Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2020, 09:56   #92
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Praca dla kolejnego oprawcy, Truposz nie był zachwycony. Sytuacja przypominała życie o którym wolałby na zawsze zapomnieć. Igła znikająca pod cienką skórą w poranionym wkuciami przedramieniu. Testy kolejnych substancji. Było ich wielu, zamknięci w ciasnych celach z numerami wypalonymi na ciele. Wyjący i wijący się. W stanach euforii, delirium, katatonii. Uduszeni z porażonym układem nerwowym, zatrzymaną akcją serca, walący głową o ścianę by uciec w objęcia śmierci. Chodził w białym fartuchu, obserwował, robił notatki. Kulili się ze strachu na sam dźwięk jego kroków. Potem brał następnych.

[media]https://monovisions.com/wp-content/uploads/2015/05/valerio-bispuri-encerrados-latin-american-prisons-10.jpg[/media]

Caleb skrzywił się, gdy zobaczył wprowadzonych więźniów. Dali się złapać tak jak i on. Chociaż nie dostali podobnej taryfy ulgowej. Denvers miała problem z Alternatywą. Z każdym z nich. Najwyraźniej zabójca nie korzystał z jednorazowego przebrania. Musieli zostać zinfiltrowani i teraz podejrzewała wszystkich. Oczyszczała przestrzeń polując na muchę miotaczem płomieni.

Kalifornijska Szpryca, narkotyk na bazie skopolaminy. Już dziesięć miligramów było silną trucizna, zamieniająca ludzi w walające się po ziemi trupy. Jeszcze przed wojną sama skuteczność serum prawdy była wątpliwa o tyle, że śledczy musiał stosować odpowiednią manipulację psychiczną by uzyskać precyzyjne informacje. Potrafić oddzielać fakty od wytworów umysłu będącego w stanie subnarkozy. Kalifornijska Szpryca stanowiła nową, ulepszoną formułę. Łamała wszelkie blokady umysłu, łamała również ciało. Strzykawa podszedł do stołu i zaczął sprawdzać, czym dysponuje. Istniała szansa na obezwładnienie łysej mocno przekroczoną dawką. Zwłaszcza z pomocą Dara. Tylko co dalej? Żywi nie opuszczą korytarza. Na razie skupił się na robocie, ważny był również sposób podawania, powinien następować dożylnie, odpowiednio powoli. Truposz pomasował się po bandażach na ranie po kuli. Trochę ciągnęła.

Wiele się nie pomylił. Słowa Denvers rozwiały wszelkie wątpliwości. Syndykat przeniknął struktury Alternatywy dla Ameryki. Sam fakt rozmieszczania szpiegów wskazywał, że prawdziwy Vanhoose realizuje długoterminową wizje. To już nie były chaotyczne grupy bandytów przemierzające pustkowia. Druga rzecz, że zdecydował się uruchomić śpiochów właśnie teraz. Sytuację musiał ocenić na poważną, ale przecież… „części”. Wszyscy chcieli położyć łapy na przeklętych częściach od robota.

Padł Bertner, którego nie znał i przygodny znajomy z wczorajszej imprezy, Phillips. Najgorsze, że Bogumiła zdawała się być z nim w emocjonalnej relacji, co potwierdziła jej gwałtowna reakcja. Caleb podskoczył na krześle na dźwięk niespodziewanego hałasu. Dobrze, że w tamtej chwili nie wykonywał żadnej z precyzyjnych czynności potrzebnych do przygotowania Szprycy. Wystarczyła chwila nieuwagi, by zabić człowieka.

Ciężko pracowało się w warunkach komory przesłuchań. Presja, trzaskanie drzwi, kroki, zapachy, które unosiły się jak nieprzyjemna pamiątka po poprzednich więźniach. Słowa, odciągające uwagę. Willburn otarł strużkę potu ściekającą z czoła. Nawet jego wielozadaniowość miała swoje granice. Przysłuchiwał się i analizował rewelacje, co jakiś czas zerkając na przepytywanych. Dziewczyno, nie przyznawaj się do uczuciowej relacji z podejrzanym, bo popłyniesz razem z nim. Jak się wybronisz, że nic nie wiedziałaś? Teczka była całkiem gruba, a dowody zgadywał, solidne. Spojrzał przelotnie na Bogumiłę, chcąc przekazać telepatyczny komunikat „nie brnij w grząskie piaski”, choć i tak pewnie nie odbierze fal mózgowych. Nie miał zamiaru podsuwać pomysłów, że śpiochy przeniknęły prawdopodobnie też do innych struktur miasta, bo całe ono spłonie w polowaniu na czarownice. Najlepszym sposobem byłoby mieć zainstalowanego agenta w siatce i systematycznie rozpracowywać węzły. Za późno. Zamiast skalpelem, trzeba ciąć piłą łańcuchową.

Doszedł do ważnego etapu pracy. Wyłączył się jak tylko mógł i trzymając w dłoni pipetę miarową, skrupulatnie odmierzał dawkę. W żadnym wypadku nie mógł dopuścić do błędu. Samedi wypuścił powietrze po dłuższym bezdechu, którego wymagały dokładne ruchy. Co to za współpraca, która zamiast obopólną korzyścią kończy się śmiercią. Kto by na to w ogóle poszedł? Roger Phillips… nie wyglądał na podobnego desperata. Wrócił myślami do tematu.

Czy ktoś usłyszał wystrzał? Jeżeli się zastrzelił, a nikt w pobliżu nie usłyszał strzału… – baronowi zaświtało możliwe powiązanie i postanowił się wtrącić. Chęć rozwiązania zagadki przeważyła. W tle wsparcie towarzyszy z Azylu. Jeśli była możliwość odciągnięcia podejrzeń… wolałby nie testować na nich niebezpiecznego narkotyku.

Samobójcom nie zależy na wytłumieniu broni. Przeprowadzenie testów balistycznych Colta z kościoła może pokazać, czy to był “ten” egzemplarz. Właściciel w końcu za coś wziął pieniądze, a na piekarza nie wyglądał tylko na człowieka, który żyje z zabijania. Precyzyjnego zabijania. No i mógł też mieć przy sobie kość, on albo ten drugi – Caleb wygłosił śmiałą hipotezę, odwracając się do obecnych w pomieszczeniu. Miał to wewnętrzne przeczucie jak klocki wpadają na właściwe miejsce. Choć mogła to też być próba nabrania komfortu psychicznego. Uspokojenia unoszącego się nad prawym ramieniem anioła, że stworzenie pół żywej ludzkiej pieczeni, która będzie cierpieć katusze do końca swych policzonych dni było w pełni uzasadnione i sprawiedliwe.

Denvers z typową dla siebie finezją, kazała mu się zamknąć i kontynuowała wypytywanie AdA. Potem wprowadzono tego nieszczęśnika, w niejasny sposób powiązanego z Bogumiłą, którego jednak dziewczyna nie miała sumienia mocno docisnąć. Podobnych blokad nie posiadała łysa. Oko pękło jak przejrzały owoc pod naporem ostrego metalu i wyciekło z należnego mu miejsca w czaszce. Chłop zaczął się drzeć, jak każdy kto znalazłby się w jego skórze. Zmienił śpiewkę z „jeste patryjoto”, na „dojedziemy was”, czym tylko się pogrążył. Okazał się celnym strzałem.

„Twoja kolej. Lepiej tego nie spierdol.” Truposz spojrzał z błyskiem na przygotowane fiolki zakończone plastikowym korkiem, stojące w zgrabnym szeregu na statywie polowego laboratorium. Ujął jedną między palce, przybliżył do oka i przechylił, patrząc jak bezbarwna ciecz kładzie taflę ulegając naciskom grawitacji.

Z przyjemnością – rozerwał opakowanie ze strzykawką, osadził na czubku igłę i zassał do niej narkotyk. Postukał, by wytrącić pęcherzyki powietrza i zbliżając się do więźnia z nieprzyjemnym uśmiechem, naciskał tłoczek. Sprawił, że kilka kropel wypłynęło z ostrej końcówki, odbijającej refleksy z zawieszonej nisko w pomieszczeniu lampy.

„Nie masz pojęcia z kim się mierzysz.” Członkowie Syndykatu mieli manierę uporczywego powtarzania tej frazy.

Już gdzieś słyszałem te słowa, a teraz… pora spać, dobranoc. – pochylił się nad naukowcem, skinął na Bogumiłę, by mu pomogła uwypuklić żyłę i unieruchomić przedramię. Zdezynfekował gazikiem skórę. Standardy musiały zostać zachowane.

Żyleta milcząc i nie zdradzając żadnych nowych emocji ujęła jedną dłonią naznaczoną symbolem czaszki rękę okaleczonego więźnia na wysokości ramienia. Drugą złapała go za dłoń i po rozchyleniu mu górnej kończyny zaczęła bez litości uciskać jego pięść, aż do momentu, gdy na wewnętrznej stronie rozwartego łokcia wyraźnie ukazała się nabrzmiała żyła. Mocno przytrzymała ofiarę. Truposz pewnie wykonał iniekcję.

[media]https://64.media.tumblr.com/tumblr_m58a93CL7b1qlr7ydo1_500.gif[/media]

Denvers spojrzała poirytowana na strzykawę, już miała zacząć tyradę, kiedy ofiara narkotyku nagle wybudziła się z narkotycznego snu. Generał nachyliła się i pacnęła Locke’a w policzek. Otworzył przekrwione oko, źrenica była malutka jak pinezka.

Gdzie ja…– wybełkotał– Gdzie ja…Co się stało? Nie mogę się ruszyć…Kim jesteście?

Jak się nazywasz?

John Locke.

Pracujesz dla Alternatywy dla Ameryki?

Tak.

Pracujesz dla Syndykatu Czaszek?

Locke wydawał się całkowicie pozbawiony świadomości. Nawet nie zawahał się nad odpowiedzią.

Tak.

Brałeś udział w zamachu na Williama Vanhoose?

Nigdy bym nie podniósł ręki za pana Vanhoose

Brałeś udział w zamachu na człowieka, który podawał się za Williama Vanhoose? – poprawiła się Denvers.

Tak.

W jaki sposób?

Odciąłem zasilanie.

Kto ci wydał rozkaz?

Pan Vanhoose.

Gdzie on jest?

Nie wiem. Nigdy go nie spotkałem na żywo.

W jaki sposób przekazał ci rozkazy.

Dostałem zaszyfrowaną wiadomość na podręczny terminal.

Jak konkretnie brzmiał rozkaz?

Wyeliminować Erica Storma. Dopilnować by jego ciało zostało spalone w krematorium zanim odbędzie się sekcja zwłok.

Podaj nazwiska wspólników.

Znam tylko paru. Nie wiemy ilu służy w Syndykacie.

Podaj te które znasz.

Ciałem naukowca zaczęły wstrząsać dreszcze, wpadł w spazmy,

Tre…Tre Bertner, James Ra…ndall, Cindy Cross.

To wszyscy, których znasz?

Tak.

Jest was wiecej?

Tak.

Ilu?

Nie…nie…wiem. Dużo.

Z ust mężczyzny zaczęła wypływać gęsta piana zmieszana z krwią. Jeśli chcieli mu zadać jakieś pytania, musieli się śpieszyć, zanim drab wpadnie w katatonię i odpłynie w narkotyczny sen.

Caleb obserwował z niezdrową fascynacją jak chemia otworzyła wszystkie zamki, zamieniając dumną istotę ludzką w bezwolną kukłę. Przerwało ją lekkie uderzenie w ramię. Bogumiła zwracała jego uwagę. Pokazywała kartkę wyrwaną z notesu z nabazgranymi w pośpiechu dwoma słowami "ROGER PHILIPS". Truposz skinął głową.

Czy Roger Phillips pracował dla Syndykatu Czaszek? – zadał pytanie, na które milcząca kobieta dość paląco chciałaby poznać odpowiedź. Pisała coś jeszcze, ale chyba bardziej dla siebie. Nie przekazała mu żadnych kolejnych zagadnień do przemaglowania.

Phllips nie był w Syndykacie – odpowiedział Locke

Czy każdy z agentów Syndykatu ma tatuaż? Jak się rozpoznajecie? – dodał więc swoje, bardzo istotne.

Tatuaż albo wypalone znamię. Ave Calvaria morituri te salutant.

Mówi prawdę. James Randall to ten drab którego przysmażyłeś. Ma wypalone znamię czaszki na plecach – wyjaśniła Truposzowi Denvers – Tego drugiego magazyniera ciągle szukamy. Skurwysyn nie ucieknie, choć bym miała spalić cały Krater znajdę go. Wszystkich znajdę i powieszę – wycedziła i zwróciła do jednego z żołnierzy. – Znaleźć Cindy Cross. Przyprowadzić tą kurwę natychmiast do mnie.

Żołnierz bez słowa wyszedł z kwatery.

No raczej, zapodałem mu idealnie uwarzony wywar magiczny, a reszta leży w twoim najlepszym interesie. Willburn podsumował w myślach, karmiąc swoje ego. Co ta chemia robi z ludźmi, podrapał się po nosie. Liczba przypadkowych ofiar wśród mieszkańców DiscCity powinna co najmniej spaść teraz do nieopatrznie wytatuowanych zastrzeżonym wzorem. A największym z nich był on sam, szpanując wielką czachą wydzieraną na twarzy. Byłby doskonałym wabikiem na członków Syndykatu, może powinien zacząć chodzić po mieście i zaczepiać przypadkowych ludzi słowami Ave Calvaria, a nuż ktoś by się ujawnił. Nie wiedział co to znaczy, ale brzmiało wyniośle. Nic straconego.

Co znaczy Ave Calvaria, morituri te salut ant? – nigdy nie było za późno na pogłębianie wiedzy.

Witaj Czaszko. Idący na śmierć pozdra….

Locke zacharczał, łapczywie nabrał powietrza w płuca, oko zaszło mu bielmem. Sekundy dzieliły go od utraty przytomności.

Po przetłumaczeniu z kolei jak gówno. Mógł nie pytać. Co do chodzenia na śmierć, by się zgadzało. Czachy lubiły kończyć robotę mało monumentalnym zgonem. Caleb wycofał się robiąc miejsce dla pozostałych. Może Dar, może Miła planowała poruszyć jeszcze jakiś ważny temat. Nie chciał wyczerpać czasu i puli mało istotnym pytaniem. Z rękami splecionymi z tyłu przechadzał się, wciąż obserwując z zaciekawieniem reakcje organizmu Locka na wstrzykniętą truciznę. Starych nawyków ciężko się było wyzbyć.

Bogumiła patrzyła bezczynnie jak dogorywa zdrajca DiscCity.

Dar siedział spokojnie w miejscu od samego początku obserwując jak Miła z Truposzem walczą z waskularyzacją faceta, aż do niedokończonego przetłumaczenia pozdrowienia członków Syndykatu. Colt nie miał istotnych pytań do więźnia, a to jedno mogło dla reszty nie być wartym zadania. Mimo to Williamek przestał być sobą, a stał się Ericem Stormem, mężczyzną, z którym Starszy Kapral AdA zawarł prawomocny układ.

Gdzie znajdę syna Erica Storma, Lukasa? – zapytał rewolwerowiec spoglądając z kamienną twarzą w kierunku jajogłowego. Colt był wesołym gościem, ale w tamtej chwili był gotów usmażyć pozostałości mózgu więźnia aby tylko uzyskać odpowiedź na to jedno pytanie. Tak na wszelki wypadek… gdyby dysk z głowy Erica Storma został bezpowrotnie zniszczony.

Nie…wiem – wycharczał mężczyzna a potem zaczął drżeć w konwulsjach, oko całkowicie zaszło mu bielmem, z nosa pociekła krew. Po chwili przestał się ruszać, stracił przytomność, Truposz wykonał dobrą robotę, drab nie zostanie warzywkiem i najpewniej zachowa do końca pełną świadomość, gdy będą go wieszać. Denvers poklepała naukowca po policzku a gdy upewniła się, że stał się bezużyteczny skinęła na drugiego żołnierza, który czekał przy wejściu. Ten bez słowa podszedł, złapał Locke’a za nogi a potem wywlekł na korytarz jak worek ziemniaków.

Generał spojrzała na rodzeństwo zmęczonym, ale wciąż zimnym wzrokiem.

Gdybyście byli z Czaszek, nie pozwolilibyście żeby przebieraniec dotarł żywy do DiscCity. Dlatego wam ufam…trochę. Jeśli coś wiecie powiedzcie to teraz, bo potem może być za późno. Nie chcę, żebyście podzielili los jajogłowego i jego poprzednika. Strzykawa ma widzę wprawną rękę, ale nawet on może się pomylić.

Czuli jak żyleta próbuje przejrzeć ich myśli, szuka najmniejszej oznaki zawahania czy zmieszania.

Baron przysiadł przy swoim stanowisku około–laboratoryjnym. Wdawanie się w dyskusje z kimś tak autorytarnym nie dawało za grosz przyjemności z wymiany myśli. Z resztą sama znalazła najlepszy argument, dla którego posądzanie Bogumiły i Dara o współudział przeczyło zdrowemu rozsądkowi. Był jeszcze pełen skrupułów, zasad moralnych i podporządkowania frakcji profil psychologiczny. Alibi z godziny zero. Brak tatuaży i znamion na ciele. Prawdopodobnie, bo do majtek im nie zaglądał. Obstawiał, że będą żyć, a jego samego czekał za to długi dzień. Zdziwił się, że w tak dużym mieście nie ma porządnego chemika i wzięli pierwszego lepszego z łapanki. Handlarz Gabriel miał rację, nisza na rynku. Gdyby chciał się ustatkować, odnotował gdzie może rozkręcać biznes. W milczeniu czekał na pannę Cross i kolejnych. Lista się dopiero otwierała.

Zupełnie nic nie przychodzi mi do głowy. – powiedział Dar po chwili zastanowienia. – Ciało Erica jak rozumiem się ostało i da radę wydobyć dysk z danymi z jego łba? – zapytał Colt. – Kiedy obiecałem mu uratować Lukasa pokazał na swój czerep co może oznaczać, że miał tam dysk z danymi albo jakąś inną podpowiedź.

Wojownik zastanowił się chwilę, ale nic więcej nie był w stanie wykrzesać. Być może wyjdą z tej parszywej akcji cało, ale stosunki Ruchu Oporu i AdA raczej się pogorszą. I pomyśleć, że to przez reakcję, która odpowiednio przemyślana dałaby ten sam wynik. Może nawet więcej niewinnych ludzi uszłoby z życiem. Chociaż… Po obu stronach nie brakowało w gorącej wodzie kąpanych.

Denvers otworzyła szeroko oczy, gdy usłyszała o dysku ukrytym w głowie Erica Storma. Wyciągnęła radio zza pasa i szybko się z kimś połączyła.

Chadwick, kto pilnuje ciała Williama Vanhoose!?

Ja i Waterford – odpowiedział przez krótkofalówkę Chadwick.

Uważajcie na siebie, nie dopuszczajcie tam nikogo. Jeśli ktoś z AdA spróbuje się do niego zbliżyć, strzelajcie bez ostrzeżenia, zrozumiano!?

Tak jest pani generał.

Żyleta schowała radio z powrotem za pasek i zwróciła do Coltów.

Kto jeszcze prócz was wiedział, że przebieraniec może mieć w głowie dysk z danymi?

Powiedziałbym, że bardziej chodzi o metalowy konstrukt przy kręgach szyjnych niż o samą głowę. – Truposz uściślił, siedząc przy stole i bawiąc się fiolką z Kalifornijską Szprycą. – Z naszej strony… wszyscy, którzy znajdowali się wtedy w komorze ratunkowej, zwrócili uwagę na słowa Vanhoosa i skojarzyli o co mu chodzi. Ode mnie dalej informacja nie popłynęła, ale to i tak nie zmienia faktu, że Syndykat wie. Chcą zniszczyć ciało. Wzmocnienie obsady i jak najszybsze wydobycie są adekwatnym przeciwdziałaniem.

Caleb dostrzegł szansę, by się wykpić z sali tortur i przenieść do kostnicy. Poza tym Dar chciałby poznać zawartość. On sam też. Chęć odkrywania tajemnic była równie niebezpieczna co nieodparta.

Wszyscy poza nami, którzy posiadają te informację są albo w Azylu 47 albo są ludźmi Syndykatu. – powiedział Colt. – Pewnie prawdziwy Vanhoose wiedział jak zadrutowani są jego ludzie… Ani nasz brat ani nikt z Nowej Nadziei raczej nie chciałby tych danych, a Czaszki… – westchnął Bożydar. – Jak wspomniał Truposz chcą się tych danych pozbyć.

Pójdziecie ze mną. Przekonamy się jakie tajemnice zabrał do grobu przebieraniec – powiedziała Denvers po czym wskazała na otwarte drzwi.

 

Ostatnio edytowane przez Cai : 02-12-2020 o 11:58.
Cai jest offline