Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2020, 09:28   #149
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Do portu w nadrzecznym mieście dziewczyny dotarły tuż przed południem. Na drewnianych pomostach panował spory ruch, zwierzęta i fizyczni robotnicy układali lub przenosili gdzieś drewniane skrzynie. Nadzorca, w charakterystycznej szacie maga, przyglądał się leniwie toczącej się pracy i dyktował postępy magicznemu pióru, które za niego wszystko skrzętnie notowało w raporcie.
Siri, lekko obolała od drewnianej koi, z radością zeszła na stały ląd, rozglądając się po okolicy. Na rozeznanej już trochę w metropoliach Faerunu Leilenie, Onhampal nie wywołało żadnego wrażenia. Owszem, budowle były schludne i wybudowane równo jak od linijki, ale wszystko na co można było liczyć to parę wymyślnych posesji lokalnych magów, może jakaś gwarna tawerna i tyle. W porównaniu z zatłoczonymi uliczkami Wrót Zachodu, po których prowadziła dziewczynę Selunarra, wyglądało to po prostu pusto.
- No, to jesteśmy na miejscu. Tylko czy nasz przewodnik był na tyle sprytny, by zostawić nam jakąś wiadomość? - ciemnoskóra gderała trochę do siebie, trochę do Leileny. - Choć na takim odludziu pewnie wrócił do swoich przyzwyczajeń i czai się gdzieś w krzakach przy gościńcu.
Rudowłosa rozglądała się po okolicy z pewną dozą ciekawości. Wiedziała już o sobie tyle, że lubi poznawać nowe miejsca. To jednak sprawiało wrażenie raczej nudnego. Na pewno na pierwszy rzut oka nie dawało powodu do pozostania na dłużej.
- Przejdźmy się po okolicy. Jeśli zostawił wiadomość, to chyba tylko w tutejszej karczmie. Nie znam innego sposobu komunikacji z nim, nie wiedząc gdzie może przebywać.
- Pewnie masz rację - ciemnoskóra nie mnożyła problemów. - To w drogę!
Halruańskie miasta, z wyjątkiem tych największych, miały paruset mieszkańców i nie zajmowały dużych terenów. Odnalezienie lokalnej karczmy zajęło dziewczynom tylko chwilę.
Zmienni nie cieszyli się dobrą reputacją. Potomkowie likantropów wszystkim kojarzyli się ze zdziczałymi bestiami, gotowymi od razu rzucić się komuś do gardła. Siri wyjaśniła, że większość pobratymców Długiego Kła przebyła góry Muru i dotarła do Dambrath, krainy którą Leilena znała z wyprawy z Calipto. Ci, którzy zostali trzymali się na uboczu. W efekcie ich spotkania z ludźmy były rzadkością i zapadały w pamięć. Nie inaczej było w Onhampal. Miejscowi zapamiętali wilczego mężczyznę, którego widziano za miastem, na obrzeżu lasu niegdyś zbrukanego przez Plagę Czarów. Teraz uchodził za niebezpieczny i nikt poza doświadczonymi czarodziejami się tam nie zapuszczał, a i ci robili to tylko po to, by pozyskać magiczne komponenty i jak najszybciej się stamtąd wynieść.
- No to sobie znalazł miejsce na nocleg pod chmurką - westchnęła ciężko Halruaanka. - Ale jak się tam kręci, to pewnie szybko sam nas zobaczy, jak podejdziemy blisko drzew. Niesiona pokusą Leilena złapała przyjaciółkę za tyłek, jak gdyby nigdy nic prowadząc rozmowę.
- Gdyby był kimś innym, to chętnie zrobiłabym mu jakiegoś psikusa. Ale jeszcze byśmy go spłoszyły, więc lepiej przejdźmy się tam otwarcie.
- Chyba masz rację - ciemnoskóra strzepnął dłoń przyjaciółki. W przeciwieństwie do niej, nie lubiła publicznie obnosić się ze swoją seksualnością i pozwalała sobie na perwersje tylko w wybranym gronie. - Choć osobiście bardzo lubię twoją ideę psikusów.

Las, którego obawiali się miejscowi, nie był tak daleko. Nie wyglądał nawet strasznie. Dziewczyny nastawiały się na wysuszone kikuty drzew, których gałęzie przypominałyby wyciągnięte ku ofierze szpony, a tymczasem zobaczyły zielone liście i usłyszały śpiew ptaków. Z dala od uliczek i domów, Siri była znacznie bardziej otwarta na czułości i idąc chętnie dawała się obłapiać rudowłosej. Wiara w spostrzegawczość Długiego Kła była uzasadniona. Mężczyzna dostrzegł bowiem swoje koleżanki całkiem szybko i wyłonił się z dzikich ostępów. Rozpoznały go, ale z trudem. Był bowiem bardziej zarośnięty... zwierzęcy po prostu. Widywały go takim tylko w trakcie seksu, gdy był bardzo podniecony i jego pierwotna natura brała górę. Wciągnął powietrze przez swój płaski nos.
- Gdzie ta żółta? - zapytał, jak zawsze prostu z mostu i z pominięciem kulturalnych grzeczności. Na pewno miał na myśli Ylarrę.
Siri pewnie już myślała o całym klanie takich kudłaczy. Lei zachichotała do swoich myśli, przyglądając się chłopakowi, zanim odpowiedziała. Oczywiście nie było mowy, aby utrzymywać zaklęcie tak długo jak byłoby to potrzebne, więc historia musiała się do tego dopasować.
- Umie podróżować między planami, pojawi się, kiedy będzie okazja na niezwykłe, nowe przeżycia. Jest ich kolekcjonerką.
Mężczyzna raz jeszcze wciągnął powietrze, jakby umiał dosłownie wyczuć kłamstwo. Nic chyba jednak z tego nie wyszło, bo zapytał:
- A ty? Co tu robisz?
Siri westchnęła głośno i wzniosła ręce ku niebu.
- Jesteś niereformowalny - ofuknęła zmiennego. - Żadne “co tu robisz”, tylko “miło cię widzieć, twoje nogi wyglądają świetnie w tej kiecce”. - Długi Kieł jednak obstawał przy swoim, wpatrując się uważnie w Leilenę.
- Przecież nie zostawię Siri samej na takiej wyprawie - parsknęła dziewczyna, grożąc mu palcem. - Moje ciało nie jest dość dobre? - okręciła się, prezentując zwłaszcza pupę, którą lekko wypięła.
- Jest bardzo ciasne - przyznał mężczyzna. - I pieprzysz się, jak nasze samice w rui - dodał, co należało chyba zinterpretować jako komplement. - Ale jesteś też delikatna i samice mogą cię rozszarpać.
Leilena roześmiała się szczerze.
- Samicami się nie martw. Jestem o wiele groźniejsza niż wyglądam - zbliżyła się do niego swobodnie. - I mam w zanadrzu kilka sztuczek.
- Magia - kiwnął głową, zgadzając się z własną konkluzją. - Nie mamy u siebie czarodziei - wyznał, choć zaraz podrapał się po głowie i dodał - poza mną.
- W takim razie nie powinno być problemów. Siri też zadbała, byśmy miały wystarczającą ilość konwencjonalnych środków na wasze samice. Wiesz, jestem ciekawa jak wyglądają - przesunęła palcami po jego torsie. Nawet przy lekkim dotyku czuła jego napięte mięśnie. Pachniał też piżmem, co jeszcze mocniej podkreślało jego zwierzęcą naturę.
- Teraz wam się nie spodobają - stwierdził przekonany. - Są pokryte futrem, jak ja. To ta pora roku - dodał jeszcze, jakby miało to wszystko wyjaśnić. - A magia wcale nie musi wam pomóc. Samice są bardzo uparte. Wasze uroki mogą nie dać rady - dalej siał defetyzm.
Lei mogła go przekonywać, była w tym przecież skuteczna. Ale to była wycieczka Siri. Odstąpiła więc od Kła i gestem zaprosiła przyjaciółkę do wybijania mu ze łba takich myśli.
- Kiełek, nie marudź tak nieustannie - zachęcona ciemnoskóra przejęła inicjatywę. - Już to przecież omawialiśmy. Jesteśmy twoimi brankami, a nie żadną konkurencją dla waszych pięknych, kudłatych samic - wyprostowała jeden palec. - Jak się wasze ładniejsze połówki upiją, to stają się spolegliwe, a my przecież nie mamy nic przeciwko spolegliwym kochankom. Nawet futrzastym, prawda Lei? - wyszczerzyła ząbki do przyjaciółki. - A po trzecie, jak już by szło wyjątkowo źle, to zadowolimy się waszymi samcami, którzy nie znajdą sobie żadnej innej sami… tfu… kobiety - poprawiła się ostatecznie na poprawne, halruańskie słowo.
- Wasza sprawa - mężczyzna odpuścił. - Ale same będziecie musiały je upić. Nam nie wolno przynosić na spotkania klanu waszego alkoholu.
- Ciekawe dlaczego - ironicznie wymamrotała pod nosem Leilena, chichocząc do siebie. - Zajmiemy się nimi. Wiesz, powinieneś z nieco większym optymizmem patrzeć na życie. Trzeba wierzyć w sukces, nie porażkę.
- U nas mówi się, że kto się nie szykuje na wojnę, ten nie zasługuje na pokój - odparł o wiele zbyt poważnie.

Wkrótce cała trójka wyruszyła w drogę. Do równiny Nath, gdzie miało się odbyć święto płodności, wcale nie było blisko. Gdyby mieli podróżować na piechotę pewnie zeszłoby nawet kilka dni, zależnie czy ruszyliby przez górską przełęcz, czy obeszli podgórze naokoło. Bez magicznych środków podróży, jak latanie, teleportacja czy magiczne wierzchowce pozostawało rozwiązanie tradycyjne, czyli skorzystanie z sił natury. Na szczęście Kieł zawczasu o wszystkim pomyślał i w lesie czekały na nich konie. Dwa. Co naturalnie oznaczało, że na którymś trzeba było jechać w parze. I choć Siri darzyła Leilenę szczerą miłością, to pokusa muskularnego, męskiego ciała okazała się zbyt silna. Lei nie mogła jej nawet winić, doskonale znała fantazje swojej przyszywanej siostrzyczki. Poza tym ciemnoskóra nie zachowała całej przyjemności tylko dla siebie. Dała rudowłosej przynajmniej przedstawienie. Otóż równina Nath była odludnym i dzikim zakątkiem Halruaa, do którego mało kto się zapuszczał. W efekcie zarośnięte chwastami drogi były puste, a gdy wkoło nie było niepożądanych oczu Siri potrafiłą być bardzo niegrzeczną dziewczynką. Zaskoczyła Kła wtulając się mocno piersiami w jego szerokie plecy i rozwiązując sprawnie jego spodnie. Sztywny, czerwony kutas od razu wyskoczył na zewnątrz, bardzo chętny do zabawy. Może ta dzika forma którą utrzymywał, a którą dziewczyny pamiętały z seksualnych uniesień z kolegą, wynikała po prostu z tego, że był już bardzo podniecony? W każdym razie, nie protestował gdy palce murzynki objęły jego czułą męskość i zaczęły ją masować na oczach rudowłosej. Z wąskiej końcówki niemal natychmiast zaczął sączyć się przejrzysty płyn, nawilżając trzon i pozwalając Siri pieścić zmiennego coraz szybciej i szybciej. Wkrótce z gardła mężczyzny zaczął dobywać się drżący warkot, ostrzeżenie przed nadchodzącym orgazmem. Naturalnie Siri się tym nie przejęła, nie zaprzestając swych ruchów doprowadziła mężczyznę do wytrysku. Sperma wylewała się salwa za salwą, jakby miał niespożyte jej zapasy. Wyobraźnia Lei od razu zaczęła podsuwać jej wizje, jak kilku takich dzikusów zalewa całe jej drobne ciałko.
- Widzisz Kieł? - zadowolona z siebie Halruaanka oblizała ubrudzoną dłoń. - Życie jest pełne przyjemnych niespodzianek. Nie nastawiaj się tak negatywnie, to zapewnimy ci niezapomniane przeżycia.
 
Lady jest offline