Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2020, 21:29   #129
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Do rana? - Villem uśmiechnął się do tej niedorzeczności. Druid z pewnością władając mocą zmiany w smoka posiadł głębokie sekrety przyrody, ale o dworze nie miał zielonego pojęcia - Davethie. Królewskie wesela rzadko trwają krócej niż trzy dni. A w Chessencie zwykle nawet i tydzień. Niezręcznie byłoby gości spraszać z daleka po wielodniowej podróży na jeden ledwie wieczór. Tym bardziej, że dziś i w nocy będą chyba mieć miejsce głównie… - rycerz zawiesił na chwilę słowa i chyba coś jakby nieznaczny rumieniec wykwitł na jego policzkach. Co zrozumiałym było dla kogoś kto słyszał o pokładzinach, w których na szczęście uczestniczą prawie wyłącznie rodziciele i kapłani - ceremonie…
Odchrząknął czując, że pozwolił sobie nazbyt wiele i wyprostowawszy się zwrócił ponownie do króla.
- Czy podejrzewasz Wasza Miłość, że barbarzyńcy są pod wpływem jakiejś innej mocy? Opowiedziano nam o Liczu-Czarnoksiężniku. I Zamku Grozy…
- Wódz dzikusów ma na swoich usługach potężną wiedźmę, ale z tego co zaobserwowaliśmy, żadną plugawą magią nekromancką się nie parają… - Wyjaśnił władca, po czym przeniósł wzrok z Villema na Carys - W sumie liczyliśmy na to, iż wyruszycie w drogę w ciągu następnych kilku godzin. Barbarzyńcy zbierają siły na kolejny większy wypad. Wszelkie zapasy na drogę oczywiście otrzymacie, wystarczy powiedzieć, czego potrzebujecie. A sama podróż na miejsce zajmie wam ze dwa dni, nie należy więc raczej zwlekać?
Daveth rzucił okiem na Carys, potem przeniósł wzrok na króla.
- [/i]Konie, jedzenie, parę mikstur [/i] - powiedział.
- Oczywiście Wasza Wysokość. Postaramy się uczynić zadość twym oczekiwaniom i wyruszymy najszybciej jak to będzie możliwe - rzekła Carys zastanawiając się nad dysonansem jaki pojawił się między tym co o parze królewskiej mówiła Roni, a tym co miało tu miejsce.
Z drugiej strony to nawet lepiej, że król zaprzeczając słowom swej żony nie daje im możliwość wzięcia udziału w ślubie swojego dziecka. Tak bez prezentu nie wypadało pojawić się na takiej uroczystości.
Sytuacja zrobiła się nieco niezręczna, ale król musiał mieć swoje powody, by rzec to co rzekł. Villem skłonił się więc na znak, że akceptuje jego wolę.
- Kilka zwojów, lub mikstur pozwalających rozumieć mowę dzikusów. Ubrania na górskie wędrówki. Mapy pogranicza. A także coś po czym dzikusy poznają, że niesiemy słowa władcy Damary. Rozważyłbyś Wasza Miłość jakiś swój osobisty znak? Sygnet, lub piernacz może?
- Magicznych dodatków do rozmów nie potrzebujecie, oni mówią damarskim i wspólnym, co do reszty drobiazgów… oczywiście. A glejt królewski nie wystarczy, by go pokazać dzikusom? Jeśli masz wątpliwości Villemie, może być i coś dodatkowego - Kiwnął głową król.
- Parę mikstur leczenia by się zdało - dodał Daveth. - Albo różdżka. Ale jeśli między sobą będą się porozumiewać w damarskim, to ja ich nie zrozumiem.
- W rzeczy samej - poparł go rycerz - dobrze będzie rozumieć co mówią między sobą. Szczególnie gdy uznają, ich nie rozumiemy. A dodatek do glejtu może być konieczny jakoże dzicy zwykle niepiśmienni są.
Władca Damary pokręcił głową, po czym się roześmiał.
- Dobrze. Jeszcze coś?
Reakcja władcy była cokolwiek dziwna, żeby nie powiedzieć nie na miejscu. Wszak chcąc kogoś wysłać z misją poniekąd dyplomatyczną trzeba go odpowiednio wyposażyć. Nie skomentowała jednak tych słów. A złożywszy delikatnym i pełen gracji pożegnalny ukłon była gotowa by opuścić spotkanie.
- Wszystko - odparł Daveth. - Postaramy się nie zawieść oczekiwań Waszej Królewskiej Mości.
- Właśnie.- zgodził się z druidem krasnolud.
- Skoro wszystko wyjaśnione, nie pozostaje wam nic innego, niż udać się… pakować? A Droltuden załatwi wam potrzebne rzeczy. Powodzenia więc, i do rychłego zobaczenia? - Powiedział władca.
- Mhmm… do rychłego.- krasnolud nie był pewien szybkiego powrotu, ani w ogóle powrotu. Ale cóż, wolał te myśli zachować dla siebie.
Oby..., pomyślał Daveth, ale ograniczył się do ukłonu, po czym ruszył w stronę wyjścia.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline