Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2020, 15:58   #115
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Silver

Maximilian znajdował się obecnie na jednej ze swoich planet badawczych. Miał na niej dziesiątki rozbudowanych laboratoriów, które wrzały od pracy. Znając się na pracy instytucji naukowych, Silver był w stanie na rzut oka stwierdzić, że jest to praca ponad wydajność tej placówki. Max ich w jakimś celu popędzał. W tym samym czasie nie było jednak ruchu okrętów ponad planetą. Balmoral Castle było jedyną, masywną maszyną, która zadokowała na orbicie, nie licząc jeszcze prywatnego krętu Maximiliana, w którym ten obecnie rezydował, obserwując pracę planety z dala od jej podłoża. Biorąc pod uwagę jego nietypowy charakter, równie dobrze mogło to świadczyć o niebezpieczeństwie prowadzonych przez niego działań, co być zwykłym i dziecinnym pokazem wyższości nad swoimi pracownikami.
Tym razem, z dwoma okrętami podłączonymi do tej samej stacji orbitalnej, Silver mógł zwyczajnie przejść do Maxa, unikając zbędnych gier i formalności.
No tak, Gold się obijał więc jego podwładni musieli zapierdalać dwa razy więcej… I ktoś taki chciał przejąć schedę jego klanu, młodego Armstronga znowu skręcało, gdy sobie o tym przypomniał. Niestety jego wyeliminowanie nie wchodziło w grę, przynajmniej narazie. Nie żeby Silverowi zależało na rozwiązaniu kontraktu, zwyczajnie (choć przyznawał to z niechęcią) nie był jeszcze przeciwnikiem dla Maxa. Jeśli najlepszym sposobem by uchronić bliskich przed tym szaleńcem było pracować dla niego, to tak trzeba było postąpić.
Młody Recollector przechadzał się spokojnie po korytarzu stacji, zmierzając do grodzia przy którym zadokowany był okręt jego zleceniodawcy. Po tym krótkim spacerze wszedł na pokład i poprosił pierwszego napotkanego załoganta, by ten wskazał mu drogę.
Silver został zaprowadzony serią długich korytarzy i rozłączonych wind. Całość wydawała się korytarzem, jednak jego bystre oko spostrzegło niesłychanie wiele ukrytych drzwi i zmiennych tras dla wind. Statek Maximiliana był tak zaprojektowany, żeby ten mógł w kilka minut zmienić rozkład korytarzy, a nawet części pomieszczeń, pozwalając mu dyktować, jak funkcjonuje jego załoga wedle własnych zachcianek. Młody Amstrong odniósł wrażenie, że żyjąc na tym statku, załoganci muszą czuć kompletny brak własnej woli. Mimo tego żaden z nich nie był w łańcuchach.

Drzwi do biura Maximiliana otworzyła jego ochroniarz. Ta sama, którą Silver widział poprzednim razem. Max siedział za biurkiem, przyglądając się dziesiątkom holograficznych ekranów monitorując działania na powierzchni. Silver tym razem się pomylił, jego gospodarz był głęboko zainwestowany w obecne przedsięwzięcie. Na wygląd Silvera przez krótką chwilę wyglądał na zezłoszczonego, jednak w mgnieniu oka się opanował. - Ah, Silver. Jak było na misji? Jakieś zdrady w zespole? - zapytał.
Czyli skurwiel wiedział na kogo go posłał, to było do przewidzenia. Ciekawe ile razy jeszcze zamierzał próbować skłócić go z którymś z oficerów.
-Chciałbyś. - Odparł jakby od niechcenia, ale Gold zapewne mógł się domyślić że jest świadom tej “małej” machlojki. - Gładko poszło i na szczęście udało mi się odzyskać komplet materiałów. Jako że obaj mamy sporo na głowie, nie chcę Ci zajmować więcej czasu niż to konieczne. Daj mi moją nagrodę i powiedz czy masz coś do załatwienia na Edenie, bo tam się wybieram w następnej kolejności. - To że nie chciał oglądać jego fioletowej mordy dłużej niż to było absolutnie niezbędne przemilczał.
- Chciałem mieć pewność, że pracujesz z ludźmi, którymi możesz ufać. - wyjaśnił się. - Twoje następne zadanie nie będzie na Edenie, ale skoro chcesz przejść formalności, to zacznijmy od nagrody, bo możliwe, że się rozmyślisz. - stwierdził Maximilian. - Prosiłeś o możliwość transformacji o ile się nie mylę? Jest w tym pewien problem. O ile przy odpowiednim skupieniu mógłbyś kontrolować wszystkie atomy w swoim ciele i przearanżować je w inną kreaturę, umarłbyś w trakcie przemiany. Fizyczna zmiana, czasem nazywana ewolucją, jest domeną May. Mogę jednak nauczyć cię jak zmienić postrzeganie innych. Z odpowiednim zaklęciem możesz się upewnić, że wszyscy widzą cię tak, jakbyś chciał, żeby cię widzieli, choć nie ma w tym żadnych fizycznych zysków. - Silver zorientował się, że nagle Maximilan wygląda tak samo, jak on. - Możliwe, że sama Cesarzowa używa jakiejś formy tego zaklęcia. Odpowiada ci takie wynagrodzenie, czy masz inną zachciankę? - spytał.
Rozczarowujące, niezwykle rozczarowujące… October, najpotężniejszy mag kontroli, nie znał zaklęcia zdolnego do panowania nad zmianami we własnym ciele? Szczęśliwie Silver miał już potencjalny namiar na May, a jego podejrzenia względem jej specjalności też się potwierdziły. Większy problem, to czy będzie skora do współpracy. Przełożony Opusa wciąż nie mógł jej znaleźć, ciekawe czy w ogóle szukał w dobrym miejscu… W ostateczności będzie musiał złapać jakiegoś changelinga.
-Tyle mogę osiągnąć używając hologramu. - Odparł obojętnym tonem. Nie chodziło mu o przebranie. - Spodziewałem się, że takie zaklęcie da się podciągnąć pod naszą domenę, to przecież kontrola organizmu. A znasz jakiś czar pozwalający wpływać na probabilistykę?
- Może mógłbyś zrobić małe zmiany kosmetyczne. Kolor włosów, cera, pierdoły. Nie możesz jednak stworzyć nowych rzeczy w swoim ciele a próba przekształcenia funkcjonujących organów...możesz nie dożyć końca przemiany. - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Naginanie prawdopodobieństw to nasza szkoła. Nie ma jednak jednego zaklęcia na zwiększenie ogólnej szansy na sukces. Szczęście nie istnieje. Potrzebuję konkretów.
Maximilian był naprawdę ograniczonym osobnikiem, tak wiele możliwości uciekało mu tylko dlatego że trzymał się utartych szlaków. Wyglądało na to, że da się w ich domenie stworzyć odpowiednie zaklęcie, należało jednak zadbać o pewien bufor bezpieczeństwa. Silver miał już na to kilka pomysłów. Niemniej żaden ze znanych mu efektów magicznych nie stanowił dobrej bazy do rozpoczęcia pracy. Zaklęcie manipulacji probabilistycznej było nabytkiem mniejszego priorytetu, ale na przyszłość mogło okazać się nieodzowne, zwłaszcza że dawało duże pole do eksperymentów.
-Gdyby szczęście nie istniało, życie byłoby statyczne. Nawet jeśli jesteś najlepszy w swojej dziedzinie, czasami może nie powieść Ci się w jakiejś prostej kwestii. A czasami kompletny żółtodziób odnosi spektakularny sukces w niesamowicie trudnym zadaniu. Ten pierwiastek nieprzewidywalności to właśnie szczęście lub jego brak. - Wyraził swój punkt widzenia. - Dla przykładu spójrzmy na mnie, jestem najszybszym człowiekiem w galaktyce, ale to nie znaczy że nikt nie zdoła mi uciec czy uchylić się przed moim uderzeniem. - Urwał na chwilę, jakby się zamyślił. - I może na tym aspekcie warto by było się skupić, jak przechylić szalę losu o tyle, by przed moją szybkością było uciec jeszcze trudniej. Czuję że w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze trochę machania mieczem...
- Myślałem, że jesteś mądrzejszy niż zabobony. - zdziwił się Max. - Weź rzut monetą na ten przykład. To, jak wyląduje, zależy od tego, w którym miejscu ją uderzę, z jaką siłą to zrobię, oraz jaki opór będzie stawiało powietrze. - wytłumaczył. - Z twoim bieganiem musi być podobnie. Może czasami jesteś za mało skupiony i nie wykorzystujesz pełni swoich możliwości, może czasem źle się odbijasz od ziemi: ze zbyt małą bądź dużą siłą, lub z nieoptymalnym ustawieniem stopy. Można by się tak doszukiwać w nieskończoność. To, co ludzie nazywają szczęściem, to seria drobnych wydarzeń, nad którą nie mają w pełni precyzyjnej kontroli, bo są tylko ludźmi. - Max się zastanowił. - ...Mógłbyś użyć magii do kontroli własnego ciała. Zamiast uderzać stopą w ziemię, magicznie nakazać jej uderzyć z optymalną siłą, aby idealnie wybić się w biegu. Dla nas nie da się przewidzieć takich zmiennych ale magia zwyczajnie je zna. Wymagałoby to ogromnego skupienia. Masz jednak setki lat żeby ćwiczyć swoje umiejętności, w przyszłości byłbyś w stanie robić to podświadomie. - zaproponował.
-Teraz to już bawisz się w semantykę… - Westchnął Armstrong. - Jak najprościej nazwać szereg niekontrolowanych zmiennych, które układają się idealnie, jeśli nie szczęściem? Jeśli można zyskać kontrolę chociaż nad częścią z nich, wynik staje się znacznie bardziej przewidywalny, co prowadzi do statyczności. Pytanie brzmi, czy jesteś w stanie nauczyć mnie zaklęcia, które będzie tych korekt dokonywać? - Bycie tak szybkim wymagało ogromnej precyzji. Mikroskopijna niedoskonałość w ustawieniu ostrza względem trajektorii ciosu i powietrze działało jak odbojnik. Jedno potknięcie w biegu i leciałeś kilkaset metrów jak bezwładny klocek. Silver miał to wszystko dobrze wyćwiczone, ale nadal zostawało mu miejsce na optymalizację.
Max westchnął głośno, chowając część twarzy w dłoni. - Byłem święcie przekonany, że wierzysz w istnienie ogólnej losowości, jakieś dłoni losu, która decyduje nad wynikami akcji. To ma na myśli 90% osób, gdy wypowiada się na temat szczęścia. Zresztą, myślałeś, że co mam na myśli, gdy powiedziałem, że szczęście nie istnieje? - pokręcił głową. - Tak jak tłumaczyłem, gdy pierwszy raz odniosłeś się do idei panowania nad probabilistyką, można to kontrolować, tak długo, jak masz konkrety. Jednym zaklęciem nie wpłyniesz na wszystkie możliwe zmienne w danej czynności. Rozbij sobie w głowie na szczegóły to, nad czym chcesz zapanować i powiedz mi, czego mam cię nauczyć. - poprosił.
-Czy korekta trajektorii ruchu ciała to wystarczający konkret? - Silverowi powoli zaczynało brakować cierpliwości. Gold podobno był Miesiącem, a jednak zaklęcia których “chciał” go uczyć sprowadzały się do maksymalnie uproszczonych formuł i trzeba się było sporo nagłowić by wybrać taką dobrze zoptymalizowaną. Wyglądało na to, że Demon będzie musiał sam znaleźć uzupełnienia.
Max przytaknął kiwnięciem głowy. - To powinno być dla ciebie wystarczająco proste. - zgodził się i pstryknął palcami. Silver poczuł, jak oblewa go nowe, mistyczne zrozumienie. Świadomość funkcjonowania jego mięśni, przepływu sygnału w nerwach, ruchu ścięgien, produkowanej i wykorzystywanej siły. Przytłoczyła go też natychmiastowa realizacja złożoności tej iskry, precyzji, wiedzy i skupienia niezbędnego, aby wykorzystywać swoje ciało ze stuprocentową dokładnością.
- A teraz przechodząc do konkretów. - Max wcisnął parę rzeczy w komputerze, a przed jego biurkiem pojawił się holograficzny obraz planetoidy o nazwie Xiphon. - Za niecałe dwa tygodnie dojdzie do spotkania dwóch osób na Xiphon. Pierwsza z nich pojawi się dużo wcześniej. Chcę, abyś ją pojmał żywą. Dostaniesz ode mnie klatkę, która będzie w stanie tego osobnika przetrzymać. Jeżeli potrzebujesz jakiejkolwiek innej pomocy, możesz śmiało prosić.
-Może najpierw powiedz mi, na kogóż to mam polować. - Armstrong nie wykazywał zbytniego entuzjazmu. Max już raz mało go nie wyrolował. Gdy już ochłonął po napływie informacji związanym z poznaniem nowego zaklęcia, spróbował ocenić je chłodnym okiem. Przypominało mu algorytmy które pisał, optymalizacja wymagała dużej dokładności, ale przy odrobinie wprawy można ją było przeprowadzać niemal automatycznie. Ciekaw był, jak bardzo zdoła rozwinąć tę Iskrę.
- Nie słyszałem magicznego słowa... - Maximilian zakręcił się na swoim obrotowym krześle z uśmiechem na twarzy. Kazał mu prosić i miał to na myśli dosłownie. Nie chciał mu nic powiedzieć i najpewniej oczekiwał, że Silver nie będzie gotów wydać swoją godność w zamian za podpowiedzi na temat tego, w jakie bagno pakuje go Max.
-Nie proszę Cię o pomoc, oczekuję wprowadzenia jak to powinno mieć miejsce przed wysłaniem kogoś na misję. No, chyba że nie chcesz bym się tym zajął. Planujesz mnie mieć po swojej stronie, to nie patrz na mnie jak na byle pionka. - Armstrong nie planował się uginać. Gold lubił przeciągać strunę, ale on nie musiał się na to godzić.
- Przecież cię wprowadziłem. - zaprotestował Max. - Masz miejsce, czas i cel. Wszystko, co ci potrzebne do wykonania zadania. Jestem zadowolony z tego, że poradzisz sobie z nim bez proszenia mnie o pomoc. - dodał na koniec. - Wobec tego, jeśli nic nie potrzebujesz jesteś wolny.
-Nadal nie powiedziałeś mi kto i dlaczego, a to też kluczowe informacje. Niewiele jest rzeczy których nie rozumiem, ale to jakim cudem ktokolwiek chce robić z Tobą interesy chyba na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. - Silver westchnął, niemal przesadnie. Po chwili podniósł na Maksa poważne spojrzenie. - Zanim się do tego zabiorę powiedz mi jak będzie wyglądać zapłata. Oby gra była warta świeczki.
Max wzruszył ramionami. - Dam ci trochę zaklęć. Trudne zadanie więc może więcej, trzy, cztery? Pomyśl, co by cię interesowało, jak nic nie wymyślisz to sięgnę do swoich ulubionych. Masz dwa tygodnie do zadania więc starczy ci czasu, żeby to przemyśleć.
-Jeśli okaże się że znowu próbujesz mnie wkręcić, to nie wiem czy będzie Cię stać na spłatę. - Odparł Armstrong całkiem poważnie i ruszył z powrotem na Balmoral. Gold z rozmysłem unikał odpowiedzi kto jest celem, a to wystarczyło by nabrać podejrzeń. Oczywiście nie spodziewał się, że Max weźmie jego słowa do serca, ale przynajmniej go ostrzegł, choć był gotów się założyć że nadaremnie. Będzie jeszcze musiał zaczekać aż dostarczą mu klatkę, miał więc czas by wysłać ofertę do Rize'a. Kwotą się nie przejmował, było go stać.
"Mogę też zaoferować szansę na ułaskawienie. Dwóch admirałów próbuje mnie zwerbować dla swojej sprawy, drobnej przysługi nie powinni odmówić. Jeśli chcesz jakiegoś potwierdzenia czy można mi ufać, zadzwoń pod wskazany numer i zapytaj Opusa." - Miał nadzieję że to wystarczy by najemnik się zdecydował. Niby był chętny do współpracy, ale w tym zawodzie zaufanie było towarem luksusowym.
Sam dobrze to rozumiał. Nie ufał Maxowi za grosz i planował przygotować się na kolejnego wała, którego ten na niego kręcił. Ruszył do jednego z wolnych pokojów w swoim kompleksie kajut by ponownie sięgnąć umysłem poza czas. Skoro łączył się niejako ze swoim przyszłym "ja" liczył że zdoła zobaczyć co czeka go na Xiphon. I z kim miał się skonfrontować.
Nieznacznie zmodyfikował rytuał względem pierwszego wykonania, aby uniknąć nieprzewidzianych poprzednio efektów ubocznych. Chciał złagodzić efekt tej potencjalnie uzależniającej euforii, wymienił więc świeczki z pobudzającymi olejkami na uspokajającą muzykę.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline