Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2020, 21:10   #5
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Walter… czuł się zajebiście. Kurwa. Takiego spada i doła to chyba nie miał w życiu, albo raczej nie pamiętał. Miał cholerny mętlik w głowie. Był na powietrzu. Jakiś wojskowy się w niego wpatrywał z przymrużonymi oczami? Nieistotne. Czuł się nieświeżo, w ustach smak chemii, dotyk ubrania na skórze, ciepło… Jego ubranie. Ktoś go ubrał. Nie ważne…

Zaczął się rozglądać. Poruszenie, wojskowi, stare wozy cywilne zdecydowanie wysłużone, jacyś… normalni jak on… rozerwane wejście do podziemnego kompleksu kriokomór. Sam ‘budynek’ też wyglądał żałośnie… więcej nie było co podejrzeć. Przeszywający ból czerepu i wyczerpanie organizmu zbierające na wymioty czymś czego nawet nie było dało o sobie znać…

Cytat:
Ciemny pokój urządzony w dawnym, niemalże wiktoriańskim stylu. Wszędzie drewno, zapach świerku i tytoniu. Stolik, kościana popielniczka, butelka szkockiej i dwie szklanki z płynem. W tle cicha muzyka z gramofonu… za ścianą śmiechy kobiet i głośne rozmowy mężczyzn. Zabawa z całkiem inną muzyką… i innymi atrakcjami.

- ...a kiedy wyjdziesz po tych pięciu latach napiszesz nam pełny raport. Chcemy wiedzieć wszystko jak to cholerstwo działa na ciało, a przede wszystkim na umysł.

Mężczyzna który do niego przemawiał nie był wiele starszy od niego. Typowy Aryjczyk. Uśmiechał się delikatnie kiedy zaciągnął się cygarem.

- Trochę już pracujemy razem Nikki… znasz ryzyko. Wszyscy je znamy, ale chyba nadchodzi w końcu ten dzień, co nie? - zaśmiał się i musnął wolną dłonią srebrne guziki mankietu u dłoni co trzymała cygaro na wysokości twarzy.

Wsadzali go do wozu. Zdezelowana Toyota Hilux prezentowała się równie nędznie w środku co na zewnątrz. Nicolayevich nie był mechanikiem, ale zdawała się nieźle trzymać. Była tylko… wiekowa… patrząc po stanie. Silnik uruchamiał się zdecydowanie za długo co już budziło pewne wątpliwości. Prawdę mówiąc powątpiewał lekko gdzie jest. Rozglądał się poprzez okna.

Wszędzie pustka pustyni… Nie, nie tu się kładł spać. Oj, nie. Zdecydowanie nie. Co do jasnej cholery tu robił? Zaczął się sam siebie dopytywać i zachodzić w głowie.

Silnik odpalił. Co jest do jasnej kurwy?

Przeszywający ból czaszki. Przymknięcie oczu. Dłoń powędrowała do skroni. Ból był przyjacielem. Znaczył, że się żyło. Znaczył, że to nie był sen. Chyba… Zrobiło mu się niedobrze, a ostry, suchy kaszel porwał jego płuca. Odchylił głowę do tyłu łapiąc łapczywie powietrze. Chwilę później oddychał swobodnie. Czuł się jak na kacu, kacu gigancie, kacu mordercy. Matce wszystkich kaców…

Spojrzał na gościa co się w niego wpatrywał jeszcze tak niedawno temu. Siedział obok. Serio, ledwo co ogarniał i nie myślał trzeźwo. Skupił się na wyłapywaniu jak największej liczby szczegółów, ale… nie ukrywajmy, ich zrozumienie leżało i nawet nie kwiczało. Starało się. Ledwo. Usilnie, a każdy najdrobniejszy przebłysk rozumu był sukcesem wartym kilku głębszych.

Wycharczał suchym, cierpiącym, zdartym gardłowym głosem do brodacza w mundurze… który nie miał naszywki z nazwiskiem, stopniem, ani nic… tylko jakiś dziwny obrazek na ramieniu… PMC jak nic… najemnicy, co nie?

- Mógłbym wody? Kurwa, właśnie ujeżdżam dziką matkę wszystkich kaców…

Brodacz obok niego zaśmiał się chrapliwie i podał mu odkręconą manierkę w oplocie taśm amerykańskiego systemu oporządzenia w desert camo.

- Podobasz mi się chłopaku. Trzymaj.

Walter wziął parę wolnych łyków. Każdy rozprowadzając w ustach i dając by woda wsiąkła w wysuszoną, przesączoną chemią gębę. Pierwsze łyk wypluł przez okno, ale następne dwa połknął i na tym podziękował oddając pojemnik. Pierwsza lekcja? Nie pij dużo, ale pij tak by organizm myślał, że wypiłeś dużo… albo się zrzygasz… cóż...

- Dzięki i dzięki że mnie wyciągnęliście z lodówki. - powiedział już bardziej normalnie, ale nadal w tonie umrzyka. Chwila ciszy i pytanie - Ostro się zesrało, gdy robiłem za mrożonkę? Który mamy rok?

Po tym pytaniu siedział ogarniając i układając sobie wszystko w głowie wspartej na dłoni. Starał się zebrać wszystko do kupy co jest, a co nie. Jasne było, że wszystko poszło się jebać i do tego ostro. Pięć lat. Kurwa, tyle miał siedzieć, ale jawnie minęło więcej. Rodzina by go nie zostawiła… Oj, nie, zdecydowanie nie. Zbyt głęboko siedział w tym Interesie i był zbyt cenny dla Spokrewnionych. Coś musiało się skurwić… chujnia niedźwiedzia. Wiedział tyle co nic, a miał tyle pytań… i potrzebował odpowiedzi. Odpowiedzi które pomogą mu zrozumieć. Najpierw zrozumieć... potem działać.

Wojskowy odebrał manierkę.

- Drinki były, to teraz czas na serię niewygodnych pytań? Jest coś koło 2054. Zesrało się już w 2020. Wszyscy mamy na rękach ropę Molocha, krew skurwiałych mutków, płyny ustrojowe zgniłych odmrożeńców, którzy nie mieli tyle szczęścia co Wy. Jestem Starszy sierżant "Big" Tom Wesker, a ty jesteś PhD Walter N. Dykhovichny - przeczytał z pliku spiętych kartek.

Walter się zaśmiał.
- Powiedz jeszcze, że wynajęli was by wyciągnąć naszą garstkę z tego zadupia i macie pełen wykaz kto tam leżał?

- Nie, ja mam tylko Ciebie. - odpowiedział bez namysłu pokazując szereg nadłamanego uzębienia. Nie wyglądał, jak ktokolwiek, z kim chciałby się zadawać przed wojną. Może trafiał na żołnierzy mafii, ale nie na ich zabójców, a oni tak właśnie wyglądali.

Nicolayevich uśmiechnął się nieznacznie i skinął głową.
- Dzięki. Opowiesz mi coś o tym co teraz mamy? Rozkład sił, co z tym Molochem, mutkami, cokolwiek?

Wzruszył nieznacznie ramionami z lekkim trudem.
- Wybacz, wynagrodziłbym trud jednym z najlepszych przedwojennych cygar jakie powstały, ale nie widzę mojej torby… Tak się składa, że mam całe dwie sztuki.

- Teraz mamy drogę przez piekło, do najbliższego Wam zakątka Zasranych Stanów. Nic z tych rzeczy, w których my babramy się na co dzień nie będzie nad Wami wisiało, więc po co sobie tym zawracać łeb. Polecam chlać nie za swoje i palić co popadnie, bo dwa cygara mogą być czasem i gdzieś warte więcej niż dobrej klasy karabin. Czasy się zmieniły. My już nie zobaczymy tego co Wy, więc lepiej opowiedz jak tam było. Bo jak będzie to jeszcze się na samym sobie przekonasz.

- Wszystko zależy gdzie się urodziłeś. Jaki miałeś start i jak dużo farta. Nie wiem co wiesz o tamtych czasach. Były piękne, ale jednocześnie nie były tak piękne. Pod fasadą całego splendoru, przepychu, pudru… ludzie nosili poranione, zgorzkniałe, żądne dusze i serce, które tak naprawdę nie miały zbytnio jak się wyrwać w roli którą przyszło im żyć. Wiem coś o tym, bo zajmowałem się właśnie łataniem serc i dusz. Sprawianiem, że ludzie zaczęli znajdować swój cel, zmieniać się na lepsze, zostawiać co ich niszczyło… Stąd tytuł doktora.

Fuknął cicho przez nos z namysłem w oczach.

- Źle być mogło, w sumie… było nie najgorzej. Serio. Ciężko mi opowiadać o czymś nie mając punktu odniesienia. To był piękny świat. Ciekawy świat. Świat wielu światów. To jak? Historyjka za historyj…

Jakaś osoba mignęła mu kątem oka za oknem samochodu, obejrzał się…

- Mówisz “Big”, że czeka nas piekiełko? Może lepiej tą sztukę zabrać z nami?

- Będę musiał Ci wystarczyć za każdą sztukę odtąd, aż do Vegas Baby. Historyjki są dla dzieci, zwłaszcza tak poplątane jak twoja. Nic nie zrozumiałem. A jeśli jedna laska z reglamentowanym gnatem celuje na nas na trasie to pogaduszki zwijamy pod dupsko i bierzemy się za ich pilnowanie. - Tom złapał za kark Waltera i wcisnął mu głowę między kolana. Widać poważnie traktował swoją robotę.

Psycholog wypuścił z siebie powietrze kiedy jego ciało zgięło się w pół i w dół. Czuł się paskudnie. Nie potrzebował jeszcze akrobacji gimnastycznych. Nakrył się lewą ręką, a prawą dał tylko sygnał podniesionego kciuka. Najemnik poklepał go po plecach, jakby z czułością i zajął się lustrowaniem przestrzeni wokół nich.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline