Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2020, 15:40   #98
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - 2519.I.17; wlt (1/8); przedpołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; pustostan; kryjówka Strupasa
Czas: 2519.I.17; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: wnętrze domu, półmrok, chłodno na zewnątrz jasno, d.si.wiatr, zachmurzenie, siar.lód



Strupas (17/17)



Gdy garbus wygrzebał się ze swojego ulubionego barłogu doszedł do wniosku, że ten sen i odpoczynek mu pomogły. Czuł się lepiej. Sen, ciepłe jedzenie i ciepłe posłanie pomogły przegnać mróz kniei jaki zagościł w jego członkach. No i teraz czuł się lepiej. Chociaż jak wstał poczuł nieprzyjemny chłód panujący poza barłogiem. Wczoraj już nie miał siły palić w piecu. No i wychłodziło się. Za oknem też wiatr znów zamiatał ulicę wzbijając tumany zimnego puchu a niebo ponurymi chmurami wisiało ponad dachami grożąc, że coś z nich zaraz sypnie. Więc mimo wszystko wewnątrz i tak było przyjemniej niż na zewnątrz.

Kręcąc się po swoich kątach i szukając czegoś do jedzenia Strupas mógł sobie przypomnieć swoją rozmowę ze Starszym z wczoraj. A może z przedwczoraj? Przez to spanie trochę nie do końca był pewny ile czasu minęło.

- Strupasie, jeśli się nie czujesz na siłach to dziewczęta spróbują załatwić sprawę z tymi węglarzami. Ale zwróć uwagę, że nie musisz tym swoim kolegom mówić o nas. Możesz im powiedzieć cokolwiek uznasz za stosowne. - więc ich zamaskowany mistrz uznał co prawda rację garbusa, że lepiej nie rozpowiadać postronnym o ich tajnych spotkaniach na starej kodze ale przecież można było im powiedzieć cokolwiek. Ale ostatecznie nie nalegał zostawiając decyzję jemu. Ale z tego co mówił wynikało, że Łasica i Versana są dość mocno zainteresowane i zaangażowane ściągnięciem Normy do ich grona. Zresztą chyba potem nawet Versana u niego była. Wczoraj? Przedwczoraj? Teraz to już nie był pewny. Ale rzeczywiście pofatygowała się tutaj aby zapytać czy by im pomógł coś wymyślić z Dimitrim i jego kolegami.

Natomiast Starszy był bardzo zadowolony z niego i jego propozycji kontaktów z osadą odmieńców. Miał przygotować ten list dla Kopfa i Opal który Strupas miał im dostarczyć. Zgodził się z garbusem, że jeśli myśleć o nawiązaniu cieplejszych relacji z odmieńcami i zacząć wymianę handlową no to dobrze zacząć od głowy. Wyglądało więc na to, że ich mistrz zostawił mu wolną rękę w roli pośrednika pomiędzy obydwoma grupami. No jak nabierze sił. Ale i przygotowanie takich zapasów i listów też musiało zająć parę dni. A i odmieńcy jak na razie nie znali żadnych punktów kontaktowych więc znów trzeba by zasuwać przez tą leśną, zaśnieżoną dzicz aż do ich obozu.

- Od czego zacząć… - zamaskowany mężczyzna zamyślił się gdy padło pytanie o służbę Nieczystemu. Swoim zwyczajem przeszedł kilka kroków nim się znów odezwał. - Nasz Ojczulek kocha nas wszystkich. Każde życie. I te małe i te duże. Uwielbia jak takie życie się rozwija i toczy swobodnie. Spójrz na nasze dwie ślicznotki. - lider zboru mówił z przekonaniem i w pewnym momencie wskazał wzrokiem na Łasicę i Versane które rzeczywiście odznaczały się ponadprzeciętną atrakcyjnością.

- Są piękne. Ale to żadna sztuka zachwycać się i kochać tak efektowne piękno widoczne na pierwszy rzut oka. A nasz Ojczulek kocha każde życie. I twoje i moje i każdego tutaj. A także to życie które nas otacza, to na jakie nie zwracamy zazwyczaj uwagi. Rozwój takiego życia jest mu miły, troszczy się o nie jak dobry ojciec, cały czas coś poprawia, zachwyca go gdy jego dzieci rozwijają się swobodnie i bez skrępowania. - Starszy mówił z pasją do idącego obok kultysty. Mówił o Nieczystym z wyraźnym szacunkiem i miłością. Jakby zachwycała i pasjonowała go dobroć i miłosierdzie Ojczulka jakie okazywał swoim dzieciom. W końcu położył dłoń na ramieniu rozmówcy.

- Przyznam, że mam pewien plan jaki powinien być miły Ojczulkowi. No ale ta sprawa z uwięzieniem naszej siostry w kazamatach mocno pokrzyżowała mi plany. Dlatego wolałbym się tym zająć by móc dokończyć resztę tych planów. Ale Strupasie mam nadzieję, że za tydzień będę miał coś dla ciebie. - więc wyglądało tak jakby ich wódz potrzebował czasu na przygotowania tej służby dla Nieczystego i odłożył sprawę do następnego zboru. A na razie Strupas znalazł coś do jedzenia i musiał jakoś coś zrobić z resztą dnia.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica kwiatowa; kryjówka Sebastiana
Czas: 2519.I.17; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło, na zewnątrz jasno, d.si.wiatr, zachmurzenie, siar.lód



Sebastian (12/12)



Młody cyrulik wstał tego poranka później niż zwykle. Pewnie z powodu pogody ostatniego wieczoru. I właściwie drugiej połowy dnia. Nałaził się przez te zaśnieżone miasto, wiatr go wychłostał, mróz wymroził i w dzień jak szukał kontaktu z Weberem a potem jak w nocy wracał do siebie od Lukasa. To już chyba koło północy było. Zresztą sam Lukas był zaskoczony tak późnią wizytą. Gdy Sebastian zastukał do jego drzwi światła były już pogaszone. W końcu jak przyszedł do “Trzech żagli” to był wieczór, jak opuszczał karczmę to późny wieczór no to ludzie pracy już raczej spali czy kładli się spać. No i sama wizyta u Lukasa chociaż może niezbyt długa to późna więc gdy Sebastian się z nim pożegnał to właśnie chyba mogło być już nawet po północy. Do tego trafił na opady gęstego śniegu, że widać było może na jeden zarys domu do przodu. I jeszcze bardziej go to wymęczyło. No to i musiał odespać przez resztę nocy i dzisiaj wstał później.

- Gdzie zimują marynarze? - wczoraj rozbudzony doker przecierał twarz by ją pobudzić. Usiedli przy stole w kuchni przy jednej świeczce z jaką gospodarz otworzył w końcu gościowi drzwi.

- Wszędzie. Na mieście. Najwięcej przy porcie no ale ogólnie to wszędzie. Nie ma jakiejś reguły. - doker chyba nie bardzo mógł zrozumieć sens pytania. Albo powodów dla jakich cyrulik o to pytał w środku nocy. Potem nieco się rozbudził to stał się bardziej rozmowny. Jak wygląda zima w porcie? Normalnie. Zbyt wiele roboty nie ma. Więc na statkach są tylko szkieletowe załogi by dopilnować porządku, zgarniać śnieg, dokonywać drobnych napraw. Zwykle nic wielkiego. Jak się coś przydarzy większego to najwyżej ściągają resztę. A reszta spędza ten czas na mieście. Tutejsi po prostu są w swoich domach ze swoimi rodzinami. Więc robią to co inni. Ci co pochodzą spoza miasta mieszkają po pensjonatach, tawernach i u znajomych, często u innych lokalnych marynarzy. Wyglądało na to, że poza tymi szkieletowymi załogami zdecydowana większość jest rozproszona po mieście wedle indywidualnych możliwości i upodobań.

- A z robotą ciężko to każdy szuka czegokolwiek by zarobić. Zima ciężki czas i dla załóg i dla nas. - Lukas westchnął na to skaranie losu. Jak na te zimowe miesiące port zamierał. Więc szeregowi ludzie morza ratowali się jak mogli. Najmowali się jako tragarze, pracownicy magazynów, kto mógł próbował sie zaczepić w karczmie czy u jakiegoś rzemieślnika, pójść na służbę do jakiegoś pana to w ogóle był rarytas. Morscy wojacy próbowali swych sił jako ochroniarze czy najemnicy. No każdy ratował się jak mógł. Oficerowie mieli lżej. Mieli pieniądze, większość tutejszych miała swoje domy i rezydencje to czekali w nich do wiosny na nowy sezon.

- Jak szukasz kogoś konkretnego to najlepiej byś wiedział z jakiej jest załogi. To wiele ułatwia. Jak to kapitan to może mają go w rejestrze kapitanatu. No jak nie kapitan to już niekoniecznie no ale możesz spróbować. - poradził mu domyślając się widocznie, że cyrulik kogoś próbuje odnaleźć. Jakoś przy okazji pytał czy Sebastian miał już klientów ze zranieniami. Bo słyszał, że jakąś grupkę w lesie napadły te małe, goblińskie pokurcze i podobno dały im łupnia. To był ciekaw czy cyrulik coś wie na ten temat. Ale cyrulik nic nie wiedział o tej sprawie. No i na koniec jeszcze Lukas poprosił by z takimi pytaniami Sebastian nie wpadał w środku nocy.



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Imperialna; rezydencja van Zee
Czas: 2519.I.17; Wellentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, d.si.wiatr, zachmurzenie, siar.lód


Versana (12/12)



- Nie mogę uzyskać odpowiedniego koloru. - poskarżyła się ciemnoskóra gospodyni gdy już tak sobie chwilę siedziały w pokoju gościnnym. Wskazała na dwie sztalugi widząc, że gość posłał tam zaciekawione spojrzenie. Na jednej był zarys jakiegoś szkicu. Na razie ledwo, ostrożnie zarysowany więc nawet z paru kroków nie bardzo było widać co to właściwie jest. Albo dopiero ma być. Za to drugie płótno miało serię szarych plam. Właśnie jakby ktoś próbował dobrać odpowiednią barwę.

- Chciałam uchwycić pejzaż ogrodu zimą. Taki widok z okna. Wpadłam na pomysł by namalować taki widoczek jeden na każdą porę roku. No i zaczęłam od zimy. No ale nie mogę dobrać koloru śniegu. No sama zobacz, on nie jest po prostu biały tylko taki… No trochę jakby szary… A tam w cieniu to taki zimny błękitny odcień… - amatorka malarstwa wstała i poprowadziła gościa do tych sztalug i widoku za oknem. Z bliska rzeczywiście było widać kawałek zaśnieżonego ogrodu lekko zawiewanego przez wiatr a na tej pierwszej sztaludze zarys drzew, balustrady i ławki. Ale jeszcze był to etap samego szkicu bez żadnych barw a widocznie kłopot z doborem koloru mocno frustrował pannę van Zee. Towarzysząca Versanie Brena wydawała się oczarowana tą wspaniałą willą. Tak wielkie, dwuskrzydłowe i ozdobne drzwi na korytarzach, draperie, ciężkie, drogie zasłony w oknach, mozaiki i kafelki na podłogach wszystko to świadczyło o bogactwie i potędze gospodarzy. A dotąd zwykła pokojówka mogła co najwyżej widzieć samą willę zza ogrodzenia. Więc była pod wrażeniem. Ale starała się nie rozglądać zbyt nachalnie. Chociaż wiele brakowało jej do tutejszej służby która potrafiła być dyskretna jakby jej nie było a jednak reagowała na każde wezwanie. No ale oni pewnie pracowali tu od dawna a Brena była tu pierwszy raz.

Przy porannej kąpieli ciemnowłosa pokojówka zdradzała już pewne oswojenie z tym towarzyszeniem swojej pani przy kąpieli i oglądaniem jej nago. Już się tak nie czerwieniła i nie uciekała wzrokiem od tej nagości. A uczyła się tej dworskiej etykiety chętnie. Robiła błędy i czasami nie wiedziała co odpowiedzieć na jakieś pytanie. Ale zdradzała zaangażowanie by chociaż otrzeć się o ten wielki świat sławnych i bogatych. I była ambitna pod tym względem. Do tego jej skromna natura ładnie wpisywła się w rolę służącej bo nie starała się zwrócić na siebie uwagę. Teraz na wizycie w rezydencji van Zee też nie zwracała na siebie uwagi. Kamila ledwo na nią spojrzała gdy się spotkały w holu i rozmawiała ze swoim gościem a nie z jej służącą. Nieświadoma zapewne jakie wrażenie zrobiła na Brenie wiadomość, że dzisiaj będzie towarzyszyć swojej pani w tej wizycie.

A po porannej kąpieli w towarzystwie Breny młoda wdowa mogła zejść na śniadanie. Greta też wpadła w lekki popłoch gdy dowiedziała się kto może ich jutro odwiedzić. Nie pamiętała czy nawet za życia świętej pamięci gospodarza ten dom odwiedził ktoś tak znaczny. Co za zaszczyt!

- A co panienka van Zee lubi? Co mam przygotować? - zapytała gdy się już opanowała to wrażenie i podeszła od bardziej praktycznej strony do tej planowanej wizyty. No a przy okazji porozmawiały o tych trzech siostrach o jakich wczoraj mówiła Łasica.

- Tak, pamiętam. Biedactwa, były takie młode. Może i ladacznice ale to zawsze przykre gdy spotyka kogoś młodego i pełnego życia coś tak strasznego. - staruszka załamała głos i ręcę nad tamtą tragedią tych młodych kobiet. To były Greta, Gudrun i Gisele. Nawet nie do końca były ladacznicami bo pracowały jako kelnerki. Po prostu pracowały w “Pełnej baryłce” nie tylko jako kelnerki. I dlatego, że śmierć zabrała ich rodziców gdy były u progu dorosłości. Co miały robić młode, ładne dziewczyny gdy głód i nędza zajrzały im w oczy i żołądki?

- A ten hultaj zgasił je jak świece. Podobno miał tam w tych kanałach kryjówkę i znał je jak własną kieszeń. Dlatego je tam zabrał. Biedactwa. - stara gosposia okazywała autentyczny żal nad tak trzema zmarnowanymi życiami. Potem rozmowa zeszła na Kornasa. Jego stan ogólnie się polepszył. Mógł już siedzieć, sam jeść, nawet chodzić. Chociaż poruszał się jeszcze dość kanciasto właśnie jakby ktoś go kijem obił czy co. Ale dawało nadzieję, że jeszcze parę dni i wróci do pełni sił. No a gdy przyjechał stary Malcolm to wdowa mogła go zapytać o utrzymanie psa.

- Pies? Duży? No to duży pies musi mieć dużo miejsca. W domu nie warto go trzymać. Można go w jakimś ogrodzie czy podwórzu trzymać a na noc spuszczać by się wybiegał. Ale w taką zimę jak teraz to dobrze by miał jakiś dach. Szkoda jakby zamarzł. - brzmiało to całkiem przekonywująco. No ale akurat nieco kłóciło się z potrzebą dyskrecji jakie wymagał pies o jakim myślała Versana. Zwykłego psa można było spuścić na podwórze i nikt postronny pewnie nie zwróciłby uwagi bardziej niż na zwykłego psa. No ale pies z rozdwojonym łbem to dość mocno się rzucał w oczy. Gdyby ktoś znalazł go w domu czy na posesji van Drasen mógłby narobić larum, że czworonożny odmieniec tam biega. Ale za to wciąż była szansa na to, że wieczorem się spotkają z Łasicą. Chociaż to jeszcze nie było do końca pewne.

- Postaram się Ver. No ale jutro zaczynam pierwszy dzień u van Hansenów i kompletnie nie wiem co mnie tam czeka. Nawet nie wiem kiedy skończę. No ale jeśli skończę i mnie tam nie wykończą to przyjdę do tego “Sierpu” dziś wieczorem. No ale jak nie dam rady to będziesz musiała działać sama. - wczoraj nim się rozstały Łasica coś mówiła w tym stylu. Trochę jakby się obawiała co ją czeka na służbie u wielkich państwa.

- A ten Trójhak… Chyba o nim słyszałam… Ma taką protezę z nabitymi trzema hakami. Dlatego Trójhak. Może nawet widziałam… Ale nie jestem pewna. Ale wiem gdzie to jest tam gdzie mówiła Rosie. - już prawie na koniec łotrzyca wspomniała o tym mężczyźnie jaki wedle kapitan mógł być przewodnikiem po kanałach. No a widocznie Łasica orientowała się chociaż ogólnie o kogo chodzi i gdzie go szukać. Zresztą miał być na Klonowej a gdzie jest Klonowa to Versana też wiedziała. Nie wiedziała dotąd, że tam mogą mieszkać tak użyteczni w jej planach ludzie. Mówiła to gdy zaczęło już gęsto sypać śniegiem gdy wracały z portu. I w ogóle panował cholerny mróz, że wysuszał mrozem usta i gardła aż zęby bolały co nie sprzyjało rozmowie. Trzeba było oszczędzać oddech. Ale to było wczoraj na zasypywanej gęstym śniegiem ulicy chyba już mogło być po północy. No a dziś i teraz było jeszcze przed południem i zamiast Łasicy była Kamila van Zee. No i gdzieś tam kawałek dalej cichutko stała nieco speszona Brena bojąc się pewnie strzelić jakąś gafę przy tak znamienitej osobistości. No a znamienita osobistość martwiła się doborem koloru śniegu na swoich płótnach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline