Przewodnik okazał się przewodniczką, na dodatek tropicielką, a Daveth miał nadzieję, że ich nowa towarzyszka podróży nie podzieli losu swej poprzedniczki i nie zniknie bez śladu.
- Daveth - przedstawił się. - A to jest Laura - przedstawił tygrysicę.
- Darleen, ale mówią mi Koza - odpowiedziała pół-elfka, dodając do tego sympatyczny i bardzo przyjemny uśmiech. Skupiła wzrok na chwilę dłużej na tygrysicy, poprawiając przy tym swoje rude kręcone włosy. - Piękna masz towarzyszkę Daveth.
Druid uśmiechnął się lekko, po czym przyklęknął przy tygrysicy.
- Lauro, to jest Darleen - powiedział - ale chociaż zwą ją Kozą, to nie wolno jej zjeść, rozumiesz? Nie wolno...
Tygrysica obrzuciła tropicielkę uważnym spojrzeniem, po czym mruknęła, co miało oznaczać, iż zrozumiała.
Nawet fakt, że wyprawa w tak ważkiej dla królewstwa sprawie była przygotowana na prędce, przeto i bez pomyślunku należytego jak i bez przygotowania, nie popsuł Carys humoru.
Czarodziejka jechała, może nie na tak reprezentacyjnym wierzchowcu jaki musiała zostawić daleko stąd, koło Villem zadowolona z faktu, że razem opuścili progi królewskiego zamku.
Z przydzieloną im przewodnczką przywitała się uprzejmie.
Na do przewodniczka równie uprzejmie odpowiedziała.
- Rudzi źle smakują - zażartowała zwracając się do tygrysicy Laury. - Ja zaś jestem… Olgrim Grimhammer wędrowny kapłan Dugmarena Jasnego Płaszcza i tak jakby jeden z negocjatorów.- rzekł krasnal przedstawiając się i wyciągając ku dziewczynie dłoń.- Miło poznać panienkę.
-Smak to rzecz gustu. - Daveth nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi Kozy. - A Laura nie jada ludzi - zapewnił.
Spojrzał na drużynowych arystokratów, potem spojrzał na Darleen.
- Ta panna to Carys Fiaghruagach - przedstawił czarodziejkę - a ten rycerz, któremu mowę odjęło, to Villem Adlerberg - dokończył prezentację, wyręczając kompanów zbyt leniwych czy zbyt dumnych, by podać swe imię. - Wybacz pani - Villem skłonił głowę na powitanie przed półelfią przewodniczką. Przypominała mu jednocześnie pannę Trannyth i pannę Shimboris. A rude włosy przywodziły na myśl nieodżałowaną pannę Laugę - Nie chciałem przerywać rozmowy.
Carys przewróciła oczami słysząc jak druida chyba na głuchotę zapadłszy podał kolej raz jej imię.
- Myślę, że nasza przewodniczka usłyszała moje imię i nie musisz go powtarzać Davethcie.
- Jeśli masz na imię "witam uprzejmie" to owszem, słyszała - odparł druid. - Ale o imieniu jakoś zapomniałaś.
- Witam uprzejmie ? - Carys nie kryła zdziwienia zwłaszcza, że takie słowa wcale nie padły z jej ust. - ty to usłyszałeś? Coś źle z Tobą . - Takie Darleen zrobiłaś wrażenie na druidzie, że nie wie co się wokół niego dzieje.
Villem uśmiechnął się choć z wyraźnym przekąsem. Popisy Davetha, który zaczynał mimo uwag wmawiać Carys co czarodziejka powiedziała, przekroczyły granicę nawet umiarkowanego smaku. - Zamiast ciągnąć to głupstwo, Davethie, daj sygnał do wymarszu. Dyplomację poćwiczymy w drodze.
Przewodniczka politycznie przemilczała tą wymianę zdań między członkami drużyny.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |