Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2020, 21:00   #388
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Ulice Lucatore, noc 1 lipca 2595

Otaczający Franków anabaptyści spozierali na obcych wyjątkowo podejrzliwie, ale żaden nie wykonał w stosunku do natrętów niczego mogącego uchodzić za otwarty przejaw wrogości. Obserwujący ich dyskretnie Nathan Barthez uznał jeszcze przed wejściem do Lucatore, że ryzyko nagłej napaści ze strony żołnierzy Furora praktycznie nie istnieje, toteż większość swojej uwagi przeniósł na pełne roztrzęsionych miejscowych uliczki. Jak Helweta już wcześniej podejrzewał, odgłosy strzelaniny oraz krzyki podnoszących alarm nocnych strażników wyrwały ze snu niemal wszystkich mieszkańców purgaryjskiego miasteczka. Przeważająca ich większość, w tym zapewne wszyscy mężczyźni od wyrostków po sędziwych starców, wyległa na zewnątrz domostw zagadując co chwila do wyglądających przez okna zalęknionych kobiet. Alpejczyk mógł się jedynie domyślać tego jak fantastyczne historie zdążyły się zrodzić do tej pory z powtarzanych głośno domysłów i plotek.

Wszędzie tam, gdzie przechodził szybkim krokiem pochód Franków, zapadała najpierw przejmująca cisza, a potem wybuchała jeszcze gorętsza niźli wcześniej wrzawa. Zagadkowi możnowładcy z dalekiego kraju samym swym pochodzeniem od początku wizyty rozbudzali dziką ciekawość Purgaryjczyków, a teraz los ich splótł się zauważalnie z dramatem rdzennej ludności, opłakującej wszak od kilku dni śmierć swego wielkiego przywódcy.

Guido Dumas ocknął się ponownie, po czym zaczął przejmująco jęczeć, bo pasy trzymające go w noszach naciskały boleśnie na ranę. Barthez miał w sobie dość współczucia dla nieszczęsnego skarbnika, by rozważyć w myślach możliwość krótkiego postoju i przepięcia pasów, górę w jego umyśle wziął jednak pragmatyzm.

- Stójcie! Dokąd idziecie?! Co się stało? – w głębi ulicy, którą anabaptyści wiedli delegatów Franki pojawiła się grupka zmierzających w przeciwną stronę ludzi, niemal biegnących ku zewnętrznym murom miasteczka – To wy, wasze miłości?!

Zza pleców kilku mężczyzn wysunęła się sylwetka mężczyzny w neoprenowym kombinezonie, toteż Barthez natychmiast podniósł dłoń wstrzymując pochód noszowych. Carmino Ferro podszedł do Alpejczyka, pozdrowił go skinięciem głowy, przeniósł spojrzenie wpierw na Leona i Angeline, potem zaś zatrzymał wzrok na Dumasie.

- Napaść skrytobójcy – odpowiedział bez zbędnej zwłoki Helweta – Podejrzewamy, że ktoś zamierzał się targnąć na życie dziedzica rodu Sanguine, jego miłość ambasadora Montpellier. Odkryty dzięki czujności ochrony, zamachowiec zaatakował wystarczająco nieporadnie, aby kula zamiast dziedzica sięgnęła jego dzielnego zausznika. Sprawca zbiegł, ale tutejsi stróże prawa zawzięcie go poszukują.

- Niezwykły rozwój wydarzeń. Nie są mi obce dźwięki strzelaniny, dlatego od razu zrozumiałem, że dzieje się coś bardzo niedobrego. To dobrze, że na siebie tak szybko wpadliśmy – oznajmił Szpitalnik klękając obok noszy i spoglądając na śnieznobiałe oblicze rannego – W którym miejscu trafił pocisk? Przeszedł na wylot czy utkwił w ciele? Ktoś próbował już zatamować krwotok?

- Pocisk przeszedł na wylot przez bok jego miłości pana Dumasa – wyjaśnił Barthez – Powstrzymaliśmy krwawienie, aczkolwiek nie próbowaliśmy jeszcze szycia. Jego miłość ambasador ufa, że specjalista pańskiego pokroju może to zrobić znacznie bardziej profesjonalnie.

- Oczywiście służę pomocą – Carmino Ferro podniósł się z kolan, pozwolił noszonym podnieść z bruku ofiarę rzekomego zamachowca – Proszę za mną, w domostwie moich krewnych będziemy mieli znacznie lepsze warunki do przeprowadzenia zabiegu.

Nic w mowie ciała ani tonie czerwonokrzyżowca nie pozwala domniemywać, że Szpitalnik Was okłamuje albo jest w inny sposób nieszczery, ale oczywiście nadal może grać niewiniątko. Tak czy owak, sam zaprosił Was do domostwa, w którym gości, więc ułatwi to wejście do jego kryjówki.
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem