Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2020, 23:39   #21
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Lavena nie zamierzała odpowiadać na ostatnią uwagę Bahadura, poniekąd nawet spodobał się jej rozejm wymuszony przez krasnoluda. Nie musiała dzięki niemu znosić impertynencji irytującego ifryta i mogła zająć się o wiele bardziej rozwijającym zajęciem, niż słuchanie jego blazgonienia, a mianowicie podziwianiem własnych wypielęgnowanych paznokci.

Admirowaniu własnych atrybutów ciała mogłaby poświęcić wieczność, ale w końcu nadszedł moment, by ruszyć w stronę Wielkiego Mauzoleum i poznać wyniki durnego losowania wymyślonego przez kopniętych kapłanów. Zebrała się więc z resztą hałastry i upuściła „Ząb i Sziszę”.


Półelfka zauważyła, że ulice Wati o tej porze nie dość, że cuchnęły tłoczącym się pospólstwem, to do tego dokuczały nieznośną temperaturą, z którą to kiepsko radził sobie jej wachlarzyk. Z jakiegoś powodu lud zmierzał dokładnie w to samo miejsce co ona i jej kompanioni. Wiśniowołosa uznała, że losowanie musiało być dla nich namiastką rozrywki, której ewidentnie im brakło w ich pustych i pozbawionych sensu żywotach. Irytowało ją również, że nieumyta tłuszcza przeciska się w jej pobliżu, jakby była równa jej stanowi.
— Musicie się tak tłoczyć? Nie dość wam, że pokazuję się w tak nędznym, jak wasze, towarzystwie? — rzuciła w pewnym momencie, gdy tłum zaczął zbyt mocno na nią napierać.

W końcu jednak dotarła na rynek usadowiony przed gmachem Wielkiego Mauzoleum. Tam, pomiędzy ozdobnymi filarami, wzniesiona ustawiona spora markiza, mająca zapewnić cień kapłanom Pharasmy nadzorującym loterię. „A więc to tak?! Cwane klechy stoją sobie w chłodzie, pod markizą, a my mamy jak ten motłoch topić się w palącym słońcu niczym omasta na patelni? Ten kraj zasiedlają bezrozumni barbarzyńcy!” zazgrzytała zębami w myślach.

Jak zwykle w jej „doskonały” humor utrafił tropiciel, uderzając ku jej szpiczastemu uchu z kolejną kąśliwą uwagą.
— No co ty nie rzekniesz? — odparła mu z równym jadem, następnie wskazała jedno z naczyń leżących na pobliskim straganie — Ty zaś mógłbyś przestać przypominać ten gliniany dzban? Wiesz dlaczego? Nie? Filozofię zostawiam tobie.
Następnie postanowiła skupić się na tym co mówiła doceniona przez łowcę nieumarłych najwyższa kapłanka. Ale przychodziło jej to z trudem, więc szybko zrezygnowała. Nie miała głowy do słuchania głupot.

Dopiero gdy doszło do samego losowania, prychnęła na głos.
— Nieważne ilu głupców byście wystawili, i tak nie możecie równać się z MOJĄ grupą! Wyniki są do przewidzenia, ale skoro już tak chcecie, to kontynuujcie tę zbędną formalność...
Gdy Septi wyczytała nazwę pierwszej grupy Lavena zdziwiła się, że nie była to jej własna, ale zarazem wiedziała, że jeszcze są trzy do wybrania i z całą pewnością będzie ona pośród nich. Tymczasem pozwoliła sobie niemal docenić przedstawicielkę „Płonącej Dłoni”.
— Ta prawie ma gust, zawsze coś. Przebywanie pośród prostaków jest nie dość, że uwłaczające, to jeszcze niezbyt emocjonujące.
Gdy najwyższa kapłanka Pharasmy wylosowała drugą grupę półelfka poczuła lekkie ukłucie irytacji.
— Cóż to? Banda dzikusek? Dzięki Calistrii, że stoją po zawietrznej, bo niewątpliwie ległabym od ich odoru. Trafiło się ślepej kurze ziarno! I tak pewnie zginą na kilku pierwszych pułapkach, albo banalna zagadka konstruktorów przeciąży im te skołtunione, puste czaszki, po czym wrócą do swojego zaścianka dalej trzeć kamieniem o kamień, a następnie parzyć się ze swoimi mężami-troglodytami w ciemnej jaskini.
Pojawienie się reprezentanta trzeciej grupy na podium niemalże ją rozsierdziło. Zaczęła powoli myśleć, że ktoś zrobił to, co ona sama zawczasu planowała, a mianowicie zmanipulował tokeny. Oczywiście widząc przedstawiciela „Ametystowych Smoków”, nie odmówiła sobie złośliwej uwagi.
— Ciekawe, pokurcz wygląda jak cyrkowiec, a nie wytrawny przeszukiwacz ruin, gdzie mu tam do mnie!
Po wylosowaniu czwartego tokenu jej towarzysze uradowali się i pogratulowali sobie wzajemnie. Lavena, chociaż w środku poczuła pewną ulgę, to na zewnątrz odebrała zwycięstwo jako łatwe, należne i spodziewane. Nie wzięła więc udziału w tym festiwalu radości.
— No, z czego się tak cieszycie? Wiadomo było, że moja obecność zapewni nam łaskę bogów i łatwe zwycięstwo. Nie ma co się okłamywać, sprawa była przesądzona od samego początku!
Wkrótce też okazało się, gdzie przydzielono poszczególne grupy poszukiwaczy przygód. Ona i jej kompani mieli iść do jakiegoś Grobowca Akhentepi. Ale zdaniem szmaragdowookiej łotrzycy równie dobrze mogliby ją wysyłać do zamtuza w Absalomie, czy do Skradziony Ziem. Ważne było dla niej tylko to, by znalazła dużo cennych łupów. Tak samo jak wcześniejsze wypowiedzi Sebti, również ględzenie o „grobowcu ananasa” nie interesowało półelfki. Z pewnością nie zamierzała przestrzegać jej absurdalnych zakazów ani nakazów.
— Bla, bla, bla. Zrób to, nie rób tego. Pocałuj się w rzyć, ustań na głowie, wyrecytuj litanię do Abadara od tyłu... Czy te głupie klechy nie mają lepszych rzeczy do roboty, niż czynienie życia niestrawnym?
Po nudnym wykładzie najwyższej kapłanki z mapą przyszedł Tabat, Lavena tylko zerknęła, gdzie mają iść i straciła zainteresowanie całą sprawą. Kiedy on odpowiadał na pytanie Bahadura rzuciła zaledwie:
— Idę zażyć rozkoszy, zanim będę musiała zanurzyć się w czeluści tej cuchnącej mogiły. Nie, żeby na tym placu pachniało o wiele lepiej. W każdym razie nie marnujcie mojego czasu, dopóki nie będziemy szli plądrować. Profesjonalistka mej miary potrzebuje odpowiedniego stanu umysłu, zresztą nawet najpiękniejsza kobieta potrzebuje niekiedy odpoczynku. Tymczasem bywajcie.
 
Alex Tyler jest offline