Mikel, natychmiast po naradzie, ruszył się pakować. Fakt, że znów mieli przed sobą jakieś konkretne zadanie, działał na niego kojąco. Dobrze czuł się w forcie i wszyscy traktowali ich z szacunkiem, ale cały czas wydawało mu się, że marnuje tam czas, że powinni być bardziej aktywni. W końcu nadarzyła się okazja i wojownik cieszył się, że nikt nie miał nic przeciwko.
Podróż na wyczarowanym rumaku była dużo wygodniejsza niż pieszo, nawet z mini Laurą na pokładzie. Bliźniak nadal nie przywykł do nowego wyglądu siostry, zwłaszcza kiedy rodzice zaczęli się wtrącać w kwestię jej garderoby. Zawsze była jego młodszą siostrą, ale teraz pierwszy raz rzeczywiście mogło to tak wyglądać. Kobieta co prawda nie zamierzała pozostać w tym stanie na zawsze, ale mogło to jeszcze trochę potrwać, a do tego trzeba było się jeszve przyzwyczaić.
***
Słuchał słów Jartha, próbując zrozumieć jego położenie i dlaczego tak bardzo nie chce przyjąć pomocy. Czyżby chodziło o dumę? Niechęć do przyznania przed sobą i ludźmi, za których odpowiada, że nie najlepiej sobie radzą? Mikel nie wiedział, ale postanowił spróbować nieco innego podejścia od pozostałych.
-Nie zrozumcie nas źle. Nie chcemy zakłócać waszego spokoju, ani niczego wam narzucać. Od razu widać, że jesteście twardzi. Przetrwaliście coś okropnego i nadal trzymajcie się razem. - pokiwal z uznaniem głową - Właściwie to my chcieliśmy prosić Was o pomoc. Jak widać, forty łowców zostały zniszczone, a ich załoga pokonana. Sami nie poradzimy sobie ze wszystkim, co przyniesie zima, a po niej wiosna. Może więc moglibyśmy pomóc sobie nawzajem? Przez te zasrany Hobgobliny wszyscy straciliśmy domy, swoje miejsce i cel. Mamy nowy. Przetrwać i dopłacić za wszystko. Przyjmiemy każde wsparcie. Tych gnojków jest na tyle dużo, że dla każdego wystarczy.