Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2020, 09:56   #237
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
To było tak nieprawdopodobne, że nie mogła uwierzyć. Ba! Nawet jak widziała na własne oczy to nie mogła w to uwierzyć! Ale tak było. Byli tu. Żołnierze. W hełmach, mundurach, pancerzach i z karabinkami. Widziała ich przez szczeliny jakimi zwykle rzucała butelki albo granaty. W przelocie. Nie miała okazji się przyjrzeć. Pilnowali się. Byli ostrożnie. I szli po nią. Słyszała jak na parterze przedzierają się przez robocie gruzowisko. I jak na schodach szkło chrzęści pod butami. Byli nieufni. Tak jak i ona. Mimo woli uczucie zagrożenia zaczynało rosnąć zamiast maleć. Czuła jak jej przestrzeń się kurczy. Jak ją z wolna zapędzają w kozi róg. Mocniej ścisnęła znaleziony FN FAL. Jakoś pomagało. Co powinna teraz zrobić? Odezwać się? Wyjść? Stała przy rozwalonych drzwiach jednego z ostatnich pokojów na korytarzu. Nie wyglądała na korytarz. Ale czuła, że już gdzieś tam są. Przy schodach. Może nawet patrzą w jej stronę. Zobaczyli ją jakoś? Usłyszeli?

Clark sam nie był pewny co dalej. Zatrzymał się przy korytarzu. Wydawało mu się, że słyszał coś po lewej. Ale jak wyjrzał to ani po jednej ani drugiej stronie nikogo nie zobaczył. To gdzie jest ten koleś? Widział ich? Pewnie słyszał strzały. Ale to jeszcze było na zewnątrz, na sąsiedniej ulicy. Ale mogło go to ostrzec. To dlaczego się chował. Ale jeśli to nie człowiek? Może jakiś maszynoczłowiek? Jakiś felerny co mu się pojebało do kogo ma strzelać. Albo atakował każdego jak leci.

- A może go zawołać? - odwrócił się i szepnął do Thomasa i kolegów z sekcji. Stał po drugiej stronie korytarza więc z Thomasem filowali lufami na oba szeregi framug w tej części korytarza. A na schodach czekała już druga sekcja.

- Spróbuj. Szkoda by było rozwalić swojego. A jak to nikt od nas to i tak nie odpowie. - Thomas po chwili zastanowienia zgodził się z pomysłem kolegi. Już chyba obie strony zdawały sobie sprawę z wzajemnej obecności. A szkoda by było rozwalić swojego. Byli tak spięci, że naprawdę było znacznie łatwiej zacząć rozmowę od strzelania a potem próbować czegoś innego.

- Puk, puk! - Clarke naprawdę starał się coś wymyślić. Co by tu można powiedzieć. Właściwie krzyknąć. W głąb pozornie pustego korytarza. Ale za cholerę nic mu nie przychodziło do głowy. Poza tym beznadziejnie durnym tekstem. Thomas i obie drużyny z jakim miał kontakt wzrokowy aż odchylili głowy czy się skrzywili słysząc taki denny tekst. Jego partner z pary pokręcił z niedowierzaniem głową i przymknął na chwilę oczy. Ale zaraz otworzył. Obaj wpatrywali się przez pryzmat karabinków w głąb korytarza. I czekali na jakąś reakcję. Jak nie będzie… No to trzeba będzie tam wejść. I sprawdzić. Drzwi po drzwiach, pomieszczenie po pomieszczeniu.

Naprawdę nie miała pomysłu co powiedzieć! Ani co zrobić. Czuła ruch na końcu korytarza. Tam od strony schodów. A co jeśli zaczną od wrzucenia granatu? To by miało sens. Jak mieli granaty. I podejrzenia co do lokum. A to lokum pewnie było dla nich podejrzane jak cholera. Aż usłyszała ten beznadziejnie, prostacki tekst. Był tak durny, że… No aż jej brakło słów. Aż się zaśmiała bezgłośnie i pokręciła głową z niedowierzania. Ale tego nie mógł zrobić żaden cholerny blaszak! Tylko człowiek. Tak samo durny i zestresowany jak ona.

- Kto tam!? - przełknęła gulę i odkrzyknęła w głąb korytarza. Ale się nie wychyliła. Zdradzała swoją kryjówkę. No ale… Przecież to swoi. No nie?

Gdy okrzyk gdzieś z końca korytarza doleciał do schodów nastąpiło nie mniejsze poruszenie niż przed chwilą po tym “genialnym” okrzyku Clarka. Kobieta?! Tego się nie spodziewali. No niby służyły wśród nich kobiety no ale jakoś chyba każdy założył, że jak już kogoś spotkają tutaj to kogoś takiego jak oni. Żołnierza. I mężczyznę. Ale kobieta? Popatrzyli na siebie z konsternacją.

- No zacząłeś to teraz nią gadaj. - Thomas szepnął do kolegi by go zachęcić do tych negocjacji. Jakoś głupio to wychodziło. Absurdalnie. Jakby się urwali… No nie wiedział skąd. Ale ten bzdurny dialog wydawał się mu kompletnie nie na miejscu. Jakiś taki… mało wojskowy. A mimo to gdzieś na podstawowym poziomie duszy jednak go bawił. I widział uśmiechy pozostałych. Też musieli mieć podobnie.

- Starszy szeregowy Joseph Clark! A ty?! - zwiadowca krzyknął w głąb wciąż pustego korytarza. Czuł się głupio. Ale nie aż tak by opuścić karabinek.

- Kapral Lamia Mazzi! - gdzieś tam z głębi korytarza dobiegł ich ten sam głos. Obaj żołnierze z pierwszej pary spojrzeli na siebie i pokiwali głowami. Dobrze szło!

- Jaka jednostka?! - Clark rzucił kolejne pytanie.

- A wy?! - właściwie to regulamin zabraniał zdradzania z jakiej jest się jednostki. Wrogowi.

- 2-gi batalion zmotoryzowany Iowa! - odkrzyknął jej z powrotem.

- 2-gi z Iowa? Czerwone, bycze czaszki?! - kobiecy głos chciał się upewnić czy mówią o tej samej jednostce.

- Tak! Czerwone byki! To właśnie my! - zawołał radośnie i z wielką ulgą. - A ty!? Skąd jesteś?! - ponowił pytanie chociaż był już prawie pewien, że to jedna ze swoich.

- 7 IEBC! Saperzy! Bękarty Diabła! - odkrzyknęła sama nie wiedząc kiedy zaczęła się uśmiechać.

- Słyszałem o was! - odkrzyknął ponownie. Chociaż najbardziej to słyszał o nich przed odprawą dwie doby temu. Ci po których przejechał walec robotów. Czyli jakimś cudem musiała tu przetrwać do tej pory. - Dobra to nie krzyczmy tak do siebie! Wyjdę kawałek do ciebie a ty do mnie! Dobra!? - krzyknął do niej i wreszcie opuścił karabinek. Spojrzał kontrolnie na Thomasa. Ten wzruszył ramionami na znak, że to jego pogrzeb. Ale będzie go ubezpieczał mimo to. Też się wysunął chociaż on tylko trochę opuścił swój karabinek. Niech tamta widzi, że jest ich dwóch. I tylko jeden ma opuszczoną broń.

No i wtedy wychyliła się wreszcie. I aż to było dziwne. Po tylu dniach zobaczyć innego człowieka. Innego żołnierza. W mundurze. Żywego. Ale stał tam. W hełmie i oporządzeniu. Z karabinkiem opuszczonym wzdłuż ciała na znak, że nie zamierza go na niej użyć. Chociaż jego kumpel stał trochę za plecami ale już trzymał spluwę tak na pół gwizdka. No ale to byli ludzie. Prawdziwi ludzie. Żołnierze. Żywi. Swoi. Aż ją coś tam w dołku… i w oczach… no ale w końcu wyszła.

---


*2-gi - 2-ga enklawa Molocha, najbardziej na zachód z trzech. Posterunek nadał tym trzem enklawom kolejne numery 2-gi, 3-ci i 4-ty. No i 1 to ten główny Moloch.

**Pervitin - środek pobudzający stosowany w niemieckiej armii podczas II wś.

***Borys - roboci ckm-ista na kilku nogach wielkości mniej więcej człowieka.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online