Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2020, 18:44   #16
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gerhardt u skarbnika miejskiego

Gerhardt przeszedł przez krassenburski rynek, mijając imponujący posąg Sigmara umieszczony na postumencie. Rzeźbiarzowi udało się oddać zarówno siłę, jak i boski majestat Młotodzierżcy. U podstawy pomnika ktoś umieścił kilka świec i wiązankę świeżych kwiatów. Choć niespecjalnie religijny, młodzieniec zatrzymał się na chwilę przy posągu. Kilka słów modlitwy nie mogło zaszkodzić, a poza tym rzeźba broniła się jako dzieło sztuki.
Ratusz znajdował się na pierzei przeciwległej do tej, skąd wyruszył. W środku nie było tłoczno, a nawet dość cicho i spokojnie, ale w końcu jeden z urzędników pojawił się w hallu skierował go do miejskiego skarbnika, imć Carolusa Huttena. Ten okazał się być sympatycznym staruszkiem o całkiem łysym czubku głowy i wianuszku siwych włosów poniżej. Wyciągnąwszy monokl z oczodołu, wskazał na krzesło przy swoim biurku.
- Pan Richter? Z Pfafffenbergu? Czyżby zdarzyły się jakieś nieścisłości w kwotach odprowadzanych w ramach podatków ziemnych? Handlowych może? W obu tych działkach mam nowych pomocników, błędu spodziewałbym się właśnie tu, choć staram się dokładnie sprawdzać ich rachunki.
- Gerhardt Richter - przedstawił się rządca Hrabiego. Ukłonił się przy tym nisko. Doceniał, że Carolus Hutten, choć sporo starszy od Gerhardta, to przywitał go bardzo miło - ten młodszy oczywiście - uśmiechnął się. Przysunął sobie zaproponowane mu krzesło i usiadł.
- Młodszy, tak, kojarzę waszego ojca, oczywiście. - Młodemu zarządcy wydawało się, że po twarzy rozmówcy przemknął grymas niezadowolenia, ale może to było tylko złudzenie wywołane grą cieni.
- Wręcz przeciwnie, Mistrzu Skarbniku. Dlatego zresztą tu jestem. Ojciec bardzo pozytywnie wypowiadał się na temat Waszej fachowości i rzetelności. Zawsze też powtarzał, że choć może Pan Hrabia z Radą Miejską nie zawsze się muszą lubić, to my, urzędnicy, którzy naszą pracą podtrzymujemy działanie Imperium musimy trzymać się razem. No, może innymi słowami - spojrzał na rozmówcę. Ten milczał jednak, czekając najwyraźniej na konkrety.
- Kilka lat temu miałem przyjemność rozwiać nieprzyjemne podejrzenia w pewnej sprawie i teraz jestem w podobnej misji. Ale wiadomo - może wyglądać to tak, że przyjeżdża obcy do miasta i zaczyna się rządzić… A przecież nie po to tu jestem. Dlatego przyszedłem nie tylko po informacje, ale i po radę. Burmistrza i Komendanta Straży znacie lepiej na pewno niż ja, wiecie lepiej jak z nimi rozmawiać, podpowiedzieć możecie. A co do informacji: w księgach suche liczby są, a Wy macie więcej wglądu. Potrzebuję wiedzy, czy komuś się nagle sytuacja poprawiła w niejasny sposób albo wręcz przeciwnie, pogorszyła? Może ktoś zaczął przeprowadzać dziwne transakcje? A że mam jeszcze na głowie szlachciankę… Jest jakieś miejsce gdzie będzie mogła się oddać rozrywce przy kartach z ryzykiem utraty jedynie gotówki, a nie cnoty? - zapytał tonem głosu dając do zrozumienia co sądzi o hazardzie.
Na razie nie prosił o dostęp do ksiąg. Hutten milczał przez chwilę, stukając cicho knykciami w blat biurka.
- Śledztwo jakoweś? Spraw finansowych dotyczące? Jeśli nie, to nie bardzo wiem, jak mogę wam pomóc, młody panie. Papiery, istotnie, powinniście pewnie pokazać komendantowi. Kapitan Victor Mehyem to człowiek pilnujący i stosujący się do przepisów prawa. Pokieruję was do strażnicy. - Urzędnik zadzwonił małym dzwoneczkiem, wzywając swojego asystenta. - Ah, zapomniałbym o miejscu do gry. Bert wyjaśni wam, jak dotrzeć do “Cegły i Kielni”.
- Za każdą sprawą stoi jakieś pragnienie. Pieniądze, władza, miłość… Ja się znam tylko na tym pierwszym, dlatego tego szukam. Jak mówiłem, zastanawiam się, czy komuś się nagle sytuacja poprawiła w niejasny sposób albo wręcz przeciwnie, pogorszyła? Może ktoś zaczął przeprowadzać dziwne transakcje? - powtórzył, niby to myśląc głośno - jeśli ktoś to wie, to tylko Wy, nikt inny pełnego obrazu nie ma.
- Powtórzę się, młody panie Richterze.
- Wydawało się, że dobrotliwy uśmiech znikł z jego twarzy. - Jeśli wasze śledztwo nie dotyczy spraw finansowych, pomóc wam nie mogę. Mogę jedynie powiedzieć to, co sami w Pfaffenbergu dobrze wiecie, jeśli sprawdzacie kwoty przesyłane przez nasze miasto. Wszystkim tu powoli wiedzie się gorzej.
- Zazdroszczę pamięci - Gerhardt zanotował sobie informacje w kajecie - Macie rację też, że sugerujecie bym sprawdził te kwoty w księgach. Zabiorę się za to z samego rana - granie głupa to zabawa dla dwóch osób. Skoro tak to chce rozwiązać… Zobaczymy co z ksiąg zniknie do jutra.
- A tymczasem, za Waszą radą pójdę wpierw do kapitana. Za tę drugą również wdzięczny jestem. Szlachcianka zajmie się rozrywką, to nie będzie przeszkadzać - uśmiechnął się.
Przy odrobinie szczęścia wszyscy będą myśleć o Pergundzie jak o słodkiej idiotce, która nie uczestniczy w śledztwie i o ile będą się kryć przed Gerhardtem, to przy niej pozwolą sobie na więcej.
Miejska strażnica okazała się być połączona z niedużym garnizonem strażników dróg. Na podwórzu panował rwetes, patrol akurat wskakiwał na konie, gdy Richter podążał wzdłuż odrapanej ściany budynku. Widać było wśród nich poruszenie, ale śledczy nie wyłapał żadnych słów, które mogłyby zdradzić powód tego podniecenia.
Kapitan straży miejskiej, służbista, sprawdził dokładnie papiery.
- Dokumenty są jasne, macie uprawnienia do śledztwa w Krassenburgu, dostaniecie moją pomoc. Na długie rozmowy czasu jednak nie mam.

Widać było, że nie jest zadowolony z obecności innych śledczych na jego terenie, ale prawdę powiedziawszy, Gerhardt na jego miejscu także byłby niezadowolony.
- Też nie lubię, gdy ktoś sprawdza moją pracę. Prawdę powiedziawszy, zastanawiam się czemu kazano nam tu przyjechać. Przecież na pewno prowadzicie śledztwo w sprawie zaginionych dzieci?
- Oczywiście.
- Meyhem przeciągnął palcami po jasnym, cienkim wąsiku. - Przyślę do was strażnika Bauera, który się tym zajmuje. Z jego raportów wynika, że nie znalazł konkretnego tropu.
“Skoro macie dokumenty, to działajcie” było mniej więcej tym czego się spodziewał Gerhardt.
- Skąd w ogóle wiecie o tej sprawie?
- Od samego Hrabiego! Ojciec zawezwał mnie przed jego oblicze, a Jaśnie Pan kazał mi się tym zająć. Nie tłumaczył, czemu i po co, a i ja nie pytałem
- Gerhardt konsekwentnie grał idiotę. Odpowiedział przy tym dokładnie i zgodnie z prawdą na zadane pytanie, nie jego wina, że szef straży nie potrafił zadać go prawidłowo. Pożegnawszy się i podziękowawszy za okazaną pomoc wrócił do reszty - Pergunda chciałaby pewnie zajrzeć do jaskini hazardu dziś jeszcze.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline