- Ale... Tak daleko razem zaszliśmy - zaskakująco Dizzi pierwszy wyraził niechęć do pozostania. Spojrzał na wskazaną trójkę z jakąś nadzieją w oczach.
Gveir pogładził swoją szczeciniastą brodę.
- Nie mam oporów, aby reszta poszła z nami, jednak będzie to trudne zadanie. Może to oznaczać nawet waszą śmierć - rzekł Gveir. - Dla mnie liczy się tylko walka, jeśli nie boisz się położyć życia na szali, możesz iść z nami, Dizzi. To twój wybór.
Spojrzał na niedźwiedzicę.
- To samo się tyczy ciebie, Karhu. Nie musisz iść, jeśli tego nie chcesz.
Gveir nie potrzebował wiele. Wystarczyły mu tylko jego ostrza i był gotów.*
- Zgadzam się z Gvierem - oznajmił Esmond, bawiąc się jednocześnie zapięciem od nowego płaszcza - waszą decyzją jest to, czy checie ryzykować własne życia, nikt też nie będzie miał wam za złe gdybyście postanowili zrezygnować.
- Sądzę jednak, że decyzja byłaby łatwiejsza, gdybyśmy poznali WSZYSTKIE szczegóły - dodał, obracając wzrok na Ristoffa i jego skruszały kikut dłoni.
Hektor pokiwał wpierw głową na uwagę Gveira, lecz zawahał się.
- Pozostawiłbym na pewno naszego wpółżywego jeńca. On jest już niepotrzebnym zmartwieniem.
Mówiąc to uświadomił sobie, że trzyma dłoń na torbie przewieszonej przez krzesło. Torbie, w której ukrył się Kruk.
Ristoff przeniósł spojrzenie na zainteresowanych. Aurarius kręcił palcami po stole zerkając to na maga to na utopca omijając zupełnie łowcę.
- No… ja zostanę. Tak. Ja zdecydowanie wolę zostać.
Izabella pokręciłą z niedowierzaniem głową.
- Tchórz jesteś i tyle - zaczęłą zakładając ręce na piersi. Zaraz jednak jej mina zmiękła i w spojrzeniu pojawił się strach. - Ale ja wcale nie jestem lepsza. Może na was tutaj poczekam? W końcu mieliście tylko sprawdzić co się stało.
Ristoff dalej milczał czekając aż wszyscy się wypowiedzą. Póki co wydawało się jakby pominął zupełnie to co powiedział Esmond.
- No to jak tam mówicie, to ja pojadę. Wozem będzie szybciej, a jak będzie za wąsko dla wozu, to pojedziemy na yatakach. Poradzą sobie. Jestem z wami od początku to i do końca zostanę. Zgadzam się jednak, że tego nieprzytomnego jegomościa to może u karczmarza zostawić. Oszczędziliśmy go to teraz też o niego trzeba zadbać. Jakieś drobne zostawić aby się nim zajęli zamiast mu ukraść co ma.
- Zróbmy tak - zgodził się Gveir. - Ruszajmy więc!