co stawiasz? - kapitan de la Vega miała jednak nieco bardziej opanowaną głowę. Chociaż głos i uśmiech świadczył, że jest w dobrym humorze. Ale pewnie dla zasady nie specjalnie chciało jej się machać szablą dla czyjejś zachcianki.

- Tak jak mówiłam. Pięć błyszczących złotych monet za piętnaście ściętych świec, których knoty wciąż będą się palić żywym ogniem. - mówiła niczym zawodowa hazardzistka - Zanim jednak pokażesz na co cię stać. Powiedz co ty stawiasz? - spojrzała chłodno i bez emocji.

- 5 karlików za 15 świeczek? - kapita de la Vega powtórzyła warunki zastanawiając się. Spojrzała na stół, na swoją załogę jakby coś szacowała. - Jak mi się uda dajesz te 5 karli. Jak się nie uda to… - pani kapitan chyba się namyśliła ale niespodziewanie w słowo weszła jej Łasica.

- To z nami zatańczysz! - zawołała tak radośnie i niefrasobliwie, że zabrzmiało jak żart. I chyba tak spora część słuchaczy to potraktowała, jak jakieś wygłupy. Pani kapitan też się uśmiechnęła kręcąc z rozbawienia głową. Chyba sama jeszcze nie wiedząc co począć z taką błazeńską propozycją.

- I postawisz po kolejce. - dodała coś od siebie - Nam i swojej załodze. - rzuciła pobieżnie wzrokiem po hałastrze siedzącej przy długiej ławie - Kto słyszał, żeby tańcować na trzeźwo. To grozi kalectwem albo i czym gorszym. - dostosowała ton i słownictwo do grona w jakim przyszło się im obracać.

Od stołu podniósł się aplauz załogi która przy takich stawkach nie mogła być właściwie stratna. Albo ich kapitan wygra dla nich karliki które wspólnie przepuszczą albo ich kapitan przegra no i też postawi im kolejkę. A przy tym będzie musiała tańczyć z tymi dwoma obcymi dziewczynami. Nie było się co dziwić, że przyjęli taki zakład z aplauzem. Kapitan de la Vega uśmiechała się chociaż na jej dość ostrych i stanowczych rysach też błąkał się nieco rozleniwiony uśmieszek.

- Dobra niech będzie. Przyjmuję! - zgodziła się wreszcie znów wywołując falę radości, że nie zawiodła swojej załogi. Zaczęły się przygotowania gdy znów donoszono, ustawiano i zapalano świeczki albo wyrzucano pod stół te które się już do niczego nie nadawały. W końcu jednak w rządku stanęło 15 zapalonych świeczek. Versana i Łasica miały okazję podejść bliżej do stołu, nieco z boku by lepiej widzieć całe widowisko. A kapitan znów wyjęła swoją szablę i ustawiła się z uniesioną bronią.

Sala na chwilę zamarła. Zwłaszcza ta przy załodze nietuzinkowej kapitan. Zrobiło się wyraźnie ciszej gdy goście z okolicznych stołów też zaczęli obserwować to widowisko zmagania się z rzędem kilkunastu świeczek. Wreszcie szabla znów świsnęła i sieknęła przez woskowe cylindry. Te znów spadły i potoczyły się po stole… ale nie wszystkie. Kapitan coś krzywo obliczyła cios i cięcie poszło pod zbyt ostrym kątem wbijając się w stół zamiast przelecieć tuż nad nim. W efekcie z połowa świeczek chociaż sie zatrzęsłą, niektre się przewróciły ale nie zgasły i zostały w całości.

- Szlag… - mruknęła de la Vega spoglądając kwaśno na ten efekt swojej porażki i na ponownie ubrudzoną woskiem szablę. Chyba nie tego oczekiwała i miała trochę niewyraźną minę. Za to jej załoga a nawet Łasica podnieśli radosną wrzawę i zaczęli bić brawo.

- Może następnym razem. - wesoła wdówka podsumowała nieudany trik przemytniczki - Przejdźmy jednak do rozliczenia. - szeroki uśmiech rozpromienił jej smukła twarzyczkę - Czekajcie! Słyszycie to?! Czyżby nadciągała SUSZA?! - dość wymownie spoglądała to na przegraną to na jej załogę.

Zrobił się przyjemny dla ucha harmider ludzkich śmiechów i głosów. Uciszony dopiero po tym jak kapitan podniosła ręcę w pałzującym geście każąc im się uciszyć. I widać było, że ma posłuch bo w parę chwil zrobiło się znacznie ciszej. A ona wtedy odwróciła się w stronę szynkwasu, gwizdnęła na dwóch palcach, po męsku i marynarsku, tak jak to czasem robiła Łasica. Gdy zwróciła na siebie uwagę obsługi zawołała głośno.

- Kolejka dla wszystkich przy tym stole! - zawołała gromko i znów wzbudziła wesołość swojej załogi. Ci stukali dłońmi w blat stołu i śmiali się wesoło z tej zabawy. - Siadajcie. - de la Vega zaprosiła słowem i gestem obie nieznajome do wspólnego stołu. Akurat z jej jednej strony było odpowiednio miejsca dla nich obu.

Dziewczęta spoczęły więc wygodnie. Ekipa witała je niemal z królewskimi zaszczytami. W końcu to dzięki tym jeszcze obcym dla nich damom zawdzięczali darmowy napitek i odrobinę atrakcji.

Kelnerka uwijała się szybko niczym łania. Po paru chwilach przyniosła tacę a na niej szereg drewnianych kufli po brzeg wypełnionych wonnym i spienionym trunkiem. Nie trzeba było długo czekać na reakcję biesiadników. Kufle poznikały w mgnieniu oka, szukając się następnie o siebie na stole w owacjach i toastach wznoszonych a to na cześć dwóch brunetek a to na część pani kapitan.

Kultystkom miło się to obserwowało. Łasica wyglądała i zachowywała się tak naturalnie, że gdyby nie odmienny strój. Można by ją wziąć za jedną z nich. Czuła się po prostu jak ryba w wodzie mimo, że była raczej szczurem lądowym. Versana jednak postanowiła wykorzystać ten moment i zagadać do szmuglerki.

- Twoje zdrowie. - uniosła kufel a następnie upiła spory haust - Cieszy mnie to, że w końcu się spotykamy. - postanowiła rozpocząć jakimś optymistycznym akcentem - Jak to się mówi: "Nie chciała przyjść góra do krasnoluda, to krasnolud przyszedł do góry". - mimo dość dużej wrzawy kobiety mogły rozmawiać dość swobodnie nie musząc aż nadto unosić głosu - Z resztą gdzie moje maniery. Versana van Darsen. Milo mi w końcu poznać jedyną w mieście kobietę kapitan. Przyznam, że nie spodziewałam się tak pięknej i zwinnej babki.

- Too tyy? - ciemnowłosa kapitan zamrugała oczami i zbystrzała dokładniej obrzucając sylwetkę siedzącej obok kupieckiej wdowy. Zareagowała jakby samo nazwisko coś jej mówiło. - Więc tak wygląda pani van Drasen co wysyła do mnie liściki a potem spławia moich ludzi od swojego progu bo mam się jej pokłonić osobiście? - zapytała mimo wszystko dość cierpko. Może by zapytała ostrzej czy mniej przyjemnie ale widocznie ta cała zabawa ze świecami i dobry humor jakoś przedstawił wdowę w nieco lepszym świetle.

- To było nieporozumienie! Ten służacy źle zrozumiał polecenie. Nie jest zbyt bystry. Bardzo przepraszamy za to nieporozumienie, bardzo nam zależało na tym by spotkać taką wspaniałą kapitan osobiście więc bojąc się, że tamten tępak mógł wszystko zepsuć postanowiłyśmy cię odnaleźć osobiście. - Łasica wykazała się szybkim refleksem i zaimprowizowała jakieś wyjaśnienie nachylając się bardziej nad stołem by spojrzeć na ciemnowłosą kapitan.

De la Vega popatrzyła na nią jakby trawiła jej słowa w końcu może nie do końca przekonana ale chyba dała temu spokój bo machnęła ręką i uniosła swój kufel do góry jakby to zamykało tamtą sprawę.

Versane wciąż nieco dziwiły a zarazem denerwowały zwyczaje panujące w kręgu kapitanów. Środek Mrozu, port popadł w letarg, roboty brak a ci wciąż nastroszeni jak pawie. W przypadku Rosy mogło to jednak świadczyć o tym, iż pogłoski mówiące o jej ciemnej stronie są prawdziwe i seksowna pani kapitan dorabia niezłe pieniądze gdzieś na boku. Wszystko jednak powinno wyjaśnić się z czasem.

- Czasami firmament musi się zatrząść by dwie góry się ze sobą zeszły. - zaczęła filozoficznym pojęciem, które kiedyś wyczytała w jednej z książek - Innym razem wystarczy zaś tylko jeden przygłupi osiłek. - dodała śmiejąc się w głos i stukając swoim kuflem o kufel de la Vegi - Skoro więc już wiemy kim jesteśmy. Może warto przedyskutować temat z którym pisałam do ciebie list, kapitanie? - spojrzała chytrze uśmiechając się lisio - A może wpierw mała partyjka w kości bądź karty? - Ver wiedziała, że wilki morskie kochają hazard. Wiedziała również, że jej rozmówczyni nie odmówi sobie możliwości dowartościowania swojego ego, które kilka chwil wcześniej zostało tak mocno nadszarpnięte przegranym zakładem.

- A przypomnij mi jaka to była sprawa? - ciemnowłosa kapitan spojrzała na siedzącą obok ciemnowłosą wdowę. Zmrużyła nieco oczy jakby jej pamięć szwankowała w tej materii albo wolała po prostu usłyszeć to na własne uszy niż czytać krótką notatkę na papierze. Machnęła zaś ręką i jeden z marynarzy siedzących po drugiej stronie stołu podał małą sakiewkę która brzęknęła sucho ale raczej nie monetami.

- I o co chcesz zagrać? - zapytała oficer spokojnie rozplątując węzełek tej skórzanej sakiewki z wyszytym wzorem koła sterowego.

- Miałyśmy zatańczyć. Wygrałyśmy taniec z tobą pani kapitan. - do rozmowy znów wtrąciła się Łasica przypominając o drugiej części umowy zakładu z 15-ma świeczkami.

- No tak. Ale tańczyć dziewczyna z dziewczyną? - de la Vega zwróciła uwagę na ten fakt. Co prawda były takie tańce co tańczyli tylko mężczyźni, i tylko kobiety ale i takie które dedykowane były mieszanym parom i zestawom. Ale w parach tańczyli partnerzy tej samej płci zwykle wtedy gdy nie było partnera przeciwnej a tutaj męskich partnerów było co niemiara.

- No cóż… Z dziewczynami się zakładałaś pani kapitan… - Łasica rozłożyła ręcę, że nie upiera się no ale jeśli pani kapitan nie chce wyjść na gołosłowną…

- Dobra. Co tam. Robiłam już bardziej szalone rzeczy. - Rose machnęła znów ręką i upiła ze swojego kufla podobnie jak poprzednio a potem wstała od stołu, strzeliła obcasem jak przy jakimś zawadiackim salucie i wyciągnęła rękę dla partnerki. Akurat pośrodku by każda z dwóch nowych znajomych mogła je złapać. Łasica szybko puściła pytające spojrzenie przyjaciółce która z nich ma iść na pierwszy ogień.

- A kto zabroni zatańczyć nam w trójkę? Noc jest nasza! Zdrowie pani kapitan! - Versana podniosła się i gromkim głosem wzniosła kolejny toast unosząc kufel. Następnie upiła z niego kolejny łyk i złapała za jedną z wyciągniętych dłoni Rosy.

- Pokaż co potrafisz. Obyś tańczyła lepiej niż ścinała świeczki. - rzuciła zaczepnie. Był to jednak żart, co doskonale można było odczytać w wesołej mimiki twarzy seksownej brunetki.

- Do interesów wrócimy później. - dodała na koniec.

Takiego obrotu sprawy pani kapitan się chyba nie spodziewała. Jej załoga też nie. Ani nawet Łasica. No ale przynajmniej ta ostatnia potrafiła reagować elastycznie więc szybko ze swojej strony złapała ciemnowłosą oficer za drugie ramię i zajęczała prosząco jak mała dziewczynka prosząca o coś swoją mamę. - Oj, tak! Bardzo prosimy! - zajęczała słodko no i w końcu pani kapitan machnęła na to ręką śmiejąc się wesoło i kręcąc głową z niedowierzaniem.

A potem we trzy poszły na parkiet w tany. Było trochę dziwnie na trzy osoby więc dość szybko im wyszła zabawa w odbijanego. Pani kapitan na zmianę tańczyła to z jedną to z drugą partnerką. Czasem kręcąc z nimi kółka z każdą pod jednym ramieniem. Zabawa okazała się przednia i na tyle nietuzinkowa, że chyba stały się główną atrakcją wieczoru. Orkiestra widząc co się dzieje świetnie wczuła się w sytuację grając jakiś skoczny kawałek w sam raz do takiego żwawego tańca a widownia śmiała się i kibicowała. W końcu na koniec pląsów jak na oficera przystało pani kapitan po szarmancku ujęła dłoń każdej ze swoich partnerek całując ją i dziękując za taniec.

- A teraz moje drogie panie zapraszam do stolika. Zgrzałam się okrutnie i muszę przepłukać gardło. - Rosie wystawiła swoje ramię dla każdej z partnerek jak zwykle czynili to mężczyźni w takich sytuacjach. Tylko zwykle odprowadzało się tak jedną partnerkę. A tak wróciły we trzy na swoje miejsca i wydawało się, że wszystkie trzy są w świetnym humorze i zarumienione po tej zabawie na środku sali. Nawet dostały trochę oklasków z różnych stolików za te taneczne popisy.

- Jak manewrowanie łodzią idzie ci równie sprawnie co partnerkami w tańcu. To większość mężczyzn powinna odczuwać w obu tych sferach zazdrość i zażenowanie. - zagaiła gdy już wszystkie usiadły z powrotem przy stole. Zimny trunek był niczym balsam na obolałe ciało. Przynosiła ukojenie mimo swej raczej lichej jakości. Brunetka opróżniła więc niemal cały kufel na raz. Z resztą podobnie jej obie towarzyszki tańca.

- To żeby dopełnić całości. Gdy zmęczyłyśmy ciało. Pomęczmy teraz nasze głowy. - spojrzała z chytra iskrą w oku w kierunku Rosy - Partyjka? A może trzy? Dam szansę odegrać się pani kapitan. - uśmieszek który pojawił się na twarzy Versany był zarówno zaczepny jak i uprzejmy.

- Widzę, że jesteś pewna siebie. - ciemnowłosa oficer uśmiechnęła się z przekąsem. I ona i Łasica też opróżniły swoje trunki więc tym razem na tą zgrabną kelnerkę gwizdnęła Łasica. - O. Umiesz gwizdać? - Rosie zdziwiła się jakby koleżanka Versany wzbudziła jej ciekawość.

- Bo ze mnie jest portowa dziewczyna. Tylko nigdy się nigdzie nie zaciągnęłam. Szczur lądowy jestem. - zaśmiała się wesoło łotrzyca patrząc jak palce pani kapitan rozplątują sakiewkę z której wysypała na stół kości.

- Nie zaciągnęłaś się? Szkoda. - kapitan też się uśmiechnęła i wzięła w dłoń całkiem ładnie wyrzeźbione kości. Z jakiegoś alabastru czy podobnie jasnego materiału. Przez co ciemne cyfry i wzorki były na nich bardzo ładnie widoczne.

- To chcecie grać? A o co gramy? - zapytała de la Vega bawiąc się trzymanymi w dłoni kośćmi i zerkając ciekawie na dwie nowe znajome.

- Jak wygram to przyjmiesz moje zlecenie za darmo. - wysunęła dość odważną propozycję - Jeżeli zaś przegram. W co wątpię. - spojrzała pewnie na oponentkę - Zapłacę ci podwójnie a ta obok mnie siedząca portowa dziewczyna wyszoruje twoją kajutę. - wiedziała, że niejako wkopała swoją przyjaciółkę. Była jednak pewna, że w razie przegranej ta nie powinna wznosić sprzeciwu w związku z ze służbą u tak kuszącej pracodawczyni. To zresztą mogło mieć swoje dobre strony. Łasica miałaby możliwość zinfiltrowania przemytniczki.

- Tak? - brwi pani kapitan uniosły się gdy zastanawiała się nad tą ofertą. Popatrzyła na rozmówczynię a potem na siedzącą obok niej koleżankę.

- Tak. Miałyśmy taką małą sprzeczkę i w końcu stanęło na tym, że do rana Ver jest moją panią i może mną dysponować do woli. Taka umowa. Też jesteśmy słowne. - Łasica rozłożyła bezradnie rączki na znak, że też uznają jakieś zasady i honorują swoje słowo a do tego jeszcze okrasiła tą wypowiedź słodko niewinnym uśmiechem.

- Tak? - brwi Rosie skoczyły jeszcze bardziej do góry słysząc taką odpowiedź ale łotrzyca potwierdziła do twierdzącymi ruchami swojej głowy. - No ciekawe… - mruknęła kapitan z zastanowieniem. - Ale co to za zlecenie? - niejako wróciła do bardziej biznesowego tonu spoglądając tym razem na Versanę.

- Powiedzmy, że piszę książkę i chciałabym abyś opowiedziała mi o kilku swoich najciekawszych przygodach. - odparła nie chcąc zrażać do tej informacji panią kapitan - Jednak nie tu i nie dzisiaj. - dodała ten dość istotny fakt. Versa musiała przecież ściągnąć do siebie młodą Kamilę.

- Praca łatwa i przyjemna. - wyciągnęła kufel z resztką piwa oczekując tego samego od przemytniczki jako swoisty znak akceptacji - Zapewniam dyskrecję, strawę i napitek, naturalnie.

- Piszesz książkę? - de la Vega zmrużyła brwi jakby trudno było w to jej uwierzyć albo zaskoczyła ją taka informacja. Zastanawiała się chwilę machinalnie bawiąc się kośćmi i może celowo a może przypadkiem upuściła jedną z nich. Wypadły 2 kropki i kapitan wpatrywała się w nie chwilę. W końcu wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.

- A co tam. Robiłam już bardziej szalone rzeczy. Dobra! Możemy o to zagrać. - zgodziła się w końcu, zebrała wszystkie kości do kupy po czym stuknęła nimi głośno o stół dając znak, że gra się zaczyna. - Jesteście gośćmi to zaczynajcie. - cofnęła dłoń by kości były do dyspozycji obu sąsiadek.

- Szlag! - Versana nie ukrywała niezadowolenia z wyników - Doświadczenie robi swoje. Gratuluje. Twoje zdrowie pani kapitan. - mimo wszystko brunetka przyjęła przegraną jak przystało na damę - Wygląda na to, że każda z nas ma na koncie zarówno jedną wygraną jak i jedną przegraną. Nie wiem jak ciebie ale mnie to nie satysfakcjonuje. - kultystka przywykła do gier hazardowych. Lubiła tą nutkę adrenaliny i niepewności. Nie zamierzała skończyć i to nie tylko ze względu na niekorzystny wynik ale po prostu dlatego, że sprawiało jej to bardzo dużo przyjemności.

- Może więc ostatnia, rozstrzygająca na dziś seryjka? - starała się zagrać na odpowiednich strunach tak by Rosa choć chwilę zatańczyła pod tą melodie - Oczywiście stawką będzie co innego. - uśmieszek miał jedynie zachęcić do kolejnej rozgrywki.

- A co takiego? - co prawda nie grały o jakieś specjalnie wysokie stawki. Raczej o detale kolejnego spotkania. Ale mimo to gra całemu stołowi dostarczyła rozrywki. Albo jako graczom albo widzom. Ci co się mniej interesowali albo mieli zbyt daleko zajęli się sobą i swoimi sprawami. Ci bliżej mniej lub bardziej kibicowali tej grze. Łasica której kości coś najmniej sprzyjały też jakoś nie wydawała się przesadnie nieszczęśliwa. A pani kapitan chyba nawet taka drobna wygrana sprawiła przyjemność i satysfakcję.

- Jak wygram to powiesz mi co wiesz o miejskich kanałach. Jeżeli zaś przegram może w końcu uda ci się wygrać ode mnie te wcześniejsze pięć karlików. - raz się udało. Czemu więc miałoby się nie udać tym razem.

- Najpierw chcę moje 5 karlików co już wygrałam. - kapitan roześmiała się i postukała w blat stołu przed sobą. Po czym przerwała bo ta zgrabna kelnerka podeszła z pełną tacą rozstawiając kufle, kubki i szklanki. I pisnęła gdy niespodziewanie Łasica na odchodne klepnęła ją w jej zgrabny tyłek co z kolei wywołało uśmiech na twarzy łotrzycy i lekko zdziwione uniesienie brwi de la Vegi.

- No co? Ładna jest. Klepnięcie w tyłek ładnej kelnerki przynosi jej szczęście w napiwkach. Kelnerką też czasem jestem to wiem. - ciemnowłosa dziewczyna w skórzanych spodniach tłumaczyła się tak niewinnie i pewnie siebie jakby tłumaczyła jakiś tutejszy zwyczaj. Pani kapitan znów to chyba troszkę rozbawiło no ale dała sobie spokój z tym wątkiem.

- No to możemy zagrać o te kanały. - powiedziała jakby ta przerwa czy żarcik pomogły jej powziąć decyzję co do dalszej gry.

Versana uśmiechnęła się szeroko chwytając ponownie za alabastrowe kości. Dmuchnęła w dłoń i chwilkę pomachała nią w myślach prosząc Tzeentcha i Slaanesha o pomoc.

- W przypadku przegranej miałam Ci zapłacić dwa razy tyle za wywiad na wyłączność. - odparła zdecydowanie - W kości może mi nie idzie ale pamięć mam dobrą. Wpierw jednak zagrajmy o te kanały. - powtórzyła frazę po czym rzuciła kośćmi.

Znów rozegrały kilka partyjek. I tym razem partie były bardziej wyważone. Wydawało się, że co chwila wygrywa jedna z nich ale żadna nie mogła zdobyć wyraźnej przewagi. Odliczanie do ostatniego rozdania kurczyło się a wciąż żadna z trzech zawodniczek nie mogła zdobyć przewagi. Wydawało się, że każda z nich ma już swoich zwolenników i sekundantów przy stole. Co im kibicowali w całkiem wesołej atmosferze. Ale ostatecznie zdecydowały dwa ostatnie rzuty które pod rząd wygrała Łasica. Ku zaskoczeniu wszystkich bo poprzednio kości były dla niej najmniej łaskawe.

- Wygrałam?! O rany! Wygrałam! - teraz z kolei łotrzyca cieszyła się jak dziecko z tej wygranej puli. Pani kapitan też jej złożyła gratulacje a i kibice przy stole pozwolili sobie na żartobliwe komentarze. No a Łasica jako wygraną nie zastanawiając się zbyt wiele też chciała od pani kapitan jakieś wieści o tych kanałach jakie ma.

- Nie znam się na tych kanałach nic a nic. Ale znam człowieka co się na tym zna. - de la Vega wzruszyła ramionami pozwalając sobie na rozbrajającą szczerość. No a potem zaczęła tłumaczyć jak znaleźć tego człowieka. Łasica mrużyła oczy, kiwała głową, coś się dopytywała ale w końcu uznała, że wie gdzie go szukać i o kogo pytać.

Atmosfera w jakiej przebiegało spotkanie oraz to co ono przyniosło przerastało najśmielsze oczekiwania obu kultystek. Pozytywnie nawiązanie relacje zarówno z Rosą jak i jej załogą, perspektywa dalszej współpracy i masa rozrywki w postaci pląsów czy gier hazardowych spowodowały iż obie kochanki opuściły lokal późną nocą gdy to przeważająca część biesiadników już przybijała gwoździa siedząc przy ławie. Przed wyjściem trójka pięknych kobiet wymieniła się oczywiście wszystkimi niezbędnymi informacjami. Ver zapisała Rosie na kawałku papieru, który otrzymała przy szynkwasie swój adres oraz termin spotkania przypadający za dwa dni. Poprosiła też by ta przybyła sama i jeżeli sobie życzy to przyjedzie po nią powozem. Łasica z uśmiechem na ustach dopytała się o termin odpracowania swojej przegranej. Jej ochoczość i entuzjazm nieco zaskoczyły panią kapitan. Mimo wszystko umówiły się na najbliższy dzień wypieków. Nareszcie na koniec to Rosa powiedziała owdowiałej przedsiębiorczyni z kim powinna się skontaktować w sprawie podmiejskich kanałów.

Jak przystało na marynarską brać. Wszyscy pożegnali się gromkim "Ahoj" i rozeszli w swoje strony. Niedobitki tej syto zakrapianej posiadówy dźwigali pod pachami tych, którzy niedomogli podśpiewując przy tym wesoło dość mocno rubaszne szanty. Nawet Łasica zdała się podłapać te niezbyt przyzwoite teksty i przez większość powrotnej drogi to nuciła to pogwizdywała melodie. Kobiety rozstały się na kilka skrzyżowań przed kamienicą Versany, która na rozchodne zapytała przyjaciółki czy ta nie miałaby ochoty pójść z nią następnego a w sumie to tego samego dnia wieczorem do "Sierpa i młota" w ramach wybadania towarzystwa.

---

Mecha 27

Atak na świeczki (de la Vega): Kostnica 96 > porażka

Przekonywanie Łasicy (vs de la Vega): Kostnica 62 > m.suk

Gra w kości (de la Vega): Kostnica 39 > INT 45+10 = 55 - 39 = 16

Gra w kości (Łasica): Kostnica 69 > INT 45/2 = 22 - 69 = -47

Gra w kości (Versana): Kostnica 57 > INT 55 - 57 = -2

Gra o kanały (de la Vega): Kostnica 80 > INT 45+10 = 55 - 80 = -25

Gra o kanały (Versana): Kostnica 76 > INT 55 - 76 = -21

Gra o kanały (Łasica): Kostnica 34 > INT 45/2 = 22 - 34 = -12
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 24-10-2020 o 11:05.
Pieczar jest offline