Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2020, 10:38   #54
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Barbara obserwowała go uważnie z okna. Czemu zwrócono jej uwagę na tego człowieka… kim był?
Tego nie wiedziała. Wiedziała za to, że szlachcic ten odjeżdżał znikając za zakrętem.
Barbara ułożyła dłoń na piersi i opadła na ustawione przy oknie krzesło. Czy to mógł być Stadnicki? Czy złoty żmij chciał ją uprzedzić? Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Nie wiedziała co czynić miała.
Wstała i podeszła do drzwi. Musiała porozmawiać z Michałem.
Za drzwiami czekały na korytarzu zarówno służki, jak i dwa strażnicy… próbujący obecnie zabawić rozmową niewiasty. Cztery pary oczy spojrzały na wychodzącą z komnaty Basię.
- Muszę się przejść. - Magnatka starała ukryć swe obawy. - Gdzie znajdę Michała?
- Zaraz go poszukamy pani.- rzekła Ewka wskazując na siebie i Zuzannę.
Barbara zawahała się. Potrzebowała nieco ruchu… potrzebowała uczynić cokolwiek. Czy jednak wypadało? Czy było to bezpieczne?
- Dobrze. - Powiedziała cicho i wycofała się do swego pokoju. Tam podeszła do okna by przez nie wyjrzeć w nadziei, że znów zobaczy ogolonego na łyso mężczyznę.
Te jej poszukiwania przerwało wejście Michała.
- Cóż to się stało? - zapytał zaniepokojony.
- To co powiem… zabrzmi dziwnie. Zrzućmy to na me obawy przed porwaniem, dobrze? - Magnatka westchnęła ciężko i jeszcze raz spojrzała na okno. - Czy widziałeś kiedyś Stadnickiego?
- Wiele razy.- stwierdził spokojnie Michał.
- Czy goli się na łyso… z brodą i wąsem? O orlim nosie i spojrzeniu… oczy miał szare - Barbara opisała mężczyznę, którego widziała najstaranniej jak potrafiła, chcąc wskazać na cechy, które odróżniały go od innych. Miała nadzieję, że Michał zaprzeczy… a może i nie. Bo kim byłby wtedy tamten szlachcic.
- Nie pamiętam jakiego koloru miał oczy, wąsy i brodę nosi… czuprynę też, aczkolwiek słyszałem że ją niedawno ogolił jako pokutę za swoje grzechy.- zadumał się Michał słysząc opis.
- Widziałam takiego szlachcica przez okno. - Barbara opadła na łoże. - Wybacz...chyba jestem przewrażliwiona.
- To prawda… mnogo jest ogolonych na łyso lub z kozackim czubem szlachciców. Taka moda.- odparł ciepło Michał.
- A czemu Stadnicki swą głowę ogolił? - Barbara poklepała miejsce obok siebie, zachęcając szlachcica by usiadł obok.
- Powiadają iże z powodu pokuty jaką mu jakiś klecha nadał na spowiedzi, ponoć w związku ze śmiercią jego poprzedniej małżonki i kłótni z jej krewnymi na pogrzebie i zajazdu na ich majątek po pogrzebie.- wyjaśnił Michał siadając.- Tak powiadają.
Barbara oparła się bokiem o szlachcica, chwytając dłońmi za jego rękę. Zacisnęła palce mocno chcąc rozładować swoje obawy.
- Dziwne, że przy takim charakterze pokuty wysłuchał. - Szepnęła starając się uspokoić.
- Boi się potępienia jak każdy zatwardziały grzesznik. Pewnie na łożu śmierci będzie fundował dziesiątki klasztorów.- odparł sarkastycznie stary szlachcic.
- Jeśli go będzie stać. - Basia czuła jak bliskość Michała ją uspokaja.
- Prawda to… przy tylu procesach jakie wytoczył…- zaśmiał się staruszek.
- Nie dziwota że na majątek Żmigrodzkich ma zakusy.- palce Basi zacisnęły się mocniej na dłoni szlachcica.
- Nie on jeden niestety. Aczkolwiek waćpani nikt nie może swojej woli narzucić.- odparł starzec z ciepłym uśmiechem.
Barbara przytaknęła ruchem głowy i po chwili odezwała się cicho.
- Pocałujesz mnie?
- Tak, acz nie powinienem.- Michał ujął dłonią podbródek Basi, nachylił się i pocałował ją namiętnie.
Magnatka odpowiedziała na pocałunek pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Powoli jej ucisk na dłoni szlachcica zelżał, gdy jej ciało zaczynało reagować. Wiedziała, że powinna to przerwać.
- Dziękuję. - Szepnęła odsuwając się nieco.
- To przyjemność i dla mnie.- przypomniał Michał z ciepłym uśmiechem.
Barbara uśmiechnęła się.
- Przekażesz dziewczętom, że przez jakiś czas nie chce nikogo widzieć? - Niechętnie puściła dłoń szlachcica.
- Tak pani. Coś jeszcze?- zapytał cicho Michał.
- Jest kilka rzeczy, ale o większość "nie powinnam"- Barbara udała ton szlachcica. - prosić.
- Ale i tak poprosisz? - westchnął ciężko szlachcic.
Magnatka pokręciła przecząco głową. Nie zależało jej by kogokolwiek zmuszać do igraszek z nią.
- Już się co nieco uspokoiłam.
- Cieszy mnie to. Obawiam się bowiem, że w mieście jest zbyt wiele ciekawskich oczu i uszu by można sobie było pozwolić na… niedyskrecje.- odparł jej opiekun cicho.
- Ale tak naprawdę co by się stało gdybym sobie pozwoliła? - Basia wstała i podeszła do okna. Chwilę wyglądała przez nie nim ponownie obejrzała się na szlachcica. - I tak uchodzę za tą, która “zajeździłą męża” na śmierć, lub go otruła? Co gorszego mogą o mnie powiedzieć ludzie w tym mieście?
- Nie wiem czy dorzucanie drew do ognia jest właściwą metodą. Krewni waćpani męża, choć dalecy w pokrewieństwie tylko wyczekują okazji, by podważyć waćpani prawa do majątku.- przypomniał jej stary szlachcic. Po czym machnął dłonią.- Plotki niepotwierdzone są tylko plotkami. Jednakże świadkowie… to już inna sprawa.
- I nie sądzisz, że byłabym w stanie uciszyć owych krewnych? - Basia spojrzała na starszego szlachcica z zaciekawieniem. - Z resztą… to nie tak, że coś planuję. Chciałabym nabyć sobie książkę lub dwie by umilić sobie podróż, a jutro wyruszamy.
- Madame Lanoire przewidziała taką możliwość i u zaufanego adwokata w Krakowie leży dokument napisany i opieczętowany. Jest nim w opisane badanie zwłok nieboszczyka męża mające ustalić przyczynę zgonu. Badanie zwłok przeprowadzone przez medyka królewskiego i wykładowcę na uniwersytecie. Dokument wyklucza całkowicie możliwość otrucia. - rzekł cicho szlachcic.- Z uwagi na to jak delikatną sprawą są sekcyje i jak krzywym okiem patrzy na to Kościół jak i społeczność szlachecka… dokument ten pozostaje w ukryciu i tajności. I użyty zostanie jeno w ostateczności. Dlatego też personalia medyka również są mi nieznane. Niemniej, póki żyw, gotów jest on poświadczyć przed sądem prawdziwość zapisanych w tym dokumencie słów. A i po jego śmierci, podpis i pieczęć są w nim autentyczne… więc plotki o truciźnie nie są nam groźne.
- Chodziło mi raczej o pieniądze. Bo czy tak jak oni chcą się ubiegać o ich majątek, ja nie mogłabym im pokazać, że wszystko co mają może należeć do mnie? - Barbara wzruszyła ramionami. - Teraz… gdy miałam okazję pobyć na zamku, podejrzewam od czego zginąć mógł Józef.
- Gdyby pomarli bezpotomnie… i szybko, to tak… mogłabyś się ubiegać o te ich skrawki ziemi.- przyznał Gierałtowicz. - Pewnikiem jednak ucieszy cię to, iż cieszy ich twoje przedłużające się wdowieństwo.
- Nie wątpię. - Barbara zaśmiała się. - Cóż.. ale zapewne pogrobowiec bardzo też napsułby im krwi.
- Zdecydowanie… acz dziecię jedynie może chcieć matczynego mleka. Mąż… zwłaszcza takiej natury jak Stadnicki… to już by im mógł napsuć krwi.- zaśmiał się Michał.
- Mi zapewne także. - Barbara uśmiechnęła się i przysiadła na parapecie. - Czy nim wyruszyliśmy doszły do ciebie jakieś słuchy od ludzi wysłanych do tej dziewki Jana?
- Przypuszczam, że przybędą ku nam jutro pani. To jest trochę drogi.- odparł szlachcic.
- Rozumiem. Nie zatrzymuję cię. Jakby pojawił się owy kupiec chętny zapewnić mi lekturę na dalszą drogę, prześlij go proszę do mnie. - Barbara obejrzała się na okno. - Oraz… jeśli choć odrobinę ufasz mej kobiecej intuicji, proszę wzmocnij straże. Obawiam się, że Stadnicki jest w mieście.
- Tak pani. - szlachcic skłonił się i wyszedł tyłem zostawiając Basię samą.
- Ewo! - Barbara podniosła głos wzywając służącą.
Służka przybyła natychmiast i skłoniła się pośpiesznie.- Tak pani?
- Dowiedz się proszę co z moją kąpielą. Niech naszykują mi strawę. Wybierz też wino z mych zapasów. - Magnatka wyartukowała spokojnie swoje potrzeby. - Będę miała do ciebie prośbę, ale to gdy wrócisz.
- Tak pani.- Ewka szybko wyszła z komnaty, zostawiając Basię samą na kilka samotnych minut.
- Balia już jest gotowa. Olbrzymia, więc ustawiona w prywatnej jadalni. Dopilnowałam by wszystkie okna były szczelnie zasłonięte.- zameldowała po wejściu służka.
- Zaprowadź mnie tam. - Barbara podeszła do służącej i uśmiechnęła się ciepło.
- Tak pani.- rzekła Ewka ruszając przodem. I wszystko co mówiła okazało się prawdą. Balia była spora i pełna gorącej wody. Za duża jak na jedną osobę.
- Trzymają ją jeszcze z czasów piastowskich. Używana była w publicznych łaźniach, zanim nastały czasy Czarnej Śmierci. Tak mówił mi karczmarz.- wytłumaczyła pokazując ją.
- Aż żal korzystać z niej samotnie. - Barbara podeszła do Balii i oparła dłoń na jej krawędzi. - Pomozesz mi się rozebrać?
- Tak pani.- mruknęła wstydliwie Ewka i zabrała się za rozpinanie stroju magnatki.
- Chciałabym byś uważnie obserwowała co się dzieje w karczmie i kto do niej przychodzi. - Barbara mówiła tak cicho by tylko służąca mogła ją usłyszeć. - Widziałam na zewnątrz człowieka, który mnie zaniepokoił. Był zgolony na łyso, z wąsem. - Barbara opisała jak najstaranniej strój i wygląd mężczyzny.
- Wielu jest takich, zwłaszcza tych co z Dzikich Pól przybywają.- rzekła cicho Ewka, ale skinęła głową.- Postaram się jednak wypatrzyć tego jednego.
- Ważne tylko czy ktoś podejrzany nie kręci się wokół karczmy. - Barbara dała sobie zdjąć ubranie i weszła do balii. - Niestety nie powinnam być tam na dole, a ciekawa jestem rozmów gości i tych co krążą wokół.
-Dobrze. - odparła służka przyglądając się łakomie Basi, gdy jej ciało zanurzało się w wodzie.
Barbara sięgnęła po myjkę z zaciekawieniem zerkając na służącą. Poczęła dokładnie myć swoje piersi. Ta nie odrywała spojrzenia od swojej pani wodząc wzrokiem za jej dłonią, ale nie mając śmiałości by przyjąć inicjatywę i dołączyć do szlachcianki w kąpieli.
- Chciałabyś dołączyć? - Magnatka uśmiechnęła się ciepło do służącej. - posiłek i wino mogę dostać później.
- Tylko jeśli pani sobie życzy i uważa, że powinnam.- odparła pospiesznie Ewka czerwieniąc się na obliczu i spoglądając na swoje dłonie.- Zwłaszcza, że w miejskiej karczmie jesteśmy.
- I czy jest ryzyko, że ktoś miałby mnie niepokoić przy kąpieli? - Barbara westchnęła. - I tak jesteś ze mna w tym pokoju, zamknij go więc i wchodź jeśli masz ochotę.
- Tak pani.- odparła służka i ruszyła do drzwi, by je zamknąć. Potem podeszła w pobliże balii, by pospiesznie acz starannie się rozbierać. I układać na ławie obok balii kolejne części swojego stroju.
- Może i dawno nie byłam w mieście, ale czy naprawdę w sąsiednich pokojach mam się spodziewać podsłuchiwaczy? - Magnatka cierpliwie czekała na swoja służącą obmywając własną szyję.
- Jest taka historia… pewien magnat przybył do karczmy i zamówił u Żyda omlet. Ten omlet wyszykował, smaczny zresztą i postawił przed magnatem. A po posiłku zażądał za niego całego dukata. Magnat zapłacił za posiłek i się spytał. “Czy jajka są u was taką rzadkością? “ Na co karczmarz odpowiedział skromnie. “Nie waszmość, jajka nie… za to bogacze tak.”- opowiedziała Ewka wchodząc do balii.- Takoż i nie wiadomo… co przyciągnęła tak można persona jak pani.
Barbara zaśmiała się szczerze.
- Coś w tym jest, kochana. Chodź, umyj mnie dokładnie. - Wyciągnęła do służącej dłoń z myjką.
- Tak pani.- szepnęła cicho rudowłosa i zabrała się za czułe, acz dokładne obmywanie szlachcianki.
Barbara oparła się wygodnie w balii spoglądając na sufit.
- A czy moje przybycie, rzeczywiście ściągnęło czyjąś uwagę? - Spytała oddając swoje ciało we władanie służącej.
- Dużo wścibskich osób przybyło do karczmy. Drobna szlachta i mieszczanie.- Ewka skupiła się na myciu swojej pani, dokładnie i pieszczotliwie.
- To się rozczarują… Michał nie wpuści ich na moje piętra. - Barbara pomrukiwała z zadowolenia czując delikatną pieszczotę na swym ciele.
- To prawda… straże rozstawione są wszędzie. - przyznała Ewka skupiona na swoim zadaniu. Trzeba było przyznać, że nie pozwalała sobie na figle podczas wykonywania poleceń Basi.
Magnatka upewniwszy się, że służąca umyła dokładnie dostępne jej miejsca, usiadła na balii rozchylając nogi.
- Tutaj też. - Powiedziała cicho spoglądając na Ewkę.
- Tak pani.- służka zgodnie z poleceniem, zabrała się za obmywanie intymnego obszaru magnatki. A gdy to zakończyła, zaczęła czule całować świeżo obmyte miejsce.
- Tak… możesz więcej. - Barbara odezwała się szeptem. Może… naprawdę powinna bardziej uważać?
- Tak pani…- język Ewki trącał wrażliwy punkcik, podczas gdy palce sięgały głębiej, by i tam “obmyć” ciało swoje pani.
Magnatka zasłoniła usta dłonią, czując jak wprawne dłonie i usta służącej, chcą wydusić z jej ust słodkie jęki. Dotyk ten był o wiele bardziej delikatny i subtelny, niż to co ofiarowali jej zwykle kochankowie. Ewka starała się nie rozpalać zmysłów za bardzo, ale… niestety miała już dużą znajomość ciała swojej pani, jak i wprawę w zaspokajaniu jej kaprysów. Nie minęła chwila, a magnatka obwieściła swój szczyt zdławionym jęknięciem.
- Czy coś jeszcze?- mruczała Ewka ocierając się włosami o jedno udo, a całując drugie.
Basia wsunęła się do wody i wyciągnęła dłonie do służącej.
- Chodź… tutaj. - Powiedziała cicho z ciepłym uśmiechem.
- Tak pani.- służka uklękła w wodzie, zarumieniona na twarzy wpatrywała się w oczy Basi na wysokości swoich obecnie.
Żmigrodzka objęła ją i od razu zjechała jedną dłonią w dół, po plecach, pupie… aż sięgnęła do kobiecości Ewy.
- Co… planujesz… pani… - szepnęła cichutko Ewka czując dotyk szlachcianki i nie opierając się mu.
- Sprawdzić, czy kąpiele ze mną sprawiają ci przyjemność. - Głos Basi był słabym szeptem tuż przy uchu Ewy, gdy zanurzała palce w kobiecości służącej.
- Sprawiają… przecież wiesz pani.- wymruczała rozpalonym głosem Ewka poddajac się dotykowi. I Basia wiedziała… czując pod palcami dowody pobudzenia kochanki.
- To bądź cichutko. - Basia zaczęła poruszać palcami chcąc doprowadzić drugą kobietę.
- Tak pani…- mruknęła cicho Ewka i próbując zdusić w sobie jęki tuląc twarz do szyi Basi, całując skórę żarliwie, gdy jej biodra poruszały się delikatnie, nabijając ciało na palce szlachcianki. Magnatka odpowiadała pocałunkami na ramieniu służącej pieszcząc ją palcami coraz intensywniej. Wkrótce poczuła pod palcami i posłyszała to do czego dążyła. Ewka doszła w jej objęciach pojękując cicho i drżąc intensywnie. Barbara wysunęła z niej palce i objęła mocno, pozwalając kochance się uspokoić.
- Już dobrze… ja tu jeszcze poleżę chwilkę. - Uśmiechnęła się ciepło do służącej. - Lepiej będzie jak wyjdziesz wcześniej i zajmiesz się moim posiłkiem i czystym strojem.
- Tak pani.- rzekła cicho służka i powoli odsunęła się od magnatki. Wstała i powoli wyszła z balii. Następnie zaczęła się wycierać pytając.
- Czy wszystkie twoje życzenia na ten wieczór pani?
Magnatka oparła się o krawędź balii i uśmiechnęła do służki zalotnie.
- Kto wie… - Powiedziała cicho.
Ewka skinęła cicho głową i zabrała się za ubieranie. Po czym znów zapytała.
- Jakieś kaprysy co do stroju?
- Lekka suknia… i nie potrzebuję spodniej bielizny.. nie planuję nigdzie wychodzić. - Magnatka opadła do balii i zanurzyła się w niej aż pod podbródek.
- Bie..li… zny… -pisnęła cicho Ewka czerwieniąc się mocno i skinęła głową. - Tak będzie pani.
- Długa suknia… niech ten brak będzie naszym sekretem, a moją wygodą. - Basia mrugnęła do służącej i obmyła ciepłą wodą zmęczoną twarz.
- Tak pani. - odparła ciepło służka, dygnęła szybko i wyszła.
Magnatka leżała w zamyśleniu w wannie, ospale wodząc palcami po własnym nagim ciele. Zareagowała… zbyt intensywnie. Tylko czemu usłyszała syk węża? Czemu tamten mężczyzna tak ją zaniepokoił? Nie chcąc powracać do tych obaw ujęła delikatnie swoje piersi i bawiła się nimi czekając aż Ewa wróci z jej strojem.
Za drzwiami posłyszała szepty i ciche rozmowy dwóch mężczyzn. Dwójki młodzieńców. Znała te głosy… bliźniacy.

Tym razem nie próbowali swoich sztuczek, acz słyszała jak rozmawiają pod jej drzwiami pilnując jej spokoju. Jak omawiają jej atrybuty… jak przechwalają się co by… zrobili z nią, gdyby nadarzyła się okazja… i wygodne łoże. Słyszała tylko urywki tej rozmowy… przechwałki na temat swoich łóżkowych przewag. Lubieżne plany dominacji nad jej rozpalonym żądza ciałem… wszystko to było jednak niczym więcej niż tylko pobożnymi (lub nie aż tak) życzeniami. Barbara zanurzyła głowę w wodzę i niechętnie wypuściła z ust kilka baniek. Bliźniacy potwornie ją kusili. I zgadzała się z Magdalena, że powinna ich wykorzystać jak swoje pieski… no ale… powinno się to odbyć na jej warunkach. Mimo jednak tych myśli palce jednej z jej dłoni zsuneły się w okolice podrzbrzusza i nasłuchując planów bliźniaków wodziły niebezpiecznie blisko jej kobiecości.
Ich pomysły nie były szczególnie wyrafinowane. Wiedzieli jak kobieta winna pieścić ich ciała… nie bardzo wiedzieli jak się odwdzięczyć poza oczywistym wykorzystaniem swoich męskości. Ich przechwałki były więc dość prymitywne w kształcie… ale dające wyobrażenie magnatce na temat dzikich figlów, bycia przyciśniętą do ściany przez młodego samolubnego kochanka zaspokajającego swoje żądze… i jej przy okazji. Co gorsza owa wizja potwornie się jej podobała. Już nawet poczuła pod palcami wilgoć zupełnie inną od wilgoci wody. Szybko cofnęła rękę i obmyła ponownie twarz, starając się odsunąć od wyuzdanych myśli. Ale.. gdyby brali ją we dwóch… jeden z przodu, a drugi z… Zaklęła w myślach i wyszła z balii by zacząć się wycierać.
Na pomoc jej przybył Michał... słyszała jak zaczął krzyczeć na nich, gdy okazało się że nie oni być tu powinni. Ich tłumaczenia, że się zamienili z innymi strażnikami na miejsca, tylko starca rozjuszyły. I pogonił ich spod drzwi magnatki.
- Michale?! - Barbara owinęła się ręcznikiem spoglądając na drzwi.
- Tak pani?!- krzyknął w odpowiedzi szlachcic.- Czy aby wszystko w porządku?
- Co się dzieje? - Barbara zwróciła się podniesionym głosem przez drzwi do szlachcica.
- Nic takiego pani. Nie masz czym się martwić. - odparł Michał uspokajającym tonem.
- Dobrze. - Barbara owinięta ręcznikiem spoglądała niepewnie na drzwi. Te nie otwierały się i chyba nie miały zostać otworzone. Odgłosy oddalających się kroków pozwalały przypuszczać, iż Michał przepędzić już bliźniaków.
Barbara owinięta ręcznikiem podeszła do zasłoniętego okna i uchyliła nieco zasłonę by wyjrzeć na zewnątrz, pilnując by nikt jej nie dostrzegł. Co zajmowało Ewie tyle czasu?
Ewka wpadła do komnaty po kilku minutach, podczas których Basia nie widziała nikogo, ale miała wrażenie… czuła, że jest obserwowana. Że czyjeś oczy pożądliwie wpatrują się w nią. Acz mogło to się jej tylko wydawać, prawda?
- Czy coś się stało? - Magnatka zerknęła na służącą. - Długo cię nie było.
- Jakiś szlachetka próbował mnie obłapiać i twoje straże pani musiały go odpędzić.- rzekła Ewka dygając pospiesznie.
- Uważaj na siebie. - Barbara zdjęła ręcznik odsłaniając nagie ciało i czekając aż Ewa pomoże jej się ubrać.
- Tak pani.- odparła Ewka zabierając się za zakładanie sukni na ciało Basi i wdychając zapach jej umytego ciała.
- Pachnidła pan Gierałtowicz zakupił. Pewnikiem wręczy je waćpani przy jakiejś okazyi.- wyszeptała cicho tuż przy uchu jasnowłosej.
- Chyba, że to nie dla mnie. - barbara zaśmiała się cicho. - A jak tam kolacja?
- Już gotowa… w twojej sypialni pani.- rzekła ciepło służka.
- Spleć mi więc włosy i chodźmy. - Magnatka wsunęła nogi w trzewiki przyniesione przez Ewę.
- Tak pani.- Ewka zabrała się za splatanie włosów swojej pani, dokładnie i pieszczotliwie. Od czasu do czasu muskała jej szyję czule i lubieżnie zarazem. I… mówiła prawdę.
Posiłek już na Barbarę czekał.
Magnatka zajęła miejsce przy niewielkim stoliku.
- Zjesz ze mną czy jadłaś już? - Zerknęła na służącą sięgając po jeden z przyniesionych owoców.
- Nie jadłam… i zrobię co sobie zażyczysz pani. - odparła wstydliwie służka czerwieniąc się mocno.- Wszystko czego sobie zażyczysz.
- To zjedz ze mną. - Barbara wskazała na stojący w pokoju drugi stołeczek. - I nalej nam proszę wina.
- Tak pani.- Ewka od razu przysiadła po nalaniu wina do kubków cynowych. Następnie zabrała się za jedzenie, wpierw upewniając że jej pani wybrała sobie porcję do zjedzenia. Magnatka jadła wybrane przez siebie kąski spoglądając na służącą. Cały czas porcje, które teraz otrzymywała wydawały się jej zbyt duże i cieszyło, że ktoś jeszcze może na tym skorzystać.
Niestety Ewka rozmowna nie była, tylko od czasu do czasu zerkała na Basię przy posiłku pilnując by magnatce niczego nie brakowało.
- Spróbuję się przespać. - Magnatka skończyła się posilać i popijając z kubka spojrzała na okno. - Cały czas czuję niepokój.
- Wzmocniono straże przed twoją sypialnią pani.- rzekła cicho Ewka przyglądając się magnatce.
- Wierzę.. Michał czyni co w jego mocy by zapewnić mi bezpieczeństwo. - Basia uśmiechnęła się niepewnie. Powoli wstała od stolika i z kubkiem w dłoni podeszła do okna by przez nie wyjrzeć.
Przez chwilę miała wrażenie, że ktoś się czai na dachu przeciwległej kamienicy. Jakaś sylwetka, która pospiesznie schowała się z dymiącym kominem.
- Proszę… przywołaj tu jeszcze Michała, chciałabym z nim omówić plany na dzień jutrzejszy. - Barbara starała się zachować spokój. Toż.. może jedynie się jej wydawało?
- Tak pani.- Ewka wstała od stołu i pospiesznie wyszła, by wykonać polecenie swojej pani.
Magnatka zasłoniła okno jeszcze raz spoglądając na dach przeciwległej kamienicy. Po czym wzięła wypożyczoną od Cosette lekturę i zasiadła z nią na łóżku w pobliżu świecy.
Ciężko się było skupić na kolejnych literach ze świadomością, że tam ktoś jest… ktoś obserwuje ją… ktoś podgląda. Na szczęście dość szybko usłyszała kroki pana Michała.
Barbara odłożyła lekturę na swoja skrzynię podróżną i oczekiwała pukania do drzwi. Jej wzrok cały czas uciekał w kierunku okna. Bo czy skoro wróg mógł przemieszczać się po dachach czy… mógł być teraz nad nią?
Nie… przez chwilę dostrzegła go na przeciwnym dachu. Widocznie uliczka była za szeroka, a dachy za śliskie by ryzykować przeskok z jednego na drugi… i to po ciemku.
Te myśli przerwało pukanie pana Michała do drzwi.
- Wejść! - Barbara podniosła się z zajmowanego miejsca by na wypadek gdyby ktoś zaglądał do pokoju przyjąć starszego szlachcica jak należy.
Michał wszedł kłaniając się w progu i zamykając za sobą drzwi.
- Wybacz, że zacznę dziwnym pytaniem, ale… czy kazałeś komuś ze swoich ludzi obserwować mój pokój z przeciwległej kamienicy? - Basia od razu wyrzuciła z siebie niepokojącą ja kwestię.
- Nie… oczywiście że nie. Zresztą tamta kamienica jest prywatną własnością.- odparł Michał zdziwiony jej słowami.
- Widziałam człowieka na tamtym dachu, gdy spojrzałam, schował się za kominem, wobec tego patrzył w moje okna. - Magnatka westchnęła ciężko.
Michał ruszył ku oknu i spojrzał badawczo. - Nie widzę nikogo.
- Byłabym w szoku gdyby nadal tam siedział. - Barbara zajęła miejsce na łóżku. - Nie zdziwiłabym się gdyby to był, któryś z bliźniaków, ale przyznaję też że cały czas czuje w tym miejscu niepokój.
- To nie bliźniacy… koni pilnują teraz.- odparł ironicznie szlachcic i zamyślił się.- Na wszelki wypadek zajmą twoje miejsce w pokoju, a ty pójdziesz spać ze służkami.
- Dobrze. Zajmij się tym proszę. - Barbara zerknęła na okno. - Męczy mnie to potwornie, a toż Stadnickiego może nawet nie być w mieście.
- Możliwe że nie ma… zwykle jak jest, to robi się o nim głośno bardzo szybko. To warchoł pełną gębą.- przyznał Michał.
- Jakie mamy plany na dzień jutrzejszy? - Basia pogładziła pościel, którą jej tu naszykowano, nie martwiła się jednak. W objęciach Ewy także będzie jej wygodnie spać.
- Kupiec się zjawi z rana… potem msza, a potem wyruszamy. Chyba że coś innego planujesz.- odparł Michał i dodał. - Komnata służek jest mała i ciasna. I z siennikiem. Ale wiesz pani, że nie mógłbym cię do swojej wpuścić.
- Michale jestem na twej łasce. - Barbara zaśmiała się. - Lata sypiałam na sienniku, który ledwo mnie oddzielał od desek, poradzę sobie. Za to bliźniacy z pewnością będą zachwyceni bo owo łoże jest nad wyraz wygodne.
- Nie sądzę… wszak będą się spodziewali że w łożu pojawi się coś ciepłego dla nich.- odparł rubasznie Michał.
- Cóż… nie nie mam na dzień jutrzejszy innych planów. Upominałeś mnie, bym nie wywoływała plotek, to postaram się być grzeczna. - Magnatka uśmiechnęła się zadziornie do starszego szlachcica.
- Dobrze.. poczynię przygotowania. Czy chcesz by ktoś tu przebywał wraz z tobą, gdy mnie nie będzie?- zapytał Michał.
- Mam straż pod drzwiami, czyż nie? Jakby co będę krzyczeć. - Magnata sięgnęła po książkę, mając nadzieję, że gdy już omówiła ten problem łatwiej jej będzie skupić się na tym co czyta.
- Jak sobie życzysz. I zaciągnij kotary. Niech nikt nie wie co będzie dalej.- odparł z uśmiechem Michał i cofając się wyszedł z komnaty.
Barbara podeszła do okna, jeszcze raz wyjrzała przez nie spoglądając na dach, po czym zasłoniła zasłonę. Usiadła na łóżku by poczytać czekając aż ktoś po nią przyjdzie.
Opowieść oczywiście była frywolna i wyuzdana w opisach. O dwójce kochanków rozdzielonych przez rodziny i różnymi podstępami spotykającymi się ze sobą. Soczyste te były te spotkania, choć sama lektura nie potrafiła dziś w pełni skupić myśli magnatki.
Barbara jednak starała się z całych sił skupić na treści, nawet wodząc jedną dłonią po swej piersi by nieco pobudzić ciało i odciągnąć złe myśli.
- Dobre wieści…- rzekł cicho szlachcic wchodząc do komnaty i przynosząc Barbarze strój służki i duży czepiec. - Wszystko gotowe. Zuzanna czeka na ciebie na zewnątrz. Przebierz się tylko.
- Dobrze. - Magnata sięgnęła do troczków swojego stroju po czym zerknęła na Michała, nim poczęła je rozwiązywać.
Michał przyglądał się jej przez chwilę, a potem obrócił plecami zerkając od czasu do czasu przez ramię.
Basia zdjęła strój. Przez chwilę stała nago spoglądając na Michała, po czym przebrała się w strój służącej.
- Panienka przodem.- rzekł Michał wskazując drzwi. Za nimi stała służka ze świecą.
Barbara bez słowa podążyła za służącą. Mimo iż szykowała się jej niezbyt wygodna noc, cieszyła się iż nie będzie spać sama.



Izdebka do której doprowadziła ją Zuzanna była mała i ciasna. I nie tylko zawierała łóżko z siennikiem, to jescze było to jedyne łóżko w izdebce. Co prawda duże, ale… może dwie dziewczyny zmieściłyby się w nim wygodnie. Teraz jednak było ich trzy. Ewka była już tutaj, w gieźle robiącym za koszulę nocną.
- Witajcie kochane… z uwagi na pewne okoliczności przyjdzie mi nocować z wami. - Barbara zdjęła z głowy czepiec odsłaniając swoje blond włosy.
- To zaszczyt dla nas.- rzekła Ewka dygając pospiesznie.
- Choć nie ma co liczyć na wygody.- westchnęła smętnie Zuzanna.
- Nie jestem zmęczona. - Barbara przysiadła na krawędzi siennika. - Kładźcie się. - Wyjęła z kieszeni, stroju pokojówki książkę, którą zabrała z sobą.
- Tak pani.- rzekła Ewka, a Zuzanna poczęła się rozbierać by wślizgnąć do łóżka. Ewka przysiadła się zaś na łożu zerkając na magnatkę.
- Ja zawsze przespać się mogę w powozie. - Barbara uśmiechnęła się do służącej. - A i cienie pod oczami są wskazane podczas żałoby.
Ewka zawahała się i dopiero po chwili skinęła głową i również wślizgnęła się do łóżka, obok Zuzanny. Magnatka zaś przysunęła sobie świecę i powróciła do przerwanej lektury nasłuchując. Cały czas nie czuła się pewnie.Bo co jeśli ktoś podsłuchiwał? Jeśli ktoś ich przejrzał, widząc jak rozmawia z Michałem?
Obecnie jej wrogiem… były jej własne myśli. Słyszała kroki ciężkich butów za drzwiami, ale wiedziała że są to buty jej obrońców. Michał zadbał o jej bezpieczeństwo. Nic się nie działo… służki zasypiały, a jej pozostała lektura. Oddała się jej więc, uznając że to nie pierwsza noc, której przyjdzie jej nie przespać, a gdy dziewczęta wstaną rano, najwyżej zdrzemnie się chwilę.
Ciało poddało się jednak zmęczeniu wbrew jej woli. Trudno było powiedzieć które mrugnięcie powiekami było ostatnim, ale faktem było to że… zasnęła. Sen zresztą nie był mroczny czy ciężki, ale przebudzenie…
Obudził ją huk wystrzału dochodzący gdzieś z góry? Ciało obolałe od niewygodnej pozycji, sprawiło że zerwała się z krzesła… z trudem i niezgrabnie.
Także i służki się obudziły. Barbara uniosła opuszczoną książkę. Cieszyła się, że nie przewróciła świecy. Ściskając przy piersi tomik, spoglądała na drzwi. Oby tylko nikomu z jej ludzi… nic się nie stało.
Słyszała jakieś krzyki i odgłosy walki, ale dochodzące piętra. Tu było cicho, tu nic się nie działo. Za drzwiami jej ludzie tylko naszykowali pistolety. I nie ruszali się z miejsca.
Barbara z niepokojem spoglądała na drzwi, kurczowo trzymając książkę, tak że aż pobielały jej kłykcie.
Walka się tam toczyła, słychać było uderzenia szabel o siebie, krzyki i nawoływania. To jednak wszystko działo się ponad nimi. Tu na dole służki były bezpieczne, a Basia z nimi. Wkrótce wszystko zaczęło cichnąć.
Magnatka zerknęła na Ewę.
- Czy rozmasujesz mi ramiona? Chyba potrzebuję oderwać myśli. - Mówiąc to zajęła ponownie miejsce na krześle, nie odrywając wzroku od drzwi.
- Ttaak.. pani.- szepnęła Ewka starając się zapanować na dłońmi i głosem. Podeszła do Basi poczęła masować próbując ukryć strach który wprawiał jej ciało w drżenie.
- Zaraz… ktoś przyjdzie i powie nam co się stało. - Barbara starała się zapanować nad swym głosem. Mówić spokojnie mimo że wzrok utkwiony miała w drzwiach.
- Z pewnością.- szepnęła cicho Ewka drżąc, gdy kolejny raz usłyszały strzał. Minęło kilka jeszcze pełnych niepokoju chwil. A potem… zrobiło się cicho.
Barbara walczyła z sobą by nie wyjść na zewnątrz, by nie zapytać co się dzieje. Zaciskała dłonie kurczowo na tomiku.
- Jednak.. przyszli. - Wyszeptała cicho, w duchu prosząc o to by Michałowi nic się nie stało.
Po chwili posłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Kto tam? - Odezwała się na tyle stanowczo na ile była w stanie.
- Waćpani niech pójdzie spać. Pan Michał rzekł, żeby się waćpani nie martwiła ni strachała.- usłyszała cichy męski głos.
- Chcę z nim porozmawiać. Nie zasnę dopóki nie dowiem się co się stało. - W głosie Barbary pojawiła się nietypowa dla niej stanowczość, prawie gniew.
- W tej chwili… jest zajęty…- rzekł cicho i z wyraźnym zakłopotaniem mężczyzna.
- To przestanie być. - Barbara sięgnęła po czepiec i założyła go na głowę po czym podeszła do drzwi i je otworzyła. - Prowadź mnie do niego.
- Ależ pani… teraz nie jest moment… przyszedł komendant straży miejskiej. - zaczął nerwowo odpowiadać mężczyzna blokując jej wyjście swoją sylwetką.
- To są moi ludzie… i jak komendant chce z kimś porozmawiać to może ze mną. - Barbara warknęła niemal na mężczyznę. - Prowadź, albo każę cię wychłostać.
Przez chwilę milczał, nim się zawahał…
- Dobrze pani.- rzekł cicho odstępując od wejścia.
Barbara wyszła na korytarz i rozejrzała się po nim.
- Gdzie obecnie przebywają? W mojej komnacie?
- Nie… w jadalni.- przyznał mężczyzna załamanym głosem.
Magnatka pewnym krokiem ruszyła w tamtym kierunku, nie zważając na to iż ma na sobie strój pokojówki.


Tam też zgromadziło się sporo osób. Część z nich to była zestrachana służba i sam gospodarz, część stanowili szlachcice wraz z Michałem. Choć z pewnością nie wszyscy należeli do świty magnatki. Ostatnia grupa to byli strażnicy miejscy, sądząc po strojach, cudzoziemskiego moderunku. Napierśniki i mordiony na głowach, halabardy w dłoniach. Dowodzący nimi oficer nosił białą perukę i miał czarne podkręcane cienkie wąsiki.
Pośrodku podłogi leżało kilka ciał pokrytych białymi płótnami.
Barbara ruszyła bezpośrednio w kierunku Michała tupiąc swymi trzewikami o drewnianą podłogę jadalni.
- Co tu się wyrabia? - Powiedziała głośno z wyraźna złością.
- Nic takiego waćpani… porozmawiamy rano. Teraz muszę wyjaśnić sytuację.- odparł gorączkowo Michał.
- Odgłosy nie wskazywały na nic i nie zamierzam czekać do rana. - Barbara spojrzała na białe prześcieradła i rozejrzała się po swoich ludziach. Niestety nie znała ich tak dobrze by rozeznać się w stratach. Nie widziała natomiast żadnego z bliźniaków.
- Właśnie żem tłumaczył, że bandyci napadli nas w karczmie i… zginęli napotkawszy opór.- odprła szlachcic spokojnie. - Jeden uciekł.
Barbara podeszła do przykrytych ciał i odkryła pierwsze. Czyżby.. stracili bliźniaków? Co powie ich matce? Czuła jak serce wali jej w piersi nie miałą jednak sił zadać tego pytania Michałowi.
Oblicze pod nim: złamany nos, długie wąsiska, kozacki czub i szrama na potylicy. Nie był bliźniakiem.
Takoż i kolejny i następny. Wyglądali na najmitów.
Gdy ona tak sprawdzała Michał tłumaczył sprawę dowódcy straży i próbował go przekonać co by nie informował o czymkolwiek burmistrza… a już o wojewodzie nie wspominając. Wszak bandyci albo zginęli, albo uszli pewnie z miasta,
- Najpierw winienem przepytać gości gospody… wszak ludzie zginęli. Nie chcę mieć tu żadnych wątpliwości, co powodu ich śmierci.- upierał się przywódca straży.
- Naturalnie oczywiście. Ino nam się spieszy. Zapłacę za ich chrześcijański pochówek. Co prawda napadli oni na nas… ale miłosierdzie jest wszak powinnością dobrego katolika.- odparł Michał starający się najwyraźniej uciszyć rumor wokół tego wydarzenia.
Barbara odłożyła ostatnie prześcieradło na swoje miejsce i podeszła do starszego szlachcica zdejmując czepiec i odsłaniając blond włosy. Przeszywającym wzrokiem spojrzała na dowódcę straży. Przeszkadzał jej… martwiła się o bliźniaków. Nie chciała jednak pytać o nich przy tych wszystkich ludziach.
Na niej to zawieszali spojrzenia szlachcice i strażnicy. Ale nie Michał i nie dowódca straży. Oni wymieniali się argumentami i podejrzeniami. Najwyraźniej stary szlachcic chciał już ukrócić dalsze śledztwo, a jego “adwersarz” dowiedzieć się jak najwięcej.
- Jeśli mogę się wtrącić Panowie… Jeśli chce waćpan pytać. - Zwróciła się do dowódcy i wskazała na otaczający ich tłum. - Niech waćpan spyta. chyba zeszli się tu wszyscy, bo takie pokazy cieszą oczy gawiedzi, czyż nie? Moi ludzie zajmują prawie całą karczmę. Jakiś czas temu napadnięto mnie na szlaku, teraz w tym mieście i nie będę ryzykować tu pozostawanie kolejny dzień.
- Doprawdy, a czemuż to właściwie na waćpanią?- zapytał zaciekawiony mężczyzna skupiając wzrok na Basi właśnie.
A Michał zgromił magnatkę wzrokiem i rzekł. - Bo jechaliśmy na bogato… ostatnio się sporo grasantów zebrało. Pewnikiem lisowczycy wrócili z wyprawy.
- Ci tutaj nie bardzo na lisowczyków wyglądają.- ocenił dowódca straży.
- A czemu rabusie napadają na bogatych? - Barbara zrobiła zdumioną minę, ale skoro jej nie przedstawiono i ona nie zamierzała tego czynić. - Jadę z wojami, w kolasce.. ze służącymi, wynajmuję karczmę? Czy Waćpan chce mi odpowiedzieć czemu inni chcą mnie okraść?
- Jeśli chodzi o karczmy to zwykle nie próbują wedrzeć się po nocy na ich piętro… zwłaszcza, że drogę po dachach wybrali.- ocenił mężczyzna podkręcając swój cienki wąsik podczas tych rozważań.
- A po co mają wchodzi od dołu, skoro najlepsze komnaty są na piętrze? - Barbara machnęła ręką w kierunku sufitu. - Włamią się, wyrzucą dobytek na ulicę. Inni go zabiorą. Po co ryzykować przedzieranie się przez straże na parterze?
- Może… i tak było.- zgodził się z nią dowódca straży miejskiej, acz ton jego słów był… powątpiewający.
- Ja nie widzę innego powodu. Nie wierzę by ktoś chciał spróbować zrobić mi krzywdę narażając się na gniew waszmości. - Barbara uśmiechnęła się przy tych słowach do dowódcy.
- Myślę, że wszystko może poczekać do rana. Dajmy waćpani wypocząć i sami też powinniśmy. Rankiem może waszmość liczyć na pomoc z mojej strony i moich ludzi. - odparł Michał zwracając się wprost do dowódcy straży.
- Niech tak będzie. Zostawię tu paru do pilnowania zwłok, a sam wrócę o jutrzni.- dodał po chwili namysłu tutejszy przedstawiciel prawa podkręcając znów wąsik.
Barbara nie odezwała się słowem spoglądając na dowódcę. Dlaczego Michał jej nie przedstawił? Jakie kłopoty mogły z tego wyniknąć? Musiała zadać te pytania, ale rozsądna była na tyle by nie zadawać ich w obecności wszystkich.
Ludzie zaczęli się rozchodzić powoli i rozmawiać cicho między sobą. Oficer wydał polecenia kilku ludziom swoim i wyszedł. Michał postąpił podobnie wydając polecenia i ruszył ku Basi z posępnym obliczem.
- Winnaś waćpani nie przyciągać uwagi, czy to urodą czy to słowami.- szepnął cicho do niej.
- A ty bronić mi wyjść z pokoju. - Odpowiedziała mu podobnym szeptem Michałowi. - Trzeba było osobiście przyjść i powiedzieć mi co planujesz, a nie wysyłać wojaka… a teraz chcę porozmawiać, o tym co tu zaszło.
- Moim zadaniem jest przede wszystkim bronić waćpanny. Jeśli uznam, że aby to uczynić będę musiał związać waćpannę sznurem, to winna się waćpanna przywyknąć do więzów.- odparł stary szlachcic spokojnie. - Służę waćpani i wypełniam polecenia, ale gdy zagrożone jest waćpanny życie… to moje słowo jest rozkazem. I nawet waćpanna winna go słuchać bez marnowania czasu na pytania.
- Idę do swojej komnaty. - Barbara wyraźnie zezłoszczona obróciła się i ruszyła w kierunku schodów prowadzących na górę. Nie godziła się na to co powiedział Michał, choć wiedziała że szlachcic ma rację.
Niestety… jej komnata nie dość że była zdemolowana to jeszcze miała dwójkę gości na łożu. Bliźniacy… jeden leżała odpoczywając. Drugiemu cyrulik zszywał ranę na boku, przy jego syknięciach i złośliwych uwagach brata.
Było tu też jeszcze dwóch innych strażników… z czego jeden niegroźnie ranny w policzek. I wszyscy oni zdziwili się widząc Basię.
- Jak się czujecie? - Barbara podeszła do okna, za którym widziała swego czasu mężczyznę na dachu.
- Ukłucie… nic to.- odparł zraniony bliźniak, a jego brat dodał.- A wył jak zarzynana świnia.
- Bo mnie podstępem zranił.- odparł bliźniak z irytacją, a Basia nie dostrzegła na dachu nikogo.
- Dobrze że nic większego. - Barbara uśmiechnęła się do bliźniaków a potem cyrulika. - mam nadzieję, że nie naprzykrzają się panu, mają niewyparzone języki.
- Męczyłem się z gorszymi.- odparł cyrulik z wyraźnym czeskim akcentem.- Wyliżą się.
Barbara rozejrzała się jeszcze po pokoju, sprawdzając co też zostało zniszczone i starając się domyślić, którędy wszedł napastnik.
To akurat trudne nie było, przez okno się dostali. A co do zniszczeń, mocno dostało się meblom. Niemniej większość jej strojów i rzeczy nietknięta była. Pewnikiem Michał zapłacić będzie musiał rano za szkody. Barbara rozglądając się zerkała na bliźniaków. Naprawdę się o nich zmartwiła. Teraz jednak już nie pozostało jej nic innego jak wziąć swój notatnik, przybory do pisania i pozostawić mężczyzn, żegnając się z nimi raz jeszcze. Czuła się potwornie zagubiona w tym wszystkim… i zła na Michała.

Po wyjściu z pokoju… rozejrzała się po korytarzu i… należało podjąć decyzję co dalej. Do swojego wrócić wszak nie mogła. Uznała że wróci do Ewy i Zuzanny, dziewczęta i tak się martwiły. A ona wiedziała już co się stało. Z Michałem… porozmawia, gdy bardziej ochłonie.
Dziewczyny rzeczywiście czekały na dole w swojej sypialni, przestraszone i zaniepokojone. Ale i bezpieczne. Straż przy ich izdebce była czujna. Na widok magnatki skłonili się pospiesznie. Barbara przysiadła na łóżko i powiedziała im pokrótce co się stało, pomijając temat zwłok i ran .
- Co teraz uczynimy, pani?- zapytała cicho Ewka.
- Prześpimy się, rano odwiedza mnie kupiec, potem msza. - Magnatka przetarła zmęczoną twarz.
- Tak pani.- rzekła Ewka i zrobiły z Zuzanną miejsce dla Basi.
- Przytulnie się… chyba potrzebuję bliskości. - Magnatka ułożyła się po środku na boku by zrobić służkom miejsce. Tu przytuliły się do niej, ciasno… bo miejsca było mało. Ledwie się we trójkę mieściły. Więc Basia leżała otulona ze wszystkich stron miękkimi i ciepłymi ciałami dziewcząt. Dopiero teraz pozwoliła sobie na zamknięcie oczu i poddanie się zmęczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 17-11-2020 o 10:42.
Aiko jest offline