Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2020, 20:45   #126
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przy wraku

Strzał był jak grom z jasnego nieba, a to, że był piekielnie celny jedynie pogarszało sytuację.
- Nicky, możesz jakoś dotrzeć do porucznika? - spytał cicho.
- Czy ktoś widział snajpera?! - Wydarł się Kovalski.
- Nie!! - Ryknął Salas, po czym zza swojego drzewa zaczął walić na ślepo długimi seriami, zupełnie bez sensu, gdzieś po lesie.
- Co mówiłeś?? - Odpowiedziała do Singa głośno Nicky.
- Czy zdołasz dotrzeć do porucznika?! - równie głośno zapytał Billy, równocześnie usiłując wypatrzeć osobę, która ustrzeliła Hawkesa.

“Nie ma to jak darcie ryja kiedy można było załatwić wszystko na łączności radiowej, co nie?” pomyślał JJ przechodząc do działania. Ze swojego podręcznego zestawu wyciągnął ładownicę, w której schowane były 2 małe robociki. Pająki rozprostowały nóżki pobudzone do życia przez swojego stwórcę. Jeden z pajęczaków miał na sobie miniaturową kamerę nagrywającą w niskiej rozdzielczości 8k z częstotliwością jedynych 140 klatek na sekundę. Drugi z robotów zamiast odwłoka miał materiał wybuchowy zdolny wysadzić niewielką nieruchomość wielkości podwójnego, betonowego garażu. Jacob wpisał kilka komend, obrał kierunek i wysłał oba roboty w kierunku, z którego mogły nadchodzić strzały. Pierwszy malec miał namierzyć strzelca poprzez wykrywanie ruchu, a drugi podbiec i okazać swoją miłość w postaci potężnego jebnięcia. Jeżeli ktoś myślał, że łatwo trafić zasuwającego w lesie robota, wystającego kilka centymetrów ponad ściółkę to bardzo się mylił. Zadanie graniczyło z cudem nawet dla Singa, który na strzelaniu znał się jak nikt inny z oddziału.

- Robert, Nicky, John, William… - powiedział JJ pierwszy raz od dawna używając imienia snajpera. - Osłaniajcie mnie. Biegnę do szefa. - rzucił dosłownie sekundę później zrywając się do biegu w kierunku osłony porucznika.

Billy, schowany za solidnym kawałkiem głazu, miał nadzieję, że ruch JJ wywoła jakąś reakcję strzelca, którego wtedy da się namierzyć dzięki temu, że technika wspomaga ludzkie oczy.
Wysunął się odrobinę zza osłony, by, przyklejony do ziemi, spróbować ponownie wypatrzyć przeciwnika.

Kovalski i Salas zaczęli strzelać gdzieś przed siebie na oślep, niby w ten sposób dając osłonę JJ-owi… Nicky nie strzelała, bo niby czym, miała miotaczem ognia “pykać” bez sensu do przodu?

Technik wypuścił swoje robociki, po czym zerwał się z miejsca, by skoczyć na pomoc postrzelonemu porucznikowi. Metr, dwa, trzy, był już blisko Hawkesa, jeszcze ze dwa metry i będzie przy nim… i wtedy padł drugi strzał wrogiego snajpera. Jacobem zakręciło w biegu, rozrywając jego prawą część klatki piersiowej potwornym bólem, a on sam padł bez ładu i składu. Cały świat zawirował mężczyźnie przed oczami, w końcu się i uspokoił, ale potworny ból w ciele pozostał… jak i gorąca krew rozlewająca się pod przedziurawionym pancerzem. JJ leżał na tyle blisko porucznika, by móc spojrzeć w jego puste, martwe oczy.

- Sukinsyn!! Sukinsyn!! - Wrzeszczała Nicky na wrogiego snajpera, po czym zaczęła się czołgać w kierunku Hawkesa i Jonesa.

W tym czasie, Sing wypatrywał przeciwnika przez lunetę swojego karabinu, korzystając z opcji celownika… fuck. Nic nie był w stanie wypatrzeć. Jeszcze nie…

- John, zdejmij hełm i wystaw na lufie karabinu! Może się nabierze! - zawołał Billy, jedyną swą szansę widząc w sprowokowaniu kolejnego strzału. A tracić kolejnych ludzi nie zamierzał.
- Ja pier… dobra, spróbujemy! - Odpowiedział Kovalski, po czym zrobił, jak proponował Sing.

- Oberwałem. Porucznik nie żyje. - powiedział JJ na tyle głośno na ile był w stanie. - Nie mogę się ruszać. - dodał technik z paniką w głosie. Był Marine, ale nawet im puszczają nerwy w obliczu nadchodzącej śmierci.
- Już jestem, już! - Obok JJ-a zjawiła się Nicky, podczołgując do mężczyzny - Fuck, nie wygląda to dobrze… serio nie umiesz się ruszać?? Jesteś sparaliżowany, czy co? - Powiedziała, wyciągając szybko mały medical kit - Bo musisz mi trochę pomóc...

Kolejny strzał wrogiego snajpera pierdyknął w hełm-przynętę Kovalskiego… a Sing niczego nie dostrzegł. Nie jest bowiem łatwo wyszukać wroga kryjącego się gdzieś w lesie, oddalonego o choliba wie jak daleko, być może w stroju maskującym, i tak dalej i tym podobne. Szlag by to trafił.
- Wszystko mnie, kurwa, boli. - powiedział JJ. - Pewnie mogę się ruszyć, ale kiedy tylko o tym pomyślę robi mi się słabo. Nie wiem czy utrzymam przytomność i zwieracze. - spróbował się zaśmiać technik. - Chyba już czas na mnie, Nicky. - Jacobowi chyba powoli wracała werwa chociaż jego głos drżał.
- Czas na ciebie? Czas żebyś stulił dziubek! - Dziewczyna wpakowała technikowi jakąś igłę w ciało, po czym coś wstrzyknęła. Następnie zaczęła rozpinać jego pancerz, by pewnie dostać się do rany postrzałowej.
- Zaraz pomogę… zaraz... - Dodała.
- Salas, zajmij czymś tego sukinsyna! Plecak wystaw! - zawołał Billy. - Kovalski, spróbuj się wycofać do APC! Tylko łeb i dupę przy ziemi trzymaj! - wydał kolejne polecenie. Miał nadzieję, że atakujący ich snajper nie ma cięższej broni, czegoś, co mogłoby zamienić ACP w kupę złomu.
Miał też nadzieję, że tym razem dopisze mu szczęście i pomoże celownik, a wtedy uda się zauważyć tamtego, zanim narobi im jeszcze większych szkód.
- Tak bez drinka czy kolacji… - JJ chyba zaczynał bredzić. - To się nie godzi, Nicky. Jak to przetrwam to chce zajebistą protezę… - technik uśmiechnął się nieznacznie. - Biedny Hawkes.

- I co ja mam robić z tym APC?? - Odwrzasnął Kovalski, jak na razie nigdzie się nie ruszając.

W tym czasie Nicky jako tako składała do kupy JJ, zakładając mu na szybko opatrunek, i ogólnie udzielała pierwszej pomocy.

- Może kurwa mam mu pomachać, co? - Warknął pod nosem Salas.

Kolejny strzał wrogiego snajpera wywołał natychmiastową ciszę wśród Marines. A hełm Nicky potoczył się po trawie, ona zaś leżała do połowy na Jacobie…
- Ja pierdolę - Szepnęła dziewczyna, a technik wyraźnie widział strach na jej twarzy. Przed sekundą omal nie oberwała w głowę. Po chwili jednak, z drżącymi dłońmi, dokańczała zakładanie opatrunków.

Sing w końcu wypatrzył snajpera. Wróg był oddalony o jakieś 52 metry, i dobrze zamaskowany, jednak jego luneta błysnęła na moment w słońcu, i to pomogło mężczyźnie w lokalizacji przysłowiowej igły w… lesie.


Od oddania własnego strzału, dzieliła Billy'ego już sekunda, gdy…
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-11-2020 o 20:50.
Kerm jest offline