Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2020, 14:08   #79
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wędrowiec i Harran

Po krótkiej naradzie i długiej kłótni cała drużyna rozeszła się na wszystkie strony. Mmho udała się na pokład Destiny. Bezimienny wraz z rogatą ruszył w kierunku kuźni.
Imra sama zaś ruszyła ku bazarowi. Vaala… wykorzystała zamieszanie by wybrać własną drogą kierując się własnym instynktem. A Kvaser własnym nosem wyszukiwać począł zapachu piwa, by dotrzeć do najbliższej karczmy. Zaś mag Harran… w końcu podążył za zmierzającą ku kuźniom parką.

Dymy świadczyły o tym, że się zbliżali do kuźni. Gęste i cuchnące węglem oraz siarką.
- Przyglądałam się jak walczyliście.- rzekła idąca obok kapitana statku negocjatorka. - Przyznaję, że potężni z was wojownicy… w pojedynkę. Jednak jako grupa… już gorzej… widząc was w boju, widziałam chaos i dezorganizację. I wchodzenie sobie w paradę nawzajem. I brak zaufania. Toż samo się stało tu na dole… i powinieneś nad tym jako de facto lider… popracować. Twoja pozycja powinna być spoiwem załogi. Takim był twój poprzednik… przy całej paranoi jaką objawiał. Hmmm… zastanawiam się kto mógłby pełnić rolę kapłanki… która łagodziła spory w załodze. Przydałaby się wam taka osoba.-
Skupiona na doradzaniu rogata nie zwracała uwagi na Harrana podążającego za nimi, choć jej biodra poruszały się hipnotyzująco wraz dźwięczącym bransoletami ogonem.
- Masz sporo racji, ale mamy tu do czynienia z innymi czynnikami wejściowymi - odpowiedział automaton, zainteresowany tym, co mówiła Marai. Obecna sytuacja była dla niego czymś nowym, a przy okazji liczył na dowiedzenie się czegoś więcej o poprzedniej załodze.
Harran się nie odzywał, chociaż uważał, że bardka ma za dużo do powiedzenia w sprawach, które nie powinny jej obchodzić.
- Czy ja wiem? Tak samo silne jednostki skupione na swoich celach i zamiarach. Jedyna różnica polega na tym, że poprzednia załoga potrafiła się wznieść poza różnice i nie skakała sobie do gardeł. - wzruszyła ramionami rogata skupiona na wymianie zdań z konstruktem.
- Znałaś ich od dawna, byłaś przy tym, jak zaczynali ze sobą współpracować?
- Tu mnie masz… nie… nie od początku.- przyznała się rogata ze śmiechem.- Gnościk się ze mną skontaktował poprzez swoje kontakty wśród byłych członków Czuciowców. Niemniej gdy ich poznałam dopiero zaczynali swoją misję.
Wędrowiec uśmiechnął się pod kapturem.
- Wątpię, by dał status kapitana komuś obcemu. Grupa, o ile nie ma z góry ustalonej hierarchii, rzadko będzie zgrana od samego początku. Potrzeba czasu na dotarcie się, albo usunięcie wadliwych elementów - powiedział, jakby mówił o jakiejś maszynie.
- Prawda to… a i kłótnie potrafią oczyścić atmosferę z żółci czasami. Jeno trzeba z nimi uważać, bo gdy wypłynie żółć z serca, to za nią może popłynąć jad z ust. Kłótnie trzeba mieć pod kontrolą.- zgodziła się diabliczka dodając coś od siebie.
- W tym nie jestem ekspertem - automaton pokręcił głową, po czym zmienił temat - Czy w Rigus można znaleźć kupców specjalizujących się psionice? Przydałoby mi się kilka dodatkowych odłamków albo kamieni mocy.
- Wątpię… coś takiego raczej w Sigil lub u duergarów na Acheronie. Choć nie jestem pewna czy by ci sprzedali. Wbrew temu co o nich mówią, nie wszystko u szarych krasnoludów jest na sprzedaż. - wyjaśniła Marai.
- Cóż, w takim razie muszę z tym poczekać. Jeśli ci duergarowie są adeptami Drogi, to będą to raczej dla nich drobiazgi.
- Ci duergarowie to po części dusze ich czempionów. Na Acheronie znajduje się siedziba ich bóstwa. - dodała cicho rogata.
- Ciekawe… czy dusze czempionów zachowują pełnię swoich zdolności żywych… - zastanowił się Wędrowiec, mówiąc jakby do siebie.
- To już zależy od woli ich boga. - odparła bardka. - Wybrańcy zachowują swoje zdolności, ale nie pamięć.

Same kuźnie skupione były wzdłuż jednej ulicy i pracowało przy nich kilkunastu kowali, kując metal, studząc wykute już kawałki, wprowadzając poprawki do niedokończonych ostrzy i tarcz. Widać było od razu, że znali się na swojej robocie. Ich pracy przyglądali się lub w niej pomagali liczni czeladnicy z różnych ras. A wokół samych kuźni kręcili się też różni klienci cierpliwie czekający, aż zamówiony towar zostanie ukończony. Tłumek był liczny, ale jedna kwestia wymagała rozwiązania. Który z nich to Hjalvdor?
- Myślę że to chyba ten… wygląda jak ktoś z Nildavelliru.- stwierdziła negocjatorka wskazując ponad dwu i półmetrowego masywnego mężczyznę z wielkim kamiennym młotem i rudą czupryną, który używał magicznego kamiennego młota do wykuwania ostrza.
- Dzień dobry... Szukamy Hjalvdora - powiedział Harran, stając parę kroków od pokaźnych rozmiarów kowala.
Wędrowiec trzymał się blisko maga, nie odzywając się na razie i pozwalając, by jego sylwetka przekazała swoją wiadomość. Wolał, by negocjacjami zajął się ktoś w nich bieglejszy, dopóki nie przejdą na sprawy bardziej techniczne.
- No to znaleźliście…- odparł Hjalvdor skupiony na pracy. - Jam to jest.
- Zapewne zauważyłeś statek na niebie.- wtrąciła Tanegris uprzejmie.
-Tak… i nie ja jeden. Niemniej jak wspomniałem innym, szkutnictwo to nie moja działka. Nie znam się na budowie zwykłych statków, a co dopiero latających.- zaśmiał się głośno mężczyzna.
- A na ich naprawie?- dopytwała diabliczka z uśmiechem.
- Dobre pytanie. A odpowiedź brzmi: To zależy.- stwierdził kowal po namyśle.
- Czy zatem zechcesz poświęcić nieco czasu, by zapoznać się z problemem? - spytał Harran.
- Jakim to problemem?- zapytał Hjalvdor nie przerywając kucia.- Mówcie prosto z mostu o co chodzi. Nie ma co tracić mojego i waszego czasu.
Diabliczka spojrzała na Bezimiennego wymownie dając mu do zrozumienia, że powinien się włączyć. W końcu… to nie ona dokładnie zapoznała się z problemem.
Wędrowiec zsunął kaptur, skupiając się jednocześnie na jednym z klejnotów, które nosił pod płaszczem. Teraz już wiedział, co powinien mówić.
- Nasz statek został dość mocno uszkodzony i wymaga serii napraw, które z pewnością wykraczają poza zdolności zwykłego szkutnika. Po pierwsze, kadłub z kamiennego drewna został rozerwany i trzeba go załatać, a ty podobno jesteś najlepszym rzemieślnikiem przynajmniej w całym Rigus. Część jego wewnętrznych systemów i mechanizmów także potrzebuje kogoś dysponującego większym talentem i zasobami niż my. Dokładniejsze szczegóły możesz poznać, jeśli sam go obejrzysz i porozmawiasz – liczył na to, że zagra na ciekawości kowala.
- Jestem najlepszym rzemieślnikiem i twórcą w całym Rigus. - przyznał wprost kowal nie przerywając swojej pracy. - W tym masz rację, ale czy mogę wam pomóc i czy pomogę ? Hmm… To zależy od tego czego ode mnie wymagacie i co zobaczę.
Spojrzał po chwili na całą trójkę. - Niby wiem skąd dałoby się pozyskać materiał o którym mówicie. Skamieniałe drewno nie jest co prawda, tym co zamawiamy u pozyskiwaczy, ale ci mogliby je zdobyć. Sęk w tym, że miasto utraciło z nimi kontakt kilkanaście dni temu.
- Pozyskiwacze? Kim są i gdzie ich zazwyczaj można znaleźć? - spytał Harran. - I co to znaczy, że straciliście z nimi kontakt? Przestali się pojawiać w mieście, czy może stosowaliście jakieś sposoby porozumiewania się z nimi na odległość?
- W Acheronie… Pozyskiwacze to grupa awanturników… w zasadzie to już teraz wioska bardziej, którzy wpadli że szukanie skarbów wśród wraków machin wojennych wypełniających jedną z warstw tego planu może być zyskownym interesem. Bo łatwo tam o śmierć jeśli się nie zna natury zagrożeń. A oni znają. - wyjaśnił kowal, a diabliczka doprecyzowała.
- Chodzi o skamienienie. Przedmioty ulegają wpływowi konserwującej warstwy Thuldaninu i kamienieją. Żywe istoty też, tylko w ich przypadku trwa to dłużej. -
- Właśnie.. a tak się akurat składa, że ta warstwa skrywa pokłady różnego rodzaju wraków machin wojennych i maszyn. Same ich schematy są dużo warte. A Pozyskiwacze nauczyli sobie radzić z tym problemem. Nie wiem jak, bo to ich sekret. Ogólnie wiele ich mają… w tym sekretny portal, gdzieś w okolicy Rigus przez który co dziesięć dni przechodzili i przynosili do miasta swoje skarby i zamówione towary. Tyle że powinni się zjawić trzy dni temu. I się nie zjawili. No i cóż… teoretycznie moglibyśmy wysłać kogoś do Avalas, warstwy na której przebywają, kto by zajrzał tam i sprawdził co z nimi. Ale to jest trochę skakania po sześcianach i nikt się jakoś nie kwapi… a sami wiecie Acheron, że nie należy do bezpiecznych światów.
- Brzmi to ciekawie... - powiedział zaklinacz. - Może zrobimy sobie małą wycieczkę? - Spojrzał na Wędrowca. Ten pokiwał głową, zainteresowały go słowa o machinach wojennych i ich schematach.
- Zgadzam się - powiedział krótko, po czym zwrócił się do kowala - Spróbujemy dowiedzieć się czegoś o tych Pozyskiwaczach. Czy chcesz wcześniej odwiedzić statek i przyjrzeć się jego uszkodzeniom?
- Jeśli mam wycenić swoją robotę przy nim, to powinienem zobaczyć szkody.- stwierdził kowal i przyjrzał się mieczowi, który wykuwał. - Ale najpierw… muszę skończyć ten miecz.
- A czy polecisz nam jakiegoś przewodnika? - dodał zaklinacz. - Błąkać się po Acheronie, szukając miejsca, o którym nic nie wiemy... To mogłoby zająć dość dużo czasu.
- Nazywa się Skirglet i najczęściej go można spotkać w tawernie o nazwie “Moczymorda”. Wystarczy iść wzdłuż tamtej ulicy…- Hjalvdor wskazał palcem ją i dodał.- I skręcić w prawo na pierwszym jej skrzyżowaniu. Łatwo zauważyć szyld. Karczmarz go zna… bo to stary bywalec.
- Dziękujemy za informacje. Jeśli chodzi o sprawdzenie statku, ile czasu zajmie ci dokończenie pracy? - zapytał Wędrowiec.
- Tak z pół godziny… wtedy będę mógł sobie zrobić przerwę.- ocenił Hjalvdor po chwili oceniania wykuwanego ostrza.
- Rozumiem - kiwnął głową automaton - Poczekam na ciebie, jeśli ci to nie przeszkadza, i zaprowadzę do statku. Harranie - zwrócił się do zaklinacza - czy spróbujesz odnaleźć Skirgleta i pozyskać jego usługi?
- Nie ma sprawy. - Harran skinął głową. - Jeśli go odnajdę, to od razu zaproszę na statek. A jeśli nie... poproszę o przekazanie mu informacji.
- Pójdę z Harranem, a potem się pożegnam. Pewnie spotkamy się później.- zaproponowała rogata.
Wędrowiec kiwnął głową, nie odzywając się jednak.
 
Kerm jest offline