Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2020, 11:50   #78
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Mr7Tu5UlrhE[/MEDIA]
Kwatera Paslacków znajdowała się w części mieszkalnej Statku i kiedy drzwi rozsunęły się, poczuli jakby wkraczali do innego świata. Świata, którego nigdy nie poznali, po którym pozostały jedynie czarnobiałe zdjęcia i mgliste wspomnienia snute przez dogorywających starców. Amerykański Styl Życia bezpowrotnie przepadł wraz z pierwszą bombą atomową wystrzeloną przez Związek Radziecki, lecz wydawało się, że Lenny Paslack i jego rodzina o tym nie wiedzą. Ich mieszkanie w niczym nie przypominało surowych wojskowych kwater z łóżkiem polowym i jedną szafą. Półki uginały się od starych książek i płyt gramofonowych, zimne pokryte kosmicznym metalem ściany zakrywała ciepła tapeta, z sufitu zwisała prawdziwa jemioła. Pomieszczenia nie oświetlały wmontowane w statek halogeny, lecz stojąca w kącie lampa z kloszem. To jednak nie wystrój robił największe wrażenie, lecz sam Lenny i jego rodzina. Naczelnik zamienił roboczy kombinezon na wzorzysty sweter, spod którego wystawał kołnierzyk dopiero co uprasowanej i wykrochmalonej koszuli, niemal identycznie ubrany był jego szesnastoletni syn Joshua. Chłopak ze swoją przylizaną na bok blond czupryną przypominał harcerzy ze starych przedwojennych pocztówek. Gospodyni Matylda Paslack ubrała sukienkę w grochy a na włosy nałożyła ciasną opaskę. Stojąc w kuchennych rękawicach, w których trzymała parującą półmisę z jedzeniem, wyglądała jak podróżniczka w czasie przeniesiona w przyszłość z czasów gdy w telewizji leciały czarnobiałe sit-comy. Mała Abigail, klon matki, widząc Bogumiłę wystrzeliła jak rakieta zza stołu i lamparcim skokiem rzuciła się matce chrzestnej w ramiona.
- Ciociu Bee! – zawołała radośnie tuląc się do żylety.
Roger Phillips, który tak jak obiecał, wystroił się w swoją najlepszą koszulę w kokosowe palmy pokiwał głową z uznaniem.
- Niezła miejscówka panie naczelniku. Szacunek.
Lenny, nawet jeśli zdziwiony obecnością technoinżyniera, nie dał tego po sobie poznać. Zaprosił wszystkich do stołu, wcześniej przedstawiając Truposzowi i Ricie swoją żonę i dzieci. Joshua z fascynacją wpatrywał się w wymyślne tatuaże Caleba a na widok Caroline zarumienił się i szybko odwrócił wzrok. Abigail nie odstępowała Bogumiły na krok, podobnie zresztą jak Roger. Gdy Bożydar odsunął krzesło, by zająć miejsce obok siostry, technik bez ceregieli posadził na nim tyłek. Żołnierz zasiadł więc obok nastolatka.
- Ilu zastrzeliłeś wczoraj bandytów wujku? – spytał cicho, z niezdrową fascynacją Paslack junior
- Josh. Nie rozmawiamy o takich rzeczach przy stole –skarcił syna Lenny a potem rozkrzyżował ręce, jedną zdrową, drugą mechaniczną. Żona i pierworodny bez słowa sprzeciwu ujęli go za dłonie – Zmówmy teraz modlitwę i podziękujmy Panu za łaski i dary, którymi raczył nas obdarzyć w swojej nieskończonej dobroci i mądrości. Boże, pobłogosław ten posiłek, tą rodzinę i gości, którzy go spożywają. Miej nas zawsze w swojej opiece.
- Amen. Może zmienimy teraz muzykę? – Phllips wskazał na ustawiony w kącie gramofon, na którym wolno obracał się czarny krążek.

Był bardzo późny wieczór, właściwie już noc. Na stole zostały już tylko puste talerze z resztkami jedzenia i opróżnione niemal w całości butelki po winie i whisky. Lenny Paslack okazał się wyjątkowo hojnym gospodarzem. Jego żona i dzieci w pewnym momencie odeszli od stołu i zniknęli w drugiej kwaterze, gdzie znajdowały się ich sypialnie. Naczelnik rozlał do szklanek ostatnie kropelki złocistego płynu po czym przeszedł do konkretów.
- Mamy w planach utworzyć w Wisconsin obóz dla uchodźców, którym udało się wydostać z Denver. W tej chwili tą są nieorganizowane grupki, rozbite i pozostawione same sobie. Potrzebujemy doświadczonych ludzi, którzy zorganizują dla nich pomoc humanitarną, będą wyszukiwać ocalałych i dostarczać ich do obozu. Dlatego pomyślałem o was, świetnie radzicie sobie w ekstremalnych warunkach. Po za tym wolałbym, żebyście na jakiś czas zniknęli z radaru Syndykatu Czaszek. Złapaliście ich przywódcę, więc musimy się liczyć z tym, że będą próbowali wziąć odwet –spojrzał na Ritę i Truposza –Wy też jesteście na celowniku, dlatego liczę, że przyjmiecie moją propozycję i dołączycie do Coltów. Wasze umiejętności są bezcenne i myślę, że zwyczajnie marnujecie swój potencjał.
Roger dopił resztkę whisky i głośno odchrząknął.
- Przepraszam, że się wtrącę naczelniku, ale nie wydaje mi się, żeby w Wisconsin było bezpieczniej niż tutaj. Pełno tam Hybryd i Cyber-Zombie, które masakrują miejscową ludność. Nie zgadzam się, żeby Miła… i jej brat niepotrzebnie się narażali. Powinni zostać tutaj, w DiscCity. Nie muszą wyjeżdżać w teren. Na Statku jest pełno zająć. Bogumiła może mi pomagać w laboratorium.
- Ona jest żołnierzem a nie naukowcem – zaprotestował Lenny.
- Po za tym byli świadkami zbrodni Vanhoose’a więc powinni zeznawać na jego procesie.
Paslack przez chwilę milczał, jeśli wyglądał na niezadowolonego z tego co usłyszał, nie dał tego po sobie poznać. W końcu zwrócił się do swoich gości.
- A wy jakie macie zdanie?
 
Arthur Fleck jest offline