Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2020, 05:08   #227
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 99 - 2037.V.20; śr; zmierzch

Czas: 2037.V.20; śr; zmierzch; g. 20:10
Miejsce: Old St.Louis, Sek VIII Rzeka; Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho na zewnątrz nieprzyjemnie, pogodnie, sil.wiatr



- Rany już mi się mózg lasuje. Law weź to sprawdź proszę czy czegoś nie przegapiłam. - Yoshiaki przetarła skronie i oczy w oznace zmęczenia. Ale całą trójką mieli prawo odczuwać zmęczenie. Odkąd Law i Ruben wrócili wczoraj ze spotkania w “The Hood” z zielonym światłem na wspólną akcję z alvarezowcami w samym centrum miasta wszyscy dostali kota do roboty. Na barki 3 z 4 xcomowych skanerów spadło dorobienie legend do odpowiednich osób. Tak by tych xcomowców czy ludzi Alvareza system traktował jak porządnych funkcjonariuszy policji i straży więziennej. A chociaż nie była to wyjątkowo trudna robota a dla skanerów prawie rutynowa. To teraz jednak zrobiło się gorąco gdy musieli w parę dni wyprodukować sporo całkiem nowych legend dla całkiem nowych osób.

Więc od wczoraj siedzieli nad tymi facjatami produkując im życiorysy, ubezpieczenia, historię służby, rodzinę, adresy, konta bankowe a na samym końcu wpuszczając to w system by wyglądało jakby tam było od zawsze.

- To ile już mamy? Chyba z 8 co? - Greg przeciągnął dłonie nad głową. Dzisiaj mu dobrze poszło i kończył właśnie drugą legendę. Law i Yoshiaki mieli na koncie po jednej. Wczoraj szefowi skanerów tak dobrze poszło no dzisiaj już bardziej standardowo. Wyprodukowanie takiej elektronicznej biografii to jednak zazwyczaj zajmowało jeden dzień roboczy. W tej chwili faktycznie mieli 8 policyjnych facjat. Od biedy to już w tej chwili by starczyło na minimalną obsadę furgonetki i dwóch radiowozów. Więc takie minimum programowe pod tym względem właściwie już mieli.

- Oho. Ruben dzwoni. Przełącze na ogólny. - Yoshiaki spojrzała na zgłoszenie przychodzące i facjatę ich wytatuowanego czarnoskórego kolegi zdradzającą kto dzwoni.

- Ten to zawsze się wyślizga od uczciwej roboty. - George spojrzał trochę jakby z niechęcią a trochę z podziwem na holo Ace’a którego z nimi od wczoraj raczej nie było. Niby wszyscy wiedzieli, że jest od specyfiką od czego innego niż software no ale z jego bezczelną, złodziejską naturą łatwo było pomyśleć, że miga się gdy inni pracują. Chinka pokiwała głową i pacnęła przycisk odbioru uruchamiając połączenie.

- Cześć! Widzicie tą ślicznotkę? Widzicie? - Ace dla odmiany od trójki kolegów w centrum ich bazy wykazywał się młodzieńczą energią i żywiołowością. Właściwie jego głos. Bo w kamerze widać było tył jakiejś ślicznotki. Całkiem śliczny tył. Zwłaszcza, że się pochylała dokładnie tyłem do Ace i jego kamery gdy ściągała z siebie kombinezon roboczy zdradzając zgrabne nogi i krótkie spodenki na biodrach. Też musiała usłyszeć xcomowca bo odwróciła się do niego czyli i do trójki widzów. Prychnęła z niedowierzaniem, pokręciła głową i w końcu pokazała mu środkowy palec. Chociaż na końcu to chyba jednak troszkę jakby się uśmiechnęła. To była ta latynoska koleżanka Rando z warsztatu, Vita, na jaką widocznie Ruben miał chrapkę od jakiegoś czasu.

- Pokażesz nam coś ciekawego Ace? - zapytała Yoshiaki raczej cierpkim tonem jakoś nie mdlejąc na widok wdzięków nowej koleżanki Rubena.

- Pewnie! Patrzcie tutaj? Widzicie jaka ślicznotka? Jak nowa! - Ruben widocznie był w tym hangarze gdzie trzymali te wozy jakie mieli zamiar użyć na akcji. Ten jeden radiowóz to już wczoraj był gotowy do akcji. Wczoraj po uzgodnieniu detali przemalowano też bankowóz na barwy służby więziennej. Teraz też wyglądał jak nowy i już lakier wysechł na tyle, że można było go użyć. Więc mieli dwa z trzech planowanych wozów gotowych do akcji.

- A to ich nowy kolega! - kamera nieco odwróciła się i Ruben pokazał im kolejny osobowy radiowóz. Widocznie alvarezowcom udało się zdobyć gdzieś ten samochód. Więc plan samochodowy mieli wykonany na piątkową akcję.

- O, Nancy dzwoni. - Ruben jeszcze nie skończył bajerować o tych nowych furach gdy przyszło kolejne połączenie. Tym razem od agentki terenowej. Ponieważ jeszcze do końca nie było wiadomo czy ona czy James będzie przebrany za oficera to Carter wysłał ich oboje w okolice sądu i tej FOB by obejrzeli okolicę własnym okiem. Bo może coś znajdą ciekawego.

- Spójrzcie kogo znalazłam. - prychnął nieco zaskoczony głos agentki. A podobnie jak Ruben ustawiła swoje holo na nagrywanie przekazując obraz do centrali. Pokazywało już dość dobrze znajomy widok sądu od frontowej strony. I koncentrowało się na sylwetce młodej kobiety jaka schodziła po schodach na ulicę. Była ubrana jak to w sądzie, urzędzie czy korporacji wypadało. Więc wydawała się właściwą osobą na właściwym miejscu. Ale w pierwszej chwili niczym specjalnym się nie wyróżniała. Nawet silny wiatr szarpał jej ubraniem tak jak i innymi.

- Wydawało mi się, że poznaję jej twarz. Sprawdziłam ją. To jest Nuria Weel. - powiedziała Nancy gdy widocznie uznała, że koledzy i koleżanki w centrali się już jej wystarczająco przyjrzeli. Samo nazwisko też jakoś nie wywołało u skanerów jakichś skojarzeń. Chociaż Law coś zaczęło drapać od środka czaszki.

- To ta co się zatrzymała z tym kolegą jak chciała wezwać policję gdy wieźliśmy Yuana do bazy. Ale ten świat mały. - agentka zaśmiała się sama zdziwiona na ten zbieg okoliczności. Teraz gdy przypomniała tamtą akcję to skojarzyli. Pechowo furgonetka zjechała z drogi a życzliwi przejezdni chcieli pomóc wzywając policję. Gest szczery i przyjazny dla bliźnich w potrzebie no ale gdyby przyjechała policja i odkryła na pace vana MEC-a z czasów Inwazji… No ale jakoś dali się przekonać, że już wezwali kogo trzeba więc pojechali razem dalej bez wzywania policji.

- Wczoraj też ją widziałam. I dzisiaj. Chyba pracuje w tym sądzie. Teraz też wyszła jakby skończyła pracę. - agentka dopowiedziała resztę swojego odkrycia na temat ten młodej kobiety jako wróciła na scenę po przypadkowym spotkaniu na bezimiennej drodze kilka tygodni temu.

- No ale co z tego, że tam pracuje? - George chyba nie bardzo widział związek pomiędzy tą Weel a piątkową akcją. Jak na razie ich plan jakoś nie przewidywał jej udziału w tej akcji.

- No jeszcze nie wiem. Pomyślałam, że wam powiem co odkryłam. Mam spróbować kontaktu z nią czy dalej penetrować teren? - Nancy musiała przyznać, że sama jeszcze nie bardzo ma pomysł co zrobić z tym odkryciem. Właściwie adres tej Weel mieli jeszcze z poprzedniego sprawdzania. Nawet jej telefon. A w parę minut mogli się dowiedzieć wiele choćby z przeglądania mediów społecznościowych. Ale czy sięgać jakoś po tą kartę czy zostawić w spokoju? Na razie ta młoda brunetka szła chodnikiem w stronę strzeżonego parkingu gdzie pewnie miała zaparkowany samochód lub rower.

Co do spraw sądowych swoje trzy grosze miała też xcomowa prawniczka. Jak na razie była ich jedynym kontaktem wewnątrz sądu. Co więcej xcomowcem a nie alvarezowcem. I to takim co pracowała w tym sądzie od paru miesięcy więc nikogo nie dziwiło, że jest w środku. Gdy wczoraj Law się z nią skontaktował wprowadzając wstępnie w temat dość stanowczo postanowiła się wtrącić. Tu nastąpił mały łamaniec by poprzez Mr. Browna i nie wiadomo kogo jeszcze obecni adwokaci z urzędu poprosili by Laura Nadel została dokoptowana do składu obrony by w ogóle miała szansę zabrać głos.

Laura też dzwoniła niedawno. Większość dnia zapoznawała się ze sprawą tej oskarżonej trójki. Przyznała, że nie przeczytała wszystkiego. Ale jak znała cel jaki chciał osiągnąć X-COM czyli ustępstwo by aresztowanych do więzienia przewiozła służba więzienna ludzi a nie ADVENT to było jej łatwiej.

- Szkoda, że tak na ostatnią chwilę. Nie wiem czy sąd się zgodzi. Jakbym przejęła tą sprawę wcześniej może coś by się udało ugrać, przełożyć termin rozprawy albo coś takiego. - powiedziała w swoje holo. Jutro był ostatni dzień rozprawy i jutro będzie próbowała uzyskać to drobne ustępstwo. Więc okaże się to jutro. Ale uważała, że wobec takiej presji i dowodów winy wyrok skazujący jest raczej formalnością. Tak jak w stalinowskich procesach pokazowych przed II wojną światową. Niemniej miała zamiar walczyć o zmianę środka transportu a nie wyroku więc może się to uda. A może nie.

- Cześć. Zerknijcie na tych cudaków. Robimy ich? - zanim skanerzy zdążyli odpowiedzieć Nancy co jej radzą z tą Nurią to zgłosił się sam. Też przekazał obraz z kamery. Sądząc po specyficznym profilu pewnie z celownika swojej broni.





Oficer ADVENT. I dwóch żołnierzy ADVENT. Czyli standardowy patrol ADVENT. Sam obserwował ich z ukrycia. Jeszcze tydzień temu nie przyszłoby mu do głowy, że obserwując wroga z ukrycia będzie leżał obok członka zorganizowanej grupy przestępczej. A piętro niżej i w samochodzie będzie czekać paru innych. Ale to właśnie alvarezowcy go tutaj przywieźli gdy chodziło o szansę zdobycia komunikatora i datapadu ADVENT-u. Miejsce rzeczywiście wydawało się niezłe. Tak już raczej poza peryferiami centrum, na raczej pustych kwartałach ulic gdzie mało kto mieszkał. Taka strefa pośrednia i niczyja. Jeszcze zapuszczały się takie o piesze patrole ADVENT-u ale jeszcze teren nie był pod taką kontrolą Alvareza lub zależnych od niego grup jak przy rzece i dalszych peryferiach miasta. Więc była szansa, że jakby uderzyć szybko i zdecydowanie to będzie można zlikwidować ten patrol, zabrać co trzeba i zwiać zanim doślą posiłki.

- Jak mamy ich robić to przyślijcie wsparcie. Ja jestem sam. I mam tylko trzech od Alvareza. A mówią mi, że te pajace będą się tu kręcić jeszcze gdzieś do północy. - Sam przekazał informację. Co prawda ze swojego karabinu wyborowego mógłby ich zaatakować od razu. I miałby spore szansę na odwrót zanim tamci go namierzą i odpowiedzą ogniem. Ale to wywołałoby alarm. Miałby nikłe szanse dobiec czy podjechać do nich by zabrać co trzeba. A wystarczyłby jeden zdolny do walki by mu na to nie pozwolił. Zaś ci trzej od Alvareza mieli tylko broń krótką i automaty, bezużyteczne na tym zasięgu kilkuset metrów. No ale mieli mu tylko pokazać to miejsce i przywieźć. Też nie byli gotowi na konfrontację. Ale w godzinę czy dwie mogli tu ściągnąć większe siły. I od X-COM i od Alvareza. Może udałoby się uzyskać chociaż lokalną i czasową przewagę nad pojedynczym patrolem ADVENT-u. Na tyle by ich wszystkich rozbić względnie szybko zanim dotrze do nich odsiecz. A odsiecz można było opóźnić jakby udało się zakłócić ich łączność. No i zlikwidować tego drona który latał nad tym patrolem działając na ich korzyść ostrzegając przed niebezpieczeństwem lub wysyłając alarm do innych jednostek gdyby było potrzeba. Chociaż ta silny wiatr co miotał nawet grubymi gałęziami sprawiał też kłopoty tak drobnym dronom.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline