Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2020, 11:49   #151
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Namiot zielarki wyglądał dla Leileny dokładnie tak samo, jak każdy inny, a mimo to Długi Kieł zaprowadził do niego dziewczyny bez chwili zawahania. Wejścia strzegła, dokładnie tak jak przestrzegał mężczyzna, młoda zmienna. Na podchodzacą trójkę nie zareagowała przyjaźnie. Wprost przeciwnie, zjeżyła się cała, jakby miała się rzucić do ataku.



- Przychodzę do Mądrej, by podzielić się wiedzą zdobytą na ziemiach czarodziei - Kieł powitał ją, zachowując spokój.
- Nie potrzebne nam plugawe sztuczki - odszczeknęła kobieta. Jej warkot był bardzo nieprzyjemny.
- Nie sztuczki - pokręcił głową. - Zielarstwo. Przepisy. Te dwie - wskazał na Leilenę i Siri - się nimi podzielą.
Strażniczka zmrużyła oczy. Źrenice zwęziły się u niej jak u wilka. Wciągnęła głęboko powietrze i jednym susem dopadła do czarnoskórej łapiąc ją za gardło.
- Jeśli choć krzywo spojrzysz na Mądrą - wypowiedziała w gardłowym, handlowym języku. - Rozpruję ci szyję.
Siri nie była w stanie odpowiedzieć, jedynie lekko pokiwać głową. Pokaz siły w połączeniu z potulną na niego reakcją usatysfakcjonował zmienną, która puściła swą ofiarę.
- Wejdźcie.
Gdy tylko rozchyliły się poły namiotu, Lei uderzył w nozdrza ciężki, roślinny zapach jakiegoś wywaru. Na środku niewielkiej przestrzeni stał blaszany garnek. Żar paleniska pod nim już wygasł, ale opary dalej unosiły się w powietrzu, wwiercając się w dziurki. Na posłaniu, przykryta kocem, leżała stara kobieta. Gdyby nie spłaszczony nos i spiczaste uszy mogłaby niemal uchodzić za człowieka. Jej ciało było prawie gładkie, tylko na odsłoniętych przedramionach porastały je jeszcze resztki siwego futra.
- O, Mądra - Długie Kieł przyklęknął z szacunkiem przed starowinką. - Przyprowadziłem z południa kobiety, które chcą podzielić się z tobą swoją wiedzą.
Czy to stare coś w ogóle jeszcze chodziło? Leilena zamaskowała wytrzeszcz lekkim ukłonem i dygnięciem. Lepiej żeby mądra była na chodzi, bowiem inaczej ten plan nie miał sensu.
- Witaj, Mądra - odezwała się z szacunkiem. Ciekawe ile miała lat stara kocica. - Kieł sądzi, że nasze przepisy z Akademii mogą okazać się użyteczne także tutaj - na wszelki wypadek zwaliła pomysł przyjścia tu na chłopaka.
- Przepisy? - język handlowy staruszki był bardzo płynny, w przeciwieństwie do tego jak posługiwali się nim jej młodsi pobratymcy, nie miał nawet warkliwego akcentu. Zielarka mówiła też płynnie i silnym głosem, nie jakimś szeptem osoby stojącej już nad swoim grobem. - Uczą was zielarstwa w waszych miastach?
- W naszej Akademii tak, Mądra. Choć zapewne Kieł byłby w stanie przekazać sporo sam, to jednak jego nie uczą kobiecych wywarów - Leilena skierowała rozmowę od razu na właściwe tory, zgodnie ze swoją obietnicą nie chcąc przebywać tu dłużej niż to konieczne.
Staruszka chyba zainteresowała się tym, co mogły jej przekazać dwie gładkie dziewczyny. Podniosła się bowiem ze swego barłogu. Była co prawda zgarbiona wiekiem, ale poruszała się bez pomocy żadnej laski, choć z pewnością nie za szybko.
- Kobiecych? - zaśmiała się. - Ale nasze kobiety są od waszych różne. I nasze płodne dni podlegają innym cyklom niż wasze. Tego się już chyba domyśliłyście? Bardzo was moje wnuczki obszczekały?
- Nie - zaprzeczyła grzecznie, choć zupełnie nieprawdziwie, Siri.
- U nas w Akademii są różne kobiety. Różnych ras. Nasza alchemia musi działać na wszystkie. W końcu Kieł też jest u nas - Lei pozwoliła sobie podsycić ciekawość Mądrej.
- Zatem opowiadajcie. A ja wam przyrządzę w międzyczasie specyfik, żebyście tak nie raziły w nosy moich wnusi. Nie miejscie im za złe, to taki okres w roku. Wy chyba macie podobnie? - zielarka całkiem sprawnie rozpaliła ognisko pod swoim kociołkiem, po czym chodząc to tu, to tam po namiocie wybierała z przeróżnych toreb jakieś zioła. Słuchała przy tym uważnie tego, co mówiła Leilena i Siri. Dopytywała o szczegóły, a czasem gdy handlowy język słabo przekazywał zawiłości nazw różnych ziół prosiła, by dziewczyny opisały jej ich wygląd. Napar, który podała im w drewnianych kubkach, pachniał całkiem przyjemnie. W jego smaku było trochę goryczki, ale nic od czego wykręcałoby usta.
- Od tego zaczniemy… jakoś inaczej pachnieć, tak? - dopytała Siri nim pociągnęła pierwszy łyk.
- Dokładnie. Teraz wasz pot jest dla nas bardzo charakterystyczny. I nie tylko pot - dodała, rubasznie się śmiejąc. - Podobają się wam moi wnuczkowie, co?
- Ale czy Kieł będzie nas po tym chciał? - zapytała nieśmiało Leilena. W swoim naturalnym wyglądadzie zawsze była ucieleśnieniem niewinności. - Jak to wypijemy? Jesteśmy tu dla jego użytku… I nigdy bym nie uległa innemu, chyba, że na polecenie. Co innego wnuczki - po swojemu trochę za bardzo paplała. Zwykle na taką gadaninę inni także więcej odpowiadali.
- Długi Kieł nie jest głupi. A ja coś niecoś słyszałam o tej jego magii. Nie bój się nic, między nogami nie uschniesz od tych ziół - zapewniła. Zmrużyła trochę oczy, ale nie wrogo, jak jej strażniczka przed wejściem. Chyba po prostu oczy już jej nie domagały. - A zatem to od wnusi taka jesteś wilgotna? Ech, ten Kieł. Najgorszy czas w roku wybrał na odwiedziny - cmoknęła językiem.
- Jego też dawno nie czułam i mi się chce. Ja zawsze taka jestem, jak u was ten czas jest raz w roku, to u mnie ciągle. Burza jest taka drapieżna... - przyznała szczerze całkiem. Wzięła łyk napoju. Akurat na coś takiego miała “antidota”. - Kieł nie miał dużego wyboru - wytłumaczyła go. - Teraz tylko mamy przerwę w nauce.
- To jak Kieł ma w głowie coś więcej niż wyschniętą trawę, to wam dzisiaj dogodzi. W podzięce za wiedzę, którą się ze mną podzieliłyście.
Wysłuchujący przytyków w swoją stronę tantrysta tylko zaciskał szczękę i patrzył pod nogi. Najwyraźniej w jego kulturze obowiązywał bezwzględny szacunek dla starszych. Audiencja w końcu dobiegła końca. Po wyjściu z namiotu, świeże powietrze które poczuła rudowłosa było prawie odurzające. I chyba nawet mikstura zadziałała, bo strażniczka już się tak nie jeżyła na widok dwóch ludzkich dziewczyn. Choć może po prostu wynikało to z tego, że była zadowolona, że już sobie idą? Na pewno coś pomieszało się z zapachami. Czasami najłatwiej było po prostu spytać i Lei zrobiła to, kiedy już nikogo blisko nich nie było.
- Kieł, jak teraz pachniemy?
- Prawie wcale. Czuję wasze ubrania, zapach waszych włosów. Ale nie czuję tych wszystkich seksualnych sygnałów, które normalnie bez przerwy wysyłacie - odparł. - Może teraz samice nie będą tak na was warczeć? Może - pokiwał głową sam do siebie.
- Może to ułatwić plan i jednocześnie go utrudnić - Lei mrugnęła do Siri. - No, ale skoro to dopiero jutro, to resztę zajęć organizujesz nam ty - tu już zwróciła się do chłopaka.
- Zajęć? - zdziwił się Kieł. - Do tańców was nie dopuszczą, polować nie lubicie - zaczął się zastanawiać.
- Ale lubimy się pieprzyć, co Lei? A przecież mądra pani zielarka powiedziała, że należy nam się nagroda - przypomniała.
- I jeszcze mógłbyś pewnie nas wykorzystać do podwyższenia swojego statusu, gdybyś tylko ruszył głową. Jak nic należy nam się to co lubimy najbardziej - zgodziła się z przyjaciółką Leilena.
- Nie wiem, czy jeszcze poszukuję statusu wśród swoich - przyznał nieoczekiwanie Kieł. - Zastanawiam się nad pozostaniem w Akademii i zgłębianiu mojej magii… i chętnych samic - zażartował, co nie było w jego stylu.
- Ja jestem bardzo chętna - zapewniła Siri. - Ci wszyscy silni mężczyźni... och, strasznie to na mnie działa. I muszę z tobą potrenować przed jutrzejszym występem.
Tantrysta ani myślał protestować. Ale żeby nie irytować samic, wstrzymał się od obłapiania dziewczyn aż do dotarcia do namiotu.
Mężczyzna nie był specjalnie utalentowanym magiem, ale przynajmniej właściwie obierał sobie priorytety. Opanował bowiem zaklęcie, które dodawało mu wigoru. W konfrontacji z niewyżytą Leileną może i go to nie ratowało, ale większość ludzkich kobiet mógł z pewnością wymęczyć do nieprzytomności. A do tego ogromne ilości spermy, które z siebie wyrzucał! Lei mogłaby pożywiać się wyłącznie nią i nie chodziłaby głodna. Wspólne figle trwały do późna, ale Lei wcale nie była gotowa spać. Po głowie chodziła jej bowiem ciągle jedna myśl. Zapytała zatem kolegę o to, gdzie śpi Burza.
- Nie bój się - zmienny po swojemu źle zinterpretował pytanie. - Daleko, nic nie słyszała i nie będzie ci robić kłopotów. Ona zawsze śpi na obrzeżach wioski, pierwsza gotowa bronić siostry i braci, gdyby zwiadowcy ostrzegli przed niebezpieczeństwem.
To już była jakaś informacja. Ostatecznie namiotowa osada nie była taka wielka, nastolatka nie musiałaby tak długo chodzić, jeśli miałaby sprawdzić tylko tipi na samym skraju.
- To wiesz czy nie wiesz? - Lei lekko przekrzywiła głowę, uśmiechając się tak jak gdyby to było wyzwanie, nie pytanie na które odpowiedź ją faktycznie interesuje.
Zadziałało. Kieł zmarszczył w zamyśleniu brwi.
- Lubi oglądać wschody słońca, więc na pewno rozbiła namiot po wschodniej stronie. No i nie dobrała sobie samca, więc będzie spać w małym namiocie - nie była to informacja idealna, ale już bardzo ograniczała teren do sprawdzenia.
- No dobrze, coś tam główkujesz - roześmiała się Lei i nie ciągnęła już dalej tego tematu, kierując rozmowę na inny.
 
Lady jest offline