Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2020, 16:31   #23
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kiedy samochody odjechały, znowu zapanowała cisza. Lekarz i pielęgniarki trzymali się od nich z dala, choć najwyraźniej zostali w przychodni - kontakt z zarażonymi sprawiał, że albo dostali takie polecenie, albo sami z siebie woleli nie narażać rodzin. Odjechał tylko jeden, który nie uczestniczył w operacji rannego chłopaka. Przez ponad godzinę nic się nie działo i mieli już brać rzeczy w swoje ręce, kiedy usłyszeli zbliżający się pojazd. Kolejny terenowy symbol Republiki, naprawdę musieli zakupić to hurtem. Wysiadła z niego dwójka ludzi w maskach. Kobietę - Eve - poznali po jej włosach. Wyciągnęła z samochodu duży plecak. Towarzyszący jej mężczyzna wziął drugi i tylko skinął im głową, wchodząc do przychodni i najwyraźniej szukając tutejszych pracowników. Niebieskowłosa zbliżyła się do najemników.
- Zapasy - powiedziała, podając im plecak. - Zgłosiłam się na ochotnika. Szef przekazał mi, że jeśli chcecie, możecie zaadaptować się w… - odwróciła się do wyjścia i przesunęła trochę, wyraźnie czegoś szukając. Wyciągnęła dłoń, wskazując na jeden z piętrowych budynków naprzeciwko - ... tym domu, nie jest przez nikogo używany. Tymczasowa baza wypadowa, zastanawiają się co dalej z wami i ze mną zrobić. Tamtą placówkę mogą nawet spalić.
- Wszystko lepsze niż ta kozetka, w której teraz siedzimy - skomentował Fox. - Ile będziemy czekać na wyniki, zanim stwierdzą, że jesteśmy czyści?
Anglik najwyraźniej nie miał zamiaru marnować czasu i szybko zajął się zbieraniem swoich rzeczy, by przenieść się do tej nowej “bazy”.
- Pewnie tyle ile nam powiedzieli, czyli co najmniej do wieczora - O’Hara odpowiedział Foxowi, wzruszając ramionami. - Nie liczyłbym na więcej. Dlatego chętnie skorzystam z wygodniejszego miejsca. Idziesz z nami, Eve? Będzie ci niewygodnie w tej masce, ale widzę, że szybko ci się zaczęło bez nas nudzić, aye? - wyszczerzył się do kobiety, nie zbliżając się do nikogo.
- Najwyraźniej nie mogę żyć bez adrenaliny, a wy jesteście świetnymi generatorami - nie widzieli jej ust, ale mieli wrażenie, że się szczerzy nie mniej od O'Hary. - W takim razie bierzcie swoje graty. Kiedy będą wasze wyniki nie wiem. Na razie zostaję w mieście, rano to wszystko nie jest już tak przerażające jak w nocy, aye? - przedrzeźniła go z całkiem niezłym akcentem. Wzięła plecak i kręcąc tyłkiem poszła w stronę wskazanego domu.
Budynek był niewielki i zaniedbany. Nie miał garażu, a na piętrze rozszczelniło się okno jakiś czas temu i dwa pokoje tam przez co najmniej kilka sezonów wystawione były na kaprysy przyrody. Parter zachował się nieźle, podobnie jak sprzęty w środku. Był prąd, a Eve obiecała, że załatwi butlę gazową do kuchenki.
- Rozeznam się w sytuacji i wrócę - obiecała.
Nie było to najlepsze miejsce, ostała się tylko kanapa i jedno łóżko, a z rozrywek to co najwyżej naprawa uszkodzeń. Mieli za to chwilę na zaplanowanie dalszych posunięć, o ile nie chcieli tak zwyczajnie pozwolić wydarzeniom się toczyć. Skan nie wykazał podsłuchów, kamer ani żadnych innych elektronicznych niespodzianek.
- No i proszę, trochę posprzątać i można wieść nowe życie! - Kane zaciągnął się świeżym powietrzem, jak Scrap potwierdziła brak podsłuchów. Co nie znaczyło, że nie mogli używać kierunkowych dlatego gestem jeszcze poprosił o zagłuszacz. - Dojechali już do celu? - zapytał specjalistki od elektroniki. - Jak dla mnie to ktoś stara się bardzo trzymać nas z dala. Co myślicie?
- Myślę że są przejęci swoimi nowymi rolami w obliczu nieoczekiwanego rozwoju sytuacji. - Shade wzruszyła ramionami. - Ktoś się tutaj najwyraźniej mocno angażuje. Nie wiadomo czy to jednak chodzi o nasze cele, czy to tylko kwestia osobowości.
Dawn uruchmiła mapę i sprawdziła czy sygnał z nadajnika wciąż się porusza.
- Jak się zatrzyma, to może udałoby mi się przemycić Frugo i przyjrzeć temu miejscu - zasugerowała. - Tak naprawdę jesteśmy tu obcy, za to mam wrażenie, że oni szukają w tych laboratoriach czegoś konkretnego. Trudno tylko powiedzieć, czy jako Republika, czy ktoś ma bardziej osobisty interes. Nie dziwne, że nam do końca nie ufają, nie mówiąc tego wprost.
- Siostrzyczkę wyraźnie ciągnie do udziału w badaniach, wspominała o tym przed odjazdem - powiedział Fox. - Tutejszy szef chciał by oceniała ich nowe odkrycia, ale niczego szczególnie ciekawego nie znaleźli. Brat pracował w Mansford, wcale nie miało go być w Corkindale. Zastanawiała się, czy on czegoś nie znalazł... - Anglik dalej zrelacjonował towarzyszom bardziej szczegółowo przebieg rozmowy z Nicole, która miała miejsce podczas ich nocnej przejażdżki, na co w ostatnich godzinach nie było czasu ani sposobności.
- Co ciekawe, wcale nie wydaje się bezgranicznie zakochana we wszystko co związane z Republiką, jak można by się obawiać po gówniarzach. W szerszym towarzystwie z pewnością zachowuje większą ostrożność. Jeżeli pojechali teraz do labu, może tam przetrzymywane są efekty dotychczasowej pracy bliźniaków, chociaż mam wrażenie, że są potrzebni dlatego, że większość z tego co użyteczne ciągle siedzi w ich głowach. Obecnie na pewno wywiezienie ich stąd wydaje się być łatwiej osiągalne niż lokalizowanie i usuwanie tego, co mogli tutaj ewentualnie pozostawić.
Owo laboratorium, do którego ponoć zabierali Noaha i kobietę, musiało znajdować się o wiele bliżej, niż tamci chcieli przyznać. Nadajnik nie poruszał się już od jakiegoś czasu, bo zatrzymali się zaledwie dziesięć kilometrów na północ od Darrington, przy rzece, w miejscu gdzie teoretycznie nie było nic ciekawego. Czy tam też byli teraz bliźniacy, trudno powiedzieć.
- Daleko nie odjechali - Scrap pokazała wszystkim pozycję samochodu z nadajnikiem. - Lub znaleźli pluskwę, w co wątpię. Mogę wysłać drona, jak chcemy się przyjrzeć dokładniej co tam jest, ale pewnie te tutejsze laboratoria mają wspólną cechę nie wyróżniania się z zewnątrz. Zgadzam się z Foxem, wywiezienie bliźniaków wydaje się o wiele łatwiejsze niż szukanie igły w stogu siana. Aby zacząć, musielibyśmy w pierwszej kolejności wyciągnąć z nich znacznie więcej - westchnęła, nie mając pomysłu jak podejść do drugiej części ich zadania.
- Wyślij drona tylko jak będziesz miała pewność, że uda ci się zrobić to niepostrzeżenie - Kane zwrócił się do Dawn. - Co robimy, ludzie? Teoretycznie możemy czekać, nie wygląda na to, aby mieli nas przejrzeć tak od razu. Skoro Fox mówi, że nie znaleźli jeszcze nic ciekawego, to nie będą chcieli z nami potulnie odjechać ani nam przekazać informacji. Prześpij się z tą Nicole - wyszczerzył się do Ravera. - Z drugiej strony widzę, że nie wszyscy są zadowoleni z dodatkowego ryzyka nie uwzględnionego w kosztach.
Shade usiadła na krześle i położyła nogi na stole.
- Teraz już i tak nie mamy wpływu na to o się stało, ale faktycznie nie mam ochoty biegać po kolejnych laboratoriach. Jeśli jesteście gotowi zrezygnować z części wynagrodzenia i tylko wywieźć bliźniaki jestem zdecydowanie za. Co do metody, mogę zwędzić jakieś środki usypiające z przychodni, ukradniemy karetkę i wywieziemy ich pod pretekstem przewozu nieprzytomnych zakażonych.
- Forsę generalnie mamy zakontraktowaną za znalezienie i “uratowanie” celów - wtrącił Raver tonem wręcz merkantylnym. - Jak kojarzę, za sprzątanie jest premia, jeśli wyjdzie, że wiedza się rozprzestrzeniła - Felix zajrzał tutaj do umowy, by znaleźć potwierdzenie dla swoich słów. - Nie wiemy, czy coś się rozprzestrzeniło. Po rozmowie z Nicole - z jej stronym, nie wydaje mi się. Brat to jednak całkowita niewiadoma i cholera wie, kiedy będzie z nim sensowny kontakt, więc nie wiadomo, czy będzie z tego czyszczenia w ogóle jakaś kasa. Proponuję zatem zrobić tak: czekamy na wyniki, zobaczymy gdzie będą chcieli nas rzucić i czy coś wykryje dron. Kombinujemy, by być najbliżej celów i na nich się skupiamy, bo na ten moment tylko w tym jest pewna forsa. Babka ma zadzwonić, ale jak za długo będzie milczeć, to sam się do niej odezwę, choćby dla potwierdzenia, że ciągle jest z bratem. Szopkę możemy sobie robić ile się da, ale nie wierzę, że dotrwa to do końca, więc w środki usypiające warto się zaopatrzyć - Anglik nawiązał tutaj do sugestii Shade.
- Przyjrzę się okolicy, zobaczę czy da się polecieć nisko opłotkami, aby nie było widać jak leci w górę - powiedziała Scrap po chwili zastanowienia i wyciągnęła Tik-Taka, którego puściła na zwiady. Mały pajączek nie rzucał się w oczy za bardzo, a miał większy zasięg od Bzzta. - Jeśli wyniki będą negatywne, jestem za pozostaniem tu na dłużej. Spróbujmy się dowiedzieć, czy bliźniacy zostawili tu dane wyniesione od naszego klienta. Jak się okaże, że tak i później to wyjdzie, to narobi nam marnej reputacji.
Tik-tak wybiegł na zewnątrz budynku, przemieszczając się pośród niskiej roślinności. Cała okolica wyglądała podobnie, będąc niejako doliną otoczoną wysokimi górami z każdej strony.

Poza niską roślinnością, która skutecznie zasłaniała małego drona, nie było tu jednak szczególnych możliwości ukrycia czegoś latającego - szczególnie, gdy widoczność stawała się spora. Frugo był niewielki i całkiem szybki, więc wszystko zależało jak daleko nim odleci i czy ktoś akurat będzie patrzył. Szanse niewielkie, ale zawsze jakieś.
- Dobra - Kane przerwał milczenie, drapiąc się po brodzie. Zdążyła trochę mu urosnąć, trzeba było zgolić. - Czekamy na wyniki nie robiąc nic głupiego. Cokolwiek tam było, nie zamierzam stąd spieprzać zanim się nie dowiem czy mnie nie wzięło. Fox próbuje się skontaktować, Scrap zwiedza, a ja mogę co najwyżej wyciągać za język Eve, która będzie się trzymać na odległość bo jesteśmy skażeni. To prosta część. Potem próbujemy. Jak mocno? Jak nas wyślą daleko od bliźniaków to pierdolimy rozkazy i jedziemy ich porwać?
- Jak mielibyśmy się błąkać gdzieś po dalekich zadupiach, to lepiej skończyć szopkę, dobrać się do tej dwójki i spadać stąd - powiedział krótko Raver.
- Jestem za. Co powiecie, abym skontaktowała się z Alkerem, zdała mu raport? - zaproponowała Scrap, zawracając drona. - On jest w końcu naszym kontaktem z klientem.
- Skontaktuj się. - Zwiadowczyni pokiwała głową. - Jak się ściemni wybiorę się na wycieczkę do przychodni. Starajcie się zająć czymś naszą przyzwoitkę, by nie nabrała podejrzeń.
Czas mijał powoli. Eve dołączała do nich na chwilę, ale widać było, że nie jest wcale taka pewna swojego bezpieczeństwa. Znalazła za to piwo, a jedzenie które przyniosła spokojnie nadało się do przetrwania tych kilku godzin. Kobieta poruszała praktycznie same neutralne wątki, dopytując o życie przed trafieniem do Republiki i dalsze plany. Podejrzewając pułapkę trzeba było na to odpowiadać dyplomatycznie, lecz żadne z nich nie umiało stwierdzić, czy jest zwyczajnie ciekawa czy podpytuje na użytek swojego szefa. Nic się nie działo więcej przez ten czas, jak gdyby świat o nich na chwilę zapomniał i nie szykował nowej niespodzianki spadającej z nieba. Dopiero o drugiej Eve odebrała połączenie, które poderwało ją nagle z fotela. Machając na pożegnanie wybiegła na zewnątrz, kierując się w stronę samochodu zaparkowanego przy przychodni. Nie zdążyła nim odjechać, kiedy odezwało się holo Foxa, a kiedy odebrał, usłyszał cichą, szepczącą Nicole.
- Są wyniki. Żadne z was nie jest zarażone, ale nie wiem czy wam powiedzą od razu. Mój brat i ta kobieta są. To nie wirus x, nie wiedzą co. Umbrella nigdy tego nie ujawniła jak sądzę. Chcą zabrać Noaha i rozdzielić mnie z nim! - w ostatnich słowach zabrzmiała nuta strachu połączonego ze złością. - Nie wiem gdzie, w ogóle wszyscy tu nabrali nagle wody w usta. A mnie Norris chce usadzić w nic nie znaczącym miejscu!
- Dobrze Cię słyszeć i dzięki za cynk - odpowiedział Fox, mówiąc akurat szczerze. Przynajmniej zyskał potwierdzenie, że nikogo z grupy to cholerstwo nie złapało. - Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć... ale cholera, to co mówisz o bracie i dalszych planach nie brzmi dobrze. Gdzie jesteście w ogóle? Mogłabyś przesłać współrzędne, jak ostatnio? Nie chciałbym stracić kontaktu.
Dawn podeszła do sprawy drona bez kombinacji. Wypuściła Frugo w jednym z tych momentów, gdy Eve była gdzieś indziej, przemykając pomiędzy niską roślinnością przez kilkadziesiąt metrów, a następnie kierując go w górę. Jeśli ktoś patrzył, trudno, nikt im nic nie zabraniał, prawda? Od razu ruszyła za nadajnikiem. Do Alkera natomiast napisała wiadomość.
“Jesteśmy w nowym miejscu, nasze dusze szybko się tu odnalazły. W okolicy może panować wirus, nie wiemy jeszcze czy to miejsce dla nas, nie wiemy gdzie szukać mniej fizycznej zguby. Czy jest aż taka ważna?”
Żaden był z niej szpieg, więc wyszło koślawo, lecz nie tak szczegółowo, aby od razu było wszystko wiadomo. Nie sądziła, żeby ktoś w Republice był w stanie przechwytywać wszystkie wiadomości, więc było to dmuchanie na zimne.
- Jestem niedaleko, w pobliskim labie. Podeślę - zaczęła mówić szybciej. - Nie mogę długo rozmawiać, mnie wywiozą pewnie tam gdzie wczoraj, tylko teraz dadzą przyzwoitkę. Jestem otwarta na każdy pomysł, który nie rozdzieli mnie z Noahem. Nie pozwalają mi się z nim zobaczyć!
Trudno powiedzieć, czy więcej w niej było wściekłości czy desperacji. Piękny sen o Republice, o ile Nicole go miała, musiał się chwiać. Frugo w tym czasie zdołał już dolecieć do lokalizacji nadajnika. Na pierwszy rzut oka wyglądało to wszystko bardzo podobnie do tego laboratorium, które narobiło tyle problemów. Kilka zwykłych budynków w pewnym oddaleniu od głównej drogi, trzy samochody. Kamery drona wychwyciły przynajmniej czterech ludzi spacerujących w okolicy w te i wewte.
- Będziemy kombinować, by wam pomóc. Najlepiej jak najszybciej, ale nie wiem, ile to zajmie. Daj znać, jeśli wywiozą brata lub rozdzielą was w inny sposób. Poza tym się nie narażaj - Fox ograniczył komunikaty do minimum, wiedząc, że rozmowa i tak zaraz się zakończy. Wolał zresztą, by Nicole nie zwracała na siebie uwagi bardziej, niż to konieczne, narażając ich linię komunikacyjną.
Po zakończeniu połączenia Raver zwrócił się do swoich towarzyszy:
- Jesteśmy czyści, w przeciwieństwie do brata i tej spanikowanej baby z labu. Żaden wirus X, to coś nowego. Nie wiadomo, kiedy Republikanie nam to wszystko powiedzą. Bliźniaki są w pobliskim labie, zaraz dostanę współrzędne. Republikanie chcą wysłać siostrę z powrotem na te zadupie, gdzie ktoś będzie jej pilnował. Brata też chcą przenieść, ale nie wiadomo gdzie - wszystkie słowa zostały wypowiedziane bardzo szybko, w stylu raportu, bez szans na komentarz, jak to Raver miał w zwyczaju. W końcu spauzował, a gdy odezwał się znowu, mówił już wolniej. - Nie możemy ich zgubić, wtedy wrócimy do punktu wyjścia. Karetka albo inny, odizolowany środek transportu dla brata właśnie stały się niezbędnikiem - Fox wykrzywił się lekko. Zarażony cel to podwójny problem.
- Miałeś ją przelecieć, a nie obiecywać jak tatuś córeczce, że ją pogłaszcze przed snem - Dawn westchnęła z pewnym politowaniem, mrugając do Foxa. - Ona nie tego potrzebuje, jestem pewna. Zresztą, teraz nieważne.
Wyświetliła ekran z kamery Frugo, aby wszyscy mogli przez moment się przyjrzeć, zanim go zamknęła w obawie przed powrotem ich opiekunki.
- Wygląda bardzo podobnie jak tamten lab, wszystko musi być ukryte pod ziemią. Potwierdzimy lokalizację z tym co Nicole wyśle Foxowi, zostawię tam drona, ale nie będę im latać nad głowami. Próbując dotrzeć tam motorami narobimy za dużo hałasu, jeszcze te posterunki na wjazdach. Pieszo będzie za wolno. I świetnie, że jesteśmy czyści! - uśmiechnęła się. - Myślisz, że dałbyś radę przeciągnąć Eve na naszą stronę? - zapytała O’Harę. - Aby nam ułatwiła ruszenie się z tej dziury, jako zbyt nudnej.
- W nocy wybiorę się na spacer do przychodni. - Oznajmiła zwiadowczyni. - Może rzeczy stamtąd się nam nie przydadzą, ale myślę, że warto je mieć.
- No dobra, jakaś dobra wiadomość - mruknął O'Hara i zdjął maskę, biorąc kilka głębokich oddechów. Założył ponownie. - Nie wiem do czego da się przekonać Eve, nie chcę spalić Foxa i jego kontaktu do Nicole. Zobaczymy z czym wróci, jak nam nic nie powiedzą to czekamy do zmroku i działamy. Shade, ty wcześniej. Naciskamy na opiekunkę, że chcemy poznać wyniki i wiemy, że coś się dzieje. Decyzja proszę państwa, stawiamy na jedną kartę czy odpuszczamy kiedy nie wyjdzie? Jak stuknę Eve w głowę to prędzej czy później ktoś ją znajdzie. Jak przejdziemy przez posterunki z buta to siądą nam od razu na ogon. Nie chcę nikogo z tych ludzi zabijać dopóki nie będzie trzeba, to nie im zależy na naszych bliźniakach. Za to tutejszy szef najwyraźniej chce nas wszystkich trzymać porozstawianych w całkiem różnych miejscach.
- Jestem za nie paleniem mostów, gdy coś się nie uda i nie zdążymy, to nam schowają bliźniaki i nigdy ich tu nie znajdziemy - Dawn odpowiedziała na pytanie Irlandczyka po chwili namysłu. - Na jedną kartę możemy stawiać, gdy będziemy mieli ich dwójkę przy nas.
- Brat to według mnie słabe ogniwo, jego łatwo możemy zgubić już teraz - skwitował Fox. - Siostrzyczka jest świadoma, nie ma odciętej linii komunikacyjnej i sama zasugerowała, gdzie w razie czego jej szukać. Brata jak nam wywiozą, to chuj wie gdzie. Sugeruję, by dron obserwował drogę do labu. Nie wiadomo czy Nicole od razu da znać, gdy ich rozdzielą. W razie czego będą musieli gościa wozić w czymś do tego się nadającym. Taki transport zwraca uwagę, możemy go śledzić lub przechwycić.
Eve jak się okazało, nie wróciła. Samochód jej i jej partnera odjechał wkrótce na wschód. Napisała tylko wiadomość.
"Wrócili goście z nocy, każą wszystkim stawić się na polowanie. Wy musicie poczekać."
Niezbyt ładna pogoda zaczynała się jeszcze pogarszać, co sprawiało, że jeszcze szybciej zapadał zmrok. Frugo odkrył jeszcze dwa podjeżdżające samochody, jeep i furgonetka. Wysiadło z nich kilka osób i szybkim krokiem skierowało się w stronę największego z budynków. Fox otrzymał lokalizację Nicole, pokrywającą się obecnie z nadajnikiem Scrap.
 
Lady jest offline