Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2020, 17:43   #448
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Inkwizytor postąpił w kierunku wilkołaków nie dobywając broni.
- Ludzie się zbuntowali. Dlatego przyszli do Was. Byłem w sierocińcu i wiem, jak ocalić te dzieci.
Mówił powoli a zdania oddzielał pauzami.

W miarę kolejnych kroków widział wilkołaki coraz dokładniej. Dalegor nie wyszedł bez szwanku z pojedynku. Teraz Bogumysł widział już wyraźnie, że bestia trzymała się pod bokiem, a jego lewe ramię zwisało bezwładnie. W świetle księżyca widać było też, że jego sierść jest mokra i lepi się.

- Rrrr so terrraz? - Warknął przeklęty szlachcic.

Inne wilkołaki też były skąpane we krwi. Jeden był dotkliwie poparzony. Prawdopodobnie ktoś z napastników polał go palącym się olejem.

- Panie? - Zapytał szeptem podążający w krok za Bogumysłem Hochburg ze swoim szerokim ostrzem obnażonym nad polem bitwy.
- Podaj mi proszę łokieć bandaży z juk - poprosił krzyżaka nie spuszczając oczu z Dalegora, a gdy dostał tkaninę do ręki wyciągnął ją ku wilkołakowi.

- Przyłóż do rany, potrzebne jest nieco twojej krwi. Muszę też wejść do twego domu. Szukam przeklętego przedmiotu, który mógł skazić twój ród.
Bogumysł nabierał wprawy w powolnym mówieniu, choć bardzo się bał. Czuł, że struny głosowe mu drżą i musiał wybierać na mówienie te momenty, gdy rezonowały mniej.
- Moi towarzysze wyłapią tych, którzy ocaleli i zawrócą ich do domów - dodał, wpadłszy na spontaniczny pomysł.

Dalegor pochylił się i opadł na przednią łapę. Z jego boku pociekła krew. Ciągnąc za sobą lewą przednią łapę zaczął kuśtykać w stronę Bogumysła.

I wtedy zerwał się wiatr. Potężny huragan niemal. Inkwizytor czuł jak poderwane z podwórca ziarnka piasku chłoszczą go po twarzy. Dalegor zdawał się kompletnie nie wiedzieć co się dzieje. Cień spadł na niego z nocnego nieba niczym grom.

Inkwizytor, który stał najbliżej dojrzał dokładnie cóż się stało. Człek o kruczoczarnych włosach i płaszczu zdobionym piórami spadł z nieba i przebił bok wilkołaka włócznią. Rozległ się ryk bólu. Ostrze wystające z brzucha bestii było srebrne bez wątpienia. Huragan zagłuszał ryk. Podmuch wiatru rzucił Inkwizytora o ziemię, a mroczny cień włócznika poderwał się w niebo. Poderwał się wraz z potężnym cielskiem Dalegora.

- Zupełnie jakby tylko na to czekał - mówił Bogumysł podnosząc się z ziemi.
- Za nim! - Ryknął w końcu.
Czarownik swą bezczelnością całkowicie wyprowadził go z równowagi. Inkwizytor skupił się więc na tym, by nie stracić z oczu Dalegora, który choć martwy wciąż był odpowiednim źródłem składnika od rytuału.
Zamordowanie zdradliwego czarownika byłoby dodatkowym plusem w całej tej sytuacji.

Nagle rozległ się skowyt, ryki i ujadanie. Wilkołaki również nie były zadowolone z obrotu sprawy. Puściły się pędem w las ujadając. Również ludzie inkwizytora rzucili się w pogoń siadając na koń.

W drzwiach domostw stała jedynie siwiejąca wilkołaczka z bielmem na oku. Seniorka rodu. Zgarbiona. Za stara by puścić się biegiem z młodymi. Choć zawodziła głośno. Wszak już jednego syna straciła. Syna? A może wnuka? W tej formie Bogumysł nie był w stanie określić ile Tosława faktycznie miała lat.

Bogumysłowi wprawdzie podprowadzono konia, ale gdy tylko go dosiadł zdało mu się, że seniorka kiwnęła nań swą pazurzastą łapą w geście zaproszenia, po czym weszła do wnętrza dworku.*

Inkwizytor odpowiedział na wezwanie. Miał wyraźne problemy, by skłonić zwierzę do zbliżenia z wilkołakiem. W pół drogi zawiązał lejce na filarze wiaty i podszedł szybkim krokiem do seniorki.
- Co chcesz przekazać, Tosławo? Chcę pochwycić tego czarownika, żywego lub martwego.
- Dziecko - powiedziała charcząc. - On jest martwy od wieków. Związał się z mocami Żmija. Oddał życie swoje i swych bliskich by stać się czyniącym. Jest niewolnikiem, który myśli, że jest wolny.

Tosława powłóczyła nogami. Jej cielsko z trudem mieściło się w korytarzu.

- Moje dziatki go dogonią. Albo i nie dogonią. Może padną w walce. - Tosława zamyśliła się na moment.
- Dla wielu to chwała i honor zginąć w walce ze sługą Żmija. Zresztą, chyba nic się nie różnimy w tej sprawie. Wszak w Biblii również ostrzeżono was o smoku, który stanie do walki z Niewiastą. Nie mam wątpliwości, że to co moja rodzina zna pod mianem Żmija wy znacie jako biblijnego Smoka. Szatana.

Tosława mówiła powoli. Każde słowo było charknięciem. Każde słowo było problemem dla tej sędziwej wilkołaczki. Zwykła rozmowa była dla niej walką z wewnętrznym potworem.

- Odczyń tę klątwę. Pomóż mej rodzinie.

Inkwizytor nie mitrężył, widząc jej wysiłki.
- Potrzebna jest krew Waszego rodu - powiedział poważnie i powoli, by rozmówczyni go zrozumiała.
- Dalegora porwano, pozostali pobiegli za nim. Przywołaj tu którego z młodszych by złożył ofiarę do glinianej czarki.

Tosława miała jednak inny pomysł. Zagrażał on Bogumysłowi i wzdrygnął się on, gdy starucha odpowiedziała.
- Pognali za zdobyczą. Nie zawrócą - po czym sięgnęła po wbity w drewnianą, próchniejącą boazerię myśliwski nóż oraz leżące na ziemi naczynie po dawnej świecy. Chciała napełnić je własną krwią.
 
Avitto jest offline