Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2020, 21:58   #15
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Pergunda w gospodzie

Pergunda de Beauchene-Otzlowe delektowała się winem, lepszej jakości niż się spodziewała, choć niższej niż tego oczekiwała, gdy wyczuła czyjś wzrok utkwiony w sobie. Uniosła wzrok, przy stolika stała wysoka, chuda kobieta o dość ostrych rysach twarzy i chłodnym spojrzeniu. Ubrana prosto, z włosami schowanymi pod czepcem i sporym symbolu Sigmara zawieszonym na szyi, skłoniła się sztywno.
- Jestem Berta Schwarz, pani, witam w Bożym Młocie. Mam nadzieję, że jedzenie smakuje? – Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie. Nie czekała zresztą na odpowiedź. – Panienka często tak podróżuje? Sama, bez mężczyzny u boku?
Szlachcianka spodziewała się różnych rzeczy w Krassenburgu, ale takiej bezpośredniości w ustach zwykłej mieszczanki nie.
Picie wina Pergunda uważała za swego rodzaju rytuał religijny. Coś w rodzaju czytania żywotów świętych, albo innych nabożnych historii. Jest jakaś treść, opowieść, zmysłowe bogactwo zawarte w przedmiocie. Wszystko to dzięki wysiłkowi jakiegoś innego człowieka, którego praca i doświadczenie dały światu coś dobrego. No może w tym wypadku dzieło pośledniej jakości. Jednocześnie delektowanie się smakiem otwierało człowieka, jego duszę na pozazmysłowe doznania. Pozwalało wejrzeć w siebie i istotę świata. Dotknąć niezniszczalnego, dotknąć tego czego nie imał się czas. I, co hrabianka uważała za oczywiste, najlepiej było to robić w towarzystwie. Wszak, czy i modły nie odbywają się w grupach? Gdy więc po kolejnym łyku usłyszała czyjś głos, pewna jej część doznała zadowolenia, że oto właśnie doszło do stworzenia nabożnej wspólnoty. Była to jednak niewielka część, pozostałe części były zdumione i niezadowolone. Pergunda przez dłuższą, naprawdę długą chwilę zastanawiała się, czy jest bardziej zdumiona, czy bardziej niezadowolona. Wpatrując się w kobietę próbowała dokonać jakieś oceny na podstawie posiadanej o sobie wiedzy, racjonalnych przesłanek oraz czegoś co jeden z myślicieli nazywał regułami psychiki. Wreszcie zapadł wyrok przypieczętowany kolejnym łykiem wina.
- Aaach tak - na jej twarzy zagościła mina osoby która właśnie sobie coś przypomniała - wuj mówił, że panią tutaj spotkam. Może zdecyduje się pani usiąść - zdanie zabrzmiało bardzo nijako. - Mam nadzieję, że jest pani w dobrym zdrowiu, a wysiłek jaki pani wykonuje Bogowie nagradzają po wielokroć. Przybyła tu pani sama, czy też mam się spodziewać jeszcze jakiegoś mężczyzny?
Z ostatniego pytania biła ciekawość. Ciekawość człowieka, który widząc rozkojarzonego przechodnia zastanawia się, czy ten wpakuje się zaraz w kałużę błota tuż pod jego nogami, czy jednak w ostatniej chwili zdarzy się cud. Pergunda nie liczyła na cud. Uśmiechnęła się i pociągnęła odrobinę z kieliszka.
- Poznaliście już mego męża, Pani. Przywitał was w naszych skromnych progach. - Wydawało się, że kobieta prawie w ogóle nie mruga, co sprawiało nienaturalne wrażenie. - Dziękuję, ze zdrowiem wszystko w porządku, Pan nasz, Sigmar, obdarza nas szczodrze swoimi łaskami. Czy mogę czymś jeszcze służyć szanownej pannie?
'Nie wtrącać się w życie hrabianek?' doradziłby sekretarz Pergundy, gdyby go miała. Sama kobieta nie miała jednak w zwyczaju udzielać rad ludziom z plebsu.
- Łaska Sigmara, to powód do dumy - kiwnęła głową szlachcianka przed kolejnym łykiem wina. - Czy jednak wszystkich w mieście dar ten spotyka? Dobiegły nas głosy, że niektórych dotknęły nieszczęścia. Nieszczęścia, które dotarły do uszu mojego dobrego wuja.
- To część naszego życia. Nie mnie oceniać wyroki boskie.
- O..
- Pergunda kiwnęła lekko głową - Nikomu z nas.
Karczmarka skłoniła się równie lekko w odpowiedzi.
- Fakt jest jednak faktem, - hrabianka przybrała bardziej rzeczowy ton - że zmartwienia tutejszych mieszkańców dotarły do uszu mego wuja. Skoro zaś tak, to nam zwykłym śmiertelnikom nie tylko o łaskę przychodzi prosić, ale i w swoje ręce wziąć sprawy tego świata, aby nas Sigmar o lenistwo nie podejrzewał. Co więc wiecie o tutejszych ludzkich zmartwieniach Pani Berto, którą Bóg szczodrze łaskami obdziela?
Jeśli kaczmarka miała podejrzenia, że była to jakaś forma niejasnego oskarżenia, to nie myliła się. Pergunda wyprostowała plecy i wlepiła oczy w kobietę. Kieliszek poszedł chwilowo w niepamięć.
- Mylicie mnie Pani z przekupką w dzień targowy. Ja nie opowiadam ploteczek, ani nie szerzę historii o czyimś życiu, szczęściu i nieszczęściu.
Rozmowa z karczmarką była ciekawym przeżyciem dla baronowej. Nie dawała się zbić z tropu i zdecydowanie brakowało jej czołobitności, którą aż w nadmiarze posiadał jej mąż.
- Myślicie, że mój wuj przejmuje się plotkami przekupek? A ja przyjechałam tutaj wysłuchiwać komu się krowa ocieliła, a komu pola obrodziły w tym roku? - Pergunda zrobiła zdziwioną minę.
- Nie wiem po co tu przyjechaliście, Pani. Pytacie mnie o nieszczęścia innych, a dla mnie to plotki. A teraz wybaczcie, jeśli pozwolicie, inni goście czekają na obsługę.
Pergunda zanotowała w pamięci imię i nazwisko dziwacznej karczmarki, bo wydało jej się że tak robią śledczy po czym wróciła do zastanawiania się czy w winie czuć jednak nutę jeżyn, czy też nie. Potem obmyła się i odświeżyła suknię, a następnie zagłębiła się w lekko skandalizującej lekturze obyczajowej "Przypadki kryminalne Altdorfu na faktach spisane przez Petera Fuchsa, ku przestrodze mieszkańcom miast dużych." Z lekturą na kolanach zasnęła, śniąc o samotnych błądzących we mgle dzieciach, które w smętny, drażniący sposób wołały do niej “mamo”.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline