Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2020, 20:47   #28
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Konrad, Peter, Bladin

Nie mieli wiele czasu na reakcję. Ludzie wycofali się w kierunku, z którego przyszli, a krasnolud pozostał blisko skrzyżowania tuneli. Niedługo później Peter, wsłuchujący się uważnie w dochodzące ich zaczął rozpoznawać pierwsze słowa. Najwyraźniej grupa zmierzająca w ich stronę miała spotkać się z inną i nie miała chęci czekać na tamtych zbyt długo.

Bladin próbował schować się za ceglanym wspornikiem, by pozostać niezauważonym. Pewnie by mu to się udało, gdyby koła kolczugi nie drasnęły o mur. Zaklął w myślach, ale było już za późno. Zza zakrętu wyszło dwóch ludzi z krótkimi mieczami w rękach, ktoś za nimi odsłonił latarnię oświetlając korytarz.

- Ktoś ty? – Chrapliwy głos nie brzmiał przyjaźnie.

- Czekaj chwilę, ja go znam. – Druga postać okazała się być kobietą. – Pamiętasz mnie krasnoludzie, my od Huydermanów? Sam jesteś?

Za jej plecami Gladenson widział około dziesięcioro ludzi, ci jednak zbili się w cichą grupkę. Khazad odsunął się od ściany.

- Pamiętam - potwierdził. - Czekałem, aż się odezwiecie, ale rzeczy się pokomplikowały - rozłożył ręce. Trzeba było radzić sobie samemu. Wy też w drodze na zewnątrz?

- Wyprowadzamy, jak ktoś zapłaci. Interes musi się kręcić.


Bladin obserwował tymczasem grupę. Odnosił wrażenie, że tylko trójka ze spotkanych ludzi byłaby gotowa do walki. Więc na rękę mu było dodać, że reszta towarzyszy czeka z tyłu. Ale nie wyrywał się do odpowiedzi. Czekał na reakcję. Wspólna wędrówka na zewnątrz była w ich interesie - Huydermanowie lepiej wiedzieli, jak się wydostać.

Konrad spojrzał na Petera, a potem zasygnalizował, że może warto by dołączyć się do tamtej grupy. Kapłan kiwnął głową i wyszli z mroku. Gladenson uspokoił szybko nerwowych złoczyńców. Nie zdążyli jednak porozmawiać o dalszej drodze, bo z trzeciego korytarza wyszło czterech mieszkańców Nuln prowadzonych przez kolejnego rzezimieszka. Chrapliwy głos stracił zainteresowanie nowicjuszem Grimnira.

- Kogo prowadzisz? Wszyscy zdrowi?

Nim dostał odpowiedź, jeden z nowoprzybyłych zakaszlał. Oprych ściągnął mu kaptur z głowy, po czym bez słowa przebił go na wylot swoim mieczem. Zaatakowany jęknął tylko głucho, po czym oklapł gwałtownie niczym szmaciana lalka. Morderca kopnięciem zepchnął ciało do kanału.

- Zarażony, baranie jeden, miałeś ich sprawdzić – warknął i wrócił do pozostałych. Popatrzył na trójkę, która nie zapłaciła gangowi za wyprowadzenie z miasta. – Ruszajcie zatem, najwyraźniej znacie drogę. Jeśli nie, wolność i świeże powietrze są tam, a ja wolę was mieć z przodu, nie za plecami.

Wskazał kierunek. Ciało zabitego przed chwilką spływało powoli razem z nieczystościami Nuln.


Wolken, Marval

Tileańczyk był całkiem skłonny do pomocy. Może był z natury przyjazny, ale podejrzewali raczej, że przekonały go ich miecze i zacięte miny. Ani Wolken, ani Marval nie wyglądali na kogoś, komu warto utrudniać życie nie mając za sobą co najmniej kilku ochroniarzy.

- Spokojnie, panowie – uśmiechnął się chytrze. – Interes musi się kręcić.

Zawsze, wszędzie, niezależnie od sytuacji, pomyśleli.

- Wszystko wam powie Luigi, nie ma strachu. Przemycają ludzi przez kanały miejskie, wychodzą po południowej stronie miasta. Wojska obstawiły już główny tunel, ale podobno jest inne przejście, o którym ci z oblężenia nie wiedzą.

To była przydatna informacja. Bardziej przydałaby się jednak towarzyszom Wolkena, jeśli rzeczywiście próbowali się przedostać się tą drogą.

- Dajcie więc te monety waszym przyjaciołom, niech mówią patrolom, że idą ze słonecznego południa, ha ha. Dobrze wam z oczu patrzy, to powiem coś jeszcze, ale to będzie was kosztować – aż oblizał się obleśnie na myśl o zarobku – trzy korony, prawdziwe, nie rżnięte.

Białowłosy sięgnął do swojej dobrze schowanej sakiewki, wyciągając z niej trzy monety. Nim jednak wręczył je rozmówcy, za rękę złapał go elf. Marval wyciągnął mu z dłoni jedną z nich i rzucił Luigiemu.

- Na razie tyle, resztę dostaniesz, jeśli informacja naprawdę będzie przydatna.

Tileańczyk wahał się chwilę, ale widział ciągle resztę zapłaty.

- Wojska mogą pytać o księcia Miragliano. Wiedzą, że stary Frederico kopnął niedawno w kalendarium, a władzę objął jego synalek, Gianfranco. Mieszczuchy z Nuln tego nie wiedzą i wpadają. – Zaśmiał się paskudnie, łapiąc rzucone mu korony. – A co to w ogóle jest to kalendarium, wiecie może?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline