Marval w zasadzie milczał zostawiwszy kompanowi dogadanie się z ludzkim pobratymcą. Jedynie minę dobrotliwą robił bawiąc się niewinnie ostrzem stali, jakby pieszczotliwie sprawdzał ostrość. Zdawał sobie sprawę, że na ludzi tacy jak on działali w sposób różnoraki. Skłonni do czynienia zła ludzie często swą miarą odmierzali elfom i w głębi swych zajęczych serc wątpili w cnotliwą naturę ich charakteru. Generalnie mylili się bardziej niźli Marval by sobie życzył, lecz sam nigdy starał się utwierdzać ich w innym przekonaniu.
Na koniec uśmiechnął się chłodno wręczając Tilleańczykowi imperialne korony.
- Jeszcze nam powiedz, jak najskutecznie z tych drobniaków skorzystać, abyśmy nie mieli wyrzutów sumienia z tej tranzakcji.