Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2020, 08:54   #16
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Widok dostojnie ubranego mężczyzny o twarzy pokrytej misternymi tatuażami, wspieranego przez dwóch zaprawionych w bojach wojów robił spore wrażenie, dzięki czemu Jace skupił na sobie uwagę większości uciekinierów. Jego przemowa odniosła zamierzony efekt – wyczuwał, że w aurze tego miejsca, dotąd gęstej i ciężkiej od zmęczenia i strachu pojawiają się pojedyncze nitki nadziei. Sama wzmianka o jedzeniu i kocach sprawiła, że na kilku twarzach pojawiły się uśmiechy.
Jarth stał z rękami założonymi na piersi, jego postawa wciąż wyrażała nieufność i niechęć, chociaż mniejsze niż chwilę temu. Cóż, najwyraźniej był wyjątkowo uparty, nawet jak na Nirmathańczyka.
- Możecie tu być, skoro przychodzicie z darami, ale nie myśl że potem zmusisz nas do odpłacenia się! – stwierdził hardo - Od kilku dni jesteśmy trochę osłabieni. Jest zimno, a ciężko cokolwiek w okolicy upolować, zwierzyny tu dziwnie mało - dodał, jakby uważał, że Jace maczał w tym palce. Nie mogli w końcu wiedzieć, co jeszcze parę tygodni temu terroryzowało ten obszar.

Skupieni na przemowie Jace’a uciekinierzy pozwolili Laurze i Hannskjaldowi przebadać się bez protestów – wielu też zwyczajnie nie miało siły, by się bardziej bronić. Wnioski były niepokojące, ale szczęśliwie nie tak bardzo, jak którekolwiek z nich się obawiało: przypadłość, choć bardzo niebezpieczna dla chorych, nie była ani magiczna, ani związana jakkolwiek z Plagą, ani nawet zakaźna. Przede wszystkim dlatego, że to nie była po prostu choroba. O ile bóle brzucha, zmęczenie i anemię można było wiązać z dyzenterią, to po przyjrzeniu się druid i wiedźma zauważyli niewielkie, drgające i ruszające się pod skórą chorych kształty. To sugerowało bardzo nieprzyjemny scenariusz: wszyscy uciekinierzy byli zarażeni pasożytem, i to nie byle jakim, bo larwami groźnego stwora znanego jako wilk-w-owczej-skórze. Sytuacja była bardzo zła - infekcja była już w zaawansowanym stadium, w ciągu dnia lub dwóch larwy dojrzeją na tyle, by wyrwać się z ciał nosicieli, przy okazji ich zabijając. Próba chirurgicznej interwencji w tym momencie najpewniej skończyłaby się śmiercią pacjenta, a magia lecznicza mogła nie wystarczyć dla ponad dwudziestu potrzebujących. Na szczęście Hannskjald przypomniał sobie o tym, że jest inne rozwiązanie: błyskoliść, rodzimy dla Fangwood krzew, zabójczo toksyczny dla wilka-w-owczej-skórze, a jedynie słabo trujący dla humanoidów. Dzięki swoim zwiadom po puszczy krasnolud kojarzył, że spore skupisko tych roślin dało się znaleźć rosnące wzdłuż strumienia parę mil na południe stąd – gdyby udało się zebrać jej odpowiednio dużo, może zdołaliby uwarzyć dość lekarstwa na czas.
 
Sindarin jest offline