Festyn, festyn i po festynie...
Karl nie tylko przyjemnościom się oddawał, bowiem wieść o tym, iż Tladin chwilowo odstępuje od poszukiwań spowodowała, iż zajął się poszukiwaniem chętnych, którzy co prawda nie mogli zastąpić walecznego krasnoluda, ale mogły wesprzeć poszukiwaczy swymi umiejętnościami - nie tylko bojowymi.
I nie da się ukryć - poszczęściło mu się.
Udało mu się zatrudnić na parę tygodni Allif - leśną elfkę, tropicielkę i łuczniczkę.
Do Manfreda i Igora dołączył Alex, który to wojak dość sprawnie władał toporem, a że na wsi się urodził, to i zwierzętami potrafił się zająć i powozić dość sprawnie.
Największą 'zdobyczą' była jednak Jana. Największą, bo podwójną, bowiem nie dość, że razem spędzili kilka bardzo miłych chwil, to jeszcze dziewczyna w końcu zdecydowała się ruszyć wraz z nim i pozostałymi członkami drużyny na poszukiwanie Bastionu. Czy podjęła tę decyzję dla pięknych oczu Karla, czy dla chęci przeżycia wielkiej przygody, czy może chciała na jakiś czas zniknąć światu z oczu - tego Karl nie wiedział i zbytnio w to nie wnikał. Nie tylko z powodu wspomnianych wcześniej razem spędzanych chwil (które Karl miał nadzieję jeszcze powtórzyć, i to nie raz). Jana była medyczką. Początkującą co prawda, ale i tak stanowiła na takiej wyprawie prawdziwy skarb.
* * *
Ranek nadszedł a z nim konieczność spakowania wszystkim manatków, zabrania zapasów i wyruszenia w drogę, póki zapał do końca nie wygasł w niektórych poszukiwaczach.
Wieści o "czarnym cmentarzu" Karla niezbyt wzruszyły. Nawet jeśli marmur wożono z okolic Bastionu, to i tak nie można było się spodziewać, że na jakimś nagrobku była wyryta mapa okolic, z zaznaczoną twierdzą Falkenhorstów.
- Cokolwiek tam się stało - powiedział - to zajęcie dla tutejszych wojaków i kapłanów - powiedział. - Proponowałbym zaraz ruszyć w drogę... i odszukać to, co pozostało z dawnego traktu.
Nie sądził, by ktoś z miejscowych miał zamiar ich akurat zatrudnić do odszukania tych, co zbezcześcili stary, nieużywany cmentarz.