Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2020, 23:53   #20
Cybvep
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Darrington w dawnych czasach stanowiło ostatnią osadę ludzką, posiadającą w miarę sensowną infrastrukturę, patrząc z tej strony pasma górskiego. W pogodny dzień tutejsze widoki wciąż dla wielu uchodziły za najpiękniejsze w całym USA. Nie dało się jednak ukryć, że cywilizacyjnie była to dziura, która pogłębiła się przez lata opuszczenia. Teraz Republika przywróciła prąd i co któraś latarnia działała, wszystkie domy oprócz przychodni jednak spowijała ciemność. Druga w nocy oczywiście miała dużo do gadania w tej kwestii. Kiedy przyjeżdżali nie zwracało to takiej uwagi, teraz jednak jak odpalił motor, to miał wrażenie, że słyszeli go w każdym zakątku tej mieściny. GPS pokazywał 30 minut do celu podróży, który pojawił się zgodnie z obietnicą, wskazując prostą trasę po jedynej wychodzącej na wschód drogi. Fox szybko minął zabudowania, ale dźwięk i światło reflektora zainteresowało ustawiony tu posterunek i najemnik napotkał pierwszą przeszkodę - samochód blokujący drogę i kilku ludzi celujących do niego latarkami.
- Kim jesteś i gdzie jedziesz? - padło pytanie, jak tylko się zatrzymał.
Dla Ravera szybko stało się jasne, że nawet gdyby chciał w jakiś sposób jechać po kryjomu, ze zgaszonymi światłami, to i tak jakaś ekipa z lokalnego posterunku by go namierzyła. Dźwięk motoru w tej dziurze nocą strasznie się roznosił. Tak czy siak, zatrzymał się bez żadnego ociągania się.
- Mówią mi Fox. Jadę do Bedal. Podobno krótka przejażdżka - powiedział spokojnym tonem, nie schodząc z motoru.
- Pół godziny - potwierdził jego rozmówca. - Ale ciebie nie znam, a jedziesz jak na wojnę. Kto jest twoim dowódcą i w jakiej sprawie jedziesz?
- Szczerze, nie do końca jeszcze się zorientowałem w waszych strukturach dowodzenia - Felix wzruszył ramionami. - Ale nawet mi się to podoba, w końcu to kraina wolności. Jestem w siłach mobilnych, bez broni prawie nigdzie się nie ruszam. Z Bedal odbieram naukowca, który może pomóc w walce z jakimś wirusem. Jeżeli to pół godziny, to za jakąś godzinę powinienem być z powrotem. Droga chyba jest tylko jedna, ale Wy to wiecie pewnie lepiej - Fox wskazał głową w kierunku Bedal.
- Gościu, nazwiska dawaj, albo zamykamy cię do czasu przyjazdu kogoś, kto za ciebie poświadczy - celujący do niego latarką mężczyzna wydawał się zirytowany nic nie znaczącą gadką Foxa. Albo ogólnie zdenerwowany, co mogły potwierdzać dalsze jego słowa. - Wolność wolnością, ale niedawno mówili nawet o spadochroniarzach na naszym terenie. Co do was, to słyszałem motory niedawno, komunikat mówił, że wracacie z labu gdzie mogło coś pójść nie tak i macie się zatrzymać w tutejszej przychodni. Więc dobrze radzę, nie rób se jaj.
- Wiem o kim mówicie i żaden ze mnie spadochroniarz - Fox odpowiedział pewnym tonem. Nieprowokacyjnym, ale bardziej stanowczym niż wcześniej. Nie próbował nikogo uspokajać, odnosząc wrażenie, że pogorszyłoby to sytuację i straci przez to kupę czasu. - Jestem po Waszej stronie, potwierdzi to na przykład gość z obozu, którego zwą Unitem. Do sił mobilnych zrekrutował mnie natomiast Norris. Nie robię sobie jaj, nie jechałbym tędy nocą dla zabawy - Anglik powstrzymał się przed ponownym wzruszeniem ramion.
Kątem oka wychwycił ruch z boku, jeden z otaczających go ludzi odwrócił się i przez chwilę chyba cicho rozmawiał z kimś. Trudno powiedzieć, motor nawet na jałowym biegu mocno dudnił. To co podał musiał jednak wystarczyć, bowiem ten przed nim machnął latarką, a inny odjechał samochodem, robiąc mu miejsce.
- Te drogi są niebezpieczne, lepiej się nie włóczyć samemu po nocy - powiedział tonem o wiele bardziej informacyjnym niż ostrzegawczym. Poszło łatwo, pytanie czy tak samo będzie w drodze powrotnej, jeśli ktoś pozna Nicole.
GPS pewnie wskazywał drogę, Fox jechał mniej pewnie. Było kręto, ciemno, mokro i wąsko, co w połączeniu z ciągłymi zmianami wysokości, nawet Ravera zmuszało do regulaminowej prędkości. Współrzędne podane przez dziewczynę zbliżały się powoli, po pół godzinie która minęła zanim dotarł na miejsce, był już cały przemarznięty. Temperatura zaczynała mocno spadać. Za to na poboczu dostrzegł drepczącą niecierpliwie w miejscu samotną postać. Dokładnie tam, gdzie mu wskazała.
Fox chwilę zastanawiał się, czy dziewczyna wyszła z budynku i stoi tutaj już od tych trzydziestu minut. Ludzie różnie się zachowują w stresujących sytuacjach, a jeszcze małolaty… Podjechał bliżej i dopiero gdy upewnił się, że to Nicole, powiedział:
- Wybacz, że tyle to zajęło, ale warunki o tej porze nie są idealne. Gotowa do drogi? - to było pytanie, jednak Felix oceniał też sam, w szczególności zwracając uwagę na ubiór i bagaż. Raz, że może to powiedzieć mu coś o niej. Czy wzięła cokolwiek miała pod ręką, czy działała nieco bardziej metodycznie. W rozmowie telefonicznej jej umysł gdzieś krążył, ale współrzędne podała niezwykle precyzyjnie. Dwa, że sam już znał warunki panujące na drodze, więc powinien być w stanie określić, czy będzie miał z nią problem.
Miała na sobie ciepłe, przeciwdeszczowe ubranie. Spodnie i kurtka, nic w stylu sukienek. Na plecach plecak, na twarzy maskę lub coś ją przypominającego, tylko oczy były odsłonięte. Trudno było w tych okolicznościach coś Foxowi wyczytać z zachowania czy twarzy. Od razu jak się zatrzymał, zaczęła pakować się na siodło, obejmując go rękami.
- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś! - powiedziała, może zbyt głośno, przekrzykując warkot motoru. - Zawieź mnie do brata, proszę. Ale po drodze musisz mi opowiedzieć wszystko co wiesz. To ważne, ci ignoranci mogą nawet się nie domyślać na co trafiliście!
- Jasne, jedziemy - potwierdził Fox, widząc, że dziewczyna nie chce tracić czasu. - Znają Cię tam, w Darrington? Znasz tamtejszą placówkę medyczną?
Pierwszy odcinek w drodze powrotnej Raver zamierzał przejechać niejako na próbę, określając, na ile praca silnika motoru umożliwia rozmowę podczas jazdy. Mogą do siebie nawet krzyczeć, byle dało się to zrozumieć. Dotychczasowe doświadczenia i tak wskazywały na to, że w obecnych warunkach nie będzie mógł jechać zbyt szybko, a skoro miał okazję, Felix wolał rozmowę bezpośrednią niż kombinowanie z alternatywami w postaci holofonów, słuchawek czy innego sprzętu. Przytuliła się mocno, dzięki czemu i bliżej miała do jego ucha.
- Tam jest tylko przychodnia, nic co byłoby warte poznawania! Byłam w miasteczku kilka razy, z Vale'm, może ktoś mnie kojarzy. Tam jednak nie ma żadnego z laboratoriów Umbrelli.
- Jesteś biologiem? Medykiem? Czy interesuje Cię wszystko, co jest warte poznania? - Fox nawiązał do ostatnich słów Nicole. - Ci z przychodni nie wydawali się zbyt pewni. Nie wiadomo, co dokładnie się działo w labie, ale powiem Ci, jak zachowywały się osoby, które napotkaliśmy. Jeden człapał jakby wręcz podświadomie, zostawiał za sobą ślady krwi. Dla mnie pół-trup. Dwaj inni ledwo trzymali się na nogach, wymiotowali, słabo kontaktowali, potem stracili przytomność. Była też babka, która majaczyła i panikowała, ale wydawała się i tak najbardziej sprawna, bo przynajmniej wypowiadała jakieś zrozumiałe słowa. Chyba ją czymś uśpili przed przewozem do przychodni - Raver przerwał wypowiedź, dając dziewczynie chwilę na przetworzenie otrzymanych informacji. Przy okazji chciał sprawdzić, jak działa. Czy będzie ponaglała, by mówił więcej, czy zacznie komentować, dzielić się własnymi przemyśleniami. - Twój brat jako jedyny z napotkanych miał kombinezon. Krwawił z boku, dostał od nas nanoboty, stracił przytomność. Mówiłaś, że miało go nie być w Corkindale?
- Moją dziedziną jest biochemia, ale interesuje mnie wiele dziedzin - odpowiedziała na jego pierwsze pytania, przez dłuższy moment kontemplując to o czym opowiedział. - Nie mógł krwawić od samego wdychania tego co się wydostało. Został postrzelony? Wymioty i utrata przytomności to częsty efekt chemicznych środków, nic mi ta informacja nie daje. Ten pierwszy przypadek jest ciekawszy, ktoś zbadał jego ciało? - teraz odzywał się w niej umysł naukowca. Pomimo młodego wieku stała się ważna, na pewno nie przez swoją urodę. Mózg jako powód był bardziej prawdopodobny. - Środki ostrożności najpierw. Skoro krwawił, to musiano go zranić, jak powtarzam, nic co do tej pory znajdowaliśmy nie zadawało ran. To, że Noah tam był jest najdziwniejsze. Muszę z nim porozmawiać. Gdyby go przenieśli to by mi powiedział, jestem pewna. Rozmawiałam z nim jeszcze wczoraj, pracował w Mansford, ale wspominał, że być może natknęli się na coś ciekawego.
- W labie była jakaś strzelanina - kontynuował Fox. - Twój brat na pewno został ranny, ale nie mam pewności, czy od kuli, czy od czegoś innego. Nie mieliśmy nawet czasu tego ocenić, zwłaszcza że nikt z nas nie jest medykiem. Pierwszy przypadek nie żyje i nie widziałem, by transportowali jego ciało - najemnik pominął dalsze informacje o tej śmierci, uznając, że wspominanie o tropieniu pół-trupa i o imponującym działku Boba, które rozwaliło mu łeb, nie jest teraz ani potrzebne, ani istotne. - Jeżeli chodzi o szczegóły, to kojarzę, że jednemu z wymiotujących oderwał się płat skóry policzka. Gdy w końcu przyjechało wsparcie i usłyszeli, co się stało, podejrzewali głównie przestrzelenie pojemnika z trującym gazem, ale ktoś coś przebąkiwał też o wirusie. Słyszeliśmy o wirusie X, z niczym dobrym się nam nie kojarzy. W przychodni na pewno są Twój brat i ta babka, którą uśpiono przed przewozem. Ta placówka nie wygląda jednak ani na dużą, ani na dobrze wyposażoną - Raver zrobił pauzę, ponownie dając pasażerce okazję do przetworzenia przekazanych informacji. - On był nieprzytomny, więc nie wiem, czy od razu będziesz w stanie z nim porozmawiać. Mogła go zwabić do Corkindale zwykła ciekawość? Ty wydawałaś się tym miejscem zainteresowana, mimo iż jest na skraju terenu Republiki, gdzie nie jest bezpiecznie, jak widać.
- Oczywiście, że jesteśmy ciekawi! To przecież najbardziej fascynująca rzecz tutaj na tym zadupiu... - wypaliła, po czym dodała szybko: - Oczywiście poza tą niezwykłą, otwartą społecznością. Ale ani ja ani mój brat nie zaryzykowali byśmy takiej wyprawy samotnie. Noah nawet nie ma prawa jazdy - zamilkła na moment, poczuł, że przytula się mocniej. - Jednak na przykład z tobą mogłabym zaryzykować.
Znowu nie odzywała się przez dłuższy moment, układając sobie wszystko w głowie.
- Płat skóry nie odpadłby od wirusa, nie tak szybko. Musiałby zostać podany w stężonej dawce dożylnie, a i wtedy nie wiem ile czasu by minęło. Wirus X to historia, dzisiaj mamy jeszcze gorsze rzeczy. Tutejsze placówki porzucono i ciągle zastanawiamy się nad prawdziwymi powodami - mówiła coraz bardziej otwarcie, jakby uznawała Foxa jako osobę z którą może o tym swobodnie rozmawiać. - Na skórę mogło zadziałać także promieniowanie albo chemia. Przechowywano tu bardzo dużo ekstremalnie niebezpiecznych substancji.
- W razie czego możemy ryzykować razem. Pewnie lepiej niż Ty nikt nie sprawdzi, czy nic mi nie jest, więc także dla mojego bezpieczeństwa najlepiej, byś była gdzieś w pobliżu. - Fox odpowiedział swobodnym tonem. - Z tego co mówisz wynika, że poza wirusem są inne opcje, niekoniecznie zaraźliwe. Jeśli jednak mogą być nawet gorsze w skutkach niż wirus X... Cóż, mam nadzieję, że w okolicy są nie tylko opuszczone placówki, ale też takie, w których można to zbadać i zwalczać. Swoją drogą, jak trafiłaś do Bedal? Czemu nie pracujesz razem z bratem? - pytania zadawał luźno, bez naciskania ani ciągnięcia za język. Rzucał tematy, ale wolał dać się jej swobodnie wypowiedzieć.
- Nie, to nie tak, że to tu mają te groźniejsze rzeczy - roześmiała się mu prawie do ucha. - Wirus X był szczytem tamtej technologii. Mówię tylko, że obecnie korporacje mają gorsze specyfiki. - Vale mnie tu zostawił na noc, bo znowu miał coś pilnego. Pewnie mu się nie spodoba, że uciekłam, ale mam to gdzieś. Chyba szybko mu się znudziłam. A co do Noaha, to ja i mój brat mamy odrobinę inne zadania i profile. On bardziej lubi dłubać i zgłębiać, a ja poznawać. Każde - podkreśliła to słowo, słyszał to pomimo hałasu silnika, a jedna z jej dłoni zsunęła się jakby niżej - doświadczenie jest warte poznania. Jeździłam z Vale'm ostatnio, kazał mi oceniać nowe odkrycia. Same przewidywalne, nudy.
- To już wiadomo, co ci się podoba tutaj. Otwartość i kontakt z nowymi... doświadczeniami. Naukowymi i nie tylko - Anglik sam się roześmiał, taka luźna forma rozmowy mu odpowiadała. - Czy jednak dobrze słyszę, że te naukowe cię rozczarowały? Serio nic ciekawego nie odnaleźliście? Sam nie wiem czy to tylko my mamy takie szczęście, że gdzie się nie ruszymy, to trafimy na jakieś problemy lub jakiś syf... chociaż ty mogłabyś widzieć to inaczej - dodał wesoło. Potem przerwał na chwilę, a gdy znowu się odezwał, mówił nieco innym tonem, wyrażającym bardziej zaciekawienie niż wesołość.
- Pierwsza twoja ucieczka? - pytanie zadał ogólnie, chcąc się przekonać, co sama wypali. - Tych w Darrington ostatnie wydarzenia chyba trochę przerosły, wydają się przewrażliwieni. Mogą cię wypytywać o pierdoły, ale ty przecież jedziesz pomóc w walce z wirusem, pomóc tym ofermom z placówki... Potrafisz być przekonująca, prawda?
- Czy ja wiem? - jej głos zdradzał wątpliwość, słyszalną pomimo warunków. - Poza tym, jaka ucieczka, jestem wolną osobą. Ucieczka brzmi, jakbym została gdzieś zamknięta i trzymana przez niedobrych rodziców - roześmiała się. - Znaleźliśmy dużo, ale nie jest to tak fascynujące, jak mogłoby być. Może Noah coś odkrył teraz, skoro był zupełnie gdzie indziej niż powinien. Nie jestem tu jeszcze odpowiednio długo, aby jednoznacznie stwierdzić czy jest tu coś wyjątkowego. Na pewno nie leżącego otwarcie na półkach, ktoś taki jak Umbrella nie zostawiłby tak ważnych dla nich rzeczy.
Fox nie czepiał się teraz słówek, zatem pominął to, że dziewczyna sama wspomniała wcześniej o swojej "ucieczce".
- To akurat chyba dobrze, że nie każdy ma do tego łatwy dostęp - odniósł się do słów o Umbrelli. - Zostanie coś dla prawdziwych odkrywców. Do Darrington już blisko. Miejmy nadzieję, że brat szybko się wybudzi i będziesz mogła go o wszystko wypytać.
 
__________________
Flying Jackalope
Cybvep jest offline