Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2020, 07:48   #6
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- I co z tego że akcje Pentexu poszybowały w górę Mike? To nieprzewidywalna do końca huśtawka, jedna zmiana w algorytmie i polecą na dół. Jasne, można się w to bawić, ale sam widzisz jaka to nerwówka. Wole stabilniejsze inwestycje. – Z drugiej strony komórki przez jakiś czas odzywał się podekscytowany głos młodego człowieka, maklera który dopiero rozwijał swoją karierę i który chciał skorzystać na znajomości z Johnym. W Las Vegas nie brakowało inwestorów ale tych poważnych nie było zbyt wielu. Nie miał prostego zadania gdyż John nie należał do ryzykantów a wartość papierka oparta na zapewnieniu państwa, firmy czy kogokolwiek, że jest coś warty – nie przemawiała do jego wyobraźni. Dobrze znał historię kryzysów giełdowych które chwile przed upadkiem świętowały bujny rozwój. Nie zamierzał się w to bawić, lokował w coś pewniejszego – nieruchomości.
W uszach zabrzmiał dziwny przeciągły dźwięk, piszczenie o sile alarmu samochodowego , John skrzywił się z bólu i przyglądał przez chwile z niedowierzaniem swojej komórce. Najnowszej klasy sprzęt, z górnej półki, najlepszej choć w zasadzie nie znanej na szerokim rynku firmy. Flagowe sprzęty popularnych firm które z dumą zachwalali ich producenci, były niczym skoda do mercedesa. Nie wiedział czemu jednak z uszu ciekła mu już krew którą czuł choć tak do końca jej nie czuł. (... ból...)

Oglądał właśnie nowo wybudowaną kamienice w dobrej lokalizacji Las Vegas, idealną dla średnio zamożnego mieszczaństwa. Takich klientów lubił najbardziej. Normalni, porządni, płacący zwykle na czas. Nie bawił się w wynajmy dla bogatych ani dla biednych. Pierwsi nastrączali nieprzewidywalnych problemów, drudzy aż do bólu przewidywalnych. Oczyma wyobraźni widział jak wykończyć powierzchnie, jaki materiał zakupić, komu zlecić ostatnie szlify tak by oddać mieszkania w pełni gotowe. Wyposażenie negocjował z każdym osobno – różne gusta różne potrzeby. Często ludzie mieli swoje własne rzeczy więc wyposażanie wnętrz przed wynajęciem mogło mijać się z celem. Spoglądał właśnie z 4 piętra na okolice, nie był to wieżowiec aby panorama zachwycała, ale i tak był zadowolony. „Jeszcze kilka takich inwestycji i będę ustawiony” – Nie wiedział czemu tym myślą wcale nie towarzyszyła euforia jaką kiedyś odczuwał gdy planował hibernacje. Wraz z tymi myślami przeszyło go dziwne uczucie smutku, gdzieś w głębi, w dołku , czające się gdzieś przerażenie… nie , jakieś dziwne uczucie , jak gdyby to już się wydarzyło i wcale nie było takim jakie oczekiwał. Uczucie zawodu… Tak zawód i tępy ból promieniujący z okolic brzucha, jak gdyby dopiero co zjadł nieświeże sajgonki smażone na kilkudniowym oleju. Ból promieniował obejmując niemal całe jego ciało. (... ból...)

Siedział w domu przy kolacji z rodzicami, jednej z niewielu jakie w ostatnim czasie miał okazje z nimi spożywać. Za dużo pracy, za dużo biegania i spraw , wiedział też że będzie to jedna z ostatnich kolacji jakie z nimi spożyje. Dziwne uczucie wiedzieć że „umrze się” przez rodzicami i znać mniej więcej datę tego „odejścia” Oni wiedzieli co zamierzał w związku z czym te kolacje były coraz trudniejsze. Nie było już w nich takiej zwykłej radości jakie towarzyszyły im wcześniej, przypominały nieco stypy, ostatnie pożegnania – z żyjącym jeszcze człowiekiem. Ta kolacja była jednak jakaś inna, bardziej przejmująca, dołująca, obraz rodziców nieco zamazany jak przez umorusane tłuszczem okulary. Chwycił je by je przetrzeć ze zdziwieniem odkrywając że je nosi. Nie nosił przecież. Chyba. Raz jeszcze spojrzał już przetartymi okularami na rodziców czując gdzieś na krańcu świadomości że już ich nie ma, że to ledwie wspomnienie czegoś co już było. Oczy go piekły tak bardzo że musiał je zamknąć, ale i to nie pomagało. Odpłynął dalej w głębszą fazę , na granicy snu , jawy i śmierci. Był w ciężkim stanie i niezbyt świadomy tego co się wokół niego dzieje. Dryfował nie wiedząc czy dobije do brzegu czy utonie.
 
Eliasz jest offline