Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2020, 19:03   #386
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Słuchając argumentów kuzynostwa i obstawy Leon Thibaut marszczył nos, co pociągało za sobą kolejne dziwne oblicza twarzy. Nie sposób było się nie zgodzić z kimkolwiek z nich, jednak niektóre pomysły budziły niesmak i zmieszanie. Z pewnością szpitalnik powinien obejrzeć skarbnika niezwłocznie, ale wynalazca żałował, że nie będzie okazji by włamać się do siedziby doktorka niczym złodziej i przeszukać jego rzeczy. Zaognianie sytuacji z anababtystami mogło być groźne i niekorzystne, a przecież trudno byłoby zgubić ich obstawę. Jeśli już zatem miałby tylko rozejrzeć się w lokum czerwonokrzyżowca wolałby mieć ze sobą czuje oko Bartheza. Czytając z mowy ciał kuzyna, zrozumiał, że ów pragnąłby właśnie otworzyć butelkę czegoś mocniejszego i przekonać do swych argumentów, aby uczynić z Dumasa męczennika, to skłoniło szlachcica by zabrać głos.

- Nie czas na degustacje koniaków, pan Dumas powinien jak najszybciej być obejrzany przez doktora. Pytanie tylko czy chory powinien bieżyć do lekarza, czy odwrotnie. Ale zważywszy, że nie uda nam się zgubić ogona obstawy Bastardo, może lepiej zanieść skarbnika do szpitalnika, badanie da nam nieco czasu żeby się rozejrzeć. Ranny nie jest tak wielką osobistością by wzbudzić w miejscowych poruszenie jakie z pewnością wzbudziłoby ranienie ambasadora Franki, nie można wobec tego czynić z wydarzenia cyrku. Skromność i działanie w cieniu więcej mogą nam przysporzyć przychylności. Nie sądzę również by sabotaż dziś się powtórzył, nie widzę przeto powodu by pan Barthez nie mógł nam towarzyszyć, ale jeśli kuzyn Abdel pragnie go pozostawić przy sobie będzie to zrozumiałe, dbać przecież musi w pierwszej kolejności o swą niezastąpioną osobę.

- Jeśli mamy wyruszyć to niezwłocznie. Artefakt jest schowany w moim kufrze z obrabiarką, szkice z innymi szkicami w papernakulum. Potrzeba nam wózka na rannego. Ja jestem gotów - kończąc Leon na zwykłą przeciwdeszczową pelerynę narzucił swój skórzany plecak, odpowiednie do sytuacji zaopatrzony. Wyprostował się, znów zmarszczył nos - ale gdyby coś ważkiego odwiodło ludzi Futora, domniemany sprawca, lub wystrzały, nie z naszej strony oczywiście, może dałoby się zaprosić doktora do Domu Pielgrzyma i swobodnie przeszukać lokum. Ma tu ponoć rodzinę. - znów spojrzał na dziedzica i pełen zapału wypalił - To jak kuzynie? Siądziesz na skarbie by najlepiej go przypilnować i pozwolisz pociągnąć w noc najlepszą parę Twoich towarzyszy? - spojrzał na kuzynkę i Helwetę. Zapiął jeszcze pas ze sztyletem - Gotowy. - zawyrokował. I nie mógł sobie odmówić spojrzenia na pierścień Bansato, co mimowolnie wykrzywiło jego oblicze w grymasie niechęci. Złoto zawadzało, ale Leon wiedząc, że przyznanie się do niedogodności kuzynowi, tylko wzmogłoby jego przyjemność owym niefortunnym prezentem, co było pewnikiem zamierzone, postanowił to przemilczeć.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem