Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2020, 19:34   #130
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Arc Evanson zrozumiał, że bomba była poza możliwościami rozbrojenia przez niego. Mógł w nią co prawda pierdolnąć serię z M56. I chuj wie. Albo by wybuchło, albo nie. Ale póki był JJ, to takie rozwiązanie byłoby głupotą. A na pojawienie się JJ’a było 16 minut. Smartgunner zasiadł więc do jednego z nadal działających komputerów i przywołał do siebie Marta.
- Znasz się na tym tech-nie-logicznym szajsie?
- Czyli czym? - Zdziwił się chłopak.
- Obsłudze komputera. - Odparł Evanson - I waszego systemu.
- No...tak trochę, a co?
- Umiesz odpalić mapę okolicy i lokalizację waszego wozu?

- Spróbuję - Powiedział nastolatek i zaczął grzebać w kompie. Po chwili uruchomił mapę… i tyle. System wrednym dźwiękiem oznajmił niepowodzenie dalszych wysiłków Marta.
- Uch… mam jeszcze raz? - Spytał chłopak.
Skoro pytał, znaczy nie przesądzał. Evanson skinął więc głową.
- Tak.
Po kilku chwilach, kolejna próba okazała się pomyślna! Punkt na mapie powoli przesuwał się na północ, będąc obecnie o 3 kilometry od labów…
Evanson ani myślał winić chłopaka za niepowodzenia. Wręcz przeciwnie doceniał ducha walki. Ale gdy już sam uznał, że nic z tego nie będzie, komputer wypluł pożądane dane.
- Nieźle szczeniaku - pochwalił chłopaka wpatrując się w punkt, który… wbrew jego założeniom nie zdążał ku bazie kolonistów. Spojrzał ponownie na chłopaka, choć już tym razem nie liczył na specjalny sukces jeśli chodzi o zorientowanie Marta - Jadą na północ od nas… w szczery las... Tam coś jest?
- No… z tego co wiem nie. Nigdy nic nigdzie nie budowano poza główną kolonią, kopalnią, i labami tutaj
- Odpowiedział Mart.
- Na tubylców jednak nie wyglądali… - ozwał się Evanson. Nie miał pojęcia skąd się wzięły androidy. Koloniści mogli mieć sąsiadów, o których nie wiedzieli. Ale równie dobrze mógł to być zamaskowany statek desantowy zrzucony z orbity jeszcze przed pojawieniem się Goliatha. Dość, rzec, że był czas na zorientowanie się od pierwszego spotkania w reaktorze. Oficerowi mieli to w dupie jednak. Nie zawracał sobie tym głowy. Myślami wrócił do bomby, bo na zewnątrz dał się słyszeć turkot kół APC. Jednak jakieś szczęście im dopisywało i może JJ rozbroi to gówno… Co zostawiało panią dyrektor…
- To auto to był wasz jedyny środek lokomocji? Nie macie tu jakichś motorów?
- Nie, nie ma…
- Powiedział chłopak.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline