Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2020, 20:45   #136
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bitwa

Krasnolud przywołał boskie moce swego patrona, po czym skierował ową moc w kierunku Ogrów, by je odgonić, a może i zniszczyć... i warknął pod nosem. Nic nie wychodziło.

Druid “ożywił” spory kawał okolicznej trawy, która mocno urosła, jednocześnie przemieniając się w coś na kształt trawiastych macek, które zaczęły oplątywać kilka Ogrów… choć jednemu z nich udało się tego uniknąć.

Carys po wypiciu eliksiru własnej roboty, prawie niczym jakiś smok buchnęła małą kulką ognia z ust, która pomknęła do właśnie oplątywanych Ogrów, po czym nastąpiła eksplozja. Trzy kreatury zostały poparzone całkiem nieźle, jedna mniej.

Rycerz zaatakował jednego z Ogrów mieczem, tnąc go po bebechu. Na przeciwniku nie wywarło to z kolei nawet najmniejszego wrażenia. Owszem, został trafiony, zraniony, polało się nawet trochę czarnej juchy, jednak duży humanoid nawet nie pisnął. Zupełnie jakby… tego nie czuł?

Darleen wystrzeliła z łuku (a strzała przemknęła niebezpiecznie blisko niewidzialnego Villema), trafiając Ogra w tors. Ta rana jednak również zdawała się być kompletnie zignorowana… a sama Darleen, wraz z Davethem, Laurą, i Olgrimem, przybliżyli się nieco do całej potyczki.

W tym czasie Ogry nie próżnowały. Jeden z nich nagle mocno przyspieszył, rzucając się prosto na Czarodziejkę, i po chwili zdzielił ją mocno maczugą… kolejny z nich, nie będący oplątanym poprzez czar Druida, wydostał się w końcu powoli poza ową umagicznioną trawę, i skierował swe kroki również do Carys.

Jego trzej pobratymcy próbowali jakoś się wyrwać z zieleniny… dwóm się udało. Oni również rozpoczęli więc swój dalszy, powolny marsz, prosto na Carys i Villema.

Przeciwnik rycerza zadał cios maczugą, mężczyzna jednak przysłonił się tarczą…



Ogry po prawej stronie drogi, nie objęte oplątaniem, również się przemieściły, podchodząc do niewidzialnej parki… wokół której powoli zaczynało robić się naprawdę ciasno. Będąc na pierwszym froncie, stali się najwyraźniej głównym celem Ogrów, a niewidzialność zdawała się w niczym stworom nie przeszkadzać.

- Niech to szlag trafi! - powiedział Daveth, widząc sytuację, w jaką wpakowała się dwójka jego towarzyszy. Prawdę mówiąc nie bardzo wiedział, gdzie oni się znajdują, ale zachowanie ogrów sugerowało, iż humanoidy wiedzą to aż za dobrze. Miał co prawda całkiem niezłe zaklęcie, którym mógłby potraktować sporą garstkę przeciwników, ale istniało spore prawdopodobieństwo, że znajdujący się pomiędzy ogrami Carys i Villem również by oberwali. Ileż wtedy byłoby narzekania...
Druid zbliżył się jeszcze trochę, a potem przywołał błyskawicę, która uderzyła w najbliższego ogra.
Krasnolud wycelował i wystrzelił z kuszy w najbliższego stwora. Głównie po to, by uwolnić od niej ręce. Schował kuszę na plecy planując ruszyć w kierunku ogra w którego strzelał.
Pół-elfka kolejny raz próbowała szczęścia w strzelaniu z łuku, znów wybierając za cel orka, który był po skrajnej prawej stronie.

- Pora stąd znikać Villemie- powiedziała czarodziejka i tak też uczyniła.
Villem szczerze zaskoczony, że ożywione ogry łamią prawa natury i widzą to co niewidzialne, zaczął wycofywać się wzdłuż drogi. Oboje zatem szybko ruszyli ku swoim towarzyszom.

Darleen posłała 2 strzały w jednego z Ogrów, i obie go trafiły. To było jednak zdecydowanie o wiele za mało, by jakoś wpłynąć na tego stwora.

Olgrim strzelił z kuszy do tego samego. Trafił… ale wyglądało jakby bełt kompletnie nic nie zrobił Ogrowi. Ten szedł niewzruszony.

Daveth cały czas coś mamrotał pod nosem… chyba czarował?

Carys rzuciła się do biegu, byle jak najdalej od ogrów, ale gdy przebiegała obok jednego z nich, ten ją zdzielił na odlew... Vilem z kolei pobiegł za nią do pozostałych.

Ogry mrucząc i pojękując, człapały do wszystkich drogą.

Niebo zagrzmiało. A wtedy Druid skierował palec w jednego z Ogrów, i tego trafił przysłowiowy grom z jasnego nieba! Ale… Ogr-Zombie idąc, akurat w tym momencie się potknął, i został ową błyskawicą jedynie draśnięty.

Gdy już oddalił się na tyle, że łamiące prawa natury ogry nie mogły stanowić dla nich niespodziewanego zagrożenia, Carys poczęstowała dwa idące środkiem drogi masakry kulą ognia.

Krasnolud nie przejął się tym. Zatrzymał się i schował kuszę, by sięgnąć po swój magiczny oręż, którego głownia zapłonęła magicznym ogniem. Zamierzał ruszyć w kierunku jednego z ogrów i wybić mu dalszą walkę z głowy.

Villem zagwizdał na Melody i ustawił się blisko źródła znajomego tonu inkantacji czarodziejki gotów wyjść naprzeciw pierwszemu zbliżającemu się do niej trupowi i rozpłatać go dwoma cięciami.
Jedną ręką sięgnął do sakwy przytroczonej do siodła. Wciągnął z niej eliksir leczenia i podał czarodziejce.

Daveth nie przerywał zaklęcia, posyłając kolejną błyskawicę w tego samego ogra. Równocześnie cofnął się o dwa kroki. A potem rzucił kolejny czar - ogniste uderzenie - mający objąć swym działaniem cztery ogry.

Pół-elfka przy pomocy zaklęcia poprosiła rośliny by te oplotły znajdujących się najbliżej po prawej stronie wrogów.

“Kula ognista”, rzucona przez Carys, swoim wybuchem objęła aż 6 wrogów, zabijając w końcu dwa z wrednych Ogrów, a kilka pozostałych raniąc. Do tego i Daveth przywołał “Ogniste uderzenie”, i kolumna boskiego ognia buchnęła z niebios na przeciwników… i na deser trzasnęła kolejna z błyskawic. Znów padło dwóch przeciwników…

Powoli śmiałkowie obracali tą potyczkę na swoją korzyść, głównie jednak dzięki stosowaniu niszczycielskiej magii.

Po dwóch wybuchach, Olgrim ruszył na pobojowisko, dzierżąc swój młot w łapach. Miał zamiar własnoręcznie zatłuc jednego z Ogrów… Krasnal był jednak nieco wolniejszy niż “duzi” towarzysze, potrzebował więc chwili by dopaść swój cel.

Darleen, widząc obrót sytuacji na polu walki, zmieniła cele, i postanowiła oplątać roślinnością najbardziej oddalone Ogry… na nich jednak trawa owijająca się wokół ich nóg nie zrobiła żadnego wrażenia. Po prostu przeszły przez nią uparcie do przodu, zrywając magiczną roślinność.

Jeden z Ogrów nagle mocno przyspieszył, po czym wypadł Olgrimowi na spotkanie, atakując maczugą… i przywalił bardzo mocno Krasnoludowi po głowie. Oj bolało.

Pozostałe Ogry z kolei zawzięcie, powoli, i nieustannie, człapały ku wrogom - i głównie na tą chwilę - ku Olgrimowi na pierwszym froncie.

Potraktowane magią ogry traciły powoli swoje niby-życie, ale stałe było ich zbyt wielu jak na jednego krasnoluda. Dlatego Daveth nie odwołał swej magii i kolejną błyskawicę posłał jednego z ogrów znajdujących się tuż obok Olgrima.
Krasnolud zaniepokoił się sytuacją, ale teraz nie mógł wycofać teraz. Zaatakował więc próbując oddać swoim egzotycznym młotem z całej siły uderzając w ogra, który go zaatakował.
Carys wzięła fiolkę z eliksirem leczenia od Villem i wypiła jej zawartość.
Villem zaś wsiadł na konia celem zaatakowania konno ogry.

Cios Olgrima jego młotem bojowym, popartym magicznym ogniem, rozwalił tors Ogra, i aż wypadły cuchnące flaki… wróg jednak już był martwy, więc się tym nie przejął.

Kolejna błyskawica, przywołana przez Druida prosto z niebios, rozwaliła na strzępy jednego z przeciwników, tuż obok Krasnoluda. O jednego mniej...

W tym czasie Czarodziejka wypiła eliksir leczenia, a Rycerz wskoczył na rumaka… Tropicielka z kolei przemieściła się nieco na flankę, po czym strzeliła z łuku, trafiając (słabo) wroga, który po chwili zaczął do niej dreptać.

Dwa Ogry zaatakowały Olgrima, a trzeci już podchodził… ciosy zdechlaków okazały się wyjątkowo mocne, i wyjątkowo brutalne. Krasnolud oberwał po obu rękach.

I padł z łoskotem na ziemię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline