Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2020, 13:32   #404
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Jakby, co, to ten smok jest z nami. - kitsune szczerząc zęby zaprezentował smoka.
Elphira westchnęła ciężko opuszczając ramiona.
„No dwie setki koboldów raczej nie są dyskretne, ale teraz to na pewno chuj strzelił spokojne wejście do miasta.” - pomyślała patrząc na smoka w rozmiarze paru budynków. Zastanawiała się za ile sekund usłyszy okrzyki strachu i panika ogarnie miasto. W końcu dla mieszkańców zupełnie znikąd pojawiło się wielkie smoczysko, a czarne smoki zazwyczaj zwiastowały nieszczęście. Biorąc pod uwagę, że Dredwood powstało na skutek lokalnej gorączki złota nie zdziwiłaby się gdyby mieszkańcy stwierdzili, że smok przyszedł tu w wiadomym celu…
Elphira usłyszała.
- Patrzcie. Tak sobie poszła i przyprowadziła se smoka, jak człowiek psa, czaicie się! Normalnie łasi się, jako ten pies! A koboldy jak pchły za nim przylazły! - rzekli bandyci.
Drużyna ruszyła przez ulice Dredwood, pełna Ludzie i stwory widząc przybycie smoka poczuli, że w ich serca wstępuje nadzieja. Oto wraże siły rycerza Whitecrowa zginą w topieli kwasu i i nawale zaklęć, a chaos i bezprawie będą mogły dalej panować w tej krainie. Wszyscy patrzyli się na Elphirę z wdzięcznością i podziwem. Jakaś dziewczyna podbiegła do czarodziejki.
- Mogłaby pani pomóc umrzeć mojej matce? Potrzebuję pieniędzy ze spadku na sukienkę! Zrobisz to o potężna, a będę na każde twoje życzenie!

Eryk wrócił z karczmy zwanej hotelem akurat wtedy, gdy proponowano Elphirze różne usługi za morderstwa. Zaczepił miłośniczkę sukienek przyszłą Matkobójczynie - A ile za tą kieckę to może Panience kupie pod warunkiem że złożycie przysięgę na wszystkich bogów i własną duszę że nie spróbujecie więcej zamordować rodziców ani nikogo do tego wynająć. Sam nie lubię własnej matki, ale to po prostu się wyprowadzić z domu mogę wam pomóc znaleźć pracę - Zaoferował.
- Nie, to moją żonę niech pani uśmierci! Oddam pani syna z posagiem. - wołał mężczyzna wyglądający jak ubogi szlachcic.
- Grafik pani Elphiry jest bardzo napięty! - zawołał Airyd siląc się na bardzo oficjalny ton. W myślach zaś analizował czy będą jakieś korzyści z zaistniałego burdelu. Cóż skoro przynajmniej status Elphiry wzrósł do poziomu “Bardzo ważnej osobistości”, to automatycznie wzrastał i dla samego łotrzyka, jako jednego z jej towarzyszy. A to dawało nowe pole do manewru. Ludzie chętniej otwierają opcje dla kogoś, kogo uznawali za ważniejszych od siebie, żeby podnieść własny statut i możliwości.
- Nigdy nie cieszyłam się takim szacunkiem? Może, droga dobra jest lepsza? - rzekła Nys głosem pełnym pokory.
- A nie zechciałaby pani uświetnić naszego Wieczorka pokerowego swą obecnością? - zapytał gnom właściciel klejnotu.
- Tak, przyjedziemy na pewno. -zawołała Raimiel.
I stanęli przed świątynią...

W drodze do świątyni Elphira była pogrążona w myślach, zawsze się zastanawiała jak to jest być znaną awanturniczką cieszącą się szacunkiem i uwielbieniem ludu no teraz mogła się przekonać. Szkoda tylko, że “przysługi”, o które ją prosili wiązały się z morderstwem a w zamian chcieli odpłacić się cieleśnie lub zostając jej nalożnikami. Wiec miast heroicznej czarodziejki bliżej jej obecnie było do lubieżnej wiedźmy lub próżnej czarodziejki zgrywające niewiniątko i knującej by w finale powieści zdradzić bohaterów i zostać pokonaną w ostatnim rozdziale powieści…
-Jak się tutaj znalazłam. Dokąd zmierza moje życie… „ - pomyślała zmartwiona.
- Ciekawe, co powiedzą po tym, co dziś zrobimy. - powiedziała pod nosem patrząc się na przybytek kultu potworzycy.
- Więc jaki mamy plan ?
- Co do planu proponuje coś prostego krzyknąć, wynosić się z miasta mordercy dzieci zaraz spalimy to plugawe miejsce do gołej ziemi! - Zaproponował Prostaczek.
- Hmmm… Wytłumaczyć, że smok po naszej stronie to dobra opcja? - zasugerował Airyd.- W po za tym… Mój mistrz nie jest szczególnie religijny. Czy raczej?. Życie w ciągłej podróży utrudnia przywiązanie się do konkretnego kultu... Kires wierzy w siłę wyższą, ale konkretnej religii nie wyróżnia. - zerknął na Eryka, licząc, że uniknie wykładu Prostaczka o korzyściach jego kultu- . Jestem też do tyłu z tutejszymi kultami. Co to za świątynia i jak się trzeba w niej zachowywać?

Widząc jak Airyd na niego spogląda mówiąc o swoim Mistrzu poklepał go po ramieniu: - Spokojnie przyjacielu poznałem Pana Kiresa, to dobry człek. Nie ma obowiązku czczenia bogów. A dopóty nie zacznie robić jakiś okropieństw typu rytualne mordy czy mordowanie niewinnych po gościńcach, to ja nie mam z nim problemu! A ta jego różdżka to fajny pomysł jest! Trzeba będzie jej spróbować jak spotkamy kogoś planującego zło. Nikogo przecież nie oszukał działa zgodnie z nazwą, a nie wina Pana Kiresa, że Pani Irendis opacznie wyrozumiała. - Rzekł z uśmiechem.
- O jest przeciwny krwawym ofiarom! Na pewno! Cóż trafił mu się towar z drugiej ręki i za bezcen po jakieś plajcie. To wtedy, z jakością bywa różnie. Zwłaszcza jak pakujesz się pospiesznie… - Airyda zastanawiało jak Prostaczek by zareagował na wieść, że Kires to zawodowy złodziej. Chociaż po umiejętnościach kitsune mógł się tego i owego domyślać. Problem w tym, że nie wiadomo było, czego się spodziewać po Eryku.- [i] To wracając do tematu… Wyjaśni mi ktoś, czym zajmuje się ta świątynia?

Gdzieś daleko:

Asmodeusz zmarszczył brwi.
- Jak to nie ma? Jestem pewien, że jest na to paragraf
Phrasma popatrzył na niego poważnie.
- Nie ma. My patronujemy ideom, abstraktom, rozumiesz?
- Dla mnie najważniejsze jest, aby szanowano piękno i radość. - zakrzyknęła Shelyn.
- A dla mnie, aby znajdowali radość z obcowaniem z mrokiem zalegającym w duszach ludzkości i innych, która sprawia, że wszelakie światło wydaje się jedynie iskrą w bezkresnej ciemności! - zawołał blady młodzian z grzywką, czyli Zon Kuthon.
- Największym dowcipem losu jest to, że on posiada własną teokrację - rzekł Nogrober.
 
Brilchan jest offline