Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2020, 19:31   #122
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Te osoby musiały być kimś znacznym, skoro przybyły tu z taką pompą. Olgrim przyglądał się nim próbując sobie przypomnieć co wie o nazwisku Steelmaker. A następnie postanowił zastąpić Amaranthe w powitaniu dostojnych krasnoludzkich gości. Wyszedł przed swoich towarzyszy i skłonił się uprzejmie przed klanowym wodzem.
- Witamy w progach zamku i zapraszamy na uroczystość.- rzekł po krasnoludzku.
Steelmaker i jego małżonka zmierzyli wzrokiem Olgrima z góry do dołu, po czym…
- Również witamy, a teraz zejdź nam łaskawie z drogi, nieznajomy - Burknął Nornim po krasnoludzku.
- Oczywiście.- kapłan pochylony cofnął się do tyłu co by im nie przeszkadzać w wejściu do zamku.
- Co ty im powiedziałeś? - Warknął po chwili Droltuden.
- Eeee… przywitałem ich?- zadumał się kapłan i pogłaskał po brodzie.-A co niby miałem powiedzieć?
- Steelmaker tak jakoś dziwnie zawarczał...
- Wyjaśnił dragonborne, wzruszając jednak ramionami - Chcesz z nim później jeszcze porozmawiać? Można to zorganizować.
- Jakoś dziwniej niż zwykle ? Wydawało mi się, że ogólnie nie jest zbyt…. eee… dyplomatyczny?- zapytał kapłan drapiąc się po brodzie.
- No nie jest, nie jest… mało kiedy nas odwiedza, a jeśli już, to jest bardzo… hmm... - Droltuden rozejrzał się, po czym dodał cichym tonem - ...gburowaty.
- No to tak się odezwał. Gburowato. I wolałbym go nie spotykać ponownie. Nie chcę wywołać dyplomatycznego incydentu… - zaśmiał się głośno krasnal i dodał ciszej.-... Między nami mówiąc, nie jest lubiany wśród naszego rodzaju. To chciwiec… niestety utalentowany chciwiec.
- Rozumiem… i w sumie słyszałem podobne o nim opinie. No cóż, to nie zaprzątajmy sobie już nim głowy, nadjeżdża kolejny powóz… - Odparł Marszałek Dworu.
Potem były kolejne powozy, kolejne długie nazwiska poprzedzone litaniami tytułów. Kolejne dumne twarze i wzorzyste bogate szaty. Olgrim przestał próbować je zapamiętać po trzynastej karocy. Amaranthe poddała się chyba o wiele wcześniej, bo opierała się o krasnoluda starając ukryć ziewanie i nudę za uśmiechami.
Za młodu kapłan pewnie podziwiał by bogactwo kipiące ze strojów kolejnych wielmoży. Ale dzieckiem już nie był i od dawna nie obchodziły go klejnoty i świecidełka. Ten czas skończył się wraz z opuszczeniem Neverwinter.
Wóz za wozem… arystokrata za arystokratą… to szybko stało się zbyt nudne i w ogóle nie warte zanotowania w księdze. W końcu ostatni gość zajechał i wreszcie byli wolni.
- No i po sprawie. Zgłodnieliście nieco ? Bo ja zgłodniałem.- zaśmiał się Olgrim. -Strasznie sztywni ci goście. Nawet krasnoludy. Myślałem że jednak ludzkie śluby są inne. Byłem raz na weselu niziołków. Całkowite przeciwieństwo tego czegoś.
- Może się rozluźnią, gdy wypiją?
- Zachichotała Amaranthe.
- Dobrze, to idźcie coś zjeść, zostało jeszcze kilka osób, poradzę sobie - Westchnął dragonborne.
- No to chodźmy… rozejrzymy się po sali czy nie ma jakichś zamaskowanych złodziejaszków i czy alkohol tam już kogoś ze służby nie rozluźnił.- zaproponował Olgrim.

Po kilku dłuższych minutach, Krasnolud i Rilkanka, po "przeleceniu" przez sale biesiadne, wylądowali w ogromnej kuchni… gdzie prace szły pełną parą. Masa kucharzy i kucharek, piekarzy, pomocników, i wielu innych osób, uwijała się w ukropie, przygotowując morze jadła na nadciągające weselicho, gdzie miało być w końcu kilka setek gości. A na te wszystkie widoki i zapachy, to aż ślinka ciekła…


Choć nie były to jedyne widoki, na jakie Krasnolud zwracał uwagę, wśród licznego, zamkowego personelu… a Amaranthe to wszystko widziała, i miała niezły ubaw, sama jednak udawała, że niby nic nie widzi po swoim towarzyszu, podziwiającym nie tylko jadło.

- Masz na coś ochotę brodaczu? - Zaszczebiotała jedna z "dużych kobiet" do Olgrima, a Bardka już nie mogła, i wybuchnęła perlistym śmiechem.
-Eeee… podziwiam dzieła sztuki… taaak… zdecydowanie podziwiam. - odparł pospiesznie krasnolud czując że uszy mu się czerwienią. Amarantha za bardzo “otworzyła” go na nowe doświadczenia.
- "Dzieła sztuki"? Jakie zaś dzieła sztuki, i to w kuchni?? - Kucharka nic nie rozumiała, machając chochlą w powietrzu, przez co podrygiwały jej dosyć mocno owe…"dzieła sztuki".
- Eeeee… dobrze… eee przygotowana potrawa… no przecież to dzieło sztuki… tej no… kulinarnej.- próbował się wyłgać kapłan.
- Ahaaaa - Przytaknęła kobieta z szerokim uśmiechem - To skoro tak piknie zachwalasz, to może chcesz coś spróbować? - Dodała, a Amaranthe to aż musiała sobie zatkać usta własnymi dłońmi, by nie pęknąć chyba ze śmiechu.
- Coś… małego… żeby się nie stracić apetytu na ucztę?- zaproponował Olgrim.
- No to co byś chciał?? - Chochla kucharki zatoczyła łuk po wielu zastawionych stołach, regałach, garnkach i garnuszkach…
Krasnolud wskazał paluchem przygotowane małe ciasto i dodał pośpiesznie.
-To wybiorę.
Jak więc wybrał, tak dostał, a na odchodne kucharka wspomniała, czy aby starczy dla ich dwojga, wszak ta jego towarzyszka to taka kruszynka, i może powinni wziąć dwa… Bardka z kolei zwinęła po cichu dzban piwa.
-Straszne…- stwierdził cicho Olgrim choć nie sprecyzował co ma na myśli. Za to zmienił temat. - Ciekawe czy reszta drużyny bawi się równie “dobrze” jak my.
- Ja tam mam ubaw?
- Szturchnęła go łokciem rozbawiona tym wszystkim Amaranthe.
-No ty na pewno… ty we wszystkim znajdziesz ubaw.- odparł dobrodusznie kapłan.
- A czym tu się przejmować, albo złościć? - Dziewczyna miło się uśmiechnęła do Krasnoluda.
- Nie mówię że się przejmuję… czy złoszczę… ot, trochę czuję się nie na miejscu.- wyjaśnił kapłan.- Nie dla mnie zamki i te całe ceremoniały.
- E tam...
- Bardka wzruszyła ramionkami - A w życiu trzeba spróbować co się da? I będziesz miał też tematy do swoich zapisków! - Powiedziała wesołym tonem - A teraz w końcu gdzieś usiądźmy i coś przekąsimy.
-Zgoda! - odparł entuzjastycznie krasnolud i spojrzał z zakłopotaniem na ciasto… którego nie wziął zbyt. Z pewnością nie starczy na dwoje. Z drugiej strony, nie muszą przecież zbyt wiele jeść przed ucztą, prawda?
- Prowadź.- zaproponował więc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline