Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2020, 18:24   #12
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 04 - 2519.IX.09; południe

Miejsce: Ostland; pogórze na pn od Zamek Lenkster; dzicz
Czas: 2519.IX.09 Festag (8/8); popołudnie
Warunki: szum wiatru, jasno, pogodnie, ziąb, umi.wiatr


Wszyscy



No i się zrobiła jesień. Już tak bez żartów. Dni powoli robiły się coraz krótsze. Deszcz też zdawał się zdobywać przewagę nad słonecznymi momentami. Nie było jeszcze tak strasznie. Jak się siedziało w karczmie albo chociaż chałupie. Nawet najnędzniejszej. A i o jedne i o drugie było coraz ciężej. Podobnie jak drogi. Niby w porównaniu do Reiklandu czy zachodnich prowincji Imperium jakie przejechał Anthon by dotrzeć tutaj na wschodnie kresy to tutejsze rozjeżdżone coś na zachodzie nikt nie śmiałby nazwać drogą. No ale były. A teraz nawet z tym było trudno.

Zaczęło się też niezbyt dobrze. Od szukania ten drogi która wedle zapisków znalezionych w Zamku Lenkster powinna biec wzdłuż rzeki. Rzekę znaleźli dość łatwo. Właściwie przebiegała obok zamku i podzamcza więc wcale nie trzeba było jej szukać. Wystarczyło iść wzdłuż niej. A potem jakieś pół tygodnia w górę nurtu nim trzeba było odbić od niej i wjechać w góry. No ale tam powinna być jakaś stanica, wieża strażnicza czy coś takiego. Niemniej tak to wyglądało na zapiskach. Sprzed tysiąca lat. Tak mniej więcej.

O ile rzekę rzeczywiście znaleźli bez problemu to gdy darowali sobie grzebanie po cmentarzach za tak nędzne grosze to zaczęli szukać tej drogi. I tak im zeszło jakieś dwa dni. Nie było niczego gdnego miana drogi przy tej rzece. A ta co była prowadziła do jakiejś wioski przy skraju lasu i tyle. Nic co by mogło wieść gdzieś dalej na północ ku górom. Może i jakieś dziesięć wieków temu był tu pełnowymiarowy trakt. Ale obecnie to nic z niego nie zostało. W końcu kierowani przez miejscowych i przy pomocy Allif udało się znaleźć przesiekę którą dało się wjechać w mroczny i wilgotny las i jechać wzdłuż rzeki. Ale jak nie grzęzawisko to oberwanie pogody. Więc ponure mury Lenkster dopiero na dobre zniknęły im z oczu gdzieś trzeciego dnia, już prawie w połowie tygodnia. Dopiero wtedy tak można było uznać, że ruszyli z miejsca.

A jak ruszyli to z każdym postojem i dniem okolica robiła się dziksza, pagórków było więcej, były coraz wyższe, osad, dróg i zajazdów robiło się coraz mniej. Coraz rzadziej spotykali innych podróżnych. Coraz częściej musieli obozować i nocować pod gołym niebem i korzystać z własnych zapasów zabranych na drogę zamiast z możliwości jakie dawał list żelazny.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Anthon co był człowiekiem miejskiego zgiełku i cywilizacji kiepsko zniósł tą podróż. Dostał jakiejś gorączki, kiepsko się wysypiał i łupało go w skroniach. Podobnie zrzędliwy zrobił się ich wolfenburski woźnica, Adolphus. Chociaż ten nie ukrywał, że strasznie cieszyło go pozbycie się Jaruhy z ich składu. To go chyba pocieszało, że “stara jędza” została gdzieś tam w zamku czy co. Można było tylko mieć nadzieję, że dopadło ich tylko jakieś przeziębienie a nie coś poważnego. Manfred, Jana i Alex też byli z tego powodu nie w sosie. Chociaż nie aż tak jak magister metalu. Wydawało się, że tylko na Karlu, Igorze i elfce ta pogoda i bezdroża nie robią wrażenia. Przynajmniej na razie.

I po części trochę dlatego rozjechała im się rachuba “3-4 dni drogi”. Opis niby nie budzący wątpliwości. Ale pewnie chodziło o podróż drogą właśnie a niekoniecznie przez takie bezdroża przez jakie jechali. To mogło zająć więcej czasu i wysiłku. Dzisiaj od rana był dzień dobrych bogów, Festag, więc jechali już prawie tydzień. Ale patrząc na odległość jaką przejechali wzdłuż rzeki czy raczej czegoś co coraz bardziej przypominało wartki, górski strumień, to chyba właśnie się zbliżali do tego limitu “3-4 dni drogi”. Dziś o świcie obudził ich deszcz. Kolejny. Teraz to już jak był dzień bez deszczu to był istny dar niebios. I chociaż dzisiaj przestał padać nim pozbierali się by ruszać dalej to jednak pozostawił po sobie błoto, kałuże i grząskie podłoże jakie wciągało koła i kopyta. Ale potem się rozchmurzyło i nawet zrobiło się słonecznie. Chociaż to już nie te słoneczne dni lata i ta jesienna wilgoć czyniła dzień dość chłodnym. Ale jak się ktoś opatulił ciepło to nawet było całkiem znośnie.

No i gdzieś od rana, jak się rozpogodziło i jakoś mgły nie było zbliżali się do jednego ze wzgórz. Godzina po godzinie. A to wzgórze właściwie niczym się nie różniło niż te co mijali do tej pory. Ale ponad drzewami coś się wybijało. Jakaś pionowa krecha. Tak to rano wyglądało. Teraz gdy było już po południu i trzeba było zacząć szukać miejsca na rozbicie obozu to ta krecha powoli nabierała kształtów wieży. Czyżby to ta strażnica o jakiej wspominały zapiski? Dzisiaj już tam nie było sensu się pchać ale jutro powinni tam chyba dojechać. Tak patrząc po samej odległości. Nie wiadomo co tam po tych pagórkach i lasach kryło się pod powierzchnią leśnego matecznika.

No i wyglądało na to, że jednak coś się kryje. Coś niezbyt przyjaznego. Po całym tygodniu jazdy z dala od rejonów patrolowanych przez wojsko czy choćby strażników dróg nie było dziwne, że coś można spotkać nieprzyjemnego. Teraz też najpierw kuce zastrzygły nerwowo uszami. Potem zarżały zaniepokojone.

- Coś się zbliża. Z lasu. Coś głośnego. - Allif powiedziała cicho do towarzyszy na wozie. Po chwili Karl też to usłyszał. Jakieś jakby piski czy okrzyki. Odgłos łamanych gałęzi. Tak, coś się zbliżało. I nie zależało temu czemuś na dyskrecji. Zresztą zaraz i reszta też usłyszała te podejrzane dźwięki. Zbliżało się szybko, mieli parę chwil by się przygotować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline