Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2020, 15:58   #209
Joer
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, pokład Błysku Cieni

Garlik uśmiechnął się bojowniczo. Odwrócił się do instruktorki i ukłonił się powoli.
- Tak, mistrzu… mistrzyni!

Na twarzy arcymilitanki pojawił się cień uśmiechu.
- Musisz rozluźnić ciało. Mięśnie muszą wyglądać na wiotkie, ale jednocześnie musisz być gotowy do działania. Chodzi o to, by udawać słabość. Możesz zataczać się jak chory albo pijany. Zwłaszcza druga opcja będzie wiarygodna. Możesz dostać dodatkowe punkty za dobrą grę aktorska. - Puściła do niego oko. Następnie zademonstrowała pilotowi o co jej chodzi, wiotczejąc i zataczając się jak by wypiłą kilka drinków za dużo. Wypadła dość wiarygodnie w tej roli, brakowało tylko odpowiedniego zapachu. W pewnym momencie potknęła się i poleciała w dół, ale w momencie, kiedy już miała upaść na ziemię, niespodziewanie wsparła się na rękach i po raz kolejny już dziś podcięła szybkim wymachem nóg, niespodziewającego się Garlika. Potem usiadła na leżącym pilocie okrakiem i przygwoździła go do podłoża rękami. - Leżysz! - Zaśmiała się z satysfakcja w głosie. - Jest to dobry sposób na ataki albo obronę z zakoczenia.

Tytus uśmiechnął się szeroko.
- Wydaje się całkiem skuteczne. W niektórych przypadkach ofiara nawet nie chce się bronić. - mrugnął rozbawiony - Nie wygląda jak coś co wyszło spod pióra mistrzów sztuk walki. Gdzie się tego nauczyłaś?

Pierwsza posłała sternikowi filuterne spojrzenie.
- Odczytuję to jako akt kapitulacji. Jesteś na mojej łasce panie pilocie. Powinnam ci wymierzyć karę za brak czujności. - Odmrugnęła porozumiewawczo. - Nie nauczyłam się tych brudnych sztuczek w szkole oficerów, to prawda. Ale to dość zawiła historia. Warta butelki amasecu.

- Tę dałoby się kiedyś zaaranżować. Aczkolwiek wpierw… - Sternik szarpnął się będąc pewny, że uda mu się wyślizgnąć, lecz nie docenił przeciwniczki. Zdziwiony dokończył - chyba rzeczywiście została mi kapitulacja.
Amelia rozluźniła uchwyt i kładąc się skrzyżowała ręce na klatce piersiowej nadsternika. Położyła na nich brodę i uśmiechnęła się łobuzersko.
- Możesz kupić wolność opowiadając jakąś swoją historię.

Tytus rozluźnił się i położył dłonie za głową.
- Za dużo ich trochę. A jaki gatunek interesuje? Nie mam w repertuarze tylko intryg dworskich.

- Intryg dworskich to mamy pod dostatkiem ostatnio. - Przez chwilę udawała, że się zastanawia. - Może coś zabawnego? Znasz jakieś zabawne dykteryjki?

Garlik przeczesywał swoją pamięć przybierając różne grymasy.
- Hmm, może wtedy, gdy bombardowaliśmy przez tydzień złe wzgórze...nie, to nie jest dość dobre...popijawa na Kalidorze IV?...zbyt sytuacyjne...pierwsze amory...zbyt żenujące…- nagle jego twarz pojaśniała w swym odkryciu i zaśmiał się krótko - wiem, ale wpierw powiedz mi, bo to było dosyć głośne nawet poza flotą swojego czasu...słyszałaś o pierzastym holokauście na Aksamitnym Spowiedniku?

Arcymilitantka zaprzeczyła.
- Powiedzmy, że długo żyłam w pewnej izolacji na Scintilli. Nie docierały do mnie najświeższe ploteczki z armii.

- Nie wypominaj sobie. Zwłaszcza, że masz okazję usłyszeć to na świeżo i to od współsprawcy całego zamieszania.
- To było trochę już po tym jak mnie...i mój oddział przenieśli karnie na Aksamitnego Spowiednika, nówkę transportowiec klasy Carrack.
Moi nie byli tym zadowoleni, zwłaszcza, że kapitan, sir Bradley Hervidorn - imię to Tytus wypowiedział kwitując prychnięciem - był uosobieniem człowieka, który zasłużył sobie na stanowisko odpowiednim nazwiskiem. Chcąc wykazać się wojennym doświadczeniem, jednocześnie zabiegający o jak najbardziej bezpieczną pozycję na tyłach, w otoczeniu kordonu. Raczej poznałaś takich…

Amelia prychnęła pogardliwie.
- Mam alergię na takich. Dobry dowódca powinien świecić przykładem męstwa przed swoimi ludźmi. Walczyć z nimi i znosić z nim trudy. Jeżeli nie pochodzi w ich butach, nie będzie ich rozumiał i nie zdobędzie ich szacunku.

Tytus potwierdził kiwnięciem głowy.
-Kapitan był… cóż, nieudacznikiem, który swoją niekompetencję maskował arogancją. Nas oddelegował, przez reputację, do najgorszej roboty czyli czyszczenia przestrzeni magazynowej… a musisz wiedzieć, że jako, że byliśmy głęboko za liniami wroga to, cały sektor transportowca służył za kurnik dla drobiu. - pilot wzdrygnął się na wspomnienie - sprzątanie tego, kontener po kontenerze… było obrzydliwe. Zwłaszcza, że niezbyt mogłem liczyć na pomoc pozostałych. Nawet stary Degauss, mimo, iż zazwyczaj dosyć wyrozumiały, teraz tylko powtarzał "skoro tak cię świerzbiły rączki przy kapitanie Lausek to teraz wymiataj nimi to gówno". No to podchodziłem do panelu, otwierałem kontenerem i czyściłem, znowu panel, kontener i tak w kółko…

De Vries ułożyła się wygodniej na sterniku i słuchała z zainteresowaniem. W pewnym momencie rzuciła lekko pytaniem.
- Kto to jest albo był kapitan Lausek, i co znaczy, że “świerzbiły cię ręce”? Czuję, że za tym też kryje się ciekawa historia.

Nadsternik zrobił kwaśną minę.
-To… jest inna historyjka zupełnie…i niezbyt śmieszna - zmienił szybko ton głosu na poprzedni i kontynuował - wracając, czyszczenie kurnika. Pech chciał, że w tym czasie, gdy ja zeskrobywałem kolejne grudki, orki przyczajone w pasie asteroidów wystrzeliły w stronę naszej floty. Nic nadzwyczajnego, jednak parę torped, niezbyt groźnych trafiło też w Aksamitnego… akurat w tamtym momencie byłem przy panelu sterującym. Torpedy nie były w stanie poważnie zagrozić okrętowi tej klasy jednak odniosły dwa efekty. Pierwszy to było rozszczelnienie rur grzewczych w hangarze, wypełniając pomieszczenia parą...drugi to fakt, że poślizgnąłem się i otworzyłem wszystkie...WSZYSTKIE… kurniki. - Tytus zaśmiał się na to wspomnienie znając dokąd ono zmierza.

- Chyba zaczynam rozumieć do czego to zmierza, ale opowiadaj dalej. - Uśmiechnęła się zachęcająco.

Tytus był coraz bardziej rozbawiony im głębiej dążył w historii.
- W tamtym momencie, my, ja i nasz oddział, zajęci byliśmy beznadziejnym łapaniem tych zwierząt. Nie wiedzieliśmy jednak, o tym opowiedział mi ktoś kto był na mostku, że kapitan Hervidorn, kompletnie stracił rozum. Wedle sygnałów po ładowni poruszała się niezliczona ilość form życia, kamery nie były w stanie pokazać niczego. Kazał zawrócić okręt, wbrew jakiemukolwiek protokołowi i wezwał wszystkie jednostki do pomocy w obronieniu Spowiednika przed...abordażem.
- I odpowiedź była. Dla floty utrata okrętu na rzecz orków to sprawa honorowa, więc wszystkie okoliczne statki wystrzeliły transportowce, które nawet nie ryzykując dokowania wbiły się w poszycie… to doprowadziło do większych uszkodzeń i chaosu. Z powodu ograniczonej widoczności tylko jednostki z termowizją mogły działać, choć nawet one miały utrudnione zadanie z powodu temperatury pary, reszta musiała się wycofać zaraz po wylądowaniu. Przeciwnik był wprawdzie mikrej budowy, ale wśród orków istnieją snotlingi, małe pokraczne bestie, więc to nie było aż tak zaskakujące.
Tytus ledwo powstrzymywał rozbawienie.
- Rozgorzała bitwa. Przeciwnik zdawał się poruszać w tak zaskakujący sposób, że część oddziałów zdecydowała się wysadzić pare sekcji, by ograniczyć jego rozprzestrzenianie. Podobno trzech naszych zostało rannych w pierwszych minutach walk. Myśmy widząc chaos uciekli do inżynierii. Walki trwały około godziny, podczas, której kapitan cały czas wycofywał się oraz żądał pomocy. Ostatecznie nawet przybyli Cadianie z Jastrzębia Nocy. I to chyba ich dowódca...haha… cały w pierzu… heh… stanął na mostku i zażądał od kapitana Bradleya sprawdzenia manifestu przewozowego…- nadsternik wybuchł śmiechem.

Amelia słuchała rozbawiona. Im dłużej Garlik snuł swoją opowieść, tym szerzej się uśmiechała. W końcu zaczęła się trząść ze śmiechu tak mocno, że zsunęła się z pilota na jego lewy bok. Nie przeszkadzało jej to jednak dalej chichotać.

Garlik odprężony dokończył parę ostatnich zdań.
- Bradleya nie spotkaliśmy więcej, cała flota jadła przez parę dni drobiową potrawkę, co było sensacyjną odmianą od kartonowej pasty, a Spowiednik wymagał remontu, więc nas przydzielono na Rosomaka, gdzie pierwszy raz, cudem, przyszło mi siedzieć za sterami okrętu. Można powiedzieć, że to, że tu jestem zawdzięczam paru walecznym kurom i ich poświęceniu w walce. Uczcijmy ich ofiarę minutą ciszy. - Tytus tylko przez chwilę zamilkł i po paru sekundach dodał, wciąż wesołym tonem - ot, cała historia pierzastego holocaustu na Aksamitnym Spowiedniku. Na szczęście nikt nigdy nas nie skojarzył z tym wydarzeniem. Jest jednak jeszcze jeden aspekt tej historii…- dodał tajemniczo.

Komandor z trudem opanowała atak śmiechu i kiedy już złapała oddech, wsparła się łokciem i spojrzała na Tytusa.
- Z tej histori wynika, że te biedne kury cię uskrzydliły. - Znów zachichotała. - Zdradzisz mi ten sekret?

- Dobrze, choć przyznam, że…
Tytus zawiesił głos i wziął głęboki oddech przed kolejnym słowem. Nagle jednak odepchnął się dłonią przetaczając w lewo z zaskoczenia odwracając sytuację. Oparł się na wyprostowanych rękach z lekkością, starając się nie wyrządzić krzywdy kobiecie. Spojrzał w dół na Amelię z uśmiechem satysfakcji i dokończył zdanie.
-... nie sądziłem, że tak szybko przyswoję sobie tą technikę odwracania uwagi. Może nie udało mi się udać pijanego...ale element zaskoczenia chyba mam opanowany?

- Masz mnie. Przyznaję, że straciłam czujność. Teraz ja jestem na twojej łasce. - W oczach Amelii Tytus dostrzegł figlarne błyski.

Pilot uśmiechnął się podstępnie.
- Hmm, tak więc zwyczajowy okup. Co masz w swojej ofercie? I bez numerów. Teraz, gdy znam tą sztuczkę to nic mnie nie rozkojarzy.

Amelia wzruszyła lekko ramionami i zrobiła niewinną minę.
- I co ja teraz biedna zrobię? Nie mam nic by się wykupić. Ale w sumie jest mi tak całkiem wygodnie. Jestem ciekawa jak długo wytrzymasz podpierając się na rękach.

Garlik także wzruszył lekko ramionami. Nie był słabej kondycji.
- Wpadłbym na jakąś formę spłaty, ale niech będzie. Zawsze i tak chciałem sprawdzić swoją wytrzymałość. - Tytus zrobił niewinną minę.

Pierwsza naśladując wcześniejsze zachowanie Tytusa, założyła dłonie za głowę i położyła się wygodnie.
- Zawsze możesz coś zaproponować. A ja mogę rozważyć twoją propozycję.

Mężczyzna spojrzał na Amelię, otworzył usta, lecz bez wypowiedzenia słowa zamknął je. W końcu uśmiechnął się.
- Jaką ty masz opowieść w zanadrzu może?

Amelia zaśmiała się cicho.
- Liczyłam na większą oryginalność mój drogi. Opowieść już była. Może mam coś w zanadrzu, ale pozwolisz, że zachowam ją na kolejne spotkanie. - Puściła do niego oko.- Poza tym umówiliśmy się, że za opowieść zapłacisz mi buteleczką amasecu. - Wsparła się na łokciach, tak, że jej twarz zbliżyła się do twarzy Garlika. - To co, mam ci liczyć czas? - Wymruczała mu do ucha.

Nadsternik odwrócił wzrok, wciąż utrzymując z trudem obojętną minę. Zaskoczony zakołysał się na ramionach.
- Nie wiem czy zapakowałem stoper.
Jednak nie mógł zignorować tego, że rozkojarzył się, tracąc płynny oddech i stabilność.
Po krótkim czasie zdecydował się odskoczyć na bok nim straciłby siły w ramionach na to.
- Jestem pod wrażeniem. Przyznam, że nie spodziewałem się… - Tytus przerwał odwracając ponownie wzrok od towarzyszki.
Patrzył na sufit oddychając szybko. Zaśmiał się krótko i dokończył.
- ... że wytrzymam tak krótko.

Przez chwile Amelia wyglądała na rozczarowaną, ale szybko na jej twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa.
- Liczyłam, że pobawimy się nieco dłużej, ale i tak byłeś twardy. - Posłała mu spojrzenie pełne uznania. - Podniosła się zręcznie z materaca i poprawiła ubranie. - Mam nadzieję, że moje wskazówki ci pomogą. Możesz przychodzić na salę kiedy chcesz, poinformuję ludzi, że masz pozwolenie. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zmierzymy. - Posłała mu figlarny uśmiech. - Świetnie się dziś bawiłam. Umiesz naprawdę dobrze opowiadać. - Chwilę rozważała coś w myślach i po chwili kontynuowała. - Nie zapomnij zgłosić się po marynarkę i czekam na obiecane zaproszenie. Chyba, że wolisz odebrać ją już teraz? I tak będę już wracać na kwaterę.

Tytus wstał powoli. Skinął głową potwierdzająco.
- Też wybieram się do siebie, więc to po drodze..., możemy iść razem jednak wciąż nie zapłaciłem za nią okupu. No i myślałem o prysznicu wpierw… to oczywiście indywidualnie. - mówiąc to podszedł i podniósł swoją bluzę i torbę.

De Vries również zebrała swoje rzeczy. Z ławki stojącej pod ścianą poniosła swoją bluzę i włożyła ją przez głowę.
- Wydawało mi się, że ceną za wykup marynarki było zaproszenie na kąpielową imprezę. Mylę się?

- To prawda, jednak może zająć mi to trochę, a tak cenny zakładnik to dobre zabezpieczenie. W końcu jestem człowiekiem określonej reputacji. - Tytus zaśmiał się - Może nie warto mi ufać?

Pierwsza wzruszyła ramionami.
- Wobec tego możesz ją odebrać kiedy uznasz za stosowne. - Podeszła do niego blisko i uniosła głowę w górę, by spojrzeć mu w oczy. - Ludzie mówią różne rzeczy, o mnie, o tobie. Nie zwykłam dawać wiary plotkom czy pomówieniom. Pozwól, że sama wyrobię sobie zdanie o tobie. Powiedziałam ci podczas naszej pierwszej rozmowy, że nie pochodzenie świadczy o osobie, a jej czyny. - Ruszyła w stronę wyjścia, po czym odwróciła się w stronę sternika. - Poza tym cieszy mnie twoje towarzystwo. - Obdarzyła go ciepłym, serdecznym uśmiechem.

Garlik przekręcił lekko głowę i uniósł brew. Wyrecytował cicho słowa, które jego umysł mu podsunął.
... i trzymaj ucieczkę w sercu i w swej gestii
boś nie spotkał, biedny, jeszcze takiej bestii
Rymowanka ta, pochodząca z dżunglastego i nieprzystępnego Catachana, przestrzegająca zbyt pewnych siebie myśliwych, bardzo mu pasowała z jakiegoś powodu.
Zaśmiał się z tego faktu i ruszył za kobietą.

Wyszli oboje z małej salki gimnastycznej. W pozostałych pomieszczeniach kompleksu panował spokój i cisza. Tylko ze składziku w największej sali treningowej paliło się jeszcze światło. Drzwi były otwarte i widać było Iskrę siedząca na jednej ze skrzyń i notującą coś w elektronicznym notesie, raz po raz wskazującą na coś palcem wielkiemu, łysemu facetowi, który przekładał i porządkował sprzęty. Na ten widok Amelia zaśmiała się tylko pod nosem i przyłożyła palec do ust, dając znać sternikowi, by im nie przeszkadzać. Para oficerów wyszła na korytarz po cichu.

Tytus wyszedł za nią równie dyskretnie.
- Cwaniara, czy to przypadkiem nie Iskra miała uporządkować składzik?

Pierwsza skinęła głową rozbawiona.
- Powinnam jej dać dodatkowe punkty za kreatywność. Ale wydaje mi się, że Farian lubi być wodzony przez nią za nos. I bądź spokojny, ona na pewno mu to wynagrodzi. - Dodała ze śmiechem.

Garlik wzruszył ramionami.
- Współczuje mu jednak. Niektórzy biedacy są zwyczajnie zbyt podatni na manipulacje.

- Zupełnie niepotrzebnie. Farian doskonale sobie zdaje sprawę z tego co ona robi. Po prostu jej na to pozwala, bo lubi jej sprawiać przyjemność. - Amelia wzruszyła ramionami. - Tes go nieustannie prowokuje do deklaracji, bo za żadne skarby nie chce przyznać się pierwsza do swoich uczuć. W rezultacie ciągle się siłują ze sobą. ale chyba dobrze się przy tym bawią. Cały oddział robi zakłady, kto pęknie pierwszy. - Puściła oko do sternika.

Garlik wypiął dumnie pierś i zaśmiał się. - Kusi mnie, by mu sprzedać parę niezawodnych trików i zgarnąć pulę. - zastanowił się chwilę, po czym dodał - Chociaż to by zakrawało o oszustwo. Zwłaszcza, że wszyscy mają z tym tyle zabawy.

- Zostaw ich samym sobie. On sobie poradzi. Osobiście postawiłam na niego. Jest cierpliwy, czego nie można powiedzieć o Iskrze i zdobył jej serce, co nie było łatwą sprawą. - Posłała Tytusowi łobuzerski uśmiech.

Ruszyli razem korytarzem do windy. Po kilku minutach byli już na poziomie kwater oficerskich. Przy swojej kajucie, Amelia przystanęła i odwróciła się do nadsternika.
- Jesteś pewny, że nie chcesz swojej marynarki z powrotem? - Zapytała cicho.

Garlik oparł się dłonią o framugę drzwi za plecami kobiety i nachylił się lekko z podstępnym uśmiechem. Spoglądał Amelii w oczy z wyzwaniem.
- Uważaj, jestem z tych, którzy zazwyczaj zabierają to co chcą, ale w tym momencie... - Garlik zawiesił głos na chwilę - myślę, że odbiorą ją wtedy, gdy na nią zasłużę.
Dłoń pilota ześlizgnęła się z framugi i otwarta, w geście uścisku pojawiła się między nimi.
- Dziękuję za lekcję oraz miły wieczór, Panno de Vries. Musimy to zdecydowanie wkrótce powtórzyć. - nadsternik uśmiechnął się szeroko.

Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem. Amelia obdarzyła Tytusa nieodgadnionym spojrzeniem. Kiedy się odsunął, uśmiechnęła się do niego i uścisnęła jego dłoń, pewnie i zdecydowanie.
- Umowa stoi. Ja również dziękuję, to było bardzo przyjemne spotkanie. Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć. - Chętnie sprawdzę jakie robisz postępy. - Stojąć do niego przodem i patrząc mu w oczy, otworzyła drzwi do kwatery i powoli wycofała się do wnętrza, nie spuszczając z niego wzroku.
- Dobrej nocy Tytusie. - Powiedziała aksamitnym głosem i obdarzyła go tajemniczym uśmiechem. Drzwi zasunęły się z cichym sykiem i nadsternik został sam.

Tytus przez chwilę patrzył na drzwi stojąc nieruchomo. W końcu odwrócił się i ruszył w stronę swojej kajuty pogwizdując. Melodię rozpoznał dopiero po chwili i była to ta sama, która pasowała do piosenki, nie rymowanki, którą wcześniej wyrecytował, stwierdził z zaintrygowaniem. Oddalił się próbując przypomnieć sobie resztę słów.

Po zamknięciu drzwi, Amelia ruszyła przez pomieszczenie w stronę łazienki. Po drodze zatrzymała się przed wielkim lustrem, zajmującym prawie całą północną ścianę i zmierzyła wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Włosy miałą w nieładzie, a policzki zarumienione. Sama już nie wiedziała czy od wysiłku czy emocji, które nią teraz targały. Potrząsnęła głową i ruszyła dalej. W łazience powoli zsunęła z siebie przepocone ubranie i naga weszła pod prysznic. Odkręciła kurek. Strumień lodowatej wody przyniósł otrzeźwienie.

 

Ostatnio edytowane przez Joer : 30-10-2020 o 13:25.
Joer jest offline