Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2020, 18:40   #80
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Odwiedziny u Paslacka z pozornie prozaicznej wizyty przerodziły się dla Caroline w prawdziwą gratkę. Jej z początku obojętne nastawianie zmieniło się diametralnie gdy tylko dostrzegła wystrój kwatery gospodarza. Wnętrze domostwa Lenny'ego niczym nie odbiegało od wizerunków przedwojennego świata ze starych fotografii, co rozbudziło ekscytację zakochanej w świecie retro łowczyni skarbów. Zapalona na punkcie odkrywania tajemnic tej zapomnianej ery dziewczyna z fascynacją w oczach oglądała wszelkie elementy wystroju domostwa. Lampy, wzornictwo tapety, gramofon, oldskulowe płyty winylowe, grzbiety starych książek, wykonanie mebli itd. Poczuła się jak dziecko w disneylandzie. Dlatego powitanie z rodziną naczelnika odbębniła nieco rozkojarzona, zawieszając ciągle wzrok na każdym dostępnym jej szafirowym oczom detalu wystroju wnętrza.


Wkrótce wszyscy usiedli do stołu, przedwojenne ubrania i purytański ceremonializm gospodarzy tylko podkreślały atmosferę towarzyszącą złudzeniu podróży wehikułem czasu. Dopiero podczas modlitwy Govin przewróciła oczyma z zażenowania. Ostatnie co można jej było przypisać, to religijność. Mistyczny bełkot Willburna to maks co mogła znieść, i to w odpowiednich dawkach. Modlić się na pewno nie zamierzała. Siedziała więc z założonymi rękami, czekając, aż zbędny rytuał dobiegnie końca. Jak widać, nie wszystkie aspekty przeszłości jej podchodziły, odejście niektórych wcale jej nie przeszkadzało. Dla niej jedyną "tajemną" prawdą było to, co czuła i doświadczała, czysta proza życia.

Kolacja była nawet fajna, choć nieco sztywna jak na jej gust. Jedzenie jednak jej smakowało. Kobitka Paslacka nieźle podziałała w kuchni. Dla kobiety szlaku, jaką była Rita, takie żarcie było nie lada gratką. Czas leciał i gadka jakoś się kleiła, chociaż jeden detal szczególnie rzucił się Caroline w oczy, wzbudzając w niej pewną irytację oraz niechęć do gospodarza. Odejście dzieci i żony naczelnika przed przejściem do rozmowy o interesach odebrała jako pokaz republikańskiego i patriarchalnego podejścia do rodziny. W jej głowie nie mieściło się, że jakiś facet mógłby ją tak ustawić. Zdecydowanie zaletą wojny było to, że stare zasady i konwenanse odeszły do lamusa. Teraz każda kobieta mogła o sobie stanowić i nie musiała kłaniać się, ani uzależniać od żadnego samca. Govin uważała siebie za skrajnie wyzwoloną jednostkę i nigdy nie pozwoliłaby sobie, żeby ktokolwiek nauczył ją w takiej sytuacji usuwać się w cień, czy nią sterował. Jeśli kiedykolwiek Paslack potraktuje ją protekcjonalnie ze względu na płeć, to mógł być pewny, że dostanie od niej niezłą wiązankę inwektyw.

Rozmowa interesach sprowadziła się do krótkiej, konkretnej propozycji. Ricie jednak niezbyt się spodobała. Miała aktualnie bardzo złe zdanie o tutejszym zgrupowaniu ADA oraz Ruchu Oporu. Zresztą, pozostawanie pod formalną jurysdykcją jakichś ludzików odgrywających zbawców ludzkości mierziło ją. Nie było jej rolą ratować świat i obudowywać cywilizację. Owszem, gdy mogła, pomagała ludziom, ale nie działała charytatywnie i przedkładała nad potrzeby innych swoje prywatne cele. Jej ścieżki były kręte, ale wolne. I z całej zgrai, którą przez ostatnie dwa dni napotkała, dobrze czuła się jedynie z Truposzem. Kopnięty, czy nie, miał swój styl i wiedział, na czym polega bycie wolnym strzelcem-lekkoduchem.
Z całym szacunkiem, ale to nie robota dla mnie — powiedziała bez ogródek — Po pierwsze, pracuję samotnie. Po drugie, jestem od grzebania w przedwojennych śmieciach i zdobywania drogocennych łupów. A nie ratowania potrzebujących, czy ocierania łez sierotkom. Nie czuję się też dobrze, współpracując z waszą organizacją. Stwierdzone w praktyce. Mogę dla was coś wyszabrować z tajnego labu, azylu, bazy wojskowej czy bunkra rządowego, dajcie tylko namiary i krzyknijcie odpowiednią stawkę. Lecz wtedy bez żadnych rozkazów itepe, tylko normalnie, na prywatne zlecenie. Nie jestem i nie będę jakimś pachołkiem.
A co do procesu — dodała — To wolałabym nie zeznawać. Podobno Vanhoose i tak dostanie czapę, wiec nie widzę sensu mojego uczestnictwa w tym pokazowym teatrzyku. Poza tym nie wiem, czy dałabym radę się opanować i nie wnieść jakiegoś gnata na rozprawę, by palnąć mu w ten głupi łeb. Po prostu nie chce mieć z ta sprawa dłużej do czynienia...
 
Alex Tyler jest offline