Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2020, 23:03   #206
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Historia lubiła się powtarzać, choć okoliczności, przyczyny oraz detale dla których zamknięto mnie w celi jeszcze nie tak dawno, były całkowicie inne.
Wtedy nie pozbawiono mnie munduru, chronometru, leków czy dostępu do zabójcy czasu w postaci kodeksów, co pozwalało mi przetrwać płynący czas. Jeśli z Inkwizycja byłą z czegoś znana, to z perfekcyjnego wykańczania za pomocą czasu. Jeśli chcieli mnie czymś zaskoczyć, to mogli mnie zabić na miejscu.
Stosowanie technik śledczych na śledczym nie ma większego sensu.

Nie mniej, jeszcze nigdy nie byłem w takiej pozycji. Jak dotąd nigdy nie zostałem wykorzystany jako gość od czarnej roboty, który po wszystkim został wplątany w sieć intryg. Być może nie jest to liczba mnoga, a pojedyncza, ale nadal budziła mój ogromny niesmak.
Nieznany czas spędzony w celi, przerywany posiłkami przypominającymi moje dawne, kopcowe, życie, nastroiły mnie do przemyślenia całej sprawy. Nie wiem ile godzin upłynęło, ale pogrążałem się coraz bardziej i bardziej w procesie analizy. Filtrowałem to pod względem procedur Adeptus Arbites, prawa lokalnego panujacego na Sibellusie jak i całej Scintilli, niektórych ustępów z prawa zwyczajowego sektora Calixis, by zakończyć na analizie poprzez Lex Imperialis. Spoglądałem na sprawę pod kątem pracy śledczego, od strony czysto taktycznej. Zawsze wychodził mi ten sam wynik:

Nie popełniłem jakiegokolwiek błędu.


Niestety, nie jestem w pozycji do tego, aby ktoś mnie wysłuchał. Pocieszałem się tylko jednym - wykonałem swoje zadanie i Imperator z pewnością spojrzał na mnie łaskawym okiem. Czy oni mogli i mogą powiedzieć to samo? Szczerze wątpię. Koniec końców, wszyscy staniemy przed jego obliczem i Graig Fenoff będzie znaczył więcej, niż Stane czy inni intryganci. Uśmiecham się do siebie, pod nosem.
Świadomość dobrze wykonanej pracy towarzyszy mi od momentu zgładzenia heretyków, ale została zepchnięta gdzieś na kraniec mojego umysłu, zastąpiona ciągłą analizą całego śledztwa, a później osobliwej zdrady.
W świetle Złotego Tronu to ja wygrałem, ale do takich wniosków dojdą z czasem.
*
Kolejny proces analizy śledztwa przerwał mi szczęk zamka w drzwiach, za którym ruszyło otworzenie ich. W bladym świetle dostrzegłem trzy postacie. Dwójka z nich nie stanowiła dla mnie jakiegokolwiek zaskoczenia, ale zagadką był trzeci osobnik.
Osobliwy, niezbadany, naznaczony symbolami w postaci tatuaży. Milczący i gotowy do skoku. Ktoś, kogo wolałbym mieć przy sobie. Jedno skinienie głowy, jeden gest oznaczający.. no właśnie, co? Abym się przygotował? Symbol porozumienia między mną, a nim? Sygnał do czegoś gwałtownego?
Jeden z strażników rzuca mi szatę, z rozkazem przebrania się, co też robię. Staje wyprostowany i gotowy na kolejny krok.
- Ja jestem prawem. - moje usta bezgłośnie powtarzają maksymę.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline