Wieczór w bibliotece okazał się być mało owocny – najwyraźniej Akhentepi nie był wystarczająco interesującą osobistością, by pisać o nim w księgach. Ale też nie powinni się spodziewać nie wiadomo czego po swoim pierwszym zadaniu, prawda?
***
Gdy tylko minęli masywne wrota prowadzące do nekropolis, Tabat rozejrzał się i przeciągnął.
- No nareszcie! Nie było mnie tutaj od… - urwał i speszył się, zerkając na strażników
- zawsze! Tak, bo nigdy nie byłem jeszcze w nekropolii – dodał szybko.
Marsz do grobowca minął im bardzo sprawnie. Żadni umarli nie pokazywali się za dnia, a wskazywanie drogi z pomocą mapy szło tieflingowi z łatwością. Sam grobowiec nie wyglądał na najbogatszy, ale co ważniejsze, nie wydawało się, by był już wcześniej splądrowany – może nie znajdą tu wielkich skarbów, ale cokolwiek powinno się znaleźć. Tabat przyjrzał się napisom nad wrotami, odczytując napis w staroosiriańskim i tłumacząc na wspólny dla tych, którzy nie znali starożytnego języka.
- Cóż, mało oryginalne ostrzeżenie – stwierdził
- I chyba niezbyt skuteczne. Widać tutaj ślady wejścia, a przynajmniej prób sforsowania drzwi – wskazał na ślady na masywnych drzwiach.
Pierwszą przeszkodą okazała się być hałda piachu blokująca wejście. Tabat spojrzał na nią, prychnął śmiechem i rozejrzał się za czymś, co będzie mogło robić za prowizoryczną łopatę. W ostateczności użyłby pokrywki od menażki, albo i własnych rąk.
- Wstyd przyznać, ale łopata w centrum miasta wydawała mi się niepotrzebna - rzucił wciąż rozbawiony
- To co, kto nie kopie, ten nie dostaje łupów? – rzucił, biorąc się do roboty.