Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2020, 17:20   #135
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spotkanie z ogrami

- Panienka wie coś o tym? - spytał się krasnolud ich przewodniczki obserwując podejrzliwie galerię rzeźb na świeżym powietrzu. Po czym zaczął mamrotać prośby do swojego bóstwa o dostrzeżenie aur magicznych. Jeśli bowiem to wszystko było sprawą magii, to być może sprawca przebywał w pobliżu. I istniała duża szansa na to, że miał przy sobie magiczne przedmioty. Przewodniczka pokiwała przecząco głową w odpowiedzi.
- Podczas patrolowania okolic Heliogabalus natrafiliśmy na zdziczałą wiedźmę - ozwał się Villem - Być może tych kreatur czai się więcej w ostępach Damary. Jeśli tak, to strzeżcie się ułudy.
- Bardziej niż ułudy boję się że mamy do czynienia z bazyliszkiem, albo inną poczwarą potrafiącą zmieniać w kamień. Tym bardziej, że nie dysponujemy remedium na takie problemy.- ozwał się cicho kapłan.-Może nadłożymy nieco drogi i obejdziemy to miejsce łukiem?
- Wtedy potwór poczeka na jakichś niewinnych ludzi, którym wojaczka ni magia nie będzie tak znana jako nam. Powinniśmy to sprawdzić i zgładzić bestię.
Rycerz wstrzymując narowistego konia, który chyba był tego samego zdania co on, czekał na zdanie innych. W szczególności Carys, która o magii najwięcej wiedziała i Darleen, która jak mniemał najłacniej zasadzkę wyczuję.
- Spotkaliście kiedyś bazyliszka? - zainteresował się Daveth.
- Inom słyszał.- przyznał się Olgrim który powoli zaczął tracić cierpliwość do naiwności rycerza.- Opowieści i historyje… wystarczająco wiele, by wiedzieć iż wiedzieć, że szarża twoja zakończy się tak jak poprzednie bitwy sir Vilemie. Porażką. Trzeba nam sposobu, nie głupiej brawury.
Rycerz spojrzał zaskoczony na krasnoluda.
- Olgrimie. Niepotrzebną i grubiańską krytyką kompanów nie przywołasz z powrotem panny Amaranthe. Jestem pewien, że wróci do nas gdy nadejdzie czas.
- Pleciesz bzdury…- machnął ręką kapłan spoglądając przed siebie.- ... pleciesz bzdury rycerzu i nie myślisz. W ogóle nie myślisz głową. Ani nie wiesz co to jest grubiaństwo… oj nie.
Potarł brodę dodając.- Prawda jest taka, że my też nie jesteśmy gotowi na bój z bazyliszkiem. I równie dobrze możemy dołączyć do tamtych posągów. Bo na nic twój miecz, gdy wzrok bestyi cię porazi. A porazi na pewno, bo nie wiemy gdzie gadzina się ukrywa. Najlepiej by było zrobić co inni mądrzy ludzie na tym szlaku… ominąć niebezpieczny obszar. Nie zdziwiło cię, że tylko ogry są w kamienie zamienione… że nie ma tam posągów ludzi? Bo każdy mający trochę w oleju kupiec na widok takich posągów od razu zmienia trasę na bezpieczniejszą. Ogry natomiast zbyt mądre nie są.
Rycerz ustępować nie zamierzał. W końcu nie każdy zdecyduje się ominąć kamienne ogry i zdarzy się nieszczęśnik, który wejdzie pomiędzy nie. Kłócić się jednak z krasnoludem również nie uważał przez wzgląd na jego kapłański urząd. Postanowił więc spróbować wspomnianego przez Olgrima sposobu. Tylko nie na bestii, a na krasnoludzie.
- I nic nie ciekawi cię Olgrimie, czy to napewno bazyliszek? Czy może inna moc obróciła ogry w skałę? Nie jest to typowy widok wszak dla gościńców…
- Jeżeli to bazyliszek i jest tu od dłuższego czasu, to dlaczego król nie raczył nas o tym poinformować? Przez roztargnienie? Celowo? Czy może sam o tym nie wiedział? Co byłoby dziwne - odezwała się czarodziejka. - Jeżeli stwór bawi tu krótko, to co najwyżej dzień lub dwa. Stąd daleko do stolicy nie jest. Mądry władca rozsyła patrole w różne części swych dóbr, by wiedzieć co się dzieje i taka informacja szybko powinna dotrzeć do króla. Zwłaszcza w okresie wojny.
-No właśnie…- zgodził się z nią krasnolud i dodał.-Poza tym mamy ten dynks do komunikowania się z władcą. Możemy mu wspomnieć o bazyliszku i… tak, brałem pod uwagę inne moce… Na przykład czarodzieja, ale ci są obwieszeni magicznymi przedmiotami, których aury łaska wykrycia magii by mi objawiła.
Następnie zwrócił się wprost do rycerza.- Rozumiem potrzebę heroicznego wykazania się, ale jest jeden mały… problem.
Wskazał palcem na kamienne posągi.- Nie wiemy co je obróciło w kamień. Nie wiemy gdzie to jest, nie wiemy gdzie i jak tego szukać, a pakując się na oślep… skończymy jak te tępe ogry. Kolejna ozdoba na trakcie. Co innego jest walczyć z wrogiem… co innego iść jak owce na rzeź. No i najważniejsze… nie wiem czy ktoś ma w ogóle pomysł jak tą sytuację rozwiązać. Ja nie mam, więc proponuję obejść to zagrożenie szerokim łukiem. Pomóc nie mamy jak, a zginąć możemy łatwo.
- Jeśli to bazyliszek - Carys zawiesiła na chwilę głos. -. Nie możemy przekazywać niesprawdzonchy informacji.
-Możemy przekazać to widzieliśmy i nasze przypuszczenia. Resztę niech wywieszczą kapłani w świątyni.- odparł Olgrim.
- Jak już, to mamy do czynienia z całym stadem bazyliszków - stwierdził Daveth. - Jeden nie dałby sobie rady z całą grupą ogrów. I, zapewne, to stadko wędrowało środkiem traktu - dodał.
Villem westchnął. Miał nadzieję, że odwołanie się do ciekawskiej natury krasnoluda i bóstwa, którego wierze piastował odniesie efekt. Sytuacja była jednak identyczna jak na bagnach gdzie ruiny zamku również do odstręczały. Być może przeżył w przeszłości jakieś srogie rozczarowanie?
- Dobrze. Zatem plan jest taki. Pójdę tam pod osłoną tarczy. Celem wywabienia tego co przemieniło ogry. Osobiście tak jak Daveth wątpię w bazyliszka. Takie potwory nie grasują przy drogach. Zwykły czarownik też chyba tego by nie mógł uczynić, bo ileż czarów można na raz rzucić? Myślę, że ogry nie były tu ofiarami. Myślę, że prowadziły tu zbójecki proceder. I zaatakowały jakiegoś podróżnego, który okazał się niezwyczajnym podróżnym.
- Idę z Tobą - powiedziała czarodziejka. - Wsparcie ze strony magii przyda się tutaj.
Rycerz uśmiechnął się do towarzyszki z wdzięcznością.
Nim Carys rzuciła na nich kilka zaklęć posłała Taikę by ta obejrzała ogry.
Olgrim omal nie znokautował się własną rękawicą, gdy uderzył się dłonią w twarz. Potem wzruszył ramionami i dodał.
- Dobra idźcie… czemu nie. Jeden posąg, dwa… żadna różnica. Ino pieszo. Bo szkoda, by konie skamieniały z wami.

Carys i Villem udali się na zwiad, oddalając od resztki grupy, a przed nimi pomykał chowaniec Czarodziejki. Pokonali gdzieś z połowę odległości do Ogrów, po czym zatrzymali się, a łasiczka pobiegła dalej. Mały zwierzak zbliżał się coraz bardziej i bardziej do dziwnych posągów, pokonując kolejne metry… i gdy Taika była już prawie przy pierwszym z nich, oddalona ledwie o jakieś może pięć ludzkich kroków, ten się poruszył. Zabuczał jakoś tak dziwnie, ni to cicho zawył, czy i zaskomlał, po czym ruszył wolno w stronę magicznego zwierzaczka. A ten oczywiście zaczął uciekać na powrót do Carys i Villema.

Pozostałe Ogry również się ruszyły, po czym zaczęły powolny marsz prosto za łasiczką, wydając podobne odgłosy co pierwszy z nich. Poruszały się wszystkie wolno i jakoś tak koślawo… Taika była szybsze niż one, jednak chowaniec biegł ile sił w łapkach, a Ogry "człapały".

- Przeklęte stwory. Sczezną od stali - Co rzekłszy Villem dobył Falsenriga gotów na bój z dziwnymi ogrami.

- Ożyły... - powiedział rozbawionym tonem Daveth. - Nietypowe jakieś te rzeźby - dodał. - To raczej nie był bazyliszek. - Uśmiechnął się lekko. Ale i z ulgą.
Rozejrzał się dokoła, zastanawiając się, czy w pobliskich krzakach nie czai się jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
- Ehmmm.- stwierdził krasnolud zsiadając z muła, a potem szykując kuszę do strzału.- To dobrze, bo petryfikacja jest ciężka do usunięcia. I mógłby być kłopot.
Koza szczędząc wszystkim zbędnych słów, również uszykowała broń. W jej wypadku był to długi łuk.

- Co oni wyprawiają... - powiedział cicho Daveth, obserwując poczynania dwójki "zwiadowców". - Chcą powalczyć na pięści? Pięć sztuk złota na ogry - dodał.
- Ja już przestałem zgadywać co oni w ogóle planują.- westchnął ciężko krasnolud i wrzasnął do dwójki bohaterów.
-Cofajcie się k’nam!
Po czym uprosił bóstwo o kolejną łaskę boga dla siebie. Tym razem o tarczę wiary.

- Mam nadzieję, że to je trochę spowolni - powiedział Daveth, rzucając dość proste zaklęcie, którego celem była człapiąca po lewej stronie drogi część ogrów, wokół których rośliny zaczęły rosnąć i oplatać je.
Potraktowałby przerośnięte humanoidy jakimś ładnym zaklęciem obszarowym, ale bogowie jedynie wiedzieli, czy przy okazji nie oberwaliby Carys i Villem.
Krasnolud zaś trzymając jedną ręką kuszę ruszył ku potworom drugą dłoń zaciskając na symbolu swojego boga. Liczył że jego boska siła pozwoli Olgrimowi chociaż odpędzić nieumarłe stwory. Bo na ich zniszczenie raczej nie miał co liczyć.
- Dziwne, jakoś powoli się poruszają - skomentowała Koza - strzelać?
- Jeśli to żywe trupy, to kusza czy łuk może.. niewiele im zrobić… chyba.-
rzekł głośno krasnolud słysząc za plecami jej słowa.
- Można podejść trochę bliżej i trochę postrzelać - powiedział Daveth. - A potem zacznie się trudniejsza praca, bo na żywe trupy trzeba by wielu celnych strzał. Pocieszające jest to, że nas nie zdołają dogonić. Chodźmy bliżej... - zaproponował i ruszył w stronę ogrów.
- Nie zdołają dogonić, ale żal zostawiać ich tu, by znaleźli sobie inny łatwiejszy i wolniejszy cel - skomentowała pół-elfka, która nie strzeliła, skoro powiedziane zostało aby podejść najpierw bliżej i strzelać dopiero gdy osiągnie odpowiedni ku temu dystans, do najbliższego po prawej stronie wroga.
- Ale możemy ich atakować z daleka, nie wchodząc w zasięg ich łapsk. - Daveth doprecyzował swoją wypowiedź. - Laura, nie atakuj! - polecił.
Tygrysica nie wyglądała na zachwyconą, ale posłuchała.

Villem zgodnie z zamiarem zaatakował najbliższego ogra po prawej stronie drogi. Z głosów dochodzącej z tyłu rozmowy wyłowił co prawda krzyk Olgrima wzywający do wycofania się… ale ani myślał się cofnąć do kompana. Nie chciał narazić go na niebezpieczeństwo, którego tamten dał do zrozumienia, że woli uniknąć.
Carys, również ignorując nawoływania kapłana ruszyła ku ogrom po prawej stronie drogi robiąc użytek z przygotowanego własnoręcznie eliksiru.
 
Kerm jest offline