Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2020, 22:16   #91
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bożydarowi zdecydowanie nie było do śmiechu kiedy ktoś groził mu śmiercią. Póki co każdy z takowych kończył nieciekawie jednak Denvers miała nad bliźniakami z AdA dużą przewagę. Jej siatka wywiadowcza wyłapała skrawek informacji, a paranoja łysej pały dorzuciła resztę niczym proroczą wizję dżina z lampy lub filmik z magicznej szklanej kuli. Colt mógłby znieść wiele wliczając w to tortury jednak jeżeli chodziło o widok alternatywnego oszpecenia jego kochanej siostry… Z tym nożownik nie potrafiłby żyć. Najlepszym z zaistniałej sytuacji było to, że on zupełnie nic nie wiedział o śmierci Williamka, zaniku zasilania czy zjebanej robocie jaką odwalili ludzie Denvers. Jak można było dać zabić tak cennego człowieka mając pod kontrolą większość DiscCity? No właśnie. Istniała też szansa, że Denvers grała w jedną z gierek wyższego szczebla i to ona stała za śmiercią człowieka Syndykatu. Colt chciałby uratować młodego Lucasa bardziej niż kiedykolwiek. Rewolwerowiec wiedział, że Williamek umrze, ale nie wyjawiając zupełnie nic? To się w pale nie mieściło.

Wojownik zachowując kamienną twarz spojrzał na Denvers, a później zwrócił uwagę na Miłą. Guz na głowie siostry był potężny, ale póki co wszystko się zgadzało z tym co mówiła wcześniej Pani Generał. Coltówna przysunęła się do brata jakby chciała się za nim schować, widać było, że coś nie gra.

Kiedy okazało się, że poza Darem i jego siostrą do całej zbieraniny dołączył Truposz wojownik posłał Samediemu uśmiech mogący znaczyć, że nawet przesłuchanie u łysej szychy Ruchu Oporu nie potrafiło złamać jego stylu bycia. Po chwili jednak Colt nabrał powagi. W tej grze chodziło nie tylko o niego, ale też o Miłą i resztę Alternatywy z DiscCity. Strzykawa ewidentnie był czymś zajęty. Czym? Póki co Dar nie zamierzał wnikać...

- Od dawna tłumaczyłam Radzie, że powinni weryfikować ochotników, ale brali w swoje szeregi każdego jak leci. I teraz mają za swoje. Alternatywa dla Ameryki, pierdolona korporacja zbrodni – wycedziła przez zęby Denvers, w jej głosie dało się wyczuć gniew i żal.

- Zanim zaczniecie skomleć i zapewniać, że nic nie wiecie, uświadomię was co się stało.– Denvers wyłożyła na stół teczkę ze zdjęciem draba, którego rodzeństwo Colt doskonale znało. Sierżant sztabowy Trevor Bertner. Jeszcze wczoraj Bogumiła sobie z nim żartowała po powrocie z Azylu 47 i nieprzyjemnej konfrontacji z panią generał – Ten oto skurwysyn przedostał się niecałe dwie godziny temu do ambulatorium, w którym trzymaliśmy przebierańca podającego się za Williama Vanhoose’a. Bertner wstrzyknął mu jakiś roztwór do kroplówki. Moi żołnierze przyłapali go na gorącym uczynku, ale zanim zdążył coś powiedzieć, rozgryzł kapsułkę z cyjankiem. Uwierzyłabym, że działał sam, że może ten fałszywy Will zgwałcił mu kiedyś dziewczynę, albo zastrzelił ojca. Tyle, że to był zorganizowany zamach. Wyłączono zasilanie w statku, nie działały kamery, ktoś dostarczył mu truciznę, ktoś majstrował przy terminalach. Dlatego wydałam rozkaz by rozbroić waszą formację. Mój ojciec wykrwawiał się za ten statek, nie pozwolę by przejęli go żałośni bandyci.

Denvers wyciągnęła kolejną teczkę personalną. Ze zdjęcia uśmiechał się szeroko Roger Philipps.

- Bertnerowi prawdopodobnie pomagał ten człowiek. Technoinżynier Roger Phillips. Kojarzycie go? Mieliście z nim kontakt?

Popatrzyła najpierw na Bożydara, potem na Bogumiłę. Miła jak zawsze była pełna energii. Jej pełen emocji cios w stół nie zdziwił starszego brata. Mężczyzna zachował stoicki spokój. Widział i przeżył wystarczająco aby wiedzieć, że nikt tak bystry jak Vanhoose nie podstawiłby łatwej do przewidzenia wtyczki. Mimo iż Phillips i Bertner byli świetnymi gośćmi mogło się okazać, że ktoś miał na nich haka albo zwyczajnie ich wrobił. Dar mimo woli odczytał migowe przesłanie siostry i się z nim zgadzał. Jednak mimo iż wymieniona dwójka nie należała do zdrajców to mogli działać wedle własnych zasad, których oni – nie ważne jak bardzo by chcieli – nie znali. Dar nie był zdrajcą, ale jakby postąpił gdyby ktoś udowodnił mu, że jest w stanie w ułamku sekundy, bez mrugnięcia okiem zabić jego brata czy siostrę? Co by zrobił mogąc ich uratować tylko zabijając kogoś innego. Człowiek postawiony przed takim wyborem, pod presją czasu mógłby zrobić wiele. I kilku goryli Ruchu Oporu byłoby małym wyzwaniem… Miła napisała coś w notesie jednak Dar nie spojrzał na stronę.

Denvers przeczytała wiadomość po czym skinęła na jednego z dwóch żołnierzy pilnujących Coltów. Gdy podszedł wyrwała kartkę i wcisnęła mu ją do ręki. Wojskowy wyszedł z kwatery, drzwi zasunęły się za nim cicho.

- Zaczynamy od konkretów, bardzo mnie to cieszy. Sztabowy Bertner został złapany na gorącym uczynku, a Phillipsa znaleźliśmy w jego kantynie. Popełnił samobójstwo, wcześniej zostawił pożegnalną wiadomość – generał przerzuciła kilka stron teczki i wyciągnęła list, który Miła zdążyła przeczytać jako pierwsza, gdy odkryła ciało technika – Dla mnie to brzmi jak przyznanie się do winy. Pomógł zamachowcom a potem się zastrzelił. Wiemy, że to jemu naczelnik Paslack zlecił zbadać kość pamięci. Problem w tym, że kość zniknęła, nie było jej ani w kantynie ani w laboratorium. Roger musiał ją oddać swoim wspólnikom.

Kolejna wiadomość Miłej była na tyle długa, że Colt rzucił okiem. Okazało się, że Rogers – jak podejrzewał Dar – został wrobiony. Pismo z listu pożegnalnego nie należało do niego. Dar chciał pocieszyć siostrę, uspokoić ją i powiedzieć, że wszystko się jakoś ułoży, ale wtedy wydałby ją przed Denvers, która niekoniecznie musiała wiedzieć co łączyła Miłą i martwego naukowca.

Czy ktoś usłyszał wystrzał? Jeżeli się zastrzelił, a nikt w pobliżu nie usłyszał strzału… – Samedi odezwał się nagle wtrącając swoje spostrzeżenie. – Samobójcom nie zależy na wytłumieniu broni. Przeprowadzenie testów balistycznych Colta z kościoła może pokazać, czy to był “ten” egzemplarz. Właściciel w końcu za coś wziął pieniądze, a na piekarza nie wyglądał tylko na człowieka, który żyje z zabijania. Precyzyjnego zabijania. No i mógł też mieć przy sobie kość, on albo ten drugi

Generał w milczeniu przyglądała się Bogumile, jakby próbowała odgadnąć jej myśli i emocje. Gdy Truposz swoimi rozważaniami przerwał ciszę rzuciła mu zimne jak okruch lodu spojrzenie.

- Nikt cię nie pytał o zdanie. Zajmij się swoją robotą – wycedziła nerwowo, choć widać było, że to co powiedział Caleb nie uszło jej uwadze. Zabębniła palcami w stół, zmarszczyła czoło.

- Nie zdążyliśmy przesłuchać przebierańca, jesteście jedynymi osobami, które miały z nim kontakt przed śmiercią. Colt, skąd wiedziałeś, że Vanhoose to podstawiony oszust? Przyznał wam się do tego? Co dokładnie mówił na temat człowieka zza kurtyny? Tak go nazwałeś, człowiek zza kurtyny. To określenie pasuje do tego szakala jak jasny chuj.

- Dokładnie. - powiedział Dar spokojnie. - Gość przyznał się do zamiany miejscami z prawdziwym Williamem Vanhoose kiedy byliśmy w Azylu 47. O swoim mocodawcy mówił niewiele. Facet jest zdecydowanie starszy od niego, a naszym Williamkiem kierował przy pomocy jego syna Lucasa, którego musi trzymać blisko siebie. Williamek przystał na pomoc nam i tylko dzięki naszemu układowi wyszliśmy cało z Azylu. Człowiek Syndykatu mógł nas udusić w komorze, ale w zamian za zaoferowanie ratunku dla jego syna Williamek pomógł nam się z tego wykaraskać. - Colt westchnął. - Williamek od początku mówił, że nie dożyje przesłuchania. Ja głupi myślałem, że jak dopilnuje aby dożył transportu do DiscCity zagrożenie minie i typ coś nam powie. Jak widać byłem jednym z nielicznych, który chciał cokolwiek z niego wycisnąć… Z tą weryfikacją ochotników AdA miałaś rację, ale pamiętaj, że na wtykę werbuje się ludzi z wieloletnią, nienaganną służbą i zaufaniem towarzyszy broni. Dlatego nikt z nas nigdy nie uwierzy, że Trevor siedział w tym od dawna. To, że się zabił znaczy, że ktoś miał na niego haka i go wykorzystał. Nie chciał aby z Bertnera dało się coś wydobyć. Phillipsa nie znałem za dobrze, ale wydawał się uczciwym i oddanym sprawie gościem. - Bożydar zamyślił się po czym kontynuował. - On pewnie też został zmuszony do współpracy w taki czy inny sposób. Jego samobójstwo oczywiście popełnił ktoś inny…

- To zależy kto ich weryfikuje Colt. Prawdziwy Vanhoose zadał sobie wiele trudu żeby ukryć swoją prawdziwą tożsamość. Nie uznawałam go za zagrożenie, dopóki nie zaczęły przychodzić niepokojące meldunki. Pomniejsi przywódcy Syndykatu od lat są regularnie eliminowani a kolejne grupki wchłaniane. Przestali być niezorganizowaną bandą, to organizacja przestępcza, ich ataki są skoordynowane. Osady, które otrzymują pomoc humanitarną, są natychmiast atakowane przez Czaszki. Myślę, że właśnie o to toczy się ta cała gra. Przebieraniec wiedział za dużo a na kości pamięci robota znajdowało się coś czego obawiał się Syndykat. Dlatego próbowali to odzyskać. I chyba im się kurwa udało.

Drzwi rozsunęły się a żołnierze brutalnie wepchnęli do środka drobnego, niskiego mężczyznę z postępującą łysiną. Poleciał na posadzkę, zawodząc płaczem.

- Czego od mnie chcecie?! Nie można tak traktować ludzi nauki! – krzyknął oburzony naukowiec.

- Nazywasz się John Locke? – zapytała niewzruszona Denvers.

- Tak.

W momencie, w którym Locke dostrzegł Miłą zbladł.

- Ta żyleta twierdzi, że brałeś udział w spisku. Że jesteś Czaszką – generał spokojnie zadawała kolejne pytania.

- Kłamie! Od dziesięciu lat służę Alternatywie! Jestem patriotą!

Przywódczyni Ruchu Oporu nieznacznie spojrzała na żołnierza, który stał nad łkającym technikiem. Wojskowy podszedł do Coltów, rozpiął im kajdany. Denvers wyciągnęła ząbkowaty nóż z pochwy i przesunęła go w stronę rodzeństwa.

- To wasz burdel. Więc lepiej zacznijcie za sobą sprzątać.

Miła podniosła przekazany jej nóż, podeszła do Locka lekko się zataczając i rozcięła mu rękaw przy nadgarstku. Dar przyglądał się. Nie zamierzał nikogo torturować. Kilka chwil wcześniej Denvers nie była w stanie zaoferować im nic więcej niż szybką i mało bolesną śmierć. Powinna sama zająć się wyciskaniem z tego biedaka prawdy. Po wewnętrznej stronie nadgarstka Facet miał mały tatuaż przedstawiający czaszkę.

- To pamiątka ze starych czasów – wyjaśnił naukowiec – Od kiedy posiadanie tatuaży jest uznawane za przestępstwo i zdradę?

Denvers w milczeniu przypatrywała się scenie. Bożydar nie znał Johna Locke dlatego zdecydował się zaufać siostrze. Nie należał też do ludzi stosujących tortury jako sposób pozyskiwania informacji. Człowiek, któremu zadawano olbrzymi ból był w stanie powiedzieć wszystko aby tylko ból ustał. Colt podejrzewał, że Denvers i jej ludzie grali na ludzkich bodźcach na tyle często, że wydawało się im, że potrafili rozpoznać kiedy przesłuchiwany mówił prawdę a kiedy łgał. Dar uważał, że takie przesłuchania były niczym więcej jak ułudą i wiarą w to, że druga strona dała się wydymać bardziej…

- On ma rację. Tatuaż to żaden dowód. Dlaczego oskarżasz tego człowieka? – odezwała się w końcu generał spoglądając na Bogumiłę – Skąd masz informacje, że to zdrajca? Już raz mnie okłamałaś. Wtedy, na lądowisku. Nie próbuj zaprzeczać.

Najwyraźniej żylecie nie spodobała się bierność Coltów, być może zaczęła podejrzewać, że próbują grać na czas lub nie chcą skrzywdzić wspólnika zbrodni. Znów rzuciła spojrzenie w kierunku dwójki żołnierzy stojących przy drzwiach. Choć komandosi ani drgnęli, żołnierze Oddziałów Ochrony doskonale znali tą mowę ciała...

Miła zamigała, a Dar nie potrafił nie zwrócić uwagi na jej przekaz. Nie wiedział kiedy jego siostra miała okazję rozmawiać z tym Locke, ale musiał to być ciekawy, mało ostrożny monolog z jego strony. Czyżby Syndykat aż tak panicznie poszukiwał sprzymierzeńców? Cóż… Wszystkie Vanhoose przewidzieć nie mógł. Generał pokręciła głową z niesmakiem. Wstała, założyła znów ręce za plecy, podeszła do przestraszonego technika. Trąciła go stopą.

- Wiesz, co cię czeka jajogłowy. Oszczędź mi czasu i zacznij gadać. Dla kogo pracujesz?

- Dla Alternatywy! Tylko i wyłącznie, Bóg mi świadkiem! Ta niemowa próbuje mnie w coś wrobić! Sama pani przecież powiedziała, że to kłamczucha!

Denvers wyciągnęła nóż z ręki Bogumiły. Złapała draba za resztkę włosów na głowie, ten zawył z bólu, usiadła na nim okrakiem, kolanami przygniatając mu ręce do ziemi. Technik zaczął wierzgać i płakać.

- Proszę, błagam, przysięgam, jestem niewinny!

Kobieta zbliżyła ząbkowate, lśniące ostrze do twarzy naukowca. Nóż wszedł gładko w oczodół, Denvers przekręciła rękojeść, jakby drenowała owoc. Zakrwawiona gałka oczna plasnęła o zimną posadzkę, technik wydał z siebie dziki wrzask bólu.

- Drugie też ci niepotrzebne, wystarczy, że masz język – powiedziała bez żadnej namiętności ani satysfakcji w głosie. Choć mężczyzna wierzgał, szlochał, szarpał się, wojskowa trzymała go w pewnym uścisku, gotowa wyłupać kolejne oko.

- Ty jebana, pierdolona, zdechła kurwo! – zaryczał Locke – Przyjdzie taki dzień, że ciebie też dopadniemy!

- Kto? Syndykat Czaszek?

- Nie masz pojęcia z kim się mierzysz. Możesz mnie kroić, przypalać, obdzierać żywcem. Nie dam ci tej satysfakcji suko! – cedził przez zęby technik po czym splunął żylecie w twarz. Denvers rękawem starła ślinę z policzka. Wstała po czym skinęła na Truposza.

- Twoja kolej. Lepiej tego nie spierdol.

Mimo iż Dar nie był zwolennikiem tortur to zastosowanie ich w tym przypadku miało pewne plusy. Locke swoim zachowaniem potwierdził, że nie miał pojęcia o tym aby Denvers była zamieszana w zabójstwo Williamka. Istniała co prawda szansa, że jajogłowy nie wiedział o agentach wyższej konspiracji jednak szansa ta istniała w granicach błędu statystycznego i Colt nie brał jej pod uwagę. Generał nie zabiłaby świadomie swojego agenta. Łysa pała była raczej młotem aniżeli skalpelem i podejrzewanie jej o aż tak zawiłe kombinacje było nie na miejscu… Ciekawe co jeszcze uda się wycisnąć z Locke. Z własnej, nieprzymuszonej woli pewnie nie powiedziałby nic więcej.
 
Lechu jest offline