Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2020, 18:34   #94
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację



Sekcję zwłok Erica Storma przeprowadzało dwóch chirurgów Alternatywy dla Ameryki. Nigdy wcześniej nie działali pod taką presją. Niemal czuli na karku oddech pilnujących ich żołnierzy , generał Denvers śledziła każdy ruch skalpela co chwila przypominając lekarzom co się z nimi stanie, jeśli popełnią jakiś błąd. Zanim przystąpili do operacji wskazała im na Truposza, ostrzegając, że jeśli spróbują ją oszukać, strzykawa zajmie ich miejsce i będzie kontynuował zabieg.
- A wy skończycie z ołowiem w plecach. Potem znajdę wasze żony, siostry, matki, dzieci i każę je powiesić. Jeśli myślicie, że to Vanhoose jest straszny, to jeszcze mnie kurwa nie znacie.
Chirurdzy przysięgali, zarzekali się, że nie wiedzą kim jest Vanhoose i nie służą Syndykatowi Czaszek, żyleta była jednak paranoiczką. W chwili gdy z potylicy martwego łupieżcy ściągano metalową płytę przypominającą układ scalony procesora, szybko przekonali się, że paranoja w czasach wojny i zdrady, nie jest wcale skazą, lecz błogosławieństwem. Młodszy z lekarzy chwycił wiertarkę służącą do trepanacji czaszki a potem w ostatnim akcie szalonej odwagi, próbował rękojeścią rozbić rezystory na których przechowywano bezcenne dane. Denvers złapała go za rękę i złamała kość w nadgarsku, zmuszając by wypuścił narzędzie z palców.
- Ave Calvaria! – zdążył krzyknąć, a potem skalpelem trzymanym w zdrowej dłoni podciął sobie gardło. Padł na ziemię, krztusząc się czarnoczerwoną, tętniczą krwią. Drugi medyk stał przerażony, ani drgnął, twarz mu zzieleniała, wyglądał jakby za chwilę miał zwrócić wszystko co zjadł w ostatnim czasie. Żołnierze doskoczyli do samobójcy, próbując go ratować. Każdy żywy zdrajca był na wagę złota. Po kilkunastu sekundach, ciało jednak przestało się ruszać.
- Jeśli ma jakąś rodzinę, znajdźcie ją, wyprowadźcie na dziedziniec i powieście.
Denvers nie rzucała słów na wiatr.


Caroline i jej towarzysz rodem z koszmarów przemieszczali się między budynkami, skutecznie unikając patroli Ruchu Oporu. Dotarli w końcu do piętrowego, drewnianego budynku pomalowanego czerwoną farbą, kolejnej spelunki znajdującej się w Kraterze. W środku było pusto, za barem stał postawny, pozbawiony owłosienia Albinos, który gdy tylko drzwi się otworzyły wyciągnął zza lady strzelbę i wymierzył w draba i żyletę.
- Dzisiaj bar jest zamknięty- warknął dalej trzymając gości na muszce – Zapraszam jutro.
- Powiedziano mi, że w razie kłopotów mam przyjść do „Rudej Lisicy” i szukać Bladego Joe. Nazywam się Robert Tooms. Ave Calvaria .
Żołnierz podwinął rękaw kurtki pokazując tatuaż czaszki na przedramieniu.
- Morituri te salutant – odpowiedział Blady Joe, schował z powrotem strzelbę i wyszedł zza baru.
- A ona? – wskazał na Ritę.
- Ona jest ze mną. Też się ukrywa przed skurwysynami z Ruchu Oporu – wyjaśnił towarzysz żylety.
Albinos nie zadawał więcej pytań. Podszedł do fortepianu ustawionego na środku sali, przypominającej saloon rodem ze starych westernów, kręconych w Czasach Pokoju.
Gdzieś na ulicy, nieopodal „Rudej Lisicy”, rozległy się nerwowe krzyki żołnierzy Ruchy Oporu przeczesujących okolicę. Nagle drzwi się otworzyły z hukiem a do środka wbiegł drab w kombinezonie magazyniera, z torbą zawieszoną na ramieniu. Dyszał jak lokomotywa, wyglądał na przerażonego. Caroline od razu zauważa, świeże bąble i pręgi po paskudnym poparzeniu.
- Ave Calvaria. Szukam Bladego Joe, potrzebuję pomocy – wystękał, łapczywie łapiąc oddech. Barman przywołał go skinieniem do siebie.
- Pomóżcie mi. Szybko.
Draby przesunęli fortepian odsłaniając kwadratową klapę w podłodze. Blady Joe podniósł klapę, między deskami podłogi wyzierał czarny otwór w ziemi.
- Tunel ma jakieś dwie mile długości, wyjdziecie w okolicach Mount Spring, będzie tam na was czekali nasi bracia. Uważajcie na szczury. Powodzenia.


Denvers groźbami i przemocą zmusiła do współpracy kolejnego z mózgowców Alternatywy. Tym razem nie był to jednak człowiek, lecz szarak, technoinżynier z pierwszej brygady imienia Alana Turinga. Wydawał sobie nic nie robić z gróźb i wyzwisk, spokojnie wykonywał swoją pracę podłączając do maszyny kolejne przewody. Nie zwracał uwagi na karabiny wycelowane swoją wielką, przypominającą klosz od żyrandola głowę. Bogumiła obserwując jego pracę, w pewnym momencie usłyszała w głowie nieludzki głos, który dobrze już znała.
- PRZYKRO MI Z POWODU ŚMIERCI ROGERA PANI KAPRAL. NIE DO KOŃCA JESZCZE POJMUJĘ WASZ SYSTEM MORALNO ETYCZNY, ALE MAM WRAŻENIE ŻE BYŁ DOBRYM I ODWAŻNYM CZŁOWIEKIEM.
Układ scalony znajdujący się na metalowej płytce Erica Storma w końcu podłączono do terminalu. Kosmita zaczął przeglądać dane, które wyświetlały się w formie zielonych cyferek migających na ekranie.
- Szarak twierdzi, że jest tam jakaś mapa i nagranie – powiedziała Denvers – Na co czekasz wodogłowcu!? Uruchom je!
Technoinżynier za pomocą klawiatury próbował opanować rozproszone dane. Po chwili odsunął się od terminala a z głośników popłynął pełen szumów i trzasków dźwięk. Rozpoznali w nim głos swojego niedoszłego oprawcy i wybawiciela.
- Jeśli słuchasz tego nagrania, znaczy, że nie żyję. Nie wiem kim jesteś, ale liczę, że przekażesz te informacje odpowiednim służbom. Jestem znamy światu jako William Vanhoose, ale kiedyś nazywałem się inaczej, mam na imię Eric, jestem przywódcą jednego z odłamów Syndykatu Czaszek. Nie będę opowiadał o moich zbrodniach, ponieważ te są powszechnie znane a skoro jestem martwy, pewnie dostałem w końcu to na co zasłużyłem. Chcę opowiedzieć o zbrodniach prawdziwego Williama Vanhoose,a, człowieka, który zamordował mi żonę i uprowadził mojego synka a ze mnie zrobił potwora. W dniu, w którym mnie naznaczył swoim imieniem i odebrał mi dziecko, odszedł. Przez kolejne lata wykonywałem jego rozkazy, ale nie wiedziałem kim jest ani gdzie się ukrywa. Chciałbym, żeby mój syn dowiedział się, że nigdy się nie poddałem i nie przestałem go szukać. William Vanhoose stał się moją obsesją. Robiłem potworne rzeczy, porywałem, terroryzowałem, zabijałem ludzi żeby uśpić jego czujność, chciałem, aby żył w przekonaniu, że jestem mu całkowicie posłuszny, że udało mu się mnie złamać. Wiedziałem, że najmniejszy błąd zakończy życie mojego synka, nie miałem wątpliwości, że Lucas umrze w potwornych męczarniach, tak jak przed nim umierały inne dzieci zdrajców Syndykatu. Na niektórych przecież sam wykonywałem wyroki….Boże, przebacz. Z czasem gdy Vanhoose zniknął i ja przejąłem jego rolę, Syndykat zaczął rosnąć w siłę. Co jakiś czas otrzymywaliśmy od niego meldunki, wskazywał nam osady, gdzie Alternatywa dla Ameryki wysyłała pomoc humanitarną. Tylko niewielką część łupów zatrzymywałem ja i moi ludzie. Widziałem napakowane po brzegi ciężarówki z amunicją, bronią, lekami i prowiantem wysyłane na południe, do Las Vegas. Już wtedy byłem prawie pewien, że William Vanhoose to prawdopodobnie jeden z najbogatszych ludzi w Ameryce, potężniejszy niż niejeden przywódca Kartelu i Unii Handlowej. Wydaje mi się, że znam jego motywację, znałem ją zanim sam stałem się Vanhoose’m i rzuciłem mu wyzwanie. To co odkryłem w zbiorach biblioteki w Touscon tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ten człowiek reprezentuje wszystko czym gardzi i nienawidzi Syndykat, napędza go czysta chciwość. Chowa się za naszymi ideałami, a w rzeczywistości wzbogaca naszym kosztem, chce mieć więcej niż inni, chce być lepszy, potężniejszy i nietykalny. Gdy nadejdzie czas i Ameryka wstanie z kolach, on stanie na czele finansowego imperium. W zbiorach w Touscon macie wszystko. Zanim spadły bomby Joshua Vanhoose był trzeci na liście najbogatszych Amerykanów, zaraz za Rockefellerem i Rotschildami. Miał udziały w Protect America, Standard Oil, połowa planacji bawełny na Południu należała do jego rodziny. Potomek Vanhoose’ów chce teraz na zgliszczach odbudować dawną potęgę, odzyskać to co przez wojną straciła jego rodzina. Wiem kim jest, w końcu po latach odkryłem jego prawdziwą tożsamość, ale to bardzo niebezpieczna wiedza. Dlatego zabiorę ją do grobu, a ciebie, ty, który słuchasz tego nagrania, błagam, zrób wszystko, żeby dopaść go zanim odkryje, że to ja zdradziłem. William Vanhoose nazywa się teraz Lenny Paslack, jest jednym z wysoko postawionych członków rady Alternatywy dla Ameryki i mieszka w DiscCity. Mój syn jest teraz jego synem i ma na imię Joshua.
Nagranie się zakończyło, krew odeszła z twarzy Denvers, wyglądało jakby żyleta opadła z sił i za chwilę miała zemdleć. Wróciło wspomnienie jej niedawnej rozmowy z Paslackiem.

Cytat:
- Ty i te twoje teorie spiskowe Jenny – Lenny pokręcił głową uśmiechając się pobłażliwie – Nie zaczynaj od początku.
- Żadne teorie spiskowa, tylko kurwa praca wywiadowcza. W Carson City żyje facet, który znał go zanim usunął się w cień i zaczął dowodzić z tylnego siedzenia. Prawdziwy Vanhoose według moich informacji zaszył się w Vegas, jest w twoim wieku Paslack, to facet po pięćdziesiątce, tak wychodzi z mi obliczeń.
Bożydara zapewne dręczyło inne wspomnienie.

Cytat:
Bożydar zastanowił się chwilę. - Przydałaby mi się płytka z głowy Williamka po tym jak go stracą, o ile do tego dojdzie. Pokazał mi, że mogę tam znaleźć informacje jak pomóc jego synkowi. Być może ma tam dysk z danymi albo inny elektroniczny „liścik” z przeszłości.
Colt musiał zdawać sobie sprawę, że wszystko co wydarzyło się w przeciągu ostatnich paru godzin to jego wina, on wywołał reakcję łańcuchową. A Lucas Storm vel Joshua Paslack, chłopak, który go podziwiał i nazywał wujkiem już nie żyje albo niedługo umrze w potwornych męczarniach. Mógł łudzić się że przyszywany ojciec nie jest potworem w ludzkiej skórze i się nie odważy. Jednak czasach wojny i zdrady to właśnie wiara i nadzieja były największą skazą.
 
Arthur Fleck jest offline