09-11-2020, 13:08
|
#14 |
|
Anthon jechał na wozie zawinięty w koc. Kichał i smarkał więce chyba niż przez całe życie. Drażniło go to. Cóż… z drugiej strony mógł się pocieszać, że od początku tej podróży marudził i narzekał tylko dwa razy. Raz od wyruszenia aż do zamku Lenkster i drugi raz od opuszczenia zamku Lenkster do teraz. Więc to chyba dobry wynik jak na wielotygodniową podróż!
Co jakiś czas zaglądał do swoich ksiąg. Jedna z nich tyczyła geografii i on sam też dokształcił się w tej dziedzinie przed wyruszeniem te tygodnie temu. W razie czego to z książką i zaklęciem (zdawane na 3 po udanej inwokacji) zdaję testy geografii i historii na 70, nie licząc aktualnej kary za stan chorobowy Przynajmniej nie musiał już maszerować i nieść wszystkiego na własnym grzbiecie i do snu w czasie jazdy też się szybko przyzwyczaił. A spał dużo i dużo śnił o dawnych chwałach i sukcesach. Jak zarabiał krocie na sprzedawaniu swoich wyrobów i nie potrzebował żadnego pasera, tylko możni sami przychodzili po jego produkty. Zawsze trochę schodził z ceny. Wspaniały miecz wart dwieście koron sprzedawał za sto osiemdziesiąt, sto dziewięćdziesiąt… i tak to była absurdalna kwota za coś na czego wykonanie potrzebował nie więcej niż pięciu minut, zakładając, że po drodze zrobił sobie przerwę nie herbatę. A tutaj… dno i muł. Prędzej wbije ten miecz gdzieś w polu aby jakiś farmer go znalazł i się zastanawiał. To była zabawna myśl. Nie ważne… obudził go jeden z ludzi Karla.
Anthon trzepnął się w paskudny pysk otwartą dłonią aby ból przepędził zmęczenie. Chwycił swoją tarczę, włócznię, w pochwie i kolczugę. Wszystko zrzucił z wozu po stronie gdzie zbierała się reszta i sam też zeskoczył.
Na chwilę zastygł nasłuchując. Starał się ocenić ile jeszcze mają czasu przed przybyciem cokolwiek-to-miało-być. |
| |