Od spotkania z dawnym znajomym minęło już trochę czasu, a Mikel nadal nie był pewny, czemu w ogóle rozmawiali. Wyglądało to na zwyczajne pogaduszki, takie jak chociażby z Rufusem, ale wojownik wiedział, że chodziło o coś więcej. Od tamtej nocy czuł się dziwnie. Odnosił wrażenie, gdzieś tuż pod skórą, krążą mu dziesiątki mrówek, które za wszelką cenę pragną się wydostać. Nie bardzo wiedział, co począć z tym faktem, a nie chciał zajmować czasu siostrze, czy Jace'owi, którzy ledwie znajdowali czas na posiłki. Uznał, że jego problem może cywilów poczekać i rzucił się w wir obowiązków.
Czas dzieli głównie między patrole, pracę w kuźni i szkolenie nowej załogi fortu w walce, którym zajmowali się z Rufusem.. Najbardziej lubił ostatnią z aktywności, zwłaszcza, że mógł przetestować czy będzie w stanie walczyć równie skutecznie bez broni, korzystając tylko ze stalowych rękawic. Efekty byli bardziej niż zadowalające i Mikel poważnie zaczął się zastanawiać nad zmianą stylu walki. Bywały momenty, kiedy ostrze zawadzało, a wszelkiego rodzaju przerzuty i dźwignie w jakich zaczął się specjalizować, wykonywali się łatwiej z wolnymi rękami.
Doświadczenie bojowe i fakt, że chętnie dzielił się wiedzą w tym zakresie, miały jeszcze jedno przyjemne następstwo. Wokół niego i jego półorczego przyjaciela uformowała się grupa, określająca się jako ich oddział. Dla chłopaka było to nowe i bardzo przyjemne doświadczenie. Generalnie od odbicia fortu, podejście uchodźców do "Mścicieli" uległo pewnej zmianie. Grupa zyskała szacunek i posłuch, a Mikel był niemal pewny, że słyszał jak jeden z jego kolegów z dzieciństwa nazywa go Smokobójcą i chełpi się ich dawną znajomością. Wojownik miewał pewne problemy w odnalezieniu się w sytuacji. Większość życia trzymał się na uboczu i to Laura skupiała uwagę ludzi dookoła. Na szczęście zawsze mógł zaszyć się w kuźni i to tam, przy fizycznej pracy, tak naprawdę odpoczywał.
***
Większą część narady siedział cicho. Cześć informacji była im już znana, część nie, ale najważniejszy był fakt, że znów coś zaczynało się dziać. Żadne z nich nie próżnowało ostatnimi czasy, ale Mikel czuł się, jakby robił za mało. Żelazne Kły powinny sobie niedługo o nich przypomnieć, a zaproponowany na naradzie pomysł mógł być dobrym pierwszym krokiem na tej drodze.
-Czas w końcu rozprostować kości. Ja oczywiście jestem za i mogę ruszyć choćby zaraz. - powiedział i poklepał Rufusa po ramieniu.