Czas misji 18:33:47
Czas lokalny 09:48:52
Lasy planety Summit
Hawkes, Sing, JJ, Sanders, Salas i Kovalski, wsiedli do APC, po czym ruszyli nim do miejsca rozbicia się UDL. Pojazd opancerzony prowadził Jacob, korzystając przy okazji z małego dodatku, jakim owy transporter dysponował… prześwit pod nim wynosił bowiem jedynie 22 centymetry, co do jazdy po dziczy nie bardzo się nadawało. Była jednak opcja terenowa, i po chwili dzięki pneumatyczno-hydraulicznym systemie, APC nieco się uniósł i uzyskał dodatkowe 30 centymetrów prześwitu. Taki mały bajer, a taki pomocny, no i sprawiający frajdę jazdą prawie niby "terenówką".
Jazda nie trwała długo, raptem nawet nie 10 minut, i już byli na miejscu. A tam… dymiące, a i częściowo wciąż płonące pobojowisko. Z samego "Cheyenne" zostało naprawdę niewiele, kabina pilotów była zaś poskręcaną, spowitą ogniem kupą złomu. Nie było kogo ratować.
Rozrzucone na sporym obszarze szczątki UDL, jak i jego zawartość, z jaką przyleciał ze statku na orbicie, nie wyglądały lepiej, o czym szybko meldowali, nieco rozproszeni po najbliższym terenie Marines. Do tego, od czasu do czasu coś tu i tam jeszcze ze sporą siłą eksplodowało, albo nawet i… waliło serią! Płonąca amunicja-uzupełnienie dla plutonu, stała się i niebezpieczna dla samych żołnierzy.
-
Zbierać co się da! Uważać na siebie! Za chwilę wracamy do labów! - Hawkes wydawał rozkazy na pobojowisku -
Salas! Tam chyba leży skrzynka ammo, bierz ją! - Porucznik wskazał cel ręką.
Padł pojedynczy strzał, niosący się echem po okolicy.
Nathan Hawkes, porucznik plutonu Bravo, został trafiony w środek torsu, a pocisk bez trudu przebił jego pancerz.
-
Snajper!!! - Wrzasnął Kovalski, rzucając się na glebę. Podobnie uczynili inni Marines, szukając jakiś osłon przed wrogim ostrzałem.
Porucznik również leżał, zalewając się krwią z otrzymanej, śmiertelnej rany. Jeszcze żył, jeszcze oddychał, choć były to już chyba ostatnie sekundy jego życia.
Po chwili padł kolejny strzał...
Laboratoria farmaceutyki
Evanson został zamknięty w lewym skrzydle małej placówki, na jej pierwszym piętrze, by tam czekać na powrót reszty Marines. Pozbawiony wszelkiej broni, amunicji, a nawet durnego noża, spędzał czas na przysłowiowym dłubaniu w nosie. Na chwilę obecną jako areszt, służyła czyjaś kwatera mieszkalna, ale jak tak dalej pójdzie - a Hawkes nie zmieni zdania - to wkrótce Arc wyląduje za prawdziwymi kratkami, i to być może będzie końcem jego kariery w Korpusie.
~
Dyrektor da Silva nie miała pojęcia, co wydarzyło się między Evansonem i porucznikiem, skoro więc (wszyscy) Marines chwilowo opuścili laboratoria, udając się w las, kobieta postanowiła z pomocą Agnes nadal przeszukiwać systemy kolonijne, celem odnalezienia interesujących ją danych, dotyczących zajść w "Azura Station". To co mówiła, i pokazywała Ericka, nie dawało dyrektor spokoju, i nadal nie mogła uwierzyć, by jej mąż w jakiś sposób mógł się przyczynić do zagłady tego miejsca.
-
We wskazanym przez panią miejscu nie ma nic podejrzanego. Jest tylko ten jeden meldunek, o którym już wspominała doktor Chezas. Poza nim, nic - Zameldowała po paru chwilach Agnes, zakańczając przeglądanie plików wybranych przez da Silvę. Spojrzała na siedzącą obok niej przed komputerem dyrektor.
-
Gdzie szukać teraz? - Spytała Androidka, odsuwając się na fotelu nieco w bok, by i da Silva mogła przeczytać na monitorze sama co chciała, i by miała dostęp do komputera.
-
Hmmm… - Zamyśliła się dyrektor, wpatrując w monitor.
Którego ekran na chwilę "zafalował". Co to było? Spadek mocy? Jakieś zakłócenie?
….
Trzy sekundy później, lufa przydzielonego Agnes karabinu M41A, niemal dotknęła pleców da Silvy w okolicach prawego barku, po czym nastąpił strzał. Pocisk przebił ciało kobiety na wylot, niszcząc przy okazji monitor, i spryskując go krwią.
Leżącej na podłodze, zszokowanej i ciężko postrzelonej dyrektor, Androidka A9 spokojnie zabrała pistolet.
-
Nowe rozkazy przyjęte. Idzie pani ze mną - Powiedziała beznamiętnym tonem Agnes.
***
Rakieta wystrzelona spomiędzy drzew, trafiła prosto w Centrum Kontroli i Łączności, zabijając na miejscu parkę przebywających tam techników. Następna została posłana na dach, gdzie znajdował się David Correa i Nicholas Mitchell.
Wysadzono również kilka metrów płotu pod napięciem, a kolejny pocisk rozwalił główne drzwi placówki w lasach, przy okazji detonując bombę Chezas.
Na tereny labów wbiegło sześć uzbrojonych w karabiny androidów bojowych...
***
Komentarze już za chwilę