Drogi MG, mój bohater szczerze żałuje tego, że w ogóle mu wpadł do głowy pomysł opuszczania względnie bezpiecznej kryjówki. Chciałbym przeprosić Cię w jego imieniu za ten idiotyczny wypad i obiecać, że on tego więcej nie zrobi! A teraz szybka reakcja na bieżącą sytuację. Chociaż instynkt samozachowawczy wręcz wyje o to, bo strzelać bez sekundy wahania, jestem w stanie założyć, że to może być taka mała podpucha Mistrza Gry, żebym zastrzelił teraz Tylera i jego żonę (sam czasami sięgam po takie myki w swoich sesjach). Dlatego oblany lodowatym potem Garcia najpierw raz okrzyknie tych nadchodzących obcych, a jeśli nie zareagują, strzeli w pierwszego ze podlufowej śrutówki, w drugiego z kałasza, a potem od razu w nogi z powrotem do własnej kryjówki.
I przez całą drogę będzie wzywał w myślach Matkę Boską z Guadelupe, aby się zlitowała nad jego lekkomyślnością!
Odpowiedni post fabularny opisujący te poczynania Hectora pojawi się albo dziś późnym wieczorem albo jutro po południu.