Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2020, 19:11   #286
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post tworzony przez wszystkich

Młoda Francuzka widząc zachęcające gesty swoich kolegów wsiadła na rower i powoli podjechała do żandarma zatrzymując się przed nim. Pozostała trójka też się zatrzymała zaraz za nią.

- Papieren bitte. - powtórzył mężczyzna w niemieckim mundurze wsadzając lizak za pas aby zwolnić rękę i zaraz wykonał nią zachęcający ruch dłonią dając znać, że czeka na te dokumenty. Odette zrozumiała to wszystko na tyle, że sięgnęła do kieszeni kurtki i wyjęła z niej dowód. Żandarm otworzył go i zaczął przeglądać.

- Odette Lepage. Grande Lavere. - przeczytał z twardym niemieckim akcentem Francuzka pokiwała głową twierdząco i wskazała ręką na kierunek skąd przyjechali.

- Wohin gehst du?* - Niemiec zapytał podnosząc wzrok na nią a potem i na pozostałą trójkę. Dziewczyna z Grande Lavere popatrzyła na niego niepewnie chyba nie rozumiejąc o co pyta. Obejrzała się na pozostałą trójkę szukając jakiejś podpowiedzi.

- Wohin gehst du? Was machst du hier?** - Niemiec sapnął jak to zwykle tubylcy sapali na turystów albo na odwrót gdy druga strona nie rozumiała ich mowy ojczystej. I jak zwykle w takich wypadkach próbował się wspomóc pantonimą pokazując losowe kierunki jakby chciał wiedzieć w którym zamierzają jechać. Odette znów na niego popatrzyła i powoli wskazała palcem tam gdzie pojechała ciężarówka.

- Nein, nein, nein. Diese Straße ist gesperrt. Nur das Militär. Es gibt keinen Übergang. Blockade. - żandarm mówił powoli i wyraźnie jakby miał nadzieję, że dzieki temu obcokrajowcy zrozumieją o co mu chodzi. Zrobił też odmowny gest dłonią pokazując, dość czytelnie, że dalej przejścia nie ma. Francuzka niepewnie pokiwała głową i odwróciła się do pozostałych.

- Chyba mówi, że nas nie puści. Ale to nic, pojedziemy inną drogą. - powiedziała szybko i cicho.

- Sanitäter? - wojskowy policjant widocznie dostrzegł chlebak Odette z czerwonym krzyżem. Bo wskazał na niego znów zwracając na siebie uwagę tubylca. Dziewczyna powoli skinęła twierdząco głową. - Aufmachen. Zeig mir was du hast.**** - powiedział wzmacniając wypowiedź gestem. Rowerzystka zawahała się albo nie była pewna o co chodzi. Ale w końcu schyliła się nieco aby otworzyć chlebak i pokazała co tam ma. Żandarm zajrzał, sięgnął do środka i wyjął jedną z kanapek przygotowanych przez panią Lepage. Rozwinął gazetę i ukazały się w niej dwie kanapki. Sprawdził co jest w środku, uśmiechnął się i gestem dał znać, by mu dać jeszcze jedną. Gdy Oddette mu ją podała uśmiechnął się jeszcze bardziej. W końcu machnął ręką jakby odgadniał całą czwórkę i w ogóle zabierali się stąd i nie zabierali mu czasu.

Birgit trzymała rower w szeregu za Odette i Noemie, co jakiś czas tylko przechylając się zza ramienia porucznik, aby zachęcająco kiwnąć do młodej Francuzki i potwierdzić jej domysły co do słów Niemca. Odetchnęła dopiero, gdy żołnierz machnął ręką, zadowoliwszy się kanapkami. Ze zdenerwowania jeszcze mocno zacisnęła rękę na kierownicy, ale krótki postój zdał się nawet wytchnieniem.
- Daleko ta inna droga? – cicho zapytała dziewczynę przy pierwszej okazji.
- Jeszcze kawałek. Zaraz będziemy. - powiedziała cicho Odette nie ukrywając ulgi, że to już koniec tego zaskakującego spotkania. Miała rację. Pomimo, że dziwnie się jechało w środku dnia przez tak wyludnione miasto to jednak więcej nic ich nie zatrzymało.
- To tutaj. Poczekajcie, zaraz wrócę. - młoda Francuzka wskazała na front piekarni zsiadając z roweru i zostawiając go opartego o ścianę przy piekarni. Potem weszła w drzwi obok tych od piekarni, pewnie prowadzące na górę klatki schodowej kamienicy na jakiej parterze była piekarnia. Po paru chwilach Odette pojawiła się ponownie zapraszając pozostałą trójkę do środka. Ale najpierw trzeba było znieść rowery do piwnicy co trochę czasu zajęło. Po czym ich przewodniczka zaprowadziła ich do mieszkania na piętrze gdzie przywitał ich Louise. Nawet podobni byli do siebie chociaż okulary, w grubych, rogowych oprawkach zdradzały, że starszy brat Odette nie ma sokolego wzroku. Miał też żonę i dwójkę małych smyków. Może dlatego nie był zachwycony wizytą trójki niezapowiedzianych gości. Ale chyba ostatecznie dał się przekonać. Dało się wyczuć brak tej serdeczności jaka dominowała u ich rodziców. Ale i stres oraz obawa ostatnich dni dały się bardziej we znaki.
- Nie chcemy wam kłopotów. - Noemie odezwała się, gdy w końcu pojawiła się okazja by nie kusić ciekawskich uszu. - Chcemy przedostać się na drugą stronę rzeki. Możemy to zrobić sami tylko... Potrzebujemy podpowiedzi.

Louise popatrzył na kobietę jaka się na niego odezwała. Popatrzył na swoją żonę i siostrę. Żona zagoniła i zniknęła dzieci do pokoju wcześniej coś krótko mówiąc mu na ucho. Siostra pokiwała zachęcająco głową. Wreszcie więc gospodarz wskazał na jedne z drzwi.

- Chodźcie do kuchni. - zaprosił ich słowem i gestem. Gdy się trójka poobijanych gości rozsiadła ze swoim gospodarzem przy stole jego siostra pewnie będąc tu nie pierwszy raz zaoferowała wszystkim kawę albo herbatę.

- Zrób mi herbaty. - poprosił brat i popatrzył na swoich gości. - To co właściwie chcecie? - zapytał chcąc widocznie jakoś doprecyzować o co właściwie chodzi tym gościom. *
- Dostać się do naszych. Na drugim brzegu. I najlepiej nie wpaść przy tym na niemieckie patrole - inżynier rozmasowała czoło i kark, z trudem opierając się rosnącemu zmęczeniu. Gdyby rzeczywiście, jak pocieszała w kościele Odette, byli pewni, że natarcie dojdzie do miasta, mogliby przeczekać, odpocząć, ale tej pewności nikt nie miał.
- Nie chcemy was narażać ani utknąć - dodała. - Tylko informacji o miejscowych ścieżkach. O przeprawach, o których oni mogą nie wiedzieć.

- W pierwszej kolejności chcielibyśmy się dowiedzieć jak wygląda sytuacja w mieście - Woods sprecyzował wypowiedź Brigit płynnym francuskim. - Dużo wojska? Przejeżdżają tylko przez miasto czy stacjonują na miejscu? Dużo patroli na ulicach? Jak wygląda przejście przez most czy może mosty, bo w sumie nie wiem ile ich tu macie? Trzymają tam jakieś stałe posterunki? A może jest jakiś prom? Istnieje w ogóle ruch przez rzekę inny niż wojskowy? - zakończył grad pytań, po chwili jednak dodał. - Gdybyśmy mogli się gdzieś przespać kilka godzin, bylibyśmy wam bardzo wdzięczni.

- Przespać? - gospodarz zaczął od czegoś w miarę prostego i domowego. Zastanowił się chwilę. - Możemy wam oddać jeden pokój. Ale tam są tylko dwa łóżka. Ale mamy jedno polowe. Tylko z piwnicy to trochę zalatuje stęchlizną. - brat Odette wskazał ręką na drzwi za jakimi pewnie był ten pokój o jakim mówił.

- A Niemców dużo. Dużo ciężarówek, nawet czołgi i armaty. Dużo tego mają. I dużo żołnierzy. - Louise mówił tak jakby ilość i jakoś niemieckiej armii jaka zwaliła się na miasto robiła na nim wrażenie jakieś niepokonanej potęgi.

- No i są za miastem. Po drugiej stronie kanału w mieście. I za miastem. Trudno przejść przez mosty. Mocno pilnują. Ale po drugiej stronie też są. Ale nie wiem jak daleko. No i dzisiaj od rana strzelają się cały dzień. Tylko czekać aż nam spadnie na głowy jakaś bomba. - przyznał z obawami wskazując dłonią na sufit jakby lada chwila miała wpaść przez niego jakaś bomba. Co w trakcie bitwy nie było tak całkiem niemożliwe. Wystarczyło aby alianci namierzyli pozycje niemieckiej artylerii za miastem i któryś alianci pocisk spadł za blisko. Czyli walnął w miasto.

- A co to jest? - Odette która wróciła do stołu aby podać kubki z mocną herbatą coś chyba dojrzała. Cofnęła się do szafki i wyjęła jakąś gazetę jaka tam leżała. - To jest niemiecka gazeta Louis. - popatrzyła na brata zaskoczona domagając się wyjaśnień.

- Rano zgubił ją jakiś ich żołnierz. Albo zostawił. Nie wiem. Leżała to wziąłem. Właściwie nie wiem po co. Nie znam niemieckiego. Ale ta mapa mi się nie podoba. Myślicie, że to prawda? Naprawdę nas tak okrążają? - starszy brat machnął ręką jakby uznał, że siostra robi z igły widły. Po czym wyjaśnił trochę niecierpliwie skąd ta niemiecka gazeta znalazła się w jego domu.

- No ja też nie znam niemieckiego. - Odette wpatrywała się w obcy tekst gazety przez chwilę ale widocznie niewiele więcej mogła zrozumieć co jej brat. Więc w końcu położyła ją na stole by wszyscy mogli zobaczyć. A na pierwszej stronie rzeczywiście była mapa tego zakątka Francji i kawałka Belgii. Czarne pole oznaczał zdobycze niemieckie. I wyglądało jakby alianci mieli przypartą do morza niewielką redutę białego owalu. A lada chwila ten czarny nawis mógł spaść na południe, na resztę Francji. Niemieckie tytuły i hasła ogłaszały triumf niezwyciężonej armii niemieckiej która wreszcie bierze rewanż za oszukańczy wynik poprzedniej wojny. *

- Dajcie – ożywiła się Birgit, nieomal parząc sobie usta herbatą. – Mówiłam ci, że rozumiem - przypomniała Odette, sięgając po papier. – Może będzie jakieś przydatne ziarnko pośród jedynie słusznej... - ugryzła się w język. – Wiecie, gazeta każdy ich sukces podkreśli po dwa razy, o błędach zmilczy na pewno, ale może coś...
Miała nadzieję, że oczy jej się jeszcze nie zamkną i, broń boże, nie przerwie żadna bomba, lecz uda się wyłowić z tekstu choćby najdrobniejszą sugestię w sprawie dalszej drogi lub pośpiechu.
- Naprawdę byłoby lepiej jakbyśmy was nie narażali. Może jakieś opuszczone budynki, które mogłyby nam posłużyć za miejsce na odpoczynek? - Belgijka także z zaciekawieniem spojrzała na gazetę, ponad ramieniem Birgit, szybko jednak powróciła wzrokiem do ich gospodarza. - A wam… radziłabym się wynieść na wieś. Tam zawsze bezpieczniej niż w mieście.
- Opuszczone budynki? W mieście? - trudno było powiedzieć czy Louis jest zaskoczony pomysłem czy raczej zastanawia się czy jest coś takiego w okolicy. Popatrzył na swoją siostrę jakby to mu miało pomóc znaleźć odpowiedź. A w tym czasie agenci siedzący przy stole mogli się zaznajomić z niemiecką gazetą. Birgit aż za dobrze znała nagłówek “Völkischer Beobachter” co miała opinię oficjalnego tłumacza linii partii która objaśni czytelnikom jaki jest właściwy światopogląd na daną sytuację.
Co ciekawe to była wczorajsza gazeta. Co nieźle świadczyło o dostarczaniu zaopatrzenia dla niemieckich wojsk skoro stać ich było na dostarczanie prasy praktycznie na bieżąco. Nad nagłówkiem był odręczny dopisek “Ltn. Hans Zimmer”. Jakby ktoś podpisał swoją gazetę czy po prostu zapisał jakieś nazwisko.
Wieści były bardzo optymistyczne a ton wręcz triumfujący. Można było przeczytać wywiad z kapitanem U-Boota jak barwnie opisuje służbę na morzu jako przygodę godną prawdziwego mężczyzny i wojownika. Przy okazji jak nad Wilhelmshaven odparto nalot wrogich bombowców zadając im liczne straty. I kolejny wywiad, tym razem z pilotem 109-ki który opisywał jak 24-go maja zestrzelił 2 Spitfire w jednym locie. I to nad Dover, tuż pod nosem Anglików! Opis wyglądał jakby ze swojej 109-ki strzelał do brytyjskich jak do kaczek. “Nawet się nie zorientowali co ich trafiło” jak szydził nagłówek tego artykułu. No ale jednak główny nacisk był położony na kampanię francuską.
Jak głosiły artykuły Holandia już padła, lada chwila Belgia pójdzie w jej ślady a zaraz potem niemiecki but kopnie tą francuską ruderę i Francja rozsypie się jak domek z kart. Więc lepiej by panowie Anglicy przestali snuć jakieś mrzonki i sojuszu za przegraną sprawę, poszli po rozum do głowy i zawarli pokój z Niemcami którzy im go oferują w swojej wspaniałomyślności.
Dla samych Niemców treść gazety była radosna i triumfująca. Dla czytającej ją strony przeciwnej jednak przeciwnie. Front zdawał się rozciągać wzdłuż rzeki Aisne. Wojska niemieckie wisiały nad północną Francją. Ale na razie angażowały się w likwidację kotła przypartych do morza wojsk alianckich. I po kolei likwidowały te punkty oporu. Bolougne już zostało zdobyte, Calaise było oblężone i miało paść lada dzień a reszta wojsk alianckich była systematycznie spychana do morza. Wydana na ataki tej straszliwej Luftwaffe jej los zdawał się być przesądzony. Ale dla trójki agentów siedzących przy tym kuchennym stole w Abbeville pocieszające mogło być to, że nic nie było o jakiejś inwazji na południe która mogła cofnąć front i wydłużyć trasę do własnych linii. A taka inwazja by oznaczała przełamanie linii obrońców co pewnie niemiecka propaganda na pewno by nie przegapiła. Wydawało się więc, że południowy odcinek frontu nie zmienił się jakoś znacznie od sytuacji z wczorajszej odprawy w niedzielę rano ponad dobę temu.
Niejako wisienką na torcie był krótki reportaż o elitarnej formacji Waffen SS jaka wspomagała bratni wojska lądowe w walkach w kampanii francuskiej. Była fotografia żołnierzy w charakterystycznych hełmach. Ale mieli inne mundury. Zamiast standardowych szarości wojsk lądowych mieli jakieś takie jakby pstrokate. Ale w dość ziarnistym, czarno białym zdjęciu nie bardzo dało się rozpoznać jak to wygląda w rzeczywistości. I jak tajemniczo autor artykułu “gdzieś w północnej Francji” walczyła ta nowa i nowoczesna jednostka.
- Mogę? - Woods wyciągnął pytająco rękę w stronę Birgit, gdy ta zdawała się kończyć czytać.
Z zaciekawieniem przeleciał po tytułach artykułów. Do tych o lotnictwie nie przywiązywał większej, a w zasadzie żadnej wagi. Pamiętał jak we wrześniu polskie gazety i radio kilkakrotnie podawały informacje o bombardowaniu Berlina przez polskie samoloty, albo Zagłębia Ruhry przez brytyjskie i francuskie. I ile to zwycięstw odnieśli polscy piloci myśliwców, którzy gdyby zsumować ich osiągnięcia z gazet, roznieśliby co najmniej połowę Luftwaffe?
Znacznie bardziej interesujące były doniesienia z frontu, choć pewnie też nie oddawały wiernie sytuacji.
- W sumie to dobre wiadomości - powiedział po angielsku, zwracając się do obu agentek. - A raczej na tyle dobre, na ile możemy liczyć w obecnej sytuacji. Nadzieja w tym, że Jerries nie zlikwidują za szybko tego kotła, chociaż na ile jest ona realna? - zastanowił się.
Tempo natarcia niemieckiego nie napawało optymizmem. Ile mogły wytrzymać oddziały przyparte do morza? I ile zajmie Wehrmachtowi przegrupowanie do ataku na zachód, gdy już zlikwidują wrogie siły na swojej północnej flance? Dni, może tydzień, na więcej nie mogli liczyć.
- Skorzystamy z waszej gościnności - rzucił uprzejmie po francusku do gospodarza. - Panie zajmą łóżka, ja mogę się przespać nawet na podłodze. Prosiłbym tylko o jakiś koc i może poduszkę - uśmiechnął się lekko. - Potem zastanowimy się co dalej - spojrzał na Noemie. To było bardziej pytanie niż stwierdzenie.
Belgijka przytaknęła.
- Masz rację… kładźcie się ja chciałabym tu jeszcze chwile porozmawiać i zaraz też przyjdę. - Noemie przejęła gazetę i pokazała ją gospodarzom. - Przetłumaczyć wam co tu jest napisane? Mówię co nieco po niemiecku.
- To ja pójdę wam przygotować pokój. - gospodarz wstał i wyszedł z kuchni idąc do tego pokoju jaki wcześniej im proponował. W kuchni została jego siostra i ta usiadła na zwolnionym przez niego miejscu.
- A piszą coś o nas? O Abbeville? - zapytała Odette wskazując na niemiecką gazetę ale chyba była zaciekawiona co tam jest napisane chociaż zdradzała i nieufność do języka propagandy nieprzyjaciela.
- Mae, zerkniesz ze mną? - Noemie spojrzała na Niemkę i potem na Odette. - Mae zna dużo lepiej niemiecki ode mnie…
Wspólnie zaczęły tłumaczyć gazetę Francuzce, wskazując interesujące ja fragmenty tekstu. Potem wypytała jeszcze brata Odette o to co dotychczas działo się w mieście. Była ciekawa kiedy przybyły tu niemieckie wojska.

---

Gdy już pokój został naszykowany. Noemie skorzystała z chwili odpoczynku. Martwiła się o swoich znajomych z Belgii, dalszą rodzinę, ale wiedziała, że nie wolno jej się teraz na tym skupiać. Musiała odpocząć i wykonać misję... potem... potem spróbuje się czegoś dowiedzieć.

Planowała przespać się chwilę, a tuż po przebudzeniu wypytać gospodarzy o potencjalne drogi, którymi mogliby się przedostać na drugą stronę. Może przez rzekę odbywały się jakieś transporty i mogliby się ukryć pod ładunkiem? A może rzeka była pod mostem płytsza i dało się ją przejść w bród? Na pewno przydałaby się im jakaś mapa miejscowości by się rozeznać w terenie, ale teraz.. chyba wszyscy potrzebowali odpoczynku.


---

*Wohin gehst du? - (niem) Dokąd jedziecie?
**Was machst du hier? - (niem) Co tu robicie?
***Nein nein Nein. Diese Straße ist gesperrt. Nur das Militär. Es gibt keinen Übergang. Blockade. - (niem) Nie, nie, nie. Ta ulica jest zamknięta. Tylko dla wojska. Nie ma przejścia. Blokada.
****Aufmachen. Zeig mir was du hast. - (niem) Otwieraj. Pokaż co tam masz.

 
Aiko jest offline