Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2020, 15:21   #57
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 18 2053.IV.16 śr, południe, NYC

Czas: 2053.IV.16 śr, ranek
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Janet
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, ziąb, d.si.wiatr, mżawka


Janet



Kolejny poranek okazał się typowo nowojorsi. Szary, zalany mżawką bębniącą o okno i w ogóle robiło się zimno i nieprzyjemnie na myśl, że trzeba tam wyjść. Zwłaszcza z tak cieplutkiego i wygodnego łóżka. I to dzielonego z tak miłą towarzyszką.

- Dzień dobry kocico. - Amandę przywitała sympatyczna twarz i przyjemnie miękkie usta całujące ją w usta. I budzik. Ten sam co obudził gospodynię. Janet gdy nie była surową sierżant czy wymagającą dominą okazała się całkiem ciepła i sympatyczna. Pogodnie uśmiechnięta blondynka. Zwłaszcza jak była w tych domowych dresach i ubraniu to już w ogole wyglądała jak jakaś całkiem sympatyczna koleżanka. No albo jak była bez niczego. Jak teraz o poranku gdy obie wstawały do kolejnego dnia. Zresztą po wczorajszych harcach Amanda też była bez niczego. I tak wczoraj zasnęły nagie i wtulone w siebie. Chyba nawet jeszcze przed północą było. Ale dzięki temu teraz rano były wyspane.

- Chcesz to zostań. Mam nadzieję, że nie zrobisz czegoś przez co będę musiała cię służbowo szukać. - zażartowała wstają ze swojego łóżka i dając znać, że jej gość nie musi. Widocznie specjalistce od przeszukiwania skarbów w Ruinach udało jej się wczoraj na tyle zdobyć zaufanie, że była gotowa pozwolić jej zostać we własnym domu a nawet łóżku. Ale sama, tak jak wczoraj przewidywał do Kanmi, musiała zbierać się na kolejny dzień patrolowej służby.

- Wybacz ale nie jadam śniadań w domu. Jeśli masz ochotę to kuchnia jest do twojej dyspozycji. - powiedziała przepraszająco stojąc przed otwartą szafą i zakładając nową bieliznę. Wydawała się mieć wyrzuty sumienia, że musi budzić nową koleżankę tak wcześnie rano jak dopiero dzień wstawał i najchętniej zostałaby z nią dłużej w tym łóżku.

- A na dzisiaj wieczór to aktualne? To spotkanie u ciebie? Na którą to? No ja to bym mogła dopiero wieczorem. Tak mniej więcej jak wczoraj co przyszłaś do mnie. - stopniowo Janet zmieniała się w sierżant Swanson. Już miała na sobie ciemne, prawie czarne spodnie od munduru a na górę zakładała ten biały, firmowy podoszulek z małym napisem “NYPD” przy sercu.

- I naprawdę będą takie zabawy jak wczoraj? - ciemna blondynka w policyjnym podkoszulku wróciła na łóżko by pochylić się nad Amandą i konfidencjonalnie wskazać palcem na leżący na krześle strój czarnej dominy jaki miała na sobie wczorajszego wieczoru.



Czas: 2053.IV.16 śr, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Maki
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, zimno, d.si.wiatr, zachmurzenie


Kanmi i Maki



Po poranku u gościnnej sierżant policji Amanda musiała w końcu przez te zalane ponurą chlapą ulicę dostać się do swojego mieszkania. Tam znów spotkała tego samego robotnika co wczoraj. - O, no to jak już jesteś to otworzysz piwnicę? - zapytał widocznie ją rozpoznając. I wydawał się trochę rozbawiony, że drugi raz spotykają się prawie w ten sam sposób. No i miał niezłe wieści. Została właśnie ta końcówka ulicy do sprawdzenia więc do obiadu, najpóźniej do kolacji powinno znów być ogrzewanie. No ale na razie jeszcze nie. Więc jak brunetka z kolczykiem w nozdrzu wróciła do siebie dalej panował tam nieprzyjemny chłód. Ale chociaż sucho było i nie padało. A sytuację ratowała ta farelka co pozwalała się ogrzać chociaż na krok czy dwa od siebie.

Długo sama nie musiała czekać bo w końcu przyjechał Kanmi. I był gotów jechać do Seana. Ale bez problemu zgodził się najpierw zajechać do uroczej blond Azjatki. A Maki ucieszyła się jak zawsze gdy otworzyła drzwi i zobaczyła kto przyszedł.

- Dzień dobry Amando. Cześć Kanmi. - przywitała się ciepło i z jej mieszkania też buchnęło przyjemne ciepło. Po czym zaprosiła ich do środka.

- To tak mieszkają dziewczyny z “Fugu”? - blondyn ciekawie rozglądał się po mieszkaniu udekorowanym we wschodnim stylu i z licznymi nawiązaniami do klasycznej sztuki albo po prostu motywów kojarzących się z Japonią.

- Tak, rozejrzyj się proszę jeśli masz ochotę. Zrobić wam coś do picia? Jesteście głodni? Właśnie robię śniadanie. - gospodyni zerkała to na jedno to na drugie ze swoich gości. A Kanmi skoro już był na miejscu to chciał zobaczyć te bagaże co Azjatka zamierzała zabrać ze sobą na drogę. Więc ta wizyta tak zeszła nie tylko na przekazaniu kluczy Maki by przygotowała u Amandy co potrzeba. Z drugiej strony właściwie nie musieli się spieszyć bo nie byli z Seanem umówieni na konkretną godzinę.




Czas: 2053.IV.16 śr, południe
Miejsce: Nowy Jork, Brooklyn, enklawa Leaslear, wnętrze
Warunki: ciepło, sucho, jasno, gwarno na zewnątrz zimno, sil. wiatr, zachmurzenie


Kanmi i Sean



- Siadajcie, siadajcie. Czego się napijecie? - albo kombi Seana było tak rozpoznawalne, albo blondyn za kierownicą a może Sean przygotował straże, że mogą przyjechać bo wjazd na tereny dawnych magazynów był teraz tylko formalnością. Niestety nie cała podróż była taka łatwa i prosta.

- A daj spokój! Myślałem, że na tym promie to nas zatopi! - Kanmi nie ukrywał swojej niechęci do podróży przez rzekę. Zwłaszcza w taką niepogodę. Silny wiatr dał się nieźle we znaki krypie jaką podróżowali. Nie dość, że i tak było zimno i nieprzyjemnie a wiatr zrywał rzeczne drobiny zalewając pokład to jeszcze wzburzał fale. A te spienione monstra bujały krypą jak korkiem w wannie. Prom niby nie taki mały w porównaniu choćby do samochodu czy nawet kilku a był tylko zabawką wydaną na pastwę żywiołu. Nie było to ta spokojna przeprawa co parę dni i nocy temu. Teraz wszystkich i wszystkim bujało. Chyba nie tylko blondyn miał wrażenie, że przyszedł koniec na tą zdezelowaną łajbę i zaraz pójdzie na dno z nimi wszystkimi na pokładzie. No ale jakoś nie tym razem. Dobili poobijani i trochę zzielniał ten czy tamten na twarzy ale raczej nic się nikomu nie stało.

- Ano tak. Bo wy z tamtej strony. - Sean pokiwał głową ze zrozumieniem jakby przypominając sobie, że rozdziela ich rzeka którą trzeba za każdym razem pokonać w obie strony. No ale na pocieszenie i rozgrzewkę zaproponował im coś do picia. Niezły bimberek no albo herbatę czy kawę jeśli by chcieli coś na rozgrzewkę. Chwilę powspółczuł i poprzeżywał ze swoimi gośćmi te trudy podróży no i zapytał czy wszystko w porządku co jakoś pozwoliło im poczuć się bardziej swojsko i złapać oddech od tej wichrowej szarugi na zewnątrz. Nawet to, że ta poranna mżawka przestała padać rano jakoś nie bardzo zmieniało sytuację bo chmury wciąż wisiały tuż nad dachami i mogło coś z nich spaść czy lunąć w każdej chwili.

- No a jak nasze sprawy? Coś wam udało się dowiedzieć? - Sean zapytał w końcu o to o czym rozmawiali w ostatnią sobotę. Kanmi tutaj oddał pole do popisu swojej partnerce zerkając na nią. Więc i gospodarz popatrzył na nią wyczekująco.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline